Jest dobrze?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszedł do mieszkania pewnie, nie spodziewając się, iż może kogokolwiek zastać. Jednak gdy zobaczył Kastiela na kanapie, wcale się nie zdziwił. Zdziwiła go za to jego fryzura. Patrzył na swojego (chyba) chłopaka w osłupieniu. Nie sądził, że kiedykolwiek zobaczy go w tak krótkich włosach. Co prawda jeżyk to nie był, bo nawet można było zaczesać bruneta tak, żeby miał grzywkę, ale jak na niego to nadal był niesamowicie krótki fryz.

Po lekkim szoku Nataniel nie za bardzo wiedział, co powiedzieć. Przecież nie przygotowywał się nawet na taką ewentualność. Z braku laku zaczął cicho:

- Przyszedłem po...

Jednak dalszą wypowiedź przerwało mu parsknięcie jego skarbu, które oznaczało początek płaczu.

„Nie, no nie, nie rób mi tego."

Blondyn zrezygnowany podszedł bliżej i ukląkł przed mężczyzną.

- Po ciebie... - Praktycznie wyszeptał te słowa, ale odniosły one skutek.

Kastiel rzucił się na swojego chłopaka, przewracając ich obu na podłogę. Student wydał zduszony jęk, bo jeden z butów bruneta wbił mu się w kręgosłup, ale przyciągnął do siebie bliżej te zapłakane duże dziecko. Chwilę czekał, aż się uspokoi, bo i mu łzy zaczęły lecieć po twarzy. Leżeli tak na podłodze, wtuleni w siebie i razem moczyli dywan potem z oczu. Jeden powiedziałby, że romantycznie, drugi, że żałośnie, dla nich był to po prostu moment pojednania. W końcu razem. Po długim, ponad tygodniowym, czasie rozłąki, ich usta spotkały się w delikatnym acz spragnionym pocałunku. W tym lekkim dotknięciu ust wyrazili swoje wszystkie dotychczasowe emocje. Gdy się od siebie odkleili, Kastiel drżącym głosem wygłosił, jakim to okropnym chłopakiem jest i jak to Nataniel zasługuje na kogoś lepszego.

- Jestem aroganckim, samolubnym dupkiem i naprawdę nie dziwię ci się, że ze mną nie wytrzymujesz, ja...

Blondyn tak naprawdę przestać go słuchać już na początku. Po pierwsze uważał, że to już naprawdę coraz bardziej przypomina komedię romantyczną (z tego tytułu mentalnie wywrócił oczami, ale uwielbiał tą małą cząstkę Drama Queen w swoim skarbie), a po drugie nie mógł się napatrzeć na roztrzęsioną twarz gitarzysty. Rozbiegany wzrok, lekko zapuchnięte powieki, jeszcze zaróżowione po pocałunku wargi, mokre ślady łez, drgająca szczęka... Mimo, że był w dosyć opłakanym stanie, nadal tak kurewsko piękny.

Student, nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej, wpił się w wargi swojego chłopaka, tym samym zatrzymując jego bezsensowną paplaninę. Był cudowną osobą. Był troskliwy, męski, zabawny i słodki. Potrafił być poważny, gdy było trzeba, ale też potrafił się dobrze bawić. Nigdy nie owijał w bawełnę, był czasem nawet szczery do bólu. Wiedział, jak poprawić humor. Potrafił uszanować prywatność. Był zazdrośnikiem, ale to tylko dodawało mu uroku, a co najważniejsze – był jego.

Oderwali się od siebie deczko zdyszani.

- Ty zasługujesz na mnie, a ja zasługuję na ciebie. Jesteśmy dla siebie stworzeni, pamiętasz? Od najmłodszych lat los splata nasze ścieżki. – Nat splótł ich dłonie, a brunet je ucałował. - Skarbie mój, ta kłótnia jest dowodem, że nam na sobie zależy. No... powiedzmy. Ale dzięki niej jesteśmy o jedno doświadczenie do przodu i o jeden krok bliżej do poznania siebie.

- Jeny, nie wierzę, że trafił mi się tak wyrozumiały chłopak... - mruknął Kastiel, uśmiechając się lekko.

- Tylko chłopak...? – Nataniel uśmiechnął się tajemniczo i poruszył śmiesznie brwiami.

- Najwspanialsza, najgorętsza, najbardziej szarmancka, jedyna miłość mojego życia. Lepiej?

Student uśmiechnął się kącikiem ust i przekręcił swój skarb tak, aby ten leżał pod nim.

- Myślałem o czymś innym, ale to też ujdzie. – Po tych słowach ucałował, teraz już nie przykryte włosami, czoło i wstał, otrzepując się z kurzu. – Będzie trzeba tu trochę posprzątać.

- Czekaj, co miałeś na myśli, mówiąc, że myślałeś o czymś innym?

Kastiel uniósł się na łokciach, bacznie obserwując poczynania swojego chłopaka.

- Szczerze mówiąc zastanawiałem się już nad tym od dawna, ale nie wiem, czy to właściwa pora. No wiesz, musimy naprawić nasze relacje i takie tam. – Z szelmowskim uśmiechem włożył dłoń do kieszeni, wyjmując z niej...

- Nie – wyszeptał zduszonym głosem brunet.

- Tak. Noszę je ze sobą już od pewnego czasu. Ale jak już mówiłem, nie ma tak łatwo. Najpierw chcę romantyczną kolację przy świecach, potem może być spacer po plaży, a następnie...

- O mój boże, Nataniel, tak!

Uradowany mężczyzna rzucił się na studenta i przytulił najmocniej na świecie. Był tak szczęśliwy. Był tak cholernie szczęśliwy. Chyba nie powinien popadać ze skrajności w skrajność, bo mu serce wysiądzie, ale to już będzie martwić się Nat. Co do naszego blondaska, w ostatniej chwili złapał swój skarb w objęcia i zaskoczony zawołał:

- Łoł, łoł! Zwolnij konie, kolego! Nawet nie zadałem pytania.

- Ale zgadłem? – Uradowana mordka Kastiela pojawiła się przed jego twarzą.

- Tak, Cassie, zgadłeś. Wiesz, że właśnie uczyniłeś mnie najszczęśliwszym człowiekiem, chodzącym po tej plugawej Ziemi?

- A wiesz, że właśnie spadłeś z rankingu na drugie miejsce?

Potem już do końca nasze gołąbki cieszyły się swoim towarzystwem; chłonęły każdym zmysłem obecność drugiego. Ktoś może mówić sobie, co chce, ale moim zdaniem ta para, ten związek to najsłodsza i najbardziej idealna rzecz na tym świecie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro