1. Jak się poznaliście część 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Clint:

Rzadko chodziłaś tą drogą. Wolałaś, gdy wokół było dużo ludzi, czułaś się wtedy bezpieczniej. Jednak tego dnia czułaś się paskudnie i nie miałaś ochoty na jakiekolwiek towarzystwo. Wracałaś samotnie z treningu i rozmyślałaś nad swoim życiem. Dróżka wiodła przez las, powoli zmierzchało więc miałaś okazję podziwiać zachodzące słońce. Nie przejmowałaś się, że ktoś może cię zaatakować – było ci wszystko jedno. Stawiałaś kolejne kroki aż dotarłaś na plażę. Pusta o tej godzinie, wyglądała pięknie i zatrzymałaś się na chwilę. Westchnęłaś ciężko i usiadłaś na ławce. Zdjęłaś buty, rzuciłaś torbę i weszłaś na wciąż ciepły piasek. Rozluźniłaś się nieco i wolnym tempem brnęłaś do wody. Przy samej jej linii, zwieńczonej białą pianą zobaczyłaś pisklę. Małego, kwilącego ptaszka. Rozejrzałaś się, ale nigdzie nie było widać możliwego rodzica. Zajrzałaś w szuwary, ale nie znalazłaś tam gniazda. Ptak wciąż krzyczał i coraz bardziej cię to irytowało. Zdecydowałaś się wziąć go na ręce. Nie znałaś się zbyt dobrze na ornitologii, ale wiedziałaś, że trzeba je nakarmić. Wróciłaś na ławkę i wyjęłaś z torby resztę kanapki z serem. Zwierzę natychmiast zajęło się jedzeniem, a ty strzepnęłaś piach ze stóp i założyłaś buty. Jako, że nie miałaś i tak nic lepszego do roboty, postanowiłaś znaleźć gniazdo malucha. Zarzuciłaś torbę na ramię, wzięłaś go na ręce i rozpoczęłaś slalom między drzewami. Twój wzrok przykuło jedno z nich, wysokie. Jakieś trzy metry nad ziemią było gniazdo, puste. Nagle podleciał do niego duży ptak. Przyjrzałaś się mu i stwierdziłaś, że w sumie, to jest nawet podobny do twojego. Może to jego pisklę? Bez zastanowienia położyłaś bagaż pod owym drzewem i zaczęłaś się wspinać, włożywszy wcześniej stworzonko kieszeni z przodu bluzy. Wytrwale wchodziłaś dalej aż dotarłaś do gniazda. Delikatnie ułożyłaś w nim pisklaka. Już miałaś zabrać rękę, kiedy mała bestia uszczypnęła cię dziobem, a ty straciłaś równowagę. Próbowałaś się czegoś złapać, ale twoje ręce trafiły na pustkę. Upadek z trzech metrów będzie bolał, już przygotowałaś się na siniaki, ale zamiast spotkania z ziemią wylądowałaś w czyichś ramionach. Zaskoczona odwróciłaś głowę, tak, by spojrzeć na tę osobę. Roześmiane oczy przystojnego mężczyzny wpatrywały się w ciebie. Pewnie kiedyś umarłabyś ze wstydu, ale wtedy wybuchnę łaś radosnym śmiechem. Przedstawiliście się sobie i poszliście na wspólny spacer. Nad waszymi głowami śpiewały ptaki.


Wanda:

Od dłuższego czasu miałaś do perfekcji opanowane swoje moce. Niebieskie płomienie posłusznie wykonywały twoje polecenia i właśnie dlatego to ty zostałaś poproszona, aby nauczyć pewną czarownicę kontroli. Głównie chodziło o przemianę energii. Podskakiwałaś na wybojach, co za niewygodny środek transportu. Już nigdy więcej nie wsiądziesz do traktora. Miał cię przywieźć Stark, ale jak zwykle, miał lepsze rzeczy do roboty. Trudno, poradziłaś sobie sama. Baza treningowa Avengers robiła wrażenie. Musiałaś jednak skupić się na wykonaniu zadania. Wysiadłaś z pojazdu ( nigdy więcej, już nigdy więcej traktorów), podziękowałaś miłemu rolnikowi i z obolałym siedzeniem ruszyłaś do drzwi. Zanim zdążyłaś podejść wystarczająco blisko, one same się otworzyły i zobaczyłaś śliczną dziewczynę. Przywitałyście się, a następnie udałyście się na plac treningowy. Wanda miała duże problemy z kontrolą czerwonej materii w sytuacjach stresowych. Zaczęłyście więc od tego. Wiedziałaś, że wystarczy znaleźć jej kotwicę, myśl, wspomnienie lub osobę, która pomoże jej odzyskać kontrolę. Padło na wytwór kołyski. Mieli ze sobą więcej wspólnego niż chcieli przyznać. Podczas drugiej godziny ćwiczeń, pokazałaś jej jak bardzo łatwo można zamienić destrukcyjną energię w coś pięknego. Już chwilę potem cały obszar pełen był malutkich, niebieskich i czerwonych motylków. Pyłek z ich skrzydełek osadzał się wam na włosach. Dziewczyna wreszcie szczęśliwa, że już nikomu nie wyrządzi krzywdy złożyła ci pewną propozycję. I tak jakoś wyszło, że zgodziłaś się zostać na stałe.


Black Panther:

Jako księżniczka miałaś wiele obowiązków. Należało do nich między innymi sprawdzanie, czy sąsiednie państwa nie planują ataku. W tym celu udałaś się do Wakandy. Miałaś tam wielu sojuszników i za wszelką cenę chciałaś chronić swój lud przed najeźdźcami. Po dosyć długiej podróży helikopterem dotarłaś na miejsce. Nie miałaś czasu na podziwianie piękna otaczającego lasu. Fauna i flora w tym miejscu były nad wyraz bogate i rozwinięte. Stukając obcasami weszłaś do laboratorium. Ostatnimi czasy, tylko tam można było znaleźć nowego króla. Jeszcze nigdy go nie widziałaś i byłaś bardzo ciekawa jego osoby. Ukazał ci się w kostiumie Czarnej Pantery. Nie mogłaś się powstrzymać przed wpatrywaniem się w niego i dopiero jego gdy ściągnął maskę zdołałaś się opamiętać. Przeprosił cię, za brak odpowiedniego stroju i podał swoje ramię. Może jednak pobyt tutaj, nie będzie jedynie obowiązkiem?


Peter:

To był Nowy Rok, dzień, który powinnaś spędzać ze znajomymi i rodziną. Jednak (jak zwykle) coś poszło nie tak. Jakiś autobus wjechał w hydrant i część drogi była nieprzejezdna. Z tej przyczyny nie mogłaś dotrzeć do przyjaciół. Mocno rozeźlona opuściłaś swoje auto. Chciałaś pokazać swoje niezadowolenie trzaskając drzwiami, ale poślizgnęłaś się na śliskiej jezdni i upadłaś w wielką kałużę. Westchnęłaś i zrezygnowana ( oraz cała mokra) powolnym krokiem ruszyłaś w kierunku najbliższego budynku. Było zimno i tego mocno wiało. Trzęsąc się, weszłaś do opuszczonego magazynu. Rozejrzałaś się, ale nie znalazłaś nic, na czym mogłabyś usiąść. Stojąc wyjęłaś telefon, ale kiedy wylądowałaś w wodzie zepsuł się. Łzy bezsilności stanęły ci w oczach. Nagle usłyszałaś jakiś szelest nad sobą. Przestraszona uniosłaś głowę. Każdy znał tego chłopaka. Najczęściej ze słyszenia, ale tobie właśnie udało się zobaczyć go na własne oczy. Spider – Man przyglądał ci się przez chwilę. Przekrzywiłaś głowę i pomachałaś mu. Bohater wylądował obok ciebie bezszelestnie i gestem poprosił żebyś podążyła za nim. I tak nie miałaś już nic do stracenia więc poszłaś za nim. Wchodziliście po schodach coraz wyżej i wyżej, a po drodze dostałaś koc. Owinięta nim, wyszłaś na dach. Budynek był wyższy niż się wydawał. Widok, jaki się z niego rozciągał w pierwszej chwili nieco cię oszołomił i zakręciło ci się w głowie. Zostałaś podtrzymana przez silne ramię nowego znajomego. Usiedliście razem na krawędzi budynku i w milczeniu podziwialiście fajerwerki.

- Szczęśliwego Nowego Roku – powiedzieliście jednocześnie, uśmiechając się do siebie.


Deadpool:

Nawet nie wiesz, jak to się stało. Po prostu pewnego dnia obudziłaś się w swoim łóżku, a on tam był. Wasza znajomość była jedną z dziwniejszych jaka kiedykolwiek nawiązałaś. Często budziłaś się cała w meksykańskim jedzeniu, z jednorożcem wetkniętym pod koszulkę, ale pierwszy raz z tym facetem w łóżku. Nie miałaś serca go wyrzucać więc został. Na długi, długi czas.


Niektóre krótkie, bo nie chciałam na siłę przeciągać. Umyślnie nie wstawiłam Bucka, bo postanowiłam napisać go nieco lepiej nić całą resztę i dodać go oddzielnie. Także następnym wstawionym tu postem będzie preferencja z zimówką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro