~Rozdział I~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Usłyszał dźwięki z dołu. Co tam się dzieje?

— Jak zawsze myślisz tylko o sobie! A co z naszym synem, w ogóle ciebie nie obchodzi?! — ryknął ojciec.

— Mnie obchodzi, żeby dobrze wyglądać i godnie prezentować się przed światem! Nigdy go nie chciałam, chciałam sławy! A dostałam tego bezużytecznego pasożyta! — krzyknęła oburzona Gabrielle.

Riccardo w tamtym momencie krył się za ścianą. Wszystko słyszał. I bardzo go to bolało. Czuł bolące serce.
Muszę być lepszy... Powtarzał w myślach. Żeby mama w końcu mnie zauważyła...
Z takimi myślami pobiegł do swojego pokoju i usiadł przy biurku. Wziął swoje podręczniki, zeszyty i zakreślacze. Do nauki. Były wakacje. Ten nastolatek powinien się bawić, korzystać z życia. Żyć beztrosko. A co robił? Uczył się, żeby mama była z niego dumna i miała się jak chwalić mądrym synem.

Wtedy piętnastoletni Di Rigo nie wiedział, że nie zyska uwagi matki. Dostanie najlepsze oceny, dumę taty. Ale szacunku matki nie.

Jego ojciec pomagał mu się rozwijać. Gdy wszedł do pokoju syna i zobaczył go nad książkami, odetchnął cicho.

— Synku, są wakacje — powiedział spokojnie. — Dlaczego się uczysz?

— Chcę mieć lepsze oceny, żeby mama była ze mnie dumna. — Uśmiechnął się brunet.

Przepisał ważną informację do notatnika bardzo skupionym wzrokiem, zagryzając dolną wargę. Mężczyzna patrzył na niego smutnym wzrokiem. Wiedział, że jego syn nigdy nie dostanie miłości od matki. Ale zamierzał go wspierać w każdym jego wyborze.

— Dzwonił Terry, pytał czy chciałbyś z nim potrenować przed następnym meczem. Co mu powiedzieć? — zapytał ojciec.

— Powiedz, że za pół godziny będę na boisku — odpowiedział Riccardo.

Zamierzał przerobić kilka tematów z chemii i pójść na trening ze znajomym z drużyny. Jemu też przydało by się trochę gry w piłkę, dawno nie wychodził z domu. Niestety, przez jego matkę, która nie chce go wypuszczać na zewnątrz, bo "tylko wstyd jej przynosi" nie ma możliwości wychodzenia, kiedy chce. Jednak teraz tata mu pozwolił, a więc wyjdzie na trening z przyjacielem. Tylko najpierw się trochę pouczy, dla uwagi mamy.

Zakreślał ważne informacje, pochłaniał wiedze, ale wtedy jeszcze nie wiedział, że to wszystko przyda mu się tylko do dostania się na dobrą uczelnię. Bo przecież nigdy nie dostanie miłości matki.

Tata potargał włosy syna, życzył mu powodzenia w nauce, zastrzegł, żeby się nie przemęczył i wyszedł z pokoju szatyna. W tym samym czasie chłopak nadal czytał podręcznik, pragnąc uwagi matki. Której niestety nigdy nie dostanie. Po dwudziestu minutach nauki przebrał się w strój klubowy, do gry i wyszedł z domu. Pobiegł na boisko, żeby zdążyć na czas. Skrycie chciał zobaczyć się z bramkarzem reprezentacji Japonii.

Wygrali wolność ziemi, ale dalej grali w reprezentacji. I uwielbiali to robić, uwielbiali dreszcz emocji związany z każdym wyjściem na boisko. Odkąd każdy z nich pokochał ten sport to było dla nich cudowne uczucie.

Och, Riccardo wtedy nie sądził, że gdy lepiej pozna Terry'ego to dowie się o nim tak mrocznych rzeczy... Nie wiedział, że będzie miał krew na rękach. I nie wiedział, że będzie winny tej miłości. Nie był świadomy co robi, pakując się w głębszą relację z tym chłopakiem, który był... Niebezpieczny...

W końcu zauważył jak bramkarz wbiega na boisko.

— Wybacz mi spóźnienie! — krzyknął zdyszany, stając przed brunetem. — Musiałem załatwić parę spraw, mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie czas?

— Spokojnie, nie czekałem długo. Odetchnij i zaczynamy trening. Przysięgam ci, że dzisiaj nie uda ci się obronić żadnego, mojego strzału.

— Zobaczymy, panie mądralo.

Riccardo tylko prychnął na te słowa i zaczął szybką rozgrzewkę. Bramkarz ubrał swój strój treningowy i po szybkim rozgrzaniu się ustawił się na bramce, uderzając lekko pięścią jednej ręki w otwartą dłoń drugiej.

— Zaczynamy! — krzyknął pewnie Terry. — Pokaż na co cię stać, nie oszczędzaj się!

— Przygotuj się na pogrom, wieżowcu!

I tak chłopcy zaczęli trening. Jednak przez to, jak Riccardo źle się czuł pod względem psychicznym, każdy strzał został obroniony przez Terry'ego, a niektóre z nich nie były nawet celne. W końcu napastnik ukląkł na jedno kolano uderzając pięścią w ziemię. Naprawdę nie czuł się dobrze psychicznie. Był zwyczajnie wyniszczony.

— Dlaczego nie wychodzi?... — spytał sam siebie. — Przecież skupiam się na tym! Co jest nie tak?!

Bramkarz, który widział łzy w oczach bruneta kucnął przy nim i położył mu dłoń na ramieniu.

— Odpocznij od myśli, Riccardo, nie zaręczaj się — powiedział spokojnym tonem Terry. — Zrób coś co cię odpręży, przestań się stresować.

Napastnik zamyślił się na chwilę. Co go odpręża? Po chwili wpadł na pomysł. Pianino! Zawsze grał, gdy chciał się odstresować. Bez zastanowienia chwycił bramkarza za rękę i pobiegł w stronę swojego domu. Zdezorientowany Terry mimowolnie musiał biec za nim. Na policzki biało włosego chłopaka wpłynął rumieniec pod wpływem dotyku Riccarda. Brunet wbiegł z nim do swojego domu, w progu przywitał się z tatą i od razu pobiegł do swojego pokoju ciągnąc za sobą Terry'ego. Gdy już znaleźli się w czterech ścianach należących do bruneta ten zamknął za nimi drzwi i uśmiechnął się lekko do zdziwionego bramkarza.

— To pianino mnie odpręża.

Wskazał na instrument stojący trochę dalej.

— Och... Chętnie posłucham skoro mnie już tu zaciągnąłeś — zaśmiał się Terry i usiadł przy biurku Riccardo. Widząc na nim podręczniki mimowolnie się spiął. — Po co ci podręczniki? Są wakacje!

— Cóż... Mam swoje powody... — mruknął. — Jakoś niespecjalnie chce mi się o nich gadać. Teraz posłuchaj.

Napastnik usiadł przy instrumencie i przejechał wzrokiem po klawiszach. Niepotrzebne były mu nuty. Sam umiał zagrać te szczególną piosenkę, która zawsze gościła w jego playliście. Mianowicie mówimy tutaj o "Lucy~" Carbona Amodio. Gdy jego palce spotkały się z klawiszami nagle zapomniał jak się nazywa. Po prostu była melodia i on. Bramkarz z uwagą słuchał jak pianista wylewa z siebie emocje.

Bingo, bingo, baby
I love you, ain't that crazy?
I want you, I want you over again podśpiewywał pod nosem.

Coś mu się z tym kojarzyło. Tylko nie mógł wtedy zrozumieć, że tekst pasuje do jego uczuć w stronę Riccarda. Wtedy, słuchając tej melodii uświadomił sobie, że każda styczność z tym brunetem daje mu szczęście i pozwala zapomnieć o jego prawdziwej twarzy. Bo jego teraz nie była dobra. Riccardo mógł się czuć przy nim bezpiecznie.

Ale sami odpowiedzcie sobie na pytanie, jak czuć się bezpiecznie przy niebiezpiecznym i groźnym chłopaku?..

---------------------------------------------------------

Hejkaa! Witam was w kolejnej książce. Ta jest pisana w między czasie, czyli między one shotami, czatami i story. Dzisiaj wleci jeden one shot! A tu macie pierwszy rozdział historii o niebiezpiecznym chłopaku i ułożonym synu!

Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! 🔥❤️🏀⚽

(1000 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro