APSIK! !!!
O la boga kto tu jest chory...- zapytałam wychylajac głowę z pokoju.
Zobaczyłam Marvina na korytarzu, a w ręku trzymał pudełko chusteczek a w drugiej ręce trzymał swoją pelerynę którą owinął sobie jak koc.
Ja... słabo się czuje...- powiedział ciężkim głosem.
Ooo biedaczek... chodź położysz się...- powiedziałam opierając mu drzwi do mojego pokoju.
Nie... nie chce ci niczego zepsuć..- powiedział zatrzymując się na środku korytarza.
Jedyne co możesz zepsuć to moją pościel...- powiedziałam zdejmując koc z łóżka.
No ale..- powiedział ale mu przerwałam- żadne ale, ty lecisz do łóżka a ja lecę ci zrobić coś ciepłego..- powiedziałam.
Pomarudził trochę ale w końcu się zgodził.
Postawił chusteczki na stawce nocnej a sam wręcz żucił się na łóżko.
Przykyłam go kocem i ruszyłam do kuchni. Po wyjściu z pokoju usłyszałam takie kichniecie że normalnie podskoczyłam.
W końcu dotarłam do kuchni i wyjęłam z szafki leki, przygotowałam jeszcze syropek i mogłam juz iść do Marvina. Byłam już na połowie schodów i przypomniało mi się coś.
Ooo to będzie dobre...- powiedziałam do siebie. Biegiem ruszyłam do mojego pokoju.
W pokoju obok Marvina położyłam koło łóżka tabletki i syropek. Tak słodko spał, przyczrpiony do mojego dużego pluszaka (oby mi go nie obsmarkał, nie będzie prać mega starego miska który wygląda jak wrzuta guma do żucia).
Poleciałam na dół i od razu wyjełam garnek i nalałam do niego wodę.
.....
Po niecałej pół godziny mój rosołek był już prawie gotowy.
Mieszałam zupecję ale nie usłyszałam ze ktoś coś do mnie mówi ( może dlatego że miałam słuchawki w uszach ).
W rytmie muzyki obroniłam się na pięcie w tedy zobaczyłam tam Antiego który trzymał w ręku kawę, jego mina mówiła ,, dobrze się panienka czuje ???".
Szybko zadjęłam słuchawki i wyszczeżyłam się do niego.
No hej... Antosiowa czo robisz...- powiedziałam ale ledwo się powstrzymałam żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Spojrzał się na mnie zabójczy wzrokiem i powiedział.
Przestańcie mnie tak nazywać... to wręcz irytuje i wkurza...- powiedział zakładając rękę na biodrze.
Dobra przepraszam..- powiedziałam.
A więc co gotujesz stara...- powiedział Anti.
Rosół... dla Marvina bo jest chory...- powiedziałam biorąc łyżkę żeby spróbować.
Ale kiedy już miałam włożyć łyżkę do ust Anti się wcisnął i sam spróbował zupecji.
I jak...- zapytałam.
Dodaj jeszcze trochę magi...i będzie cacy..- powiedział biorąc jeszcze jedną łyżkę.
Łooke...- powiedziałam i wyjęłam z szlaki przyprawę.
Jak skończysz to mnie zawołał z chęcią wezmę kilka porcji...- powiedział odkładając kubek do zlewu.
Uśmiechnięta się pod nosem i nalałam do miski rosołku.
Wzięłam jeszcze łyżkę i ruszylam na górę.
Weszłam do pokoju i lekko szturchcełam Marvina po ramieniu żeby się obudził.
Otworzył zaspanie oczy i powoli wstał przecinają oczy.
Zrobiłam ci rosołku..- powiedziałem.
Nie jestem głodny..- powiedział rozciągające się.
Jesteś, jesteś... za karę... będę cię karmić..- powiedziałam siadając obok niego na łóżku.
Popatrzył na mnie nie chetnie ale w końcu się poddał i obrócił się w moja stronę.
Zaczęłam go karmić w końcu kiedy było już połowa zupy miał już dość wiec zostawiłam mu na szafce przykrywamy materiałem.
Juz miałam wychodzić z pokoju żeby odpoczął ale poczułam pociągnięcie za rękę, obroniłam się i zobaczyłam jak Marv patrzy się na mnie.
Co jest...- zapytałam.
Ja... dzięki ze się mną tak zajmujesz... wiesz ze nie musiałaś..- powiedział lekko się uśmiechając.
Wiem ale lubię się tobą zajmować...- powiedziałam.
Widziałam pod jego maską dosyć mocne rumunię.
Teraz odpoczywaj, jak coś to wołaj..- powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z pokoju.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Hejo teraz będą takie krótkie rozdziały ale będą z wszystkimi ego nawet tymi co się nie pojawili w książce, w sumie jeden się nie pojawił ale dobra i tak będzie.
Każdy rozdział będzie poświęcony jednemu Ego
To BAY
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro