XVII
-Już biegnę - powiedziałam w kierunku stojącego Natha. - Wybacz, że tak się ociągałam
-Nie ma sprawy. To ja się śpieszyłem.
-Idziemy? - stanęłam obok niego i czekałam na jakiś ruch.
-Jasne, chodź. Mamy jeszcze trochę czasu, więc możemy teraz pójść na lody
-To dobry pomysł
Ruszyliśmy w stronę mojej ulubionej lodziarni. Kochałam tam praktycznie każde smaki. Nawet pistacje, za którą zwykle nie przepadałam.
***
-Jak ci idzie z matmą? Już nadgoniłeś materiał? - zapytałam, kończąc danie.
-Coraz lepiej. Mam teraz korepetycje i zaczynam wszystko rozumieć
-To całe szczęście
-Dziękuję, ze się tym przejmujesz.
-Nie masz za co dziękować, dla mnie to normalne - uśmiechnęłam się.
-Jesteś kochana
Zatkało mnie.
To samo powiedział mi dzisiaj Adrien.
Cholera. Czemu o nim myślę?
-A kto daje ci tych korepetycji? - zapytałam, próbując wybić sobie z głowy blondyna.
-Adrien z naszej klasy. Jest prawdziwym mistrzem matematyki. No i ogólnie ścisłych - zamyślił się. - W sumie ze wszystkiego jest genialny
-Klasowy geniusz - zaśmiałam się.
Adrien...
Mistrz prawie wszystkich konkursów matematycznych, językowych i przyrodniczych, które odbyły się w naszej szkole. Był naprawdę inteligentnym chłopakiem, który kiedy tylko mógł pomagał innym.
Dbał o ludzi obok siebie, do tego stopnia, że nie raz zostawał po lekcjach, aby komuś coś wytłumaczyć.
Ideał.
Jak można się w nim nie zakochać?
-Coś się stało? - odezwał się Nath. - Chyba odleciałaś
-A.. nic nic
Ale jestem okropna..
W towarzystwie chłopaka, który coś do mnie czuje, latam w obłokach, myśląc o innym.
Jestem straszna...
-Nath, zawiodłeś się, gdy poznałeś moje imię?
-Co masz na myśli?
-No, gdy podałam ci swoje imię na czacie. Czy się zawiodłeś, że to ze mną piszesz?
-No co ty, Mari. Cieszyłem się że to właśnie ty
-Naprawdę?
-Naprawdę. Liczyłem, że na ciebie trafie. Błagałam o to
-Nath, a dlaczego chciałeś być anonimowy?
-Nie rozmawiamy o tym. To nie jest teraz ważne.
-To jest dla mnie ważne, Nath - postawiłam na swoim. - Bałeś się?
-Mari, przestań. Najważniejsze jest to, ze teraz że sobą rozmawiamy. Tamto to przeszłość. Nie patrz na nią. Najważniejsza jest teraz ta chwila. My. Nasza rozmowa.
-Wcześniej też mogliśmy rozmawiać, mogłeś kiedyś do mnie podejść
-Mari, bałem sie. Wybacz. Naprawdę się bałem.
-Przecież wiele razy ci pisałam, ze polubię cię bez względu na wszystko.
-Mari, już o tym nie mówmy - uśmiechnął się boleśnie. - Lepiej już chodźmy, bo za chwilę zaczyna się nasz film.
-Dobrze - wstałam i wyrzuciła do kosza chusteczkę. - Ale jeszcze do tego kiedyś wrócimy.
***
Weszliśmy do kina kilka minut przed rozpoczęciem seansu. Nath kupił bilety przed szkołą, więc nie musieliśmy teraz stać w kolejce.
Chłopak dał mi mój bilet i wysłał już do sali, a sam poszedł kupić nam przekąski.
Pomyślał o wszystkim.
Jaki on kochany.
Naprawdę dobrze czuję się w jego towarzystwie. Cieszę się, że miałam szansę poznać jego prawdziwą osobę.
Boję się tylko, co zrobię, gdy wyzna mi swoje uczucia.
TRZECI ROZDZIAŁ MARATONU ZA NAMI!
Gwiazdkujcie i komentujcie, bo inaczej będę zła 😠😠
CHCECIE WIĘCEJ?
GWIAZDKA! KOMENTARZ!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro