-Zostawcie Mnie!-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko zadzwonił dzwonek złapałam za książki i zchowałam je do plecaka. Wybieglam z klasy jak najszybciej mogłam. Podeszłam do mojej szafki, kopnęłam ją aby ta się otworzyła. Ubrałam kurtkę i energicznym krokiem wyszłam ze szkoły omijając wszysztkich potencjalnych rozmówców. Spieszyło mi się ponieważ miałam się dziś spotkać z Connie o 15.
Jako iż była już 14:43 a do domu został mi jeszcze całkiem długi kawałek drogi, postanowiłam skręcić w skrót.
W oddali zauważyłam grupkę chłopaków z mojej klasy. Założyłam kaptur w nadziei że mnie zignorują. Kiedy tylko ich minęłam jeden chwycił mnie mocno za ramię.
"Gdzie idziesz kochana?"-Powiedział obrzydzającym głosem.
W mgnieniu oka doszła do niego reszta grupy i stanęła tak abym nie miała drogi ucieczki.
"Czego chcesz"- odpowiedziałam obojętnym tonem.
"Oj... Niczego"- mówił ściągając mi kaptur. Starałam się sprawiać wrażenie niewzruszonej.
"To mnie zostaw!"-warknęłam i spojrzałam z pogardą prosto w jego oczy. Chłopak położył swą dłoń na moim policzku, czułam Ciarki na całym ciele.
"Co taka grzeczna dziewczynka robi w miejscu do którego nie powinna była przychodzić"-mówił ze śmiechem
"Beznadziejna, bezużyteczna..."- wymieniał obserwując mnie.
Starałam się być spokojna ale te słowa mnie przerosły. Coś we mnie pękło, zacisnęłam pięść i szybko uderzyłam chłopaka w twarz. Złapał się za nos po czym oddał mi mocniej. Wytarł krew w rękaw oraz powtórzył ruch. Moje oczy automatycznie zalały się łzami a ja upadłam na ziemię.
"Idziemy stąd! Nie będę na nią tracić czasu"- krzyknął a grupa poszła za nim zostawiając mnie samą po środku niczego. Ból nie tylko fizyczny był na tyle mocny że zamknęłam oczy i straciłam czucie w prawie wszystkich częściach ciała. Chwilę siedziałam oszołomiona po czym zemdlałam. Pustka... Czarna przestrzeń tylko tyle widziałam.
______________________________________
Nie wiem ile czasu minęło ale podniosła mnie jakaś osoba i niosła chyba do mojego domu. Delikatnie otworzyłam oczy ale niczego wyraźnie nie widziałam. Znajomy mi głos mówił zdenerwowany.
"Co ja z nią mam! Wracam do domu a ta leży nieprzytomna na środku ulicy!
Niewytrzymam! Ja rozumiem ale bez przesady!"- Już wiedziałam kto to był. Tylko Connie okazuje swoje emocje poprzez złość. Doniosła mnie do domu. Wyjęła klucze z mojego plecaka a następnie otworzyła drzwi.
"Ale ona ciężka! Nie dam rady!" - krzyczała i rzuciła mnie na kanapę.
Usiadła na krześle obok i wzięła głęboki wdech. Wypuściła powietrze i mówiła.
"Jak mogłam do tego dopuścić" obwiniała siebie. "Obudziłam się" i udając zaskoczoną spytałam się jej co tu robi.
Ta jednak znowu zaczęła krzyczeć
"Co ja tu robię?! Chyba co ty robiła nieprzytomna na terenie opuszczonego szpitala?!? I czemu masz podbite oko!?! Ugh!!!"- Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem i wyszeptałam.
"Przepraszam Connie..." - Dziewczyna podeszła do mnie i mnie przytulia
"Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina"- Emocje opadły a Na twarzy Connie pojawił się mały uśmiech.
"Dobra a teraz słuchaj. Lecisz zapudrować Limo pod okiem i wychodzimy mam coś ważnego tobie do powiedzenia"- pokiwałam głową i poszłam do pokoju po puder. Szybko zakryłam podbite oko i wybiegłam do przyjaciółki.
"Od razu lepiej"- powiedziała z uśmiechem.
"Hah dzięki"- odpowiedziałam.
Dziewczyna złapała mnie za rękę i wybiegła z domu. Ledwo zdążyłam zakluczyć drzwi wejściowe a Connie już czekała na mnie przed bramą.
Zeszłam do niej i ruszyłyśmy...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro