VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Alya...? - wyszeptała, widząc jak szatynka szarpie się z napastnikiem. Od razu ruszyła na pomoc, owijając jego nogi swoim jo-jo.
Pociągnęła mężczyznę po ziemi, przyciągając go tym samym do siebie.

- Dzie-dziękuje... - wysapała, by po chwili zemdleć na oczach nastolatki. Dziewczyna westchnęła, klękając obok niej, i podnosząc jej tym samym nogi w górę. Podparła je o murek, i podeszła do nieznajomego, który w dalszym ciągu leżał na zimnym bruku. Chciała zdjąć kominiarkę znajdującą się na jego głowie, co nie było zbyt łatwe, ponieważ zaczął się szarpać i wyrywać.

W końcu udało jej się zerwać czarny kawałek materiału z jego twarzy. Centralnie przed nią, leżał jakiś nieznajomy mężczyzna wpatrujący się w jej uszy.

- Ładne kolczyki... - powiedział trochę dziwnie się uśmiechając - ciekawe ile są warte...

Dziewczyna nie wytrzymała już dłużej kopiąc nieznajomego prosto w twarz.
Zza rogu wyjechał radiowóz, który zatrzymał się tuż przy nich. Ze środka wysiadł policjant, prowadząc wyrywającego się mężczyznę prosto do samochodu.

- Zajmiesz się nią? - zapytał patrząc w stronę mulatki która powoli zaczęła otwierać oczy - muszę ogarnąć tego faceta...

- Oczywiście, proszę już nie zawracać sobie głowy - uśmiechnęła się sztucznie, podchodząc w stronę dziewczyny - dziękuję że pan przyjechał.

- Nie ma za co. To moja praca - odwzajemnił uśmiech wsiadając do radiowozu. Odjechał z piskiem opon, kierując się w stronę najbliższego komisariatu policji.

Uklęknęła przy przyjaciółce, która niespokojnie rozglądała się dookoła siebie.

- Gdzie ja jestem? K-kim ty jesteś? - zapytała drżącym głosem wpatrując się przerażona w oczy dziewczyny.

- Aktualnie znajdujemy się w jakiejś ciemnej uliczce, a przed chwilą zemdlałaś bo jakiś koleś chciał cię napaść - stwierdziła niepewnie, podnosząc ją na równe nogi.

- Kim ja jestem...? - szepnęła sama do siebie ignorując dziewczynę która przez pytanie szatynki zrobiła się blada na twarzy.

*

- Zrobiłam to o co prosiłeś Mistrzu - powiedziała jedna z blondynek, siadając na sofie. Jej towarzyszka milczała, nie wtajemniczona w sytuację - odnalazłam je.

Wyjęła z plecaka żółty grzebień, kładąc go na drewniany stolik. Staruszek wziął przedmiot do ręki, uważnie się mu przyglądając.

- Tak, to ten prawdziwy - stwierdził podchodząc do gramofonu, który skrywał więcej tajemnic niż ktokolwiek mógłby przypuszczać - dziękuję, Aurore.

Zielonooka machnęła ręką.

- Nie ma sprawy. Teraz trzeba tylko wyjaśnić Adrienowi dlaczego nie było mnie trochę ponad rok...

Błękitnooka przerwała jej delikatnym chrząknięciem.

- Przepraszam ale... czy ktoś mógłby mi wyjaśnić co to właściwie jest? -zapytała, zerkając pytająco na blondynkę

Mistrz początkowo ignorując pytanie kobiety, otworzył gramofon za pomocą skomplikowanego kodu. Wyjął ze środka szkatułkę, podchodząc do coraz bardziej zaciekawionej blondynki.

- To - wskazał na biżuterię znajdującą się w środku - są miracula. Nadają jego właścicielom supermoce, dzięki którym ktoś byłby w stanie ratować świat.

Wyciągnęła rękę w stronę jednego z nich, jednak przyjaciółka uniemożliwiła jej to uderzając ją w prosto w dłoń.

- Na miraculum trzeba sobie zasłużyć, Claire - powiedziała, a kobieta spojrzała na nią z wyrzutem, rozmasowując bolące miejsce.

- Aurore ma rację - stwierdził mistrz, nalewając herbaty do trzech kubków - kto płonie z niecierpliwości, ten nie może jeść gorącej owsianki.

Spojrzała ze zdziwieniem na staruszka, a blondynka wybuchnęła śmiechem.

- Oj Claire, musisz się jeszcze dużo nauczyć...

*

- Adrien! - dziewczyna dopadła go już przed wejściem do szkoły. Znudzony jej zachowaniem chłopak,postanowił z obojętnością wysłuchać co ma mu do powiedzenia - gwiazda... widziałeś ją wczoraj?

Zdziwiony tym pytaniem, przez krótką chwilę nic nie odpowiedział. Zaskoczył go fakt, ze blondynka nie zaczęła się do niego ślinić, jak to robiła dotychczas.

- Tak... - szepnął, nie chcąc zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi innych uczniów - myślisz ze to ma związek... z nimi?

Kiwnęła głową, nerwowo zaciskając usta. Była tego pewna, pamiętając jak za dzieciństwa matka opowiadała jej o gwiazdach, i tym że "w ten sposób kiedyś ją odnajdzie"

Chłopak również przypomniał sobie jak jego rodzicielka mówiła dokładnie to samo, kiedy jeszcze mieszkała razem z nim w Paryżu.

- Spotkajmy się dzisiaj o 20.00, obok Notre Dame - powiedziała, na co blondyn skinął głową - chyba wiem jak je znaleść...

Już bez zbędnego gadania, poszła w swoją stronę. On również zrobił to samo, wchodząc do środka szkoły.

Kiedy doszedł pod klasę, zauważył że coś jest nie tak. Marinette siedziała samotnie na ławce, cała drżąc. Jej najlepszej przyjaciółki nigdzie nie było widać, choć za kilka minut miał zadzwonić dzwonek.

- Co się stało...? - zapytał, siadając delikatnie obok ciemnowłosej, do której oczu zaczęły napływać łzy.

- A-Alya jest w szpitalu... - wyjąkała, i nie mogąc już dłużej wytrzymać wybuchnęła płaczem. Chłopak niewiele myśląc przytulił ją do siebie, i zaczął gładzić jej atramentowe włosy.

Dziewczyna skądś już znała ten dotyk, jednak nie miała pojęcia skąd. Przytuliła się do niego mocniej, pod wpływem emocji.

- O-ona straciła pamięć... - wydukała, a blondyn słysząc to zastygł w bezruchu.

*****

Hejka hej ❤️

Rozdział leciii ✈️💕
Wybaczcie że nie było go wczoraj, jednak nie miałam w ogóle weny ;–;

Do następnego camemberty 💞🧀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro