Rozdział XXXIII- Huncwoci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mogę się dosiąść?- zapytał.
Nie odwróciłam się, tylko rzuciłam ozięble;
- Tak, możesz.
Chłopak dosiadł się do mnie bez słowa. Siedzieliśmy tak dobre 10 minut, nawet na siebie nie spoglądając. Nie wiem o czym myślał, ale ja myślałam tylko o tym co się pomiędzy nami stało. Byliśmy przyjaciółmi, ale to się popsuło. Wcześniej kiedy o tym myślałam robiło mi się bardzo przykro, jednak po pewnym czasie już tego nie czułam, nie zależało mi na nim tak jak kiedyś. Ciągle się wygłupiał, podrywał prawie każdą dziewczynę w szkole, a z bratem się nie zadawał. To wszytko było takie dziwne.
Przez moment spojrzałam na niego. Na te ciemne falowane włosy, na idealny profil. Siedział spokojnie i można by było pomyśleć, że jest tą samą osobą co kiedyś, kiedy się przyjaźniliśmy, jednak momentalnie wszystkie złe rzeczy związane z nim przeleciały mi przed oczami. Odwróciłam wzrok.
- Brakuje mi ciebie.- powiedział łamiącym się tonem.
- To po co to wszystko było, po co? Wybacz ale nie naprawimy tego tak szybko. Myślisz że zdołam ci teraz zaufać?- popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Słyszałam jego przeprosiny i to, że mu mnie brakuje po kilka razy, ale jednak trudno było mi w to uwierzyć.
- Nie wiem czemu się tak zachowałem, po prostu nie pomyślałem.- chłopak też na mnie spojrzał.
Nie chciałam już tego słuchać, więc zmieniłam temat. Zaczęliśmy rozmawiać o najbliższym meczu quidditcha, który miał się odbyć początkiem kwietnia. Mieliśmy grać ze Ślizgonami i mieliśmy dużo czasu na przygotowania. Kiedy wybiła godzina kolacji obydwoje zebraliśmy się na Wielką Salę. Dosiedliśmy się do stołu Gryfonów, ja usiadłam pomiędzy Pam, a Lily, a Syriusz pomiędzy Remusem i Jamesem.
- O państwo Black przyszli.- rzucił James z figlarnym uśmiechem tak głośno, że grupa Ślizgonów, która przechodziła właśnie obok naszego stołu, a w której była Silver i Regulus, odwróciła się w naszą stronę.
- Potter, mógłbyś się uspokoić, chyba ostatnie wydarzenia powinny cię czegoś nauczyć.- Lily walnęła pięścią w stół.
- Właśnie James, zamknij się i przestań gadać głupoty, bo zrobię ci krzywdę.- powiedziałam przez zęby, zaciskając pięść na różdżce.
Syriusz praktycznie nie zareagował, zaczął się śmiać jak gdyby nigdy nic, jednak był to śmiech lekko nerwowy.
- James ogarnij się.- Pam zmierzyła go wzrokiem, a ręka, w której trzymała sok dyniowy lekko jej się trzęsła.
Remus pobladł i spojrzał na moją rękę, którą powoli wysuwałam różdżkę z kieszeni.
- Tylko spokojnie, wszyscy uspokójcie się.- wrzasnął Lupin, po czym wstał i popatrzył na nas przerażony.
Wszyscy umilkli, odłożyłam różdżkę, na sali było tak cicho, że jedynym dźwiękiem, który było słychać, było chrupanie tosta z pastą warzywną przez Petera. Wszystkie oczy były zwrócone w stronę naszego stołu. Wzięłam ostatni kawałek zapiekanki i pobiegłam wkurzona ile sił w nogach na Wieżę Gryffindoru. Miałam dość słuchania tego wszystkiego. Wpadłam do dormitorium i przebrałam się w piżamę, pogoda nie była już taka piękna, za oknem lało jak z cebra. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w smugi deszczu spływające powoli po szybie. Na ramieniu usiadła mi Kai i wtuliła się w mój policzek.
- Wiesz co Kai, byłoby mi dużo łatwiej bez dogadywania tych idiotów.- zwróciłam się do sówki.
Siedziałam tak jeszcze dłuższą chwilę, po czym usłyszałam głosy dziewczyn za drzwiami. Szybko położyłam się do łóżka.
- Lara śpisz?- zapytała Lily.
Nie odpowiedziałam.
- Nie przejmuj się tym idiotą Jamesem, on tak ma, a jak już mu powiesz, że widać jak on zarywa do Lily, to spali się ze wstydu.
Słuchałam tego w ciszy, a później naprawdę poszłam spać, byłam zmęczona po całym tym dniu.
Rano wstałam dość wcześnie, pierwszą lekcją jaką mieliśmy była Transmutacja z Puchonami, na której usiadłam z Pam. Uczyliśmy się jak zamienić szklankę w wiewiórkę i z powrotem. Udało mi się to za drugim razem, tak samo jak Lily.
- Ej, ja nie wiem jak to zrobić.- szepnęła do mnie Pam, więc dałam jej szybką poradę, po której udało jej się wykonać zadanie. Następną lekcją były eliksiry ze Ślizgonami, z nauczycielem dla którego Lily była totalną prymuską. Usiadłam z Silver, bo Lily siedziała z Severusem, a Pam z Jamesem, na którego ja wolałam nie patrzeć, od wczoraj z nim nie rozmawiałam. Reszta lekcji minęła bardzo szybko i nadszedł wieczór.
Następne dni mijały z prędkością światła, a nauczyciele znów zaczęli naciskać na ilość zadań. Końcem marca miałam do napisania 8 esejów. Z racji tego, że był piątek, usiadłam wygodnie w fotelu, w pokoju wspólnym, nikogo tam nie było, chłopcy dostali szlaban; Lily była na dodatkowych lekcjach, Pam pewnie grzebała w kuchni, Silv była zajęta, Dorcas szlajała się pewnie gdzieś z Marlene, Alicja z Frankiem, a uczniowie starszych klas siedzieli u siebie, albo po prostu raz na jakiś czas przechodzili przez pokój wspólny do dormitoriów. Ja zabrałam się do pisania eseju na Zielarstwo, o zastosowaniu wywaru z czosnku niedźwiedziego, podobno był dobry na wampiry. Zaczęłam pisać, podobał mi się ten temat, więc uwinęłam się z pracą bardzo szybko, odłożyłam pergamin i zaczęłam czytać książkę, którą dostałam od Lily na Święta. Była bardzo ciekawa, więc na jej czytanie poświęciłam jakąś godzinę, po czym do pokoju wpadli chłopcy, którzy skończyli już szlaban.
- Huncwoci!- krzyknął James kiedy mnie zauważył.
- Co?- zapytałam z rozbawieniem.
- No tak będziemy się nazywać, Huncwoci, Filch nas tak nazwał i spodobała nam się ta nazwa, dlatego tak właśnie będziemy się nazywać.- chłopak wyszczerzył się szeroko.
- Teraz każdy będzie wiedział, że wy, to wy, No świetnie.- zaśmiałam się.
Ostatnio moje relacje z Jamesem się poprawiły, przestał gadać swoje głupie teksty i stał się do zniesienia.
- Za co dostaliście szlaban i jak udało wam się w to wrobić Remusa?- zapytałam odkładając książkę.
- Yyy dokuczaliśmy Wycierusowi, a przez to, że Remus stał obok, to jemu też się oberwało, bo nakrył nas Filch, więc tłumaczenie, że Remus nic nie zrobił nie poskutkowało.- powiedział Syriusz.
- Na Merlina, ja naprawdę nie rozumiem co takiego zrobił wam Severus, a i jeszcze jedno James, jeśli nadal będziesz mu tak dokuczał to nigdy nie zdobędziesz Lily.- popatrzyłam na chłopaka wymownie.
Chłopak zarumienił się i momentalnie zmienił temat.
- Za tydzień mamy mecz, a jutro trening, spotykamy się jak zawsze rano?- zapytał nawet nie patrząc w moją stronę.
- No jasne, tylko nie spóźnij się jak zawsze, bo nie będę na ciebie czekała.- uśmiechnęłam się.
Nasza rozmowa dość się przedłużyła, więc pożegnałam się z chłopcami i poszłam do swojego dormitorium. Położyłam się spać nie czekając na dziewczyny, ponieważ jutro mam trening. Zasnęłam bardzo szybko.
Rano zeszłam do pokoju wspólnego, gdzie miał czekać James, ale to co zauważyłam przeszło moje wszelkie oczekiwania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro