19- Nowy sprzymierzeniec?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Oddaj mi swoje Miraculum chłopcze. Inaczej skończy się to dla niej bardzo źle.

Chłopak poczuł ścisk w klatce piersiowej, widząc jak ten facet, przejeżdża swoim obślizgłym językiem po szyi Marinette. 'Co on sobie wyobraża?!' krzyknął w duchu. Chciał wstać i wymierzyć mu karę na jaką zasługiwał, jednak było to zbyt ryzykowne. To uczucie, w końcu ich zgubiło.

Adrien sięgnął ręką do swojego pierścienia i jednym, szybkim ruchem ściągnął go z palca. Jego lateksowy kostium zniknął, a wraz z nim ostatnia nadzieja w sercu Marinette. 'Teraz wszystko stracone' pomyślała, widząc, jak blondyn ciśnie swoją biżuterią na bok. Wild Wolf w mgnieniu oka rzucił się, na lecący jeszcze pierścień. Złapał go niczym aportujący pies, wykazując się swoją zwinnością. Zaakumanizowany puścił drobną Mari ze swojego uścisku. Dziewczyna wpadła idealnie w objęcia swojego blond księcia, który ruszył ku niej, kiedy tylko Wilk poleciał za pierścieniem. Przytulił ją mocno do siebie i wyszeptał:

-Już wszystko dobrze księżniczko

-W..wcale nie! - krzyknęła zapłakana. - Mają nasze Miraculum

-Nie martw się o to, uspokój się. - dotknął czule jej polika - Zajmę się wszystkim, bez obaw.

Adrien przetarł jej ostatnie łzy, po czym musnął delikatnie jej słone usta. Ten pocałunek był najdelikatniejszy ze wszystkich. Oboje byli zbyt przejęci, żeby oddać się namiętności. Chcieli po prostu poczuć się odrobinę lepiej, odrobinę bezpieczniej. Ich czułości przerwać zachrypnięty głos Hawka i jego jęknięcie:

-Mweh, ale jesteście przesłodzeni. Uwierz mi kotku, teraz będzie tylko gorzej

Jego złowieszczy śmiech unosił się między ścianami budynku, w którym się znajdowali. Był pełen gniewu i nienawiści. 'Kim on jest? Czemu dostał Miraculum?' pomyślał Adrien. Chłopak poczuł się bezsilny. Dopiero teraz zrozumiał, że stracił jedyną rzecz, która mogła zapewnić im zwycięstwo. Stracił swój pierścień oraz wiernego mu Plaga. Domyślał się, że jego towarzyszka jest na niego zła, za to co zrobił. Za to, że poświęcił dla niej wszystko. Przecież właśnie tego chciała uniknąć, wiążąc się z nim jako Marinette. Myślała, że dzięki temu unikną przykrych sytuacji... Jednak chyba od początku było to ich przeznaczenie.. Od zawsze było im to pisane. Nieważne pod jaką postacią, pod jaką maską, pod jakim pseudonimem i tak zawsze darzyliby się tym samym uczuciem. Pomimo, że ich oczy się nie rozpoznawały, to serca zrobiły to już dawno. Po prostu nie umieli tego zrozumieć.. Nie potrafili tego dostrzec. Teraz, gdy w końcu ich wzajemna tajemnica wyszła na jaw i mogli cieszyć się wspólnym życiem bez kłamstw, nie było już najmniejszych szans na uratowanie Paryża. Stracili nadzieje, stracili pewność siebie... mogli teraz tylko patrzeć na rozwój akcji i modlić się, żeby ich rodziny wyszły z tego wszystkiego cało.

-Cudownie Wild Wolf! - krzyknął z entuzjazmem Władca Ciem - A teraz oddaj mi te wszystkie Miraculum, które posiadasz!

-Że co? - prychnął - Nie taka była umowa! To Ty miałeś mi oddać swoje! Przecież to ja mam większość! Umawialiśmy się!

Gestykulacja wilka przy tych słowach była tak zabawna, że chociaż nie był to dobry moment, Mari i Adrien lekko się zaśmiali. Kundel widząc ich ubaw, zrobił naburmuszoną minę i krzyknął w ich stronę:

-Cicho wy tam! Bo zaraz was powybijam gołąbeczki

Władca Ciem wykorzystał jego nieuwagę. TRZASK. Odgłos rozwalającej się ściany, rozniósł się po całym pomieszczeniu. TRZASK. Dźwięk tłuczonego szkła. TRZASK. Kolejna warstwa tynku odpadła. TRZASK. Czarnowłosa dostrzegła pod jedną, wielką ruiną szary ogon. Ogon Wild Wolfa. Złapała Adriena za koszulę i wskazała na to miejsce palcem.

-To odbiorę je siłą - powiedział Hawk - Trzeba było się słuchać pana, piesku

-No nie wierze - szepnął blondyn.

Wild leżał prawie nieprzytomny. Jego powieki ledwo się podnosiły. 'Cholera' zaklął, upadając po nieudolnej próbie podniesienia swoich czterech liter. Tuż nad jego głową stał Władca Ciem. Trzymał on w ręku ciężkie berło, które spowodowało te szkody. Wycelował nim prosto z leżącego. Patrząc na niego z pogardą, odezwał się spokojnie:

-Oddawaj je. Chyba, że chcesz dołączyć do Jane

Mari ujrzała, jak na te słowa kundel kamienieje. Jego oczy zrobiły się puste. Wyglądał na nieobecnego. Kim jest Jane? Na pewno kimś ważnym, skoro tak zareagował. Czyżby ktoś ją zabił? Czyżby to był Władca Ciem? Dziewczyna poczuła ścisk w klatce piersiowej. 'On jednak ma uczucia. Robi źle, ale dla kogoś' pomyślała i wyrwała się z objęć Adriena. Zdziwiony chłopak patrzył, jak jego luba biegnie w stronę ich wrogów. 'Co Ty do cholery robisz?!' krzyknął w duchu i pognał za nią. Hawk Master miał właśnie użyć swojego berła do ostatecznego unicestwienia bezwartościowego dla niego kundla, jednak przez nagłe pchnięcie, stracił równowagę i pocisk uderzył w kolejną ścianę. Odwrócił się i ujrzał Marinette. Tą bezbronną i wstydliwą dotychczas Marinette. Teraz czuła się silna. Zrozumiała, że to nie dzięki swojemu Miraculum jest odważna Biedronką. On daje jej tylko większą siłę i jojo, a to jaka się stawała po przemianie i tak było jej prawdziwym ja... tylko nieco głębiej ukrytym. Dziewczyna nie mogła siedzieć bezczynnie i patrzyć jak jeden z jej znajomych, ginie. Nie ukrywała.. Nienawidziła go, jednak to co ujrzała, zupełnie zmieniło jej zdanie o nim. Jego twarz, jego wzrok, ten grymas, gdy usłyszał imię Jane.. Nie była to normalne reakcja. Mari wywnioskowała, że wspomniana kobieta nie żyje, a skoro Wild starał się zdobyć wszystkie Miraculum to zapewne chciał ją przywrócić do życia. Pomimo, że nie robił dobrze to jednak w pełni go rozumiała. Gdyby ona straciła teraz Adriena.. Kto wie czy nie zachowałaby się identycznie? Spojrzała prosto w twarz Władcy Ciem i z odwagą krzyknęła:

-Zostaw go!

Hawk Master wybuchnął śmiechem i dokładnie zmierzył stojącą przed nim dziewczynę i kucającego, przy stercie głazu Adriena. Czarnowłosa poczuła na sobie jego rozbawiony wzrok.

-TY bronisz GO? Chyba żartujecie! - odkrzyknął, klepiąc się teatralnie w nogi

-On nie jest złym człowiekiem. Chce kogoś odzyskać. Działa pod wpływem miłości, której Ty nigdy najwidoczniej nie poczułeś

-Że co? Jak śmiesz Ty mała... - zdenerwowany wystawił ku niej swoje berło

TRZASK. Iska uderzyła w miejsce, gdzie przed sekundką stała Mari. Co się stało? Kto ją uratował? Spojrzała w stronę blondyna, który nadal kucał przy zepsutej ścianie. 'Chwila.. chwila..' pomyślała i przyjrzała się tynkowi - nie było pod nim Wild Wolfa. Adrienowi udało się go stamtąd wyciągnąć? 'Czy możliwe, że to on mnie ocalił?' zadała sobie pytanie i podniosła głowę ku górze. Centralnie nad jej twarzą ujrzała wcześniej wspomnianego wilka. Jego wyraz twarzy był inny, niż ten, który miała dotychczas okazję widzieć. Nie wyczuła wcześniejszej, negatywnej aury i nienawiści, którą wyczuwało się od niego na kilometr. Widziała teraz prawdziwe uczucie i wzruszenie. Jego oczy były szklane, czyżby przez wspomnienia o Jane? Mari nie zaprzątała sobie głowy i wyszeptała:

-Dziękuję. - podała mu rękę - Poznajmy się ponownie. Jestem Marinette.

'Co za absurdalny pomysł, żeby w trakcie walki się komuś przedstawiać' pomyślała, gdy zrozumiała jak głupio to musi wyglądać.

-A ja Erick - wilk przyjął jej gest z lekkim, wstydliwym uśmiechem - Przepraszam was za wszystko. Ja..

Nie musiał kończyć. Czarnowłosa domyślała się, co chce powiedzieć. Jego oczy mówiły to same za siebie. Czyżby ujrzała łzę na jego policzku? Była prawie pewna, że to jedna ze słonych, kojących kropli, które każdy dobrze zna. Może przyjrzałaby się dokładniej, gdyby nie to, że w ich stronę poleciał właśnie kolejny pocisk. 'Cholera' zaklął Wild i objął mocno w pasie swoją nową znajomą. Odskoczył czym prędzej i popędził ku Adrienowi, który podczas ich krótkiej rozmowy, próbował skupić uwagę Władcy Ciem na sobie. Przeszkadzał mu jak tylko potrafił, jednak bez pomocy swojego Kwami, nie był tak szybki i silny. Ujrzał, jak kundel biegnie w jego kierunku, trzymając w swoich rękach jego lubą. 'Co z nim, że taki pomocny się zrobił? On też ma okres?' pomyślał chłopak, próbując rozładować zdenerwowanie, które panowało w jego głowie. W jego objęcia wleciała zdezorientowana Marinette, a nad jego głową pojawił się, dobrze mu znany, pierścień, spadający na dół. Odwrócił szybko głowę i spostrzegł spojrzenie Wild Wolfa. Posłał mu uśmiech wdzięczności, którego się sam po sobie nie spodziewał. Złapał biżuterie w swoje dłonie i nie czekając długo, założył na palec. Przed jego oczami pojawił się czarny stworek.

-Wysuwaj pazury Plagg! - krzyknął

Mari ujrzała, jak blondyn obok niej, zmienia się w tego irytującego, zakochanego w niej kocura. 'Jak dobrze' pomyślała. Adrien pocałował ją w rękę i zostawiając samą, ruszył w stronę Władcy Ciem, którym już od kilku sekund zajmował się kundel. Oboje naparli na mężczyznę swoimi atrybutami. Nie zamierzali odpuścić.

-To dziś wszystko się skończy - powiedział w głowie blondyn - Coś czuję, że po tym wszystkim, będzie na nas czekać w domu wielka góra Camemberta

-Jesteś taki cudowny! - odpowiedział mu z entuzjazmem Plagg

Mari patrzyła z boku, jak Erick i Adrien walczyli z Władcą Ciem, który blokował co chwila kolejne uderzenia. Było to trudne, ponieważ jego przeciwnicy działali wspólnie. Powoli czuł się coraz bardziej słaby, czyżby jego energia z niego uchodziła? Chat wydłużył swój kocikij tak, by jego wróg nie mógł postawić nogi do tyłu. Wolf, widząc jego zagranie, postanowił naskoczyć go z góry. Wziął większy rozbieg i wycelował swoim mieczem prosto w Hawk'a. Przestraszony tym naparciem mężczyzna, przewrócił się o kij blondyna i upadł na podłogę. Z jego dłoni wyleciały czerwone kolczyki. Kundel złapał je prędko i rzucił w stronę zapatrzonej w nich Marinette. Dziewczyna ujrzawszy je, poczuła jakby jej pęknięte serce, wracało do normy. Zajęci chłopcy nie usłyszeli nawet hasła jej przemiany. Musiała to zrobić naprawdę szybko, ponieważ już po chwili obok nich pojawiła się Biedronka.

-Poddaj się Władco Ciem! - powiedziała i rzuciła w nim swoim jojo

-To dopiero początek! - zawołał i jakby na jego zawołanie, pojawił się tuż obok niego jeden z ofiar akumy

-Trzech na dwóch? Nadal mamy przewagę - odezwał się Chat z jego typową, aż nadmierną pewnością siebie

Po chwili, sługus Hawka rzucił się w ich kierunku. Wilk nie czekając długo, odpowiedział na jego atak, swoim uderzeniem. Mari patrzyła jak chłopak przecina dokładnie każdą część ciała ich wroga. Zaniemówiła. Facet upadł na podłogę jakby sparaliżowany, jednak nie było na nim żadnych oznak krwi. 'Co on właśnie zrobił?' pomyślała.

-Jego miecz ma kilka trybów. Potrafi przecinać, jak i też wywoływać drgawki oraz omdlenia - odezwała się Tikki - Jest naprawdę bardzo rzadki

Chłopak po unicestwieniu zaakumanizowanego, ruszył na Władcę Ciem, który ewidentnie nie spodziewał się takiej mocy. Podejrzewał, że te ostrze potrafi tylko zadawać nieznaczne obrażenia. Może ewentualnie przecinać skórę, chociaż i do tego miał wątpliwości. Jednak teraz, widząc jego zdolności, wiedział to to jest TO ostrze.. TO o którym mówi księga.

-Szczęśliwy Traf! - krzyknęła Ladybug, a w jej dłoniach pojawiła się małe, plastikowe opakowanie z jakimś płynem

'Co do cholery?!' pomyślała w duchu i spojrzała na swojego wroga. Co mogłaby z tym zrobić? Pierwszy raz dostała coś zupełnie nieprzydatnego. Hawk tymczasem, nie czekając długo, wystawił swoje berło w kierunku nadchodzącego wilka. Jego rękę, ni stąd ni zowąd, obwiązało jojo Biedronki. Poczuł jak jej siła ciągnie go do siebie. Chybił 'Kurwa!' krzyknął w duchu i próbując wyrwać się z tych linek mocno się wyrywał. Z jego atrybutu ciągle wydobywały się fioletowe iskry, które przez ruchy Hawka, lądowały w różnych miejscach. Jeden prawie uderzył w Ladybug, jednak na czas odskoczyła, ciągnąc tym samym rękę mężczyzny. Wilk i kocur uciekali od pocisków tak szybko jak tylko potrafili. Chat spojrzał na siłującą się z Władcą Ciem, Marinette. Była silna, jednak nie był pewien czy wystarczająco silna.

-Puszczaj! - krzyknął facet i pociągnął dziewczynę do siebie.

Hawk miał teraz więcej luzu, dzięki czemu mógł spokojnie wycelować broń w odpowiednim kierunku. Spojrzał na zdezorientowanego i zapatrzonego w swoją lubą, kocura. 'Idealny cel' pomyślał i oddał swój ostatni cios. Kto by pomyślał, że to on wszystko zakończy? Czy, gdyby wiedział, że nie będzie więcej prób, wymierzyłby w kogoś innego? Pocisk leciał prędko w kierunku Chata, który zdecydowanie za późno się zorientował. Ni stąd ni zowąd poczuł jak coś go popycha. TRZASK. Iska w coś uderzyła. Tylko w co, skoro on był cały i zdrowy? Przed swoimi nogami ujrzał leżącego i poparzonego Wild Wolfa. Otworzył szeroko usta i zaniemówił. Poświęcił się, by go ratować. W głowie Adriena pojawiło się jedno pytanie: Czemu? Odwrócił wzrok w stronę Władcy Ciem. Zobaczył jak Biedronka oddaje mocnego kopniaka w jego dłoń. Po całym pomieszczeniu rozniósł się dźwięk zderzającego się metalu. Berło Hawka spadło na ziemię. ' Po wszystkim' pomyślał. Zdenerwowany, rzucił w zdezorientowanego mężczyzna swoim kocimkijem, mocno go przy tym raniąc. Słychać było jego upadek. Biedronka, nie czekając na nic, pchnęła go i przywiązała swoim jojo do wystającego ze ściany metalu, by uniemożliwić mu jakikolwiek ruch. Wolała nie ryzykować. Spojrzała w stronę Adriena, który stał przy szarej, leżącej postaci.

-Czy to.. - zaniemówiła

-Tak - powiedział głucho kocur

Dziewczyna patrzyła długo w jego stronę. W końcu, słysząc pikanie kolczyków, odważyła się wykonać ruch i podeszła powoli do leżącego Wild Wolfa. Runęła na ziemie obok niego i położyła jego głowę na swoich nogach.

-Erick? - powiedziała poruszając nim - Erick?! - krzyczała

To na nic. Wszystko na nic. Nagle przypomniała sobie o swoim szczęśliwym trafie. Sięgnęła to pudełeczka i otworzyła je. Z jego wnętrza wydzielał się mocno, bardzo intensywny zapach, na który od razu zareagowała. 'To jest to!' pomyślała i przyłożyła opakowanie pod nos Wilka. Modliła się w duchu, żeby to zadziałało. Miało wobec niego wielki dług, była w stanie zapomnieć o przeszłości, była w stanie mu przebaczyć.. o ile tylko się przebudzi. Chciała mu podziękować z całego serca.. Przecież gdyby nie on to już by pewnie nie żyła. Usłyszała kaszel. Poczuła ruch na swoich nogach. Spojrzała na leżącego chłopaka i zobaczyła jego lekko otwarte oczy. Była taka szczęśliwa.

-Zabierz mi to spod nosa biedroneczko - powiedział z lekko zachrypniętym głosem

Jego uśmiech był podobny do tego, jak podczas ich pierwszego spotkania. Dało wyczuć się jego pewność siebie jak i też dobroć. Czyżby zebrało mu się na żarty? Mari miała właśnie powiedzieć mu coś na poprawę humoru, jednak uniemożliwił jej to krzyk Adriena.

Dziewczyna odwróciła się w stronę dobiegającego ją odgłosu. Spostrzegła jej blond towarzysza, kucającego przy przywiązanym i unieruchomionym Władcy Ciem. Nie był on jednak w swojej, typowej dla nich postaci. W ręce Chata zauważyła broszkę, która była najwidoczniej Miraculum Hawka. Na samym końcu popatrzyła na ich wroga. To co zobaczyła, zaskoczyło ją niezmiernie. Facetem, który siedział teraz na ziemi był nie kto inny jak... Gabriel Agrest...

-TATO? CO TY TU ROBISZ?! - krzyknął Adrien - CO TO MA ZNACZYĆ?!

TO NA TYLE! DZIĘKUJE ZE DOTRWALIŚCIE DO KOŃCA I ZAPRASZAM JUTRO!

CHCECIE WIĘCEJ?

150 GWIAZDEK+45 KOMENTARZY=NEXT

Piszcze jak odczucia po tym rozdziale i czy wam się podobał
Monsterku, nadal #WWdeath? 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro