|| 14. | Możemy porozmawiać? ||

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⭒ 14 maja, wtorek⭒

Kai otworzył szeroko buzię i zaczął od razu kierować się w stronę sali gimnastycznej. Nie mógł uwierzyć, że zauważył Skylor. Musiał wykorzystać okazję i z nią porozmawiać, chociaż obawiał się, że dziewczyna nie będzie chętna na rozmowy. Zranił jej uczucia, był tego świadomy. Nastolatka była ubrana w białą bluzkę z logiem szkoły i niebieskie sportowe spodenki, które świadczyły o tym, że miała w-f.

Dotarł do nieświadomej rudowłosej i złapał ją za rękę. Zaczął kierować się w stronę składzika na wyposażenie sali gimnastycznej. Kai czuł jak ciepła ręka dziewczyny, próbowała uwolnić drugą z mocnego uścisku chłopaka. Zatrzymał się, powodując, że Skylor wpadła na jego plecy. Głośno westchnął i odwrócił głowę, wpatrując się w twarz Chen, która wyrażała niechęć i nienawiść.

— Musimy pogadać. — powiedział i z powrotem zaczął iść przed siebie. Musiał dostać się do odosobnionego miejsca, aby mieć pewność, że nikt nie będzie podsłuchiwał ich rozmowy. O ile taka się odbędzie, bo Skylor nie wyglądała na chętną na pogaduszki.

Otworzył drzwi do składzika, wchodząc do środka. Zaraz za nim weszła, a raczej została wciągnięta, rudowłosa. Chłopak puścił rękę dziewczyny, która cofnęła się pod samą ścianę. Nie zauważyli nawet jak drzwi się zamknęły. Kai oparł się plecami o ścianę obok wyjścia. Składzik był dość dużym pomieszczeniem, ale większość miejsca zajmowały pułki z piłkami lub wielkie materace poukładane na stosy. Smith musiał przyznać, że tak bardzo jak kocha sport, tak bardzo nienawidził zapachu potu, który był nawet w składziku. Spojrzał przed siebie i zauważył jedno małe okienko, które było otwarte.

– Przydałoby się większe okno do pozbycia się tego smordu.  — odezwał się, mówiąc sam do siebie. Przez chwilę zupełnie zapomniał o Skylor i całej sprawie. Potrząsnął głową i spojrzał na skuloną nastolatkę. — Możemy porozmawiać?

Odpowiedziała mu głucha cisza. Skylor myślała tylko o próbie ucieczki. Nie miała ochoty słuchać głosu Kaia czy jakichkolwiek wyjaśnień, ponieważ dokładnie znała całą prawdę. Chłopak chciał się zabawić jej uczuciami i pokazać, że jest o wiele wyżej w hierarchii niż ona. Dla Chen, Kai był zwykłym dupkiem bez uczuć i nic nie mogło tego zmienić.

Brunet zagryzł dolną wargę i wpatrywał się w dziewczynę. Stała pod ścianą, lekko skulona. Głowę miała skierowaną w stronę ziemi przez co włosy opadły jej na twarz. Kai czuł, że naprawdę musiał ją przeprosić i wyznać prawdę, jednak nie chciał mówić do ściany. Postanowił zaczekać aż dziewczyna się przełamie i w końcu odezwie. Niedługo powinni zbierać się na lekcje, przecież nie mogli zapomnieć o szkole.

Minuty mijały, a atmosfera w pomieszczeniu robiła się coraz gęstsza i niezręczna. Skylor jedynie uniosła kilka razy wzrok na chłopaka, aby upewnić się czy jeszcze stoi i czeka na jej odpowiedź. Była podrażnieniem cierpliwości Smitha. Podejrzewała, że sama już by wybuchła i wyciągnęła siłą całą prawdę. Może należała do spokojnych i unikających kłopotów osób, ale potrafiła pokazać pazurki. Kai zacisnął pięść i głośno westchnął. Postanowił dłużej nie ukrywać swojego zirytowania i użyć innego sposobu do rozmowy z Skylor. Odbił się od ściany i podszedł kawałek w stronę młodszej. Usłyszeli dźwięk dzwonka, dzięki czemu Chen zmusiła się do podniesienia głowy. Wzrokiem przeskanowała twarz Kaia i napięła mięśnie.

— Nie, nie mam ochoty z tobą rozmawiać, Smith. — powiedziała złośliwym głosem, sugerując chłopakowi koniec spotkania. Wolałaby siedzieć i pisać sprawdzian z fizyki niż rozmawiać z Kaiem o ostatniej sytuacji.

— Skylor, proszę wysłuchaj mnie. Mam dość tej atmosfery w domu i wolę wyjaśnić to teraz niż za kilka tygodni czy miesięcy. — wyjaśnił, zakładając rękę na rękę na klatce piersiowej. Jego postawa pokazywała, że nie chce słyszeć jakiegokolwiek sprzeciwu.

Nastolatka zaczęła machać głową na boki, nie zgadzając się. Prawdę mówiąc, sama miała po dziurki w nosie napiętych relacji w domu Smithów. Od kilku dni nikt normalnie ze sobą nie rozmawiał. Najczęściej było słychać krzyki i kłótnie, które powodowały wieczne zamieszanie. Nawet mały Eddie rozumiał całą sytuację, ponieważ zaprzestał robić kawały. Skylor czuła, że to była wina jej relacji z Kaiem, ale nie mogła nic zrobić. Rudowłosa miała swoją dumę.

Kai walnął się z otwartej dłoni w czoło i wzruszył ramionami. Podszedł do okna, ignorując dziewczynę. Odchodząc od drzwi, umożliwił tym samym Chen ucieczkę. Nastolatka spojrzała najpierw na chłopaka, a potem na drzwi, upewniając się, że nic jej nie zatrzyma. Z szerokim uśmiechem zaczęła iść w stronę białych drzwi, które prowadziły do wolności. Chciała nacisnąć klamkę, ale bardzo się zdziwiła. Na miejscu klamki była jedynie dziura w drzwiach. Skylor zamarła, kładąc ręce wzdłuż ciała. Zdała sobie sprawę, że składzik obok sali gimnastycznej otwierał się tylko z zewnętrznej strony.

— To jest jakiś żart. — szepnęła do siebie, cofając się dwa kroki do tyłu. Stała tyłem do bruneta, który nie za bardzo rozumiał całą sytuację. Brązowooka odwróciła się do chłopaka i wskazała na niego palcem. — Specjalnie zamknąłeś te cholerne drzwi?!

Kai poczuł dreszcze na ciele, widząc pełen złości, wzrok. Przełknął ślinę i zacisnął pięści. Zrobił kilka kroków do przodu, uważając, aby nie naruszyć przestrzeni osobistej dziewczyny. Ostatnie co chciał to wkurzyć Skylor jeszcze bardziej. Zamiast spojrzeć na wściekłą twarz, spojrzał na zamknięte drzwi. Chłopak zmarszczył brwi. Był pewien, że nie zamykał do końca drzwi. Stanął jak wryty kiedy połączył fakty i zrozumiał, co musiała sobie pomyśleć Chen.

— To nie tak jak myślisz, Sky! — odparł, łapiąc się za brązowe włosy. Głupie nieporozumienie. — Jestem pewien, że zostawiłem otwarte drzwi. Tylko głupi nie wiedziałby, że nie wolno ich zamykać.

— To idealnie się składa, bo jesteś głupi, Smith. — mruknęła, uspokajając się. Przez chwilę miała wrażenie, że rozszarpie chłopaka na małe kawałeczki, ale nie mogła zrobić tego Annabeth, która, co jak co, ale kochała Kaia. Poza tym, rudowłosa wiedziała, że nie była to sprawka Kaia. Swój wybuch mogła zwalić na hormony i nerwy.

— Ta, bardzo śmieszne. — Kai przewrócił oczyma, zakładając ręce na biodra. W końcu odważył się spojrzeć na Skylor. Dziewczyna wyglądała na spokojną, dzięki czemu mógł przestać obawiać się o swoje życie. — Naprawdę musimy porozmawiać.

— Po tym co mi zrobiłeś, nie powinnam dać Ci nawet dojść do słowa, ale znaj moją litość. — mruknęła. Powoli zaczęła odczuwać ból spowodowany gryzieniem wewnętrznych policzków.

— Więc... Na początku chciałbym cię przeprosić za to co zrobiłem na imprezie u Zane'a... To było strasznie dziecinne zachowanie z mojej strony. — brunet zaczął swoją wypowiedź, ciągle patrząc na dziewczynę, która uciekła wzrokiem na boki. Miał wrażenie, że Skylor coś ukrywała, ale wolał nie poruszać tematu. — Jakiś czas przed imprezą znalazłem w twoim pokoju list. Przeczytałem go i... No cóż, wyznanie miłosne, które w nim było wziąłem za zwykły wiersz. Może mam powodzenie u dziewczyn i tak dalej, ale jeszcze nigdy nie widziałem takich uczuć przesłanych w jedną wypowiedź. Myślałem, że jesteś jakimś poetą czy coś w tym stylu. Wcześniej się nie znaliśmy, no może tylko z widzenia, i nie wiedziałem jaka jesteś. Na imprezie byłem za bardzo wyluzowany i kiedy cię zobaczyłem, postanowiłem lekko ci podokuczać. Nie miałem pojęcia, że ten list to tak na serio! Przysięgam.

Nastolatków otaczała nieprzyjemna cisza, która powodowała stres. Skylor uważnie słuchała każdego zdania wypowiedzianego przez starszego. Miała ochotę się śmiać. Więc to Kai zabrał jej list? O losie. Stała i wpatrywała się w chłopaka, powoli unosząc kąciki ust do góry. Zamknęła na chwilę brązowe oczy, zamykając tym samym umysł na zewnętrzne bodźce. Zaczęła analizować w środku każdą rzecz o jakiej pomyślała. Jak Smith mógł pomyśleć, że był to miłosny wiersz, który napisała sobie "od tak". Przecież był zaadresowany do jego osoby.

— Rozumiem. — odezwała się, otwierając oczy. Twarz miała skierowaną lekko w dół, przez co długie rzęsy zasłaniały wzrok pełen bólu. Brunet mógł jedynie dostrzec uśmiech Skylor, który był tak naprawdę sztuczny. — Miałeś rację. Ten list to był mój wiersz miłosny, który napisałam pod wpływem nagłej weny. Wiesz, umysł poety.

— Uh, całe szczęście. — odsapnął, wypuszczając powietrze. Czuł jak kamień spada mu z serca. — Ale dlaczego płakałaś i nie wróciłaś do domu po imprezie?

— Źle się poczułam. No i w dodatku mój pierwszy pocałunek został zabrany przez chłopaka, w którym nie jestem zakochana, więc trochę kicha, nie? — Skylor uniosła głowę do góry, kłamiąc jak z nut. W środku słyszała dźwięk łamanego serca, które sama sobie łamała. Mogła wyznać prawdę, jednak nie zrobiła tego. Nie potrafiła.

— Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś typem dziewczyny dla której takie rzeczy są ważne. — mruknął, drapiąc się po tyle głowy. Nie dość, że zachował się jak głupek, to jeszcze ukradł pierwszy, pocałunek, który był dla rudowłosej ważny.

— Jasne, nie szkodzi. — Chen machnęła ręką, odwracając się tyłem do chłopaka. W oczach czuła łzy i nie mogła ich pokazać Smithowi, inaczej jej kłamstwa wyszłyby na jaw. — Ciekawe kiedy nas stąd wypuszczą.

— Racja. — rzucił, odwracając głowę i wpatrując się w okno. Zauważył, że na niebie zaczęły zbierać się ciemne chmury, co świadczyło, że prawdopodobnie zacznie padać. Sięgnął do kieszeni, aby sprawdzić pogodę na resztę dnia i wtedy oprzytomniał. — Cholera jasna! Telefon! Mogę przecież zadzwonić do któregoś z chłopaków, żeby załatwili klucz. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem.

Kai wybrał numer do Jaya, który odebrał po dwóch sygnałach. Brunet był wdzięczny swojemu szczęściu, że w składziku był zasięg. Zazwyczaj w filmach i książkach, w takich miejscach nie było zasięgu przez co główni bohaterowie musieli czekać cały dzień na ratunek. Na szczęście w ich przypadku było inaczej, bo przecież życie to nie głupia książka czy film. Walker oznajmił, że załatwi klucz najszybciej jak może. Kai podziękował przyjacielowi i rozłączył się. Z uśmiechem spojrzał na plecy Chen, która ciągle stała w tej samej pozycji. Mimo wyjaśnienia całej sytuacji, ciągle czuł, że coś nie gra.

— Sky, wszystko okej? — zapytał zaniepokojony, podchodząc do dziewczyny. Położył dłoń na ramieniu nastolatki, czując jak jej ciało zadrżało. Uniósł jedną brew do góry.

Usłyszał otwierane drzwi, przez co zwrócił uwagę na wyjście ze składziku. Skylor wyrwała się spod dotyku chłopaka i z szerokim uśmiechem, zaczęła iść w stronę drzwi. Nawet nie odpowiedziała, od razu zniknęła. Dzięki temu, Kai jeszcze bardziej był przekonany, że coś jest nie tak. Potrząsnął głową, postanawiając zapomnieć o całym zamieszaniu. Przecież wszystko już sobie wyjaśnili.

— Ugh, tyle razy mówiłem, żebyście nie zamykali tych drzwi. Głupie dzieciaki. — wysoki siwowłosy mężczyzna ubrany w strój woźnego, wszedł do pomieszczenia i spojrzał na Kaia. — A ty co? Zamierzasz tu nocować czy jak?

— Nie. Dziękuję za ratunek. — Smith wyszedł ze schowka i ucieszył się, widząc długi korytarz prowadzący do wyjścia z budynku szkoły. Szybko spojrzał na zegarek na nadgarstku i zdziwił się, widząc, że byli zamknięci tylko piętnaście minut. Czuł, że minęło przynajmniej pół dnia. Ostatni raz spojrzał na woźnego, którego widział pierwszy raz na oczy. Kai miał wrażenie, że już widział gdzieś tego mężczyznę. — Przepraszam pana, ale czy nie był pan raz przypadkiem barmanem na imprezie u Zane'a Juliena?

Woźny jedynie wzruszył ramionami i kazał chłopakowi iść na zajęcia. Kai postanowił posłuchać się mężczyzny i iść na lekcje, które właśnie trwały. Nie lubił opuszczać niepotrzebnie godzin. Mimo wszystko, cieszył się. W końcu porozmawiał z Skylor i wszystko sobie wyjaśnili. Czego mógł jeszcze chcieć?

The End

___________________________________
Cześć!
Ogromnie przepraszam za brak rozdziału w weekend.

I takim akcentem mogłabym zakończyć książkę, ale oczywiście tego nie zrobię. Jeszcze sporo rzeczy zostało do wyjaśnienia i nie mogę tak tego zostawić 😂

Za korektę dziękuję Monilovata 🐨

Do następnego! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro