|| 13. | Dorośnij w końcu ||

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⭒ 14 maja, poniedziałek⭒

Kai spędził cały weekend na rozmyślaniu co do swojej relacji z Skylor. Cały czas sądził, że dziewczyna jest typową nastolatką, jednak bardzo się mylił. Kai zdążył zauważyć, że Chen jest inna. Nie potrafił tego opisać, ale czuł, że musi coś zrobić, aby nie być totalnym dupkiem. Mieszkali razem pod jednym dachem i trudne było znoszenie ciężkiej i napiętej atmosfery.

Leniwym wzrokiem spojrzał na elektroniczny budzik, który pokazywał godzinę siódmą dwadzieścia. Smith podniósł się z materaca i sięgnął do zegarka, aby rzucić go na drugi koniec łóżka. Na całe szczęście chłopak miał duże łóżko, więc nie musiał się martwić o budzik. Ciężko sapnął i ponownie wyłożył się na wygodnym meblu. Kai czuł, że nie ma siły, aby wstać i pójść do szkoły. Słońce wpadało przez wielkie okno, oświetlając cały pokój, a w tym twarz bruneta. Smith musiał zaciskać oczy, ponieważ nie chciał zmieniać pozycji. Było mu wygodnie. W myślach układał sobie wymówkę jaką wmówi później Annabeth. Kobieta nabrałaby się na cokolwiek.

Usłyszał głośny huk otwieranych drzwi. Kai westchnął i nawet nie fatygował się, aby otwierać oczu, ponieważ dokładnie wiedział kto złożył mu poranną wizytę. Brunet podniósł rękę do góry i pomachał nią w stronę drzwi, sygnalizując bratu, aby poszedł. Mały Eddie miał charakter po matce i czasami odwalał nawet dziwniejsze rzeczy niż Anna. Nastolatek poczuł uginający się materac, a chwilę później dziwną i zimną maź na swojej twarzy. Kai od razu podniósł się do siadu i z nienawiścią spojrzał na małego bruneta. Chłopiec wyglądał na zadowolonego. Brązowe oczy skierowały się na ręce młodszego, które były całe w zielonych glutach.

Smith szybkim ruchem dotknął swojej twarzy i starł kawałek mazi. Slime. Kai rozejrzał się po łóżku i zauważył, że pościele i materac także ucierpiały przez głupi pomysł Eddiego. Chłopak zacisnął mocno pięści, czując jak wszystkie negatywne emocje przybierają na sile.

— Eddie. — Kai odezwał się, starając się ukryć gniew w głosie. Zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki oddech, aby chociaż trochę się uspokoić. Uniósł głowę i spojrzał w radosne oczy, dzieciaka. — Miałeś jakiś powód, żeby to zrobić?

— Zrobiłem to, bo mama mi kazała cię obudzić do szkoły. Dała mi też to opakowanie i pozwoliła użyć! — odpowiedział radośnie, wskazując na metalowe i okrągłe pudełko leżące na podłodze.

— Mogłem się domyślić, że to pomysł Annabeth. — chłopak pacnął się w czoło, mówiąc sam do siebie i ignorując przy okazji brata. — Powiedz jej, że zaraz zejdę.

Eddie spełzł z łóżka i niczym błyskawica znalazł się przy drzwiach. Odwrócił się przodem do bruneta i zasalutował, uśmiechając się szeroko. Kai w odpowiedzi, mrugnął do niego jednym okiem. Mały Smith wyszedł, a raczej wybiegł z pokoju Kaia.

Brunet przeciągnął się leniwie i powoli wstał z łóżka, zrzucając z siebie kołdrę, którą był przykryty. Spojrzał z żalem na pościele i zastanawiał się czy powinien coś zrobić z zielonymi glutami. Postanowił, że ściągnie bordowe pościele, a potem poinformuje o wszystkim Annabeth, w końcu to był jej pomysł. Kai dość szybko uporał się że ściągnięciem pościeli i białego pokrowca z materaca. Odłożył wszystko do swojego kosza na pranie, który stał w kącie pokoju.

Otrzepał ręce i skierował się do drzwi, aby móc dostać się do łazienki i pozbyć się znienawidzonej mazi. Warknął kiedy zauważył, że nawet klamka w drzwiach była zielona. Prawdopodobnie pół domu było teraz w zielonych barwach, reprezentując tym samym głupotę chłopca i Annabeth. Przedostał się przez korytarz do łazienki, gdzie ogarnął swój wygląd.

Po kilkunastu minutach, zszedł na dół i od razu zauważył przygotowane śniadanie, które stało na wielkim, drewnianym stole. Ubrany i ogarnięty Kai, rzucił się od razu w stronę jedzenia. Zaczął odczuwać głód, który starał się hamować. Brunet usiadł do stołu i rozejrzał się po jasnej jadalni, połączonej z kuchnią w celu odnalezienia żywej duszy. Wzruszył jedynie ramionami, kiedy okazało się, że był sam. Poczuł jak żołądek wywraca fikołka, burcząc przy okazji. Lekko zakłopotany, osiemnastolatek, położył rękę na brzuchu, mając na celu uciszenie dziwnych dźwięków. Kai pokręcił głową na swoją głupotę i zabrał się za jedzenie jajecznicy.

Po zjedzeniu, wstał od stołu i zabrał ze sobą pusty talerz, kierując się do kuchni. Włożył naczynie do prawie pełnej zmywarki, aby oszczędzić Annabeth trudu związanego ze sprzątaniem po śniadaniu. Chłopak zamknął maszynę, spoglądając przelotnie na wiszący zegar. Była godzina siódma czterdzieści pięć, więc Kai powinien już dawno być w drodze do szkoły.

Brunet wszedł na korytarz, gdzie założył buty i czarną, skórzaną kurtkę. Zarzucił czarną torbę na ramię i wyszedł z domu, uprzednio chwytając klucze do samochodu. Kai wyglądał na zadowolonego, kiedy zobaczył swój samochód na podjeździe. Przynajmniej nie będzie zmuszony wyciągać samochodu z garażu, co tylko zabrało by czas. Brunet wsiadł do pojazdu i włożył kluczyk do stacyjki. Rzucił torbę na tylnie siedzenia, zapinając pasy. Uruchomił samochód, sprawdzając czy wszystko jest na miejscu, ponieważ nie chciał niczego ważnego zapomnieć. Wyjechał z podjazdu i skierował się w stronę szkoły.

Jadąc, zauważył znajomą czarną czuprynę, idącą po chodniku ze słuchawkami w uszach. Kai uśmiechnął się do siebie. Rozmyślał nad zabraniem przyjaciela ze sobą lub porzucenia i późniejszego dokuczania w szkole, że wciąż nie zrobił sobie prawka. Smith potrząsnął lekko głową, wybijając sobie ostatni pomysł z głowy. Za dużo ostatnio sprawił przykrości, a tym bardziej nie chciał tego robić przyjacielowi z dzieciństwa.

Podjechał pod krawężnik i zatrzymał samochód. Nic nieświadomy Cole, szedł dalej, bujając głową na boki. Kai nadusił klakson na kierownicy, trąbiąc, aby, zwrócić na siebie uwagę latynosa. Czarnowłosy odwrócił się gwałtownie i zdjął słuchawki z uszu, rozglądając się na boki. Chłopak wyglądał na zdziwionego i delikatnie zdenerwowanego. Podszedł do samochodu Kaia, otwierając drzwi od strony pasażera.

Przywitał się z brunetem i usiadł obok niego. Zapiął pasy w obawie przed wypadkiem, ponieważ wiedział jak jeździ Smith. Kai ponownie ruszył autem, jadąc w stronę szkoły. Jazda samochodem powinna zająć im dziesięć minut, dzięki czemu mogli się odrobinę spóźnić. Przez chwilę jechali w kompletnej ciszy, a Kai czuł dziwne napięcie ze strony Brookstone'a. Kątem oka spojrzał na przyjaciela, który obracał w dłoni zgaszony telefon. Smith westchnął cicho i zagryzł dolną wargę.

— O co chodzi? — zapytał, mając dość złej atmosfery. Ostatnio wokół wszystkich tylko taką czuł.

— Wiesz... Nie uwierzysz kto się ze mną skontaktował i powiedział bardzo dziwne rzeczy związane z tobą. — Cole postanowił przerwać swoje milczenie, unosząc głowę i spokojnym głosem odpowiadając na pytanie. Twarz miał kamienną, jednak oczy były przepełnione smutkiem i żalem.

Kai spojrzał szybko na przyjaciela i uniósł brew, oznajmiając, że nie wie. Ponownie skupił się na drodze, rozmyślając nad pytaniem Cole'a. Czyżby Nya? Nie, dziewczyna nie miała za dobrych relacji z paczką Kaia, ponieważ zerwała z Jayem i trzymają się od siebie na dystans. Kai naprawdę nie wiedział kto mógł skontaktować się z zielonookim i przekazać mu dziwne informacje związane z jego osobą.

— Kto? — zapytał, zaciskając palce na kierownicy.

— Lloyd. — Brookstone odpowiedział z dziwnym poruszeniem w głosie. Kai spojrzał na przyjaciela i zauważył, że ten wpatruje się cały czas przez okno. Brunet zrobił wielkie oczy i przełknął ślinę.

— Ten Lloyd? — Kai wolał się upewnić czy rzeczywiście rozmawiają o tym Lloydzie. Cole pokiwał twierdząco głową. — Co powiedział?

— Opowiedział mi, że w piątek w nocy odwiedziła go Skylor. Kazał przekazać, że powinieneś dorosnąć i zastanowić się co robisz z uczuciami innych. — mruknął, kamiennym wyrazem twarzy, spoglądając na prowadzącego Smitha. — I uważam tak samo. Dorośnij w końcu.

Kai zacisnął palce jeszcze mocniej. Nie mógł uwierzyć, że przyjaciel, który zerwał z nim całkowity kontakt, dzwonił teraz do Cole'a. Dzwonił tylko, żeby go pouczyć. Dodatkowo wychodziło na to, że Skylor przyjaźniła się z blondynem i spędziła u niego czas po całej awanturze. Wszystko było naprawdę skomplikowane. Smith skręcił na rozkrzyżowaniu w prawą stronę, zauważając z daleka budynek szkoły. Do końca drogi siedzieli w ciszy.

Wysiedli na szkolnym parkingu, słysząc dzwonek na lekcje. Dotarli na czas i nawet nie musieli się martwić, że wejdą spóźnieni na lekcję, ponieważ babka od matmy lubiła się spóźniać. Ruszyli w stronę wejścia. Kai poprawił torbę na ramieniu i szedł, wpatrując się w swoje czarne buty. Cole, który szedł obok niego, miał podniesioną głowę, jednak kątem oka wpatrywał się w przyjaciela. Znał całą prawdę, ponieważ wypytał o to Lloyda, ale wolał nie poruszać tego tematu przy Kaiu. Co jak co, ale byli przyjaciółmi.

Weszli do budynku i od razu skierowali się w stronę sali lekcyjnej, która była dość blisko. Smith podniósł głowę i zauważył, że drzwi były otwarte, co świadczyło, że panna Isabelle wciąż nie dotarła na lekcję. Odsapnął cicho, wchodząc do klasy i zajmując swoje miejsce. Nie przywitał się nawet z resztą swojej paczki. Po prostu siedział i wpatrywał się w pustą ławkę przed sobą. Cole przywitał się z Zane'm i Jayem, którzy wskazali zdziwieni na Kaia. Chłopak wzruszył ramionami i obiecał im, że opowie o wszystkim później. Teraz musieli się skupić na lekcji i przygotowywać do końcowych egzaminów, które były już niedługo.

↪ ❤️ ↩

Po nudnej i męczącej lekcji, Kai wyszedł z klasy, ziewając. Pierwszy raz w życiu nie potrafił się skupić. Należał do jednych z lepszych uczniów w całej szkole, oczywiście nie potrafił przebić geniuszu Zane'a. Skierował się w stronę swojej szafki, która była dość blisko sali gimnastycznej. Musiał schować niepotrzebne książki i od razu iść pogadać z przyjaciółmi, ponieważ był im to winny. Mimo swojej egoistycznej strony, bardzo dbał o przyjaciół.

Dotarł do szafki z numerem 248 i otworzył ją za pomocą kodu. Wyciągnął z torby niepotrzebne książki i włożył do szafki. Miał zaraz wychowanie fizyczne, więc przynajmniej nie musiał się męczyć z targaniem książek i zeszytów. Zamykając szafkę, spojrzał na zdjęcie przyklejone do niebieskich drzwiczek. Uśmiechnął się, widząc na nim szczęśliwą Nyę. Kai musiał przyznać, że bardzo tęsknił za swoją siostrą, ale nie mógł nic poradzić na to co się stało. Wciąż kochał swoją prawdziwą rodzinę, jednak Annabeth i Eddie byli częścią nowej rodziny, którą także kochał. Zamknął szafkę i odwrócił się, wciąż stojąc w miejscu.

Kai otworzył szeroko buzię i zaczął od razu kierować się w stronę sali gimnastycznej. Nie mógł uwierzyć, że zauważył Skylor. Musiał wykorzystać okazję i z nią porozmawiać, chociaż obawiał się, że dziewczyna nie będzie chętna na rozmowy. Zranił jej uczucia, był tego świadomy. Nastolatka była ubrana w białą bluzkę z logiem szkoły i niebieskie sportowe spodenki, które świadczyły o tym, że miała w-f.

Dotarł do nieświadomej rudowłosej i złapał ją za rękę. Zaczął kierować się w stronę składziku na wyposażenie sali gimnastycznej. Kai czuł jak ciepła ręka dziewczyny, próbowała uwolnić drugą z mocnego uścisku chłopaka. Zatrzymał się, powodując, że Skylor wpadła na jego plecy. Głośno westchnął i odwrócił głowę, wpatrując się w twarz Chen, która wyrażała niechęć i nienawiść.

— Musimy pogadać.

______________________________
Korekta: @Monilovata ❤️

Cześć!
W tym rozdziale trochę skupiam się na Kaiu i jego "perspektywie".
Przepraszam, że nie było rozdziałów przez 2 tygodnie, ale ostatnio ciągle coś mi zabiera czas. Postaram się, aby rozdziały były co tydzień w sobotę.

Jak podobał Wam się rozdział?
Jak podoba Wam się książka jak na razie?

Miłego ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro