NOWA JA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

UWAGA TEN ROZDZIAŁ NIE NALEŻY DO HISTORII.

Byłam z Antim, Jackiem i Signe na spacerze w parku. Źle się czułam i nie chciałam nigdzie iść ale Anti mnie namówił wiec poszłam, Jack zaproponował wyjście na spacer do starego parku.

Nikt już nie pamiętał że ten park istnieje ponieważ leżał w lesie. Nikogo nie było więc Anti nie martwił się że ktoś go rozpozna.

Znaleźliśmy jedyną ławkę która nie była zarośnięta przez mech i na niej usiedlismy. Było mi bardzo zimno wiec ubrałam się w długie spodnie i duży sweter. (A mamy środek lata). Sama się zdziwiłam ze jest mi zimno, smoki zwykle mają podwyższoną temperaturę ciała wiec nie wiem o co chodzi.

Patka dobrze się czujesz...-spytała dziewczyna.

Symuluje jak to ona przecież, znasz ją...- wtrącił się Anti. Lekko się uśmiechnęłam pod nosem i powiedziałam.

Tak Signe symuluje juz od ponad tygodnia...-powiedziałam i spojrzałam się groźnie na Antiego.

Anti jak mogłeś ja wziąć z domu kiedy jest chora...!!!- krzyknęła dziewczyna.

Anti się na nią spojrzał ze strachem bo nigdy nie widział jej tak wkurzonej. Jack poklepał go po ramieniu.

Stary radze ci uciekać...- powiedział. Co dziwne Anti posłuchał i zaczął uciekać a Signe za nim. Jack usiadł koło mnie chichrajac się z nich jak ganiają się po całym parku.

Serio jest ci zimno, jest 35°...- powiedział.

Sama się zdziwiłam, przecież my smo...- nie dokończyłam bo Signe i Anti juz przyszli i się do nas dosiedli.

Signe nie wie ze jestem smokiem, mówiłam to Jackowi żeby o mnie nie przedstawiał Signe kim naprawdę jestem bo bałam się reakcji dziewczyny.

O czym tak zmawiacie...-zapytał Anti.

O wszystkim i o niczym...-powiedział Jack.

Siedzieliśmy w parku jeszcze przez chwilę kiedy zaczynało się na deszcz. Ruszyliśmy przed siebie do domu. Signe przez jakiś czas u nas zamieszka ponieważ jej mieszkanie się remontuje.

Weszliśmy do domu i od razu w salonie zobaczyliśmy Jackieboy mana, Marvina, Wiktorię i Chasea. Poszłam od razu przed siebie i padłam na ryj na kanapę.

A tobie co stara..-zapytała Wika.

Nic mi nie jest młoda...- odpowiedziałam.

Właśnie widzę..- powiedziała- morze zmienisz się w s...- nie dokończyła bo Marvin żucił na nią zaklęcie snu.

Podniosłam głowę z kanapy i spojrzałam się na Marvina lekko się uśmiechając. Oczywiście Wika jak to Wika nie w temacie.

Boże jak tu gorąco, ludzie włącznie klimatyzację..-powiedziałam rozbierając się z swetra. Przed chwilą było ci zimno...- powiedział Jack z kuchni gdzie znajdował się on i Signe.
Poszłam na górę przebrać się z długich spodni na krótkie. Weszłam do mojego pokoju i od razu zrobiło mi się zimno. EJ co jest grane...- powiedziałam do siebie.
Coś jest nie tak... może Marvin będzie wiedział..- powiedziałam. Zeszłym na połowę schodow tak żebym widziała Marvina. Poprosiłam go ręką żeby poszedł za mną. Poszliśmy na górę do jego pokoju. Marvin zamknął za sobą drzwi i poszedł do mnie. Co jest...- zapytał. Jest dziwna sprawa... przez chwilę było mi ciepło a teraz jak weszłam do pokoju się przebrać nagle zrobiło mi się zimno ..- powiedziałam. I co ze względu z tym...- piwedział. No błagam cie Marvin komu normalnemu tak temperatura ciała wzrasta i spada....- powiedziałam lekko zirytowana.
Zastanówmy się... może po prostu się przeziebiłaś... i to od tego takie nagle spadki temperatury.... ale wzrosty tak szybko... dziwne. Usiądź na łóżku...-powiedział. Zrobiłam co mi kazał. A sam poszedł do swojej małej biblioteczki która była przy biurku. Wyciągnął z niej jakaś książkę i zaczął przewijać strony.

Od jak dawna masz takię coś...-zapytał. Od jakiegoś tygodnia ale wtedy myślałam że to przeziębienie...-powiedziałam. Okey... a masz problemy no nie wiem naprzyklad z przemianą albo z zianiem plazmy....-zapytał mnie podnosząc głowe od książki. No teraz to nie mogę się zmienić kiedy jest tu Signe... a z zianiem to nie wiem ale możemy spróbować..- powiedziałam. Dobra to potrzymaj a ja przyniosę świeczki..- powiedział, dał mi książę i ruszył w kierunku kuchni. Chwilę na niego czekałam ale szybko przyszedł.
Zamknął za sobą drzwi i postawił na biurku świeczkę. Dobra możesz zaczynać...-powiedział. Podeszłam do niego dajcie mu książkę a sama poszłam do świecy. Przez chwilę się na nią patrzyłam, wzięłam powietrze do płuc i je wypuściłam. Normalnie by poleciała niebieska plazma ale teraz było inaczej. Z moich ust wyłonił jasno niebieski ogień który został na świeczcę. Zaraz co..!!?!- spojrzałam na Marvina dosyć mocno zdziwiona. Jak to jest możliwe ze zamiast plazmy leci ogień...!?!- zapytałam. Marvin znowu zanurzył twarz w książkę, przez chwilę czytał coś po łacinie. Spróbujmy czegoś innego...zobaczymy jak tam twoja alergia na wengoże...- powiedział. Ooo boże nieee tylko nie węgożę...- powiedziałam i usiadłam na łóżku. Nie marudź... nie chce cię zamienić przecież, chce tylko coś sprawdzić...- powiedział a w jego ręce zaczęła się świecić dziwna poświata. W jasnym świetle pokazał się na jego ręku martwy wengoż królewski młody samiec. Dobra jedyne czego co potrzebuje jesteś ty...- powiedział i przybliżył mi go przed twarz... chciało mi się wymiotować na sam początęk ale jak bardziej obwoąchwiwałam stworzenie tym bardziej chciałam je zasmakować. Marvin bardziej mi przyłożył węgoża do twarzy... teraz to już nie wytrzymałam i musiałam go spróbować. Szybkim ruchem zabrałam Marvinowi węgoża z ręki a sama wzięłam go do buzi i szybko pąknełam. Nie zwracając uwagi na Marvina zaczęłam lizać zwoje łapy niczym kot. Po jakieś minucie zrozumiałem co właśnie zrobiłam.

Spojrzałam się na Marvina który patrzył się na mnie ze wielkim szokiem. Nie zmieniłaś się... zwykle jak dotykalaś węgoża to się zmieniłaś....- powiedział naprawdę dosyć mocno zdziwiony. Czemu mi to smakowało przecież ja nie lubię wegoży...!!?!-powiedziałam wstając z łóżka i zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. Wiesz może co to oznacza... zieje ogniem jem węgoże... co to oznacza..- powiedziałam i podeszłam do Marvina. Jedyne co mi przychodzi do głowy to LINIENIE tak jak u węży ale u smoków jest tak że nie zmieniają skóry tak jak u węży, tylko w niektórych przypadkach oczywiście. Zmieniają się u was zdolności takie jak kolor skóry, zianie ogniem , jedzenie wegoży, zmiana osobości albo i nawet zmiana całego ciała.... - powiedział dając mi książkę. Zobaczyłam tam inne smoki ale nic nie mogłam zrozumieć bo nie rozumiałam łacińskiego. Jedyne czego nam teraz potrzeba to zobaczyć jak wygląda przyjamniej twoja pół-smocza forma....- powiedział. Nie zrobię tego wiesz o tym dobrze...- powiedziałam siadając na podłodze. Tak wiem, ale nie chcesz spróbować jej tego pokazać... wiem jak za nią przepadasz i wiem ze jest ci ciężko utrzymać tego w tajemnicy....-powiedział i usiadł kolo mnie. A co jeśli się mnie przestraszy... to co wtedy... co sobie pomyśli że jest dziwadłem- powiedziałam spoglądając na niego. Po pierwsze nie jesteś dziwadłem tylko niesamowitym stworzeniem a po drugie zaakceptuje to wiesz mi znam ją dłużej od ciebie...-powiedział lekko mnie szturchajac po ramieniu.

Na pewno... myślisz ze mnie Zaakceptuje..- spojrzałam na niego. Na pewno...- powiedział dając mi mały uśmiech. Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam. Na prawdę myślisz ze jestem niesamowitym stworzeniem..- zapytałam lekko się rumieniac spoglądając na podłogę. Dla mnie zawsze taka będziesz nie ważne ze ktoś zamieni cie w coś innego, dlatego dla mnie zawsze będziesz niesamowita i mówi to Magik w kociej masce...- powiedział dając mi małego buziaka w policzek. Musiałam jakoś ukryć swoje rumienice bo pewnie wyglądała jak dojrzały pomidor. To co idziemy...zawsze mogę jej wykazywać pamięć....- powiedział wstając z podłogi i mi pomagając. To szykuj zaklęcie...- powiedziałam. Tak jest..- powiedział i ruszyliśmy na dół gdzie prawie wszyscy siedzieli. Nie było tylko Angusa Henrika i Robbiego który pewnie spał.

Ludzie bo jest sprawa...- zaczął Marvin.- a szczególnie do ciebie Signe...- powiedział.
Tak Marvin...-spytała dziewczyna.
To co się teraz tu stanie.. to proszę nie uciekaj ani nie krzyczy bo to ją zrani. Dziewczyna spojrzała na mnie a potem na Marvina pokazała głową ze nic takiego nie zrobi. Marvin dał mi znać ze mogę zaczynać.

Rospusciłam włosy i wzięłam głęboki oddech, i go wypuściłam od razu padłam na ziemię ze względu na ogromny ból. Złapałem się za głowę bo czułam ze moje uszy robią się szpiczaste, czułam jak skrzydła rozgrywają mi ubranie i buty przez moje nogi, krzyknęłam z bólu bo czułam jak wyrasta mi ogon. Po pewnym czasie ból ustal i mogłam się podnieść na moich smacznych łapach.

Otworzyłam oczy i od razu zobaczyłam ze mój ogon się zmienił zamiast czarnej błony na ogonie miałam ciemny błąd sierści, co dziwne nie miałam na sobie ubrać tylko łuskowaty panceż który odkrywa mi brzuch, skrzydła były mniejsze ale dość silne żeby unieść człowieka. Dotknęłam moich nowych uszu które były teraz szpiczaste tak jak u Antiego. Po całej transformacji mój wzrok padł na pozostałych. Wszystkim szczęki opadły na mój widok. Spojrzała na Signe lekko się uśmiechając. Dziewczyna wstała i powoli do nie podeszła.

Czemu nic nie mówiłaś...- zapytała mnie. Bałam się jak zareagujesz na mój widok.... bo tak na prawdę wyglądam. Dziewczyna podeszła do mnie bliżej i mnie mocno przytuliła. Patka nikomu nie powiem co się tu stało ale musisz mi coś obiecać..-tak...- nie ukrywaj się ze swoimi tajemnicami bo to ciebie rani i twoich znajomych wiec proszę teraz mów mi o wszystkim....- powiedział. W tym momencie nie wytrzymałam i się rozpłakałam, przytuliłam mocniej dziewczynę. Obiecuje ze będę ci mówić o wszystkim...- powiedziałam cala zapłakana. Odsunęłam się od dziewczyny i spojrzałam na Marvina który uśmiechał się do sceny.
A jednak całe ciało się zmieniło...-powiedział podchodzić do mnie. Jestem ciekawy jak wyglądasz jako smok ale nie teraz... teraz to mąż dużo do oglądania Signe. Szczęże mówiąc ja też jestem ciekawa jak wygląda twoja smoczka postać...- powiedziała Signe.
To się doczekałeś Marvin... bo widzę jak już nie wytrzymujesz...-powiedziałem, i podeszłam koło drzwi tarasowych. Ale czekaj nie chcesz się tutaj zmienić...- zapytała Signe. Wole nie bo nie wiadomo jakiego będę rozmiaru wiec chce wole zrobić to no dworze. No dobra...-powiedziała i euszyla za mną jak reszta. Wyszliśmy na taras navszczescie juz nie padało wiec było dobre. Jesteście gotowi...- zapytałam.
Ty jeszcze się pytasz stara.... - krzyknęła Wika- dawaj bo zaraz tu zejdę.

Uśmiechnęłam się i zamknęła oczy, czułam jak moje ciało się powiększa tak samo jak skrzydła i ogon.

Po całej transformacji Otworzyłam oczy zobaczyłam ze stoję na dwóch silnych łapach. Całe ciało się zmieniło najbardziej głowa, zostały mi włosy jak w mojej pół-smoczej formie ale miałam też duże szpiczaste szare rogi.

Podskoczylam z radości na moja nową postać. Wooow.... to jest naprawdę wooooow...- powiedział Marvin. Co nie moja dziewczyna WYMIATA...-krzyknął Anti podchodząc do mnie, pogłaskać mnie po głowie.
Reszta dnia minęła normalnie oczywiście były pytania np: z kąd pochodzę albo od jak dawna to mam. Ale na wszystkie pytania odpowiedziałam.

Bardzo się ciesze na moja nową postać nie mogę się juz doczekać pierwszego lotu.

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

Dobra wracamy do fabuły...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro