Jak się poznaliście - Bucky.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak to pisałam, to się śmiałam. To chyba najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek napisałam. Miłego czytania xD

Jak łatwo można uciec od rodziny? - pomyślałaś po raz kolejny już tego dnia. Twoja mama już nie pierwszy raz wpadła na taki pomysł, ale tym razem, przeszła sama siebie. No bo kto do jasnej ciasnej chodzi na grzyby o godzinie czwartej rano?! Prosta odpowiedź: Ty i twoja rodzina. Miałaś zamiar cały dzień siedzieć w domu i oglądać filmy, przede wszystkim się wyspać. Jednak twoje plany legły w gruzach. Dostałaś do ręki koszyk, nożyk i książkę o grzybach. Włóczyłaś się za bliskimi i czekałaś na koniec tego koszmaru. Nawet twój tata miał już dość, zmęczony usiadł na jakimś pniu i otarł czoło. Siostra biegała radośnie i zbierała patyczki. Nie chciałaś nawet pytać po co. Sprawdziłaś telefon: minęła dopiero godzina, a Ty czułaś się, jakbyś spędziła całą wieczność na zbieraniu kurek. Szłaś wpatrując się w swoje stopy. Myślałaś o tym, jak bardzo chcesz już wrócić do domu. Dzisiaj miała przyjechać do Ciebie przyjaciółka, ale w ostatniej chwili napisała, że nie może. Miała chłopaka i wyjechali razem nad morze. Tylko twoje wakacje były tak beznadziejnie. Czułaś się samotna i dopiero po chwili dotarło do Ciebie, że właściwie to jesteś nawet teraz. Byłaś sama. Mama i siostra gdzieś zniknęły, a tata został tak daleko w tyle, że sama nie wiedziałaś gdzie. Żeby było śmieszniej straciłaś zasięg. Gorzej być chyba nie mogło, chociaż w sumie...To przecież twoje życie więc za chwilę powinno zacząć padać albo drzewo zwalić się na Ciebie. Złożyłaś nóż i włożyłaś do kieszeni bluzy. Z głodu nie umrzesz - masz przecież grzyby. Cholerne grzyby. Owoce lasu też na pewno jakieś znajdziesz. Gorzej z wodą....Ale Jezu, czemu tak panikujesz? Przecież wystarczy wyjść z lasu i wejść gdzieś wysoko, gdzie będzie zasięg. Oh, chwila, przecież Ty nie wiesz jak wyjść z tego lasu. No dobra - wpadasz w panikę. Zbaczasz z drogi i wchodzisz w las. Pamiętasz, że kiedyś dziadek pokazał Ci tu mały domek, drewniany zrobiony przez niego kilka lat temu. Tylko gdzie on był? No tak, decydujesz się na spontaniczną podróż wśród drzew. Po drodze przedzierasz się przez krzaki, a wielki pająk atakuje twoją twarz. Próbując go zrzucić, robisz krok do tyłu, ale wpadasz na coś i jak chore drzewo zwalasz się na ziemię. Cholerne chore drzewo. Cholerne grzyby. Podnosisz się i dostrzegasz, że z przedmiotu, na który wpadłaś, zsunęły się gałęzie. Otwierasz usta ze zdziwienia. Twoim oczom ukazuje się dosyć spory, czarny motocykl. Wymęczony i miejscami zardzewiały, ale co on robi w środku lasu? Do tego ukryty? W twojej głowie zaczynają pojawiać się scenariusze rodem z filmów kryminalnych. Co jeśli należy do mordercy, a on właśnie obserwuje Cię zza drzew? Odwracasz się szybko i dostajesz po twarzy liściem. Krzywisz się i znów spoglądasz na pojazd. To pewnie tajny agent, na służbie rządu albo super seksowny macho w skórzanej kurtce. Tak - mówisz sama do siebie - i ciekawe, po co by tu przyjechał? Na grzyby? Jasne, cholerne grzyby. Postanawiasz ruszyć dalej, bo wiadomo, lepiej dotrzeć do chatki zanim będzie zbyt gorąco. Wreszcie natrafiasz na ślady obecności człowieka, odciski na ścieżce. Uradowana biegniesz nią, myśląc, że to pewnie dziadek przyszedł posprzątać w domku. Kilka kurek wypada Ci z koszyka. Cholerne kurki. Dobiegasz do małych, sosnowych drzwi i otwierasz je z hukiem.



- Dziadku?



- Z tego co się orientuję, nie mam wnuczki. - przerażona upuszczasz kosz, gdy z cienia przy łóżku wyłania się mężczyzna. Wysoki, dobrze zbudowany brunet wpatruje się w Ciebie rozbawiony.



Nie wiesz co masz zrobić. Automatycznie sięgasz po nóż do kieszeni, ale szybko uświadamiasz sobie, że przecież nie masz z nim najmniejszych szans. Dlatego odpowiadasz największą możliwą głupotę - Chociaż właściwe, to powinnam szukać babci, co nie? A zamiast tego, znalazłam wilka. He he.



Intruz unosi brwi i podchodzi bliżej. Instynktownie cofasz się, ale natrafiasz na ścianę. Kurka. Właśnie w tym momencie odzywa się brunet. Spokojnym głosem informuje Cię, że nie zrobi Ci krzywdy i zatrzymał się tylko na chwilę. Przypominasz sobie motocykl i łączysz fakty. Zadajesz mu kretyńskie pytanie, czy nie jest przypadkiem szpiegiem, na co on po raz kolejny unosi brwi, jeszcze wyżej niż poprzednio, a twoja wrodzona głupota nie pozwala ci tego zignorować.



- Za moment uciekną ci z twarzy. Zostaniesz bezbrwiowym włamywaczem.



Na moment zalega cisza, ale przerywa ją głos nieznajomego.



- Po prostu umówmy się, że nie będziesz się odzywać, a ja Cię nie uduszę. - zrobił tak śmiertelnie poważną minę, że bez słowa podeszłaś do kuchenki i włożyłaś grzyby do garnka. Najprawdopodobniej był mordercą, gwałcicielem, tajnym szpiegiem i macho w jednym. Z takimi to trzeba uważać. Chociaż...pewnie zrobił się głodny. Wzruszasz ramionami i zabierasz się do gotowania. Osobiście nie lubisz grzybów, ale kiedyś widziałaś jak babcia je przyrządza. Chwilę później stawiasz na stole gotową potrawę.



- Chcesz mnie otruć? - nieufnie patrzy się w talerz.



- Nie, ale jak nie chcesz to nie jedz. Chociaż ja bym zjadła. Wiesz, żeby brwi z głodu nie uciekły. - widząc jego spojrzenie odchodzisz i siadasz na drugim końcu drewniaka, na kanapie pod oknem. Przybysz zaczyna jeść, a Ty rozmyślasz nad tym dlaczego wciąż tu siedzisz, zamiast szukać wyjścia i zasięgu. Nie zauważasz nawet jak tajny szpieg kończy jeść i dosiada się do Ciebie. Dopiero kiedy głośno wzdycha dostrzegasz jego bliską obecność. I dostajesz zawału. Po co Ty zgodziłaś się pójść na te cholerne grzyby?! Zapłacisz za to życiem!



- Kurka - wymamrotałaś sama do siebie. Po chwili jednak nawiązałaś kontakt wzrokowy z przepięknymi, szaro - zielonymi tęczówkami.



- Nazywasz się Kurka? - było po nim widać rozbawienie.



- Eeee co? - bardzo elokwentnie reagujesz na pytanie.



- Spytałem jak masz na imię, a Ty powiedziałaś wtedy „Kurka".



- Mhm, nie, nie nazywam się „kurka". Jestem (twoje imię).



Kiwnął głową. Czy on się przedstawiał? Chyba nie...


- A ty? - szukasz cudownego koloru jego oczu. Nie obchodzi Cię, że już dawno zauważył jak się w niego wgapiasz.



- Bucky. - Twoje myśli już dawno są w miejscu, w którym być nie powinny, bo jak nazwać waszą córkę?



Milczenie trwa tylko moment. Pytasz go, jak długo zamierza zostać w lesie. Odpowiada ci wzruszeniem ramion i informacją, że czeka na przyjaciela. Ty jednak musisz wracać do domu. Jest Ci strasznie głupio, że musisz go prosić, żeby Cię doprowadził, ale nie masz wyjścia. Nie znasz drogi. Na całe szczęście Bucky się zgadza i w kilka minut doprowadza Cię na skraj lasu. I doprowadza również do ponownego zawału serca, kiedy uśmiecha się na pożegnanie. Odchodzisz kawałek dalej, łapiesz zasięg i dzwonisz do mamy. Nieźle wkurzona odbiera i mówi, gdzie masz iść, aż bezpiecznie docierasz do domu. Ciekawy dzień - myślisz i siadasz na łóżku. Chwilę później uświadamiasz sobie, że nie wzięłaś koszyka z chatki. Cholerne grzyby.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro