Nie da mi spokoju

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Było już dawno po północy a ja wciąż nie mogłem zasnąć. Nie wiem czemu, ale czułem że może się coś stać.

Przewróciłem się na drugi bok odwracając się do śpiacej Pati.

Wyglądała tak słodko kiedy śpi.

Podniosłem się do śladu i zauważyłem że na zewnątrz dosyć mocno leje deszcz. Nie chcąc obudzić Pati wstałem z łóżka i ruszyłam na dół do kuchni napić się wody.
Schodziłem po ciemnych schodach na dół i od razu skręciłam do kuchni. Ale to co ujrzałem trochę mnie zaskoczyło.

O tej porze każdy powinien już spać a w środku kuchni stal odwrócony tyłem  Jack.

Jack.... czemu nie śpisz...?- zapytałem.

Nie dostałem odpowiedźi.

Jack... idioto...- powiedziałem stanowczym głosem.

Dalej nic.

Nosz kurwa ja pierdole jego mać no, ile można mówić do tego idioty żeby się odwrucił.

Podszedłem bliżej i złapałem to mocno za ramię. Po chwili Jack się odwrucił.

Szybko zabrałem rękę i cofnolem się o kilka kroków.

To nie był Jack a raczej to coś wyglądało jak ja tylko z jednym małym szczegółem,  z jego oczu leciała dziwna czarno-czerwona ciecz.

Kim ty jesteś..?- zapytałem.

Klon uśmiechnął się podle i powiedział.

Tobą͜.͡. je̸st̷em A̷n͜ti̵s͟e̶pt͠i͟c̵e͏ye...- powiedział wyjmujac nóź kuchenny.

Jak to...- zapytałem wycofują się.

Ta҉k tơ...̛ ͜j̕e͠ste̷m͟ ţu̸ żeb͞y cį pr̷z͘y͢pǫmnieć k͝i̷m n͞a ͞pr͘awdę ͘j͏es̕te͠ś̶.̢.    -powiedział.

Nic nie powiedziałem.

T̕o moż͘e͢ ̵z̨a͠czn̢ij̷m̸y ͞od ͏p͜ocząţku..- powiedział psychicznie. W jednej chwili pojawił się przy mnie nożem przykutym koło mojej szyji.

JESTEŚ҉ ̨DE͏MON̸E͏M.͟.. ̧DE͞M͜O̡N̡Y̕ ̀POWINNY͜ ҉ZA͡B̶I̴JAĆ ͞A͟ ͘N͏I̷E ҉ZAP̢R̸Z̴Y̵J͝AŹNAC̵ S͞IE͢ Z͡ ̴S͡W͜OI͞MI͏ ̢W͠R҉OG̀AM̡I ͡A̡ ͜N̡A̡WE̢T҉ ́Z͠A̵KOC̵H͡IWAĆ..͏!!!͝ ́- krzyknął przez co pojawiło się więcej gchiczy.

Z̢łamałeś ̸za͝s͠ad̨y.̴.. ҉n͠a͜w̡et̵ ̡Ḑa͟rk̀i̧plìe̵r͠ ̛z ͜kt̶ó҉ry͡m j̸esz͘c͢z̀e s̶i̷ę r̡o͢z̛l̸ic͠z̴ymy͝.̧.̕.͏ ́ a͝le co҉ ̢ḑo ci͏e̕b̨i͡e..͡.̸.̶..͠ M҉a̶m̛ i̵nne̸ ̸p͢lány͞..- powiedział bardziej przycisnąć mi nóż do gardła.

Szybko odepchnołem klona wyjmij przy tym swój nóż.

MOŻE I ZŁAMAŁEM ZASADY.. ALE NIE WRUCE DO TEGO Z CZYM SKOŃCZYŁEM..!!- krzyknołem rzucając się na niego.

Òd̵ ͘t̀e͘g̴o͡ n͠ie ̢uciek̶ni̶esz An̶ti...̛ t̨o ͟c͞a̸ł͟y cza̷ś ҉będzie ͟z͏ ͠to͝bą o͟ni ̀ca̷ły ̴c̵z̢as ̸s̶ię ͘będą̛ ci̢e͠bie bać..̡..͡ naẁet͏ t͞wó̸j w͝róg ̵kt̀óregơ ͟n̕az̶y͝w͞asz̸ d҉zi͟w̡cz̕ną ͝ca͏ł̸y ̕cz͟as śię Ci̢e̛bi̢e ́b́oi̷.͞.̶.̵- powiedział psychicznie.

Kłamiesz... ona...nigdy... - popatrzyłem na niego z  szeroko otwartymi oczami.

Wįd҉z̵isz sa̕m͢ ̶n͡ie wi̴er͠zysź ͘w̡ ̀swoj̴e̢ ̵słow͘a͠.͢.͡. ̶J̵esteś̶ ̷nas̨z͝ ́A͘n̵tì.͢ Ḑe̛m̢on ͜za͟wşz͜e̷ ̵będziè DEMO͡ǸE̷M̀.҉ C͘h͘o͘dź҉ ͞ze̴ m̧n̴ą͏ ̡i̡náczej̛ ҉n͏i͘e ͏d͟am͏ c̷i͘ ͝s͝p̛òk̀o͘ju͝ j̶ùz̨ nig̕dy ̶b́ę͏d̛ę͜ na̸w̸ie̸dzal͢ c͠i̸ę w͜ ͝no̕cy,dr͟ę͝c͏zył̸ przy͏pomin͞aj̛ąc ci k͝aż̛d҉a m͠o̶rd͟e̡r̛s̢t҉w͟o͝...-zaczął śmiać sie psychicznie i tak jakby się gliczować.

Zaczęło kręcić mi się w głowie. Upadłem na kolana złapałem się za głowę.

Nagle ciemność.
Cisza.
Ból.
Nie mój ból to był ból jakiegoś człowieka.

Zobaczyłem w oddali jakieś światło było czerwono pomarańczowe czy to ogień? Zaczeło szybko zbliżać się w moją stronę. Jednak nie mogłem się ruszyć.Z każdą kolejną chwilą był coraz bliżej mnie czułem gorąc. Nagle zacząłem spadać w dół. Kiedy otworzyłem oczy ujrzałem pokój a w nim śpiącego Jacka? Poczułem  w mojej ręce coś ciężkiego spojrzałam w dół ujrzałem w niej kuchenny nóż. Zacząłem iść w stronę chłopaka. Opierałem się jednak coś mną kontrolowało. Stanąłem nad nim i unioslem nóż w górę.Probowalem powstrzymać rękę przytrzymując ja drugą. Kiedy nóż był już wystarczająco blisko serca miałem zrobić pchnięcie nożem. I wtedy Jack otworzył oczy a ja wystraszony odskoczyłem do tyłu wypadajac przez okno. I tak było z każdym z moich braci. Aż wkońcu znalazłem się w naszym domu. Było ciemno i cicho wszyscy spali.Czułem jak z szyji leci mi mocniej krew. Wszedłem na schody jakby jakimś transie. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka na łożu leżała Patrycja ... Nie nie błagam nie. Podeszłem do łóżka nożem przyjechałem po pościeli zatrzymałem ostrze dopiero przy jej buzi... Uniosłem ręka do góry. Wbiłem jej nóż prosto w serce. Dziewczyna otworzyła oczy i popatrzyła na mnie ze łzami.Zaczeła się krztusić a z jej ust poleciała krew.

Teraz dotarło do mnie co zrobiłem.Nóż upadł na podłogę z hukiem. A ja złapałem dziewczynę w ramiona .

- PATRYCJA !!!!!!!!!

Dziewczyna umarła na moich rękach.

Otworzyłem oczy  z krzykiem. Nie ja nie krzyczałem ja darłem ryja w niebo głosy. Poczułem rękę na moim ramieniu  spojrzałam na dziewczynę.

Co się stało? -zapytała.

Boże kochanie ty żyjesz! - wziąłem ją w  ramiona i mocno przytuliłem do siebie.Dziewczyna wtulła się do mnie .

To co się stało? - powtórzyła.

Nic miałem koszmar...Nie ważne. Najważniejsze żejesteś całą i przy mnie. KOCHAM CIĘ pocalowałem dziewczynę.

-Ja ciebie też kocham - powiedziała.Ponownie mnie całując .

++++++++++++++++++++++++++++++++++

Ekhem co tam że połowę rozdziału pisała Armisiaa 🖤🖤 więc co lecimy z następnym Ego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro