XXXVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Co on powiedział? — oburzyła się Sarah.

— Że mam halucynacje i coś mi się przewidziało.

— Nie wierzę — westchnęła Charlie. — Po prostu nie wierzę.

Swoje podejrzenia co do Meurtrière zachowałam na razie dla siebie, nie chcąc martwić przyjaciółek.

— Ale Elizabeth? — W zamian, bez szczególnych wyrzutów sumienia, stwierdziłam, że widziałam Elizabeth wychodzącą z pokoju, którego nie widziałam, całą „roztrzepaną".

Nie żebym szczególnie się tym przejmowała.

— Czemu od razu do nas nie przyszłaś? — spytała Sarah. — Faceci nie rozumieją takich rzeczy.

— A zwłaszcza on — dodała Charlie.

Prychnęłam.

— Czasami zastanawiam się, czy on cokolwiek rozumie.

— Ale nie rzucisz go? — dopytała Sarah.

— Nie, co ty. — Spojrzałam na nią, zdziwiona. — Dogadamy się, przecież nie będzie tak źle.

— Ale nie waż mi się iść do niego pierwsza. — Charlie pogroziła mi palcem. — Możesz się do niego tydzień nie odzywać, ale to on ma przeprosić ciebie, a nie na odwrót.

— Dokładnie! — przyklasnęła jej Sarah. — Zwłaszcza, że w zasadzie olewał cię ostatnie dwa dni.

— Nic mu się nie stanie, jak ty go teraz zlejesz.

— Albo możesz z nim porozmawiać, zamiast bezsensownie się obrażać —zaproponowała Raven.

— Nie, no co ty, nie możemy mu tak ułatwiać sprawy — zaprotestowała Charlie. — Niech się trochę pomęczy.

— O ciebie, dziewczyno, powinien zawalczyć — zwróciła się do mnie Sarah, podkreślając każde słowo zdecydowanym dźgnięciem palca w powietrze.

— Ale czekaj, gdzie się obudziłaś? — spytała Charlie.

— Przed pokojem Emily — powiedziałam. W końcu najlepsze kłamstwo, to te najbliżej prawdy.

Sarah zachłysnęła się powietrzem.

— Myślisz, że one...

— Nie sądzę — ucięła Raven. — Przecież Elizabeth ledwo ją zna. Oraz chyba ma chłopaka?

— Coś ptaszki ćwierkają... — stwierdziła Sarah. — To trzeba prześledzić głębiej.

— Co? — Uniosłam brwi.

— Nie jesteś ciekawa?

— Niezbyt — stwierdziłam.

— Nuuda. Ja jestem ciekawa.

— Nie sądzisz, że powinnaś jej trochę odpuścić? — chwyciłam się ostatniej deski ratunku. — Przecież straciła przyjaciółkę.

— Wątpię, by Elizabeth i Nicole się przyjaźniły — stwierdziła z przekąsem Charlie. — Bardziej Nicole była dziewczynką na posyłki Elizabeth.

Wierny pies przypomniały mi się słowa Emily.

— Nadal...

— A co ci tak nagle na niej zależy? — spytała Sarah. — Od pierwszego dnia się nie cierpicie.

Westchnęłam.

— I tu masz rację.

— Więc czemu się przejmujesz jej reputacją czy samopoczuciem? — Rudowłosa uniosła brew. — Jakby ona kiedykolwiek przejmowała się twoim.

Jęknęłam, bo gdybym nie była autorką fałszywej pogłoski, z chęcią odegrałabym się na Elizabeth.

— No dawaj, przecież nic jej nie zrobimy. — Sarah szturchnęła mnie w ramię, a ja się skrzywiłam. — Tylko popytam tu i tam.

— Jakbyś potrzebowała do tego mojej zgody — mruknęłam. — Okej. Ale tylko popytaj.

— Bez rękoczynów — dorzuciła Charlie.

— Spokojnie, spokojnie. Czy ja kiedykolwiek kogoś uderzyłam? — spytała Sarah.

Charlie spojrzała na nią z powątpiewaniem.

— Okej, ale czy jakiś mój pomysł kiedyś źle się skończył?

— Wiele razy. — Raven pokiwała głową.

Sarah machnęła ręką.

— Tak czy siak, dajcie mi trochę czasu. — Mrugnęła do nas i wstała. — Niedługo wrócę, razem ze świeżą dostawą ploteczek.

***

Hejka!

Ogłaszam drugą edycję konkursu „Zgaduj zgadula, czyje to Pov.?". Tym razem macie mniej czasu na zgadywanki, bo tylko tydzień. Nagroda pozostaje ta sama, tj. dedykacja przy rozdziale 39.

Edit: Nagroda jest już przyznana, co jednak nie oznacza, że nie możecie zgadywać ;).

Powodzenia!

~tricky



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro