VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopak uderzył w blat stołu, który pod wpływem trzaśnięcia zadrżał.

- Jak to nie mogę iść do szpitala?! - wrzasnął nie panując nad swoimi emocjami - Alya tam jest!

- Nino, nie pójdziesz tam, ponieważ masz szlaban na wychodzenie z domu - stwierdziła ze spokojem jego mama, podczas gdy nastolatek zaciskał zęby ze złości.

Wszedł do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Nawet nie zauważył że przez uchylone okno wleciał mały, fioletowy owad. Wleciał w płyn do baniek który często trzymał w ręce, a przed jego twarzą pojawił się różowy zarys, kształtem przypominający motyla.

- Witaj ponownie, Nino - zaczął głos, który chłopak usłyszał tylko w swojej głowie - mogę dać ci moc, dzięki której bez przeszkód dostaniesz się do swojej ukochanej. Pamiętaj tylko czego chcę w zamian...

- Zgadzam się, Władco Ciem - chłopak wstał, a jego ciało otoczył fioletowo-czarny dym. Wyglądał teraz tak jak ostatnim razem, kiedy był zaakumanizowany.

Zaśmiał się szyderczo i wyskoczył przez okno, kierując się w stronę najbliższego, paryskiego szpitala.

*

- Przepraszam... - powiedziała szatynka, po raz kolejny próbując stwierdzić kto przyszedł ją odwiedzić - ale... nie pamiętam was.

Ciemnowłosa zakryła twarz dłońmi, rozpłakując się jeszcze głośniej niż dotychczas. Blondyn przytulił ją do siebie, nie chcąc by czuła się źle, ze względu na jej nic nie pamiętającą przyjaciółkę.

Niespodziewanie, cała trójka usłyszała krzyki, dochodzące z ulicy obok. Poderwali się na równe nogi, podbiegając do jednego ze szpitalnych okien.

- Bańkor...? - szepnęła dziewczyna, widząc co dzieje się na zewnątrz. Dorośli ludzie unosili się w zielonych bańkach, a sprawcą całego zamieszania był ich opętany przez akumę przyjaciel.

- Muszę iść - powiedzieli w tym samym momencie. Spojrzeli na sobie lekko zaskoczeni, jednak chwilę później pobiegli w dwie inne strony.

- Tikki, kropkuj! - krzyknęła, dzięki czemu na jej ciele zaczął pojawiać się czerwony, lateksowy kostium Biedronki.

Wybiegła na ulicę, pomóc niewinnym ludziom którzy unosił się coraz wyżej.

- Nie myślisz że to dziwne? - odchylił koszulę, wypuszczając czarne stworzonko - Nino jest opętany przez akumę już drugi raz...

- Nie myśl nad tym teraz, tylko idź pomóc Biedronce - stwierdził, zerkając znacząco na pierścień blondyna - chyba nie chcesz zostawić ją z tą sytuacją samą?

- Po raz pierwszy powiedziałeś dziś coś mądrego - zaśmiał się, jednak widząc że Kwami chce coś jeszcze dodać, szybko wypowiedział formułkę - Plagg, wysuwaj pazury!

Już przemieniony, wyskoczył z budynku wspomagając się swoim kicikijem.

- Witaj, My Lady - ukłonił się teatralnie, a dziewczyna niezauważalnie uniosła kąciki ust w uśmiechu.

- Gdzie jest Alya?! - wrzasnął mulat, strzelając w ich stronę różnokolorowymi bańkami, których starali się unikać  - jeśli mi nie powiecie, zmiotę was z powierzchni tej planety!

- Przykro mi to mówić, ale będę musiał pokrzyżować twoje plany - blondyn uśmiechnął się biegnąc prosto na niego.

Walczyli ze sobą dłuższą chwilę, dzięki czemu dziewczyna mogła się zastanowić.

Już wpadła na niezły pomysł jak pokonać przeciwnika, kiedy zobaczyła jak ktoś się na niego rzucił.

Kobieta ubrana była w błękitny kostium przypominający pawia, a w ręku trzymała wachlarz podobny do jego piór.

Machnęła nim w stronę bańkora, a w chłopaka uderzyła tafla zimnej wody.

- Szczęśliwy Traf... - szepnęła dziewczyna, a do jej rąk wpadło metalowe wiadro - serio?

Chłopak leżał sparaliżowany na ziemi zaskoczony jej obecnością, podobnie jak dwójka nastolatków.

Wyrwała mu płyn do baniek z ręki, rzucając go w stronę ciemnowłosej. Złapała go, przełamując na pół, dzięki czemu ze środka wyleciał fioletowy motyl.

Dziewczyna złapała go w swoje jo-jo, wypowiadając formułkę, by po chwili wypuścić na wolność białego, niewinnego motylka.

- Niezwykła biedronka! - krzyknęła, podrzucając wiaderko do góry, dzięki czemu wszystko wróciło do normy.

Chciała zapytać tajemniczą kobietę, skąd się wzięła i kim jest, ale nie widziała jej już. Zniknęła, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów.

- G-gdzie ja jestem? - zapytał niczego nieświadomy chłopak, do którego podeszła, chcąc wytłumaczyć co się przed chwilą wydarzyło - Alya... gdzie ona jest...?

- Czeka na ciebie w tamtym szpitalu - wskazała mu budynek, na co skinął głową - sala 275.

- Dzięki... - zdążył powiedzieć, po czym pobiegł w kierunku szpitala. Patrzyła przez chwilę, z jakim zapałem biegnie do swojej ukochanej, dopóki nie zniknął w murach budynku.

- To... na razie... - powiedziała, i nie czekając na odpowiedź, poleciała w swoją stronę.

*

- Alya... - powiedział, wchodząc do jednej ze szpitalnych sal. Dziewczyna spała, jednak dla niego nie miało to zbyt dużego znaczenia.

Usiadł przy szatynce na zimnej podłodze, i złapał ją za rękę. Siedział tak przez resztę dnia, aż nastał wieczór.

W końcu, pod wpływem zmęczenia zasnął na jej piersi. Jakiś czas później, dziewczyna obudziła się.

- Nino...? - wyszeptała zauważając pogrążonego w śnie chłopaka, który głową leżał na jej klatce piersiowej.

*****

Heeej ❤️
Jak widzicie rozdział krótki, poświęcony Alyi i Nino

Lubicie ich? Ja wręcz uwielbiam! 😄

Do następnego camemberty 🧀💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro