[3] Rozdział 13 "Dalej możemy być przyjaciółmi"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


      Kot ubiegłego dnia przystał na warunki Marinette. Podstawowym założeniem była profesjonalność. Mieli nie poruszać tematów prywatnych, a w pełni skupić się na sprawie Gabriela Agreste. Biedronka narzuciła też tempo tej wyprawie. Według jej wytycznych superbohaterzy mieli wylecieć do Pekinu z rana, przy założeniu, że transportem zajmie się mężczyzna, a tam wynająć samochód, którym dostaną się w pobliże jeziora Wulanwula. Gdyby lot się nieco przeciągnął, Biedronka zgodziła się na możliwość spędzenia nocy w stolicy. Nieważne, jak bardzo by tego nie chciała, wiedziała jednocześnie, że zbadanie sprawy Gabriela Agreste nie byłoby zbyt efektywne bez wcześniejszego odpoczynku. Z tego też powodu dziewczyna musiała wziąć ze sobą małą walizkę podróżną. Gdy pojawiła się z nią na pasie startowym jako Biedronka, wyglądała dość niecodziennie. Cieszyła się, że był to poranek, dlatego nie napotkała zbyt wielu gapiów. Dodatkowo miała wrażenie, że Adrien zadbał o dyskrecję sprawy. W końcu według relacji przyjaciółki był teraz dosyć bogaty.

Nie spodziewała się jednak tego, co spotkało ją na pasie startowym. Stał tam niewielkich rozmiarów, nowoczesny odrzutowiec z wielkim, niebieskim logo Gabriel.

Dosyć bogaty? – pomyślała, a szczęka jej opadła. Wrażenie spotęgował fakt, że Adrien podjechał na pas ekskluzywnym, elektrycznym samochodem sportowym.

Nim jednak zdążyła się otrząsnąć z tego wrażenia, kolejna rzecz wryła ją w ziemię. Po pierwsze, Adrien zjawił się jako Adrien a nie jako Czarny Kot. Po drugie, wyglądał jak typowy turysta z Azji. Miał na sobie kolorową, hawajską koszulę, okulary pilotki i krótkie szorty. Na jego piersi obijał się aparat fotograficzny. Dodatkowo kroczył dość dumnie w swoich wypolerowanych mokasynach. Czy model mógł ubrać się aż tak tragicznie? Mógł.

- O! Już przyszłaś.- powiedział, gdy drzwi od jego samochodu same się zamknęły, a maszyna po chwili odjechała i zaparkowała kilka metrów dalej.- To autopilot.- dodał, widząc szok na twarzy partnerki.

Marinette dalej stała z rozdziawioną buzią, nawet kiedy Adrien był już przy niej.

- Taki mały bagaż?- zapytał, lustrując ciemnowłosą wzrokiem.- Zdajesz sobie sprawę, że lecimy do Chin?

Biedronka zamrugała parokrotnie oczyma, po czym wreszcie była w stanie zabrać głos.

- Żartujesz sobie? To miała być poważna misja ratunkowa, a ty zjawiasz się jako ty w hawajskiej koszuli?

- Oj tam, zadbałem o dyskrecję.- rzucił nonszalancko.- Wszyscy ludzie na lotnisku to moi ludzie. Nikt nikomu nic nie powie. Poza tym nigdy nie byłem w Chinach!

Marinette zrobiło się słabo. Kiedy już chciała zrugać blondyna, bo przecież jego zachowanie było kompletnie nie na miejscu, nagle drzwi od odrzutowca otworzyły się.

- Panie Agreste, jesteśmy gotowi do odlotu.- powiedział dostojnie ubrany pilot.

- Panie przodem.- Adrien rzucił, a gdy tylko Biedronka go wyminęła, mimowolnie zamachał brwiami.

Odrzutowiec był luksusowy. Miał dwa siedzenia podwójne, jedną kanapę i dwa miejsca przy szklanym stoliku skierowane przodem do siebie. Wszystkie meble były obite naturalną, jasną skórą, a ściany odrzutowca beżowe. Obok kanapy znajdował się podświetlony barek. Na stoliku stały świeżo ścięte pachnące wiosną goździki. Adrien zmierzał w kierunku podwójnych siedzeń, całym sobą sygnalizując, że dziewczyna ma zająć miejsce obok niego, lecz Marinette na samą myśl o tym przeszły nieprzyjemne dreszcze. Usiadła po drugiej stronie tuż przy oknie. Walizką zajęła wolne siedzenie obok siebie.

Atmosfera była napięta, lecz Biedronka wiedziała, że nie mogła sobie pozwolić choćby na odrobinę luzu. Gdyby dała blondynowi jakikolwiek fałszywy znak, mogłoby się to skończyć katastrofalnie. Dlatego też zarzuciła nogę na nogę, brodę uniosła wysoko, a pełen chłodu wzrok wbiła w okno, całkowicie ignorując obecność partnera.

Odrzutowiec ruszył. Wówczas Adrien raptownym ruchem chwycił walizkę Marinette i zajął miejsce obok dziewczyny, w tej samej sekundzie zapinając pasy.

- Musiałem gdzieś usiąść.- rzucił, jakby na swoje usprawiedliwienie.- Też lepiej się zapnij.

Ciemnowłosa chrząknęła z irytacją, po czym zapięła pasy. Szykuje się długa, ciężka podróż, pomyślała, żałując pozwolenia sobie na to.

Kiedy odrzutowiec ustabilizował lot, Adrien zabrał głos.

- Może coś do picia?

Biedronka wywróciła oczami.

- Do jedzenia?

Chrząknęła.

- Nie musisz być taka niemiła.- wymamrotał, podpierając brodę ręką.

Dziewczynę przeszły ciarki. Nie postrzegała swojego zachowania w kategoriach bycia miłą lub nie. Robiła to, co uważała za słuszne. Kot natomiast zachowywał się w sposób irracjonalny. Robił dokładnie to, co było niesłuszne.

- Jeżeli myślisz to, co myślę, że myślisz, to źle myślisz.- powiedział, wprawiając Marinette w zakłopotanie.- Staram się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Oczekujesz, że usiądę w kącie i nie odezwę się do ciebie ani słowem, bo lecimy razem po TYM, co między nami zaszło i to na misję ratunkową? Ja taki nie jestem.

Wiem, że nie jesteś, pomyślała mimowolnie.

- Właściwie to potrzebuję po prostu móc z kimś porozmawiać. Przepraszam, jeżeli jesteś zła, że padło na ciebie.- dodał z lekkim uśmiechem.

Dziewczyna spuściła głowę. Doszła do wniosku, że może faktycznie była trochę zbyt surowa i oficjalna. Przecież Adrien prowadził teraz już zupełnie inne życie. Miał Aurore. Głupio by było sądzić, że dalej ugania się za Biedronką. Chyba źle go oceniłam, pomyślała, czując ogarniające ją wyrzuty sumienia. W końcu Adrien nie miał lekko. Właśnie leciał ratować swojego zaginionego ojca, a jej towarzystwo może wcale aż tak mu nie odpowiadało?

- Wiesz Biedronko...- zaczął po chwili.- Mi się wydaje, że my dalej możemy być przyjaciółmi.

Biedronka poczuła ulgę. Gdzieś tam w środku czuła, że mogłaby postrzegać Adriena jako przyjaciela.

- Przyjaciółmi na wspólnych wakacjach.- dodał, machając brwiami.

- Skupmy się na misji.- powiedziała z nieco udawanym entuzjazmem w głosie.- Kumplu!- dodała, szturchając blondyna w ramię, co było niezwykle sztucznym gestem.

Jego twarz niemal natychmiast rozpromieniała. Oczy mu zabłysły znanym dziewczynie zielonym blaskiem, a usta wygięły w szerokim uśmiechu.

- To coś do picia?- zaoferował po sekundzie.- Mamy dużo alkoholu i odrobinę herbaty, kawy. Wodę też może znajdę.

- To znajdź.- rzuciła, lekko uśmiechając się.

Blondyn wzruszając ramionami, wezwał stewardessę. Obok siedzeń w mgnieniu oka zjawiła się wysoka kobieta z imponującym strojem w niebieskim kolorze. Z niezwykłą gracją zapytała: „W czym mogę służyć?", po czym przyniosła schłodzoną wodę z cytryną i rozlała ją do szklanek, nie zmarnowawszy nawet kropli.

- Łał...- Biedronce wymsknęło się mimowolnie.- Więc tak to jest być spadkobiercą kilkumiliardowej firmy...

Blondyn zaśmiał się.

- To tylko na potrzeby naszej misji. Normalnie nie podróżuję odrzutowcem.- odpowiedział szybko.- Chociaż czasami po bułki mi się zdarza.

Biedronka zaśmiała się. Kot natomiast spojrzał na nią niezwykle chłodno i poważnie.

- Nie żartowałem.- rzucił oschle.

Marinette skrzywiła się. Po kilku sekundach Adrien jednak wybuchnął śmiechem, więc odetchnęła z ulgą. Była już w stanie sobie nawet wyobrazić blondyna wysiadającego z prywatnego odrzutowca pod jej piekarnią...

- Ile będziemy lecieć?- zapytała po dłuższej chwili wpatrywania się w obłoki za oknem.

- Niewystarczająco długo, żebyś znudziła się moim towarzystwem.

- Mniej niż pięć minut?- mówiąc to, uśmiechnęła się niezwykle dumnie z siebie.

Blondyn prychnął, choć dobrze wiedział, że były to żarty.

- Dawniej nie miałaś tak gadane...- wymamrotał, pijąc wodę.

Marinette westchnęła ciężko.

- Sporo czasu już minęło.- rzuciła bez namysłu.

Kompletnie nieświadomie wdepnęła na bardzo grząski grunt. Blondyn mimowolnie wyprostował się jak struna, a woda w jego szklance odrobinę zadrżała.

- Co takiego robiłaś przez to półtora roku?- zapytał dziwnie pustym głosem.

Granatowowłosa wbiła się głęboko w oparcie.

- Nie zadawaj pytań, na które nie mogę udzielić ci odpowiedzi...

Blondyn wzruszył ramionami.

- Po prostu zakładam, że ty wiesz o moim życiu całkiem sporo.

Słusznie, przebiegło przez myśli Marinette.

- A ja o twoim kompletnie nic.- dodał, jakby od niechcenia.

Zdanie to zawisło w powietrzu i nie doczekało się odpowiedzi. Adrien spuścił smutno wzrok, lecz już po chwili na jego twarzy rozkwitł perlisty uśmiech.

- Najpierw pójdziemy tutaj.- powiedział, dumnie wyjmując pomiętą mapę Pekinu.- A potem obejrzymy sobie park Jingshan. Chciałbym też zahaczyć o Świątynię Harmonii i Pokoju.

- Harmonii i pokoju to ja teraz potrzebuję...- dziewczyna wymamrotała, kładąc rękę na czole.- To jest misja ratunkowa, pamiętasz?

Prychnął.

- Cheese!- rzucił, znienacka robiąc Biedronce zdjęcie.

Dziewczyna oślepiona fleszem nie zdążyła nawet zaprotestować. Kiedy doszła już do siebie, Adrien chichotał do zdjęcia, które wysunęło się z polaroidu.

- Pokaż to!- krzyknęła, wyrywając fotografię z rąk rozbawionego blondyna.

Wyglądam, jakbym miała paraliż twarzy... - pomyślała, niedowierzając, że można wyjść aż tak niefotogenicznie. Tymczasem mężczyzna wyrwał jej zdjęcie z rąk i wcisnął głęboko w kieszeń spodni.

- Tak się buduje wspomnienia, Biedroneczko.- powiedział, pękając ze śmiechu.

- Oddaj mi to paskudztwo.- wycedziła, teatralnie wydymając usta.

- Paskudztwo? Biedronsiu!- Adrien wywrócił oczyma.- To zdjęcie kiedyś będzie wisieć w galeriach!

Przed oczyma Marinette stanęła fotografia wykonana przez Ethana. Nagle przeszły ją zimne dreszcze. Boże, co ja robię, pomyślała przerażona. Nagła zmiana, jaka w niej zaszła, nie umknęła uwadze blondyna.

- No już, już.- rzucił, kładąc rękę na ramieniu partnerki.- Oddam ci to zdjęcie na koniec wakacji.

Biedronka zrzuciła rękę mężczyzny.

- Chciałabym trochę pospać.- wymamrotała, obracając się bokiem do Adriena i wtulając w oparcie.

- Rozumiem.- odparł natychmiastowo.- Będę cię pilnował!- dodał, salutując, choć dziewczyna nie miała prawa tego zauważyć.

      W Pekinie byli koło osiemnastej.


Jak myślicie, mogą być przyjaciółmi? 


Mini zwiastun:

Rozdział 14 "Kwiat miłości z pąków przyjaźni wyrosnąć musi"

" - Co ja mam zrobić?- pytała rozhisteryzowanym głosem.- Ja nie umiem po chińsku!

Tikki zaśmiała się, podczas gdy Marinette była na granicy załamania nerwowego. Pięknie, teraz już nigdy tu nic nie zjem, potem umrę z głodu, Adrien odkryje moją tożsamość, wszystko się wyda, a on pewnie jeszcze zrobi pogrzeb za miliony dolarów i moim rodzicom będzie głupio, i co ja wtedy zrobię..."


A tak btw! #184 w fanfiction! :D *wysyłają dużo miłości*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro