Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Undertaker:


Srebrnowłosy wracał bardzo powoli do wieży, z trudem oddychając. Rana zadana mieczem coraz bardziej mu dokuczała.

- Przeklęty Araksjiel - powiedział na głos i splunął krwią. Przyciskał sobie jedną dłoń do rany, ponieważ drugą się opierał o swą kosę śmierci. Musiał na chwile przystanąć i oprzeć się o mur, gdyż przez chwilę kręciło mu się w głowie i miał mroczki przed oczami. Będzie musiał powiedzieć w końcu Aurorze prawdę o tym, kim jest. Myślał, że ma jeszcze do tego dużo czasu. Jednakże wizja tego, iż demon może spełnić swoją groźbę i odebrać jej dusze, napawała go lękiem. Zaczęło mu na dziewczynie zależeć, ale inaczej. Chciałby, by była dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką.

- Kocham ją - pomyślał - Ja po prostu ją kocham - powiedział szeptem do siebie. Musiał jak najszybciej do niej wrócić, więc mimo rany, ruszył w dalszą drogę, do swej wieży. I do Aurory.  

Aurora:


    Kolacja, którą przygotowała Aurora, gotowa stała już na stole. Jednak Adrian jeszcze nie wrócił, przez co dziewczyna zaczęła się niepokoić. Może dali mu bardzo dziwne zlecenie w pracy? A może był łowcą głów? Jednak zaśmiała się i pokręciła niedorzecznie głową. Bo gdyby nim był, to by jej nie ratował, prawda? Jednak po chwili spoważniała. Bo co, jeżeli on ma inną kobietę, u której spędzał noc? To już było bardziej realne. Tym bardziej, że zdarzało mu się wracać o świcie. Posmutniała nagle, ponieważ on miał kogoś innego. A ona była tylko dla niego pokojówką, kucharką i kimś tam na pewno jeszcze. Ale kobietą, którą by pokochał? Odpowiedz brzmiała nie. Tamta pewnie była piękniejsza niż Aurora, która daje Adrianowi niezapomniane chwile.


- Na co ja wogóle liczę? - pomyślała ze smutkiem. - Biedna Auroro, myślałaś że on od tak cie pokocha? To się przeliczyłaś. - mówił głosik w jej głowie. - Undertaker może mieć kobiet na pęczki. Nie zwróci uwagi na taką jak ty, żałosna dziewczynko. Możesz sobie o nim tylko pomarzyć - drwił głosik. -I co ja mam zrobić? Udawać, że wszystko jest w porządku i wykonywać jego polecenia bez szemrania? Jako zwyczajna służąca? Chyba nie mam wyboru - poczuła jedną łzę, spływającą po policzku. Później następną i następną. Ukryła twarz w dłoniach, cicho szlochając, ponieważ było jej bardzo przykro z tego powodu. Po kilku chwilach, dalej popłakując, wstała z zamiarem udania się do pokoju i wtulenia w poduszkę. A takimi więc myślami poszła w stronę pokoju, gdy usłyszała nagle trzask drzwi. Przez chwile stała w bezruchu, ocierając łzy i po chwili poszła w tamtą stronę. Zamierzała mu powiedzieć, iż jeżeli bardzo mu zależy, to jutro się wyprowadzi. Jakie było jej niedowierzanie wymalowane z szokiem, gdy zobaczyła go rannego. Zatkała szybko usta, by nie krzyknąć.

- Boże! Co ci się stało? -zapytała zduszonym i przerażonym głosem.

- Musisz mi pomóc to opatrzyć, Auroro -powiedział z trudem i osunął się po ścianie, ciężko oddychając.

Ciąg dalszy nastąpi...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro