Rozdział XVI- Wszystko wraca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam swoją nową listę przedmiotów to pomyślałam, że to jakaś pomyłka. Żadnych nowych lekcji tylko brak latania na miotle? Pobiegłam do mamy z nadzieją, że powie, że musieli o czymś zapomnieć. Jednak okazało się, że nie było żadnej pomyłki i lista jest idealna. O tym incydencie zapomniałam jednak dość szybko znów pakując się na wyjazd do zamku. Jutro o 11 znów wyruszymy do Hogwartu. Zabrałam ostatnie potrzebne mi rzeczy do bagażu podręcznego i zbiegłam na dół gdzie czekał już mój tata. Całą rodziną udaliśmy się na stację King's Cross gdzie czekała już Lily. Przywitałam się z przyjaciółką i wszyscy razem udaliśmy się na peron 9 i 3/4 gdzie stał już wielki pociąg parowy relacji Londyn- Hogwart. Na peronie odnalazłyśmy się z Pamelą i Silver i całą paczką udałyśmy się do pociągu. Po ostatnich pożegnaniach i wzruszeniach pociąg z łoskotem wytoczył się ze stacji i mknął po szynach ku Hogwartowi. Siedziałam w podstawowym składzie; Lily, Silv i Severus. Jednak po niecałej godzinie wpadła Pamela:
- Ja nie dam rady. Peter ciągle gada o tej fabryce czekolady, idzie zwymiotować.- dziewczyna usadowiła obok mnie.
- To dobrze, że tu przyszłaś, jeszcze byś tam zwariowała.- zaśmiałam się.
- I to nie tylko przez Petera.- Lily przewróciła oczami.
- Dokładnie, oni wszyscy mają nierówno pod sufitem.- na te słowa Snape lekko się uśmiechnął.
Zaczęliśmy rozmawiać. Po pewnym czasie przyszła do nas pani z wózkiem ze słodyczami;
- Coś dla was kochaneczki? -zapytała z uśmiechem.
Złożyliśmy swoje zamówienia i po ich otrzymaniu każdy zajadywał się swoimi zdobyczami. Pociąg wciąż mknął poprzez łąki i lasy. Za oknem świeciło słońce i pogoda była piękna, delikatny wietrzyk wpadał przez uchylone okno, a ja przypomniałam sobie jak to było dokładnie rok temu. Po kilkugodzinnej jeździe wtoczyliśmy się na stację Hogsmeade i wysiedliśmy. Bagaże daliśmy tam gdzie wskazał gajowy i udaliśmy się do powozów. Tylko pierwszoroczni płynęli łodziami. Weszliśmy do zamku, a potem wprost na Wielką Salę. Tak jak w tamtym roku była cudownie przystrojona, a za stołem nauczycieli zasiadało już bardzo dobrze mi znane grono pedagogiczne. Tak jak zwykle uroczystość rozpoczęła się od Ceremonii Przydziału. W tym roku naukę w Hogwarcie rozpoczynał młodszy brat Syriusza- Regulus. Z tego co opowiadał Syriusz są całkowitymi przeciwieństwami, był pewien, że jego brat trafi do Domu Węża. I tak też się stało. Ciemnowłosy chłopak, młodsza niedokładna kopia Syriusza, udał się dumnie do stołu Slytherinu. Syriusz nie był tym faktem wcale zdziwiony. Po skończonej Ceremonii zasiedliśmy do uczty. Jedzenie jak zwykle było wyborne. Później udaliśmy się do pokoju Gryffindoru gdzie otrzymaliśmy swoje plany lekcje i nowe hasło, które brzmiało; lukrecja.
Po wszystkim przywitałam się z resztą dziewczyn i chłopcami;
- Hej James. Tak dużo myślałam o tym czy przyjmą nas w tym roku do drużyny, mam nadzieję, że tak będzie.- przybiłam mu piątkę, na co Lily odpowiedziała mi spojrzeniem: ,,Z tym niedorozwojem, serio?".
- Też mam taką nadzieję.- chłopak uśmiechnął się.
- O cześć Peter.- wymusiłam uśmiech.
Chłopak nie odpowiedział tylko się uśmiechnął, nic w tym dziwnego, przeżuwał właśnie kęs czekoladowej żaby.
- O Lara, witaj.- zagadał Remus.
- Cześć mądralo.- uśmiechnęłam się do chłopaka. Przezwisko to wymyśliłyśmy z Pam, bo był on najmądrzejszy z całej ich czwórki.
- Się odezwała Pani Profesor.- chłopak odwzajemnił uśmiech, po czym mnie przytulił. Nie było to nic dziwnego, bo z nim akurat się przyjaźniłam i dogadywałam najlepiej z nich wszystkich.
- Cześć Syriuszu.- uśmiechnęłam się do chłopaka, który teraz nie przypominał siebie. Siedział zasępiony w kącie, do nikogo się nie odzywał.
- O cześć... Larciu.- uśmiechnął się bezbarwnie.
- Przykro Ci z powodu brata.- stwierdziłam, nie było to nawet pytanie.
- Tak, on nigdy nie będzie dobry, tak jak cała moja rodzina. Czystość krwi i inne duperele, ja nie potrafię tak żyć.- znów oparł głowę o moje ramię tak jak kiedyś, ale tym razem go nie zrzuciłam, było mi naprawdę smutno.
- Przykro mi.- tylko na tyle było mnie stać, popatrzyłam na bruneta.
Był teraz całkiem inny, spokojny, nawet cichy. Gdyby to była jego prawdziwa twarz moglibyśmy się zaprzyjaźnić.
Chłopak najwyraźniej wyczuł moje spojrzenie i podniósł głowę. Otworzył usta, ale od razu je zamknął i po prostu mnie przytulił. Mimowolnie również to zrobiłam. Ten chłopak który właśnie mnie obejmował potrafił w kilka sekund doprowadzić mnie do szału, denerwował mnie jak mało kto, ale jednak nadal miał to coś.
- Dziękuję Ci.- szepnął.
- Nie ma za co.- uśmiechnęłam się sama do siebie. Lubiłam wiedzieć, że komuś pomagam.
Nagle na kanapę wskoczył James, przestałam przytulać Syriusza;
- Przepraszam, że przeszkadzam jakże wspaniałemu małżeństwu- wyszczerzył się, lecz za określenie dałam mu porządnego plaskacza po twarzy.- chciałem po prostu powiedzieć, że już czas iść spać.- powiedział przez zęby, rozmasowując sobie policzek.
- To prawda.- przytaknęłam i wstałam.
Udałam się do swojej sypialni.
- Dobrze, że mu przywaliłaś!- krzyknęła Lily z entuzjazmem.
- No to było bezbłędne.- dorzuciła Pamela.
Położyłyśmy się spać. Następne dni mijały tak jak w tamtym roku, jednak z taką różnicą, że było trochę trudniej i nie było lekcji latania, przez co często rozpaczałam z Jamesem. 3 września były urodziny Silv więc na śniadaniu odśpiewaliśmy jej uroczyste sto lat, a potem zrobiliśmy mini party (Peter miał tonę słodyczy w zapasach)
i była zadowolona. Następne dni pełne były nauki i nowych tematów. Chłopcy nadal nie dali spokoju Severusowi. Został tydzień września. Było chłodne popołudnie, razem z Lily wybrałyśmy się na Błonia. Siedziałyśmy sobie spokojnie aż tu nagle idzie Potter i krzyczy;
- Uwaga uwaga mam Śmiecierusa, odsunąć się!- szedł pewnym krokiem ciągnąc za sobą Severusa, którego pilnował Black.
- Teraz Twoja kolej Syriuszu.- rzucił w stronę Blacka. Chłopak wycelował w wyraźnie przerażonego Snape'a. Szybko poderwałam się z ziemi.
-Expelliarmus!- wrzasnęłam i wycelowałam różdżkę w stronę Syriusza.
Jego różdżka poderwała się w powietrze, a potem zręcznie ją złapałam. Podeszła do mnie Lily;
- Puść go!- powiedziała jadowicie do Pottera.
- Jeśli go puścicie oddam różdżkę, jeśli nie to nie liczcie na litość.- zamrugałam szybko.
Chłopak wypuścił Severusa, a on tylko poruszył ustami w wyraźnym dziękuję i skierował się do zamku.
- Teraz możesz mi ją już oddać.- Syriusz podszedł do mnie. Dopiero teraz kiedy stał zauważyłam, że urósł przez wakacje i jest teraz ode mnie wyższy.
- Magiczne słowo? -zapytałam.
- Eee imperio?- chłopak zaśmiał się.
- Nie, proszę.- wcisnęłam mu przedmiot w rękę i również ruszyłam w stronę zamku.
- Nigdy więcej!- krzyknęła Lily i pobiegła za mną. Od czasu tej sprzeczki nie odzywałam się do Jamesa i Syriusza, skończyło się to dopiero jednego z pierwszych dni października, przy zwykłym codziennym śniadaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro