Rozdział 6. Wiara

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Draco wyszedł szybkim krokiem z powozu, a za nim Blaise i Pansy. Poprawił włosy, wsadził ręce do kieszeni spodni i razem z resztą uczniów skierował się powolnym krokiem w stronę Hogwartu. Po zmroku sprawiał on zdecydowanie większe wrażenie i bardziej imponujące. Monstrualna budowla, oświetlona różnymi światłami, odbijająca się w tafli jeziora i do tego jeszcze wschodzący księżyc w pełni, który oświetlał swoim blaskiem błonia Hogwartu. To wszystko wyglądało niesamowicie. Draco jednak poczuł rozchodzący się po ciele dreszcz. Ekscytacji? Raczej nie, towarzyszył on mu gdy wchodził tutaj po raz pierwszy. Strachu? Przed niewiadomymi reakcjami innych uczniów i nauczycieli na jego powrót, zdecydowanie tak. Jednak na głos nigdy w życiu by tego nie przyznał. Przed nikim.

Wreszcie dotarli do ogromnych drzwi szkoły. Przepychając się z innymi uczniami, udało się im zająć miejsce przy stole Slytherinu. Malfoy, Zabini i Parkinson usiedli obok Theodore'a Notta i pogrążyli się razem z nim w krótkiej rozmowie. Od czasu bitwy o Hogwart niewiele się widzieli, więc chcieli nadrobić zaległości, zwłaszcza Pansy i może trochę Zabini. Blondyn, po wymienieniu uprzejmości pogrążył się w swoich myślach. Pamiętał, gdy ostatni raz tutaj siedział w dniu rozpoczęcia roku szkolnego, był załamany. Misja zleconego przez Czarnego Pana ciążyła na nim przez wiele miesięcy. I mimo że wtedy miał więcej na głowie i bał się o życie swoje i swoich rodziców, dzisiaj nie czuł się jakoś lepiej. Idąc do Wielkiej Sali i siadając przy stole, słyszał szepty innych uczniów. Nie chciał ich słuchać, ale mimowolnie i tak dostały się one do jego uszu. Nie zareagował w żaden sposób, nawet wtedy gdy ktoś głośniej powiedział, że w Hogwarcie nie ma miejsca dla Śmierciożercy. Zacisnął jedynie zęby i nadal szedł w stronę stołu, patrząc prosto przed siebie. Poczuł też wtedy delikatne muśnięcie dłoni Pansy. Ale nawet teraz, gdy już prawie wszyscy w Wielkiej Sali siedzieli na swoich miejscach i niektóre rozmowy ucichły, dało się słyszeć nieprzychylne komentarze w jego stronę.

- Zaraz pokruszysz sobie zęby - powiedział z małym uśmiechem Blaise, jednak dało się wyczytać z jego twarzy, że przejmuje się stanem przyjaciela.

Draco tylko kiwnął głową i rozluźnił mięśnie, próbując skupić się na czymś innym. W duchu dziękował Parkinson i Zabiniemu za niewerbalną pomoc, zwłaszcza na rozpoczęciu roku w Hogwarcie, gdzie każdy wymieniał się plotkami i obserwował otoczenie.

Gdy w Wielkiej Sali zrobiło się mniej tłoczno i większość uczniów już siedziała, rozpoczęła się Ceremonia Przydziału. Pieśń Tiary, tak jak zawsze, mówiła o swojej powinności i cechach danego domu. Jednak na koniec śpiewała coś głównie o Slytherinie, więc Draco wytężył słuch. Zobaczył też, że niektóre osoby z jego domu mają oburzone miny na słowa „... Przed wojną, ten dom był uznawany za najgorszy...", co w sumie było dziwne, bo Tiara Przydziału nigdy nie oceniała żadnego z domów, wypowiadała się na ich temat zawsze obiektywnie. Po chwili pieśń się skończyła i zaczęło się przydzielanie uczniów do wybranych domów. Co go zdziwiło, do Slytherinu przydzielono bardzo mało uczniów w porównaniu do innych domów. Albo akurat tak się trafiło, że większość pierwszorocznych było odważnych, mądrych lub pomocnych, albo prosili Tiarę, by nie być w Slytherinie, patrząc na wydarzenia sprzed wakacji, co było chyba bardziej możliwe. Zwłaszcza, że w Pokoju Wspólnym Slytherinu nadal będzie przebywał były Śmierciożerca.

Po zakończeniu Ceremonii Przydziału dyrektor McGonagall podeszła do mównicy. Jego przyjaciele, którzy siedzieli obok niego, pochłonęli się w cichej rozmowie, a blondyn się całkowicie wyłączył. Jednak na słowo „magopsycholg" wychodzące z ust dyrektorki, oprzytomniał i zaczął trochę słuchać. Zauważył nowego profesora przy stole pedagogicznym. Odwrócił się w drugą stronę i Draco miał okazję zobaczyć jego niezbyt mile wyglądającą bliznę na twarzy. Zaciekawiło go to, skąd ją miał. Bo chyba nie spadł z miotły.

Rozejrzał się po uczniach siedzących przy stołach. Jego skromnym zdaniem, starsze uczennice, które patrzyły na nowego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, wyglądały, jakby zaraz miały dostać orgazmu. A zwłaszcza rzuciła mu się w oczy ta szmata Brown. Mimo że obok niej siedział Weasley, który był chyba jej chłopakiem i ją obejmował ramieniem, robiła jakieś dziwne miny w stronę nauczyciela. Aż chciało mu się z niej śmiać. Nie dziwił się innym, że traktują ją jak dziwkę. Tylko zastanawiał się, co sprawiło, że jest z Wieprzlejem. Bo przecież on nie jest ani bogaty, ani przystojny, ani mądry. No ale cóż. Przestał myśleć o wkurwiających Gryfonach i właśnie w tym momencie McGonagall skończyła mówić i na stołach pojawiły się różne potrawy.

Niechętnie wziął się za jedzenie, a w międzyczasie Blaise rzucał jakimiś żartami, z których większość Ślizgonów i część Krukonów siedzących obok się śmiała. Skończył jeść kolację w Wielkiej Sali i wyszedł razem z resztą uczniów. Blaise i Pansy, przekomarzając się, skierowali się do lochów, do Pokoju Wspólnego. On za to skierował się w inną stronę, do gabinetu profesor McGonagall. Zauważył znienawidzoną Gryfonkę, idącą w całkowicie innym kierunku, niż jest gabinet dyrektorki.

- Granger! Co ty robisz? - zapytał bez zastanowienia.

- Idę do biblioteki - odpowiedziała automatycznie zdezorientowana Hermiona. Dopiero po chwili dotarło do niej, co powiedziała, bo zrobiła zawstydzoną minę. Przecież dzisiaj biblioteka była zamknięta. Zrobiła tylko z siebie głupka.

- Mieliśmy iść po kolacji do McGonagall, idiotko - powiedział Draco, wywracając oczami.

Kasztanowłosa na początku nie zrozumiała, o co mu chodzi. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że razem z Malfoy'em są Prefektami Naczelnymi i rzeczywiście mieli iść po kolacji do gabinetu profesor McGonagall. Zarumieniła się, bo chyba pierwszy raz zapomniała o tak istotnej rzeczy, która dotyczyła jej i jeszcze zdarzyło jej się to przy tym tępym arystokracie. W sumie to teraz ona była tępa. Jak mogła o tym zapomnieć? Przecież dowiedziała się o tym dzisiaj. Ruszyła powolnym krokiem za Malfoy'em, który zapewne był zadowolony, że ona, Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger o czymś jednak zapomniała.

Wchodzili po schodach i nareszcie dotarli do gabinetu. Dopiero od jutra miało obowiązywać hasło, więc dzisiaj normalnie mogli tam wejść. Draco, mimo że szedł korytarzem pierwszy, w drzwiach przepuścił Hermionę przodem. Zdziwiła się na ten gest i tylko się lekko uśmiechnęła. Blondyn, jak wiadomo, potrafił być czasami aroganckim skurwysynem, jest byłym śmierciożercą, nienawidził szlam, gardził nimi, ale miał też swoje zasady. Jedną z głównych było szanowanie kobiet. Mimo że Granger zaliczała się do szlam, to jako kobietę ją szanował. Nie oznaczało to jednak, że przestanie ją wyzywać i obrażać z powodu jej mugolskiego pochodzenia. Zauważył, że wchodziła już po schodach, więc wszedł za nią. Hermiona grzecznie zapukała w drzwi i po stanowczym „Wejść!", weszli. Naprzeciwko biurka, za którym siedziała dyrektorka, stały dwa krzesła.

- Dzień dobry pani dyrektor - powitała się kulturalnie Hermiona, a Draco coś burknął.

- Witam moi drodzy. Usiądźcie - odpowiedziała, machając ręką w stronę dopiero co wyczarowych siedzisk.

Usiedli więc na miękkich krzesłach, obitych w granatowy materiał. Po chwili na biurku przed nimi pojawiły się dwie szklanki i dzbanek z sokiem dyniowym. Dzbanek sam się przechylił i rozlał do szklanek napój.

- A więc tak, wiecie już, dlaczego tu jesteście. Dzisiaj przedstawię wam wasze prawa i obowiązki jako Prefektów Naczelnych. Zacznę może od obowiązków, jako tej mniej przyjemnej części. Waszym najważniejszym obowiązkiem jest pilnowanie młodszych uczniów na przerwach. Nie chodzi mi tu o ciągłe chodzenie za nimi, ale na początku będziecie musieli trochę pomagać głównie pierwszorocznym, żeby nie zgubili się w tym ogromnym zamku. Oczywiście, nie oznacza to, że będziecie musieli stać na wszystkich przerwach na korytarzu czy mieć jakieś dyżury. Jednak przy okazji, gdy będziecie gdzieś przechodzić i zauważycie jakąś zagubioną czy przestraszoną osobę, to waszym obowiązkiem jest jej pomóc. Kolejnym obowiązkiem jest patrolowanie błoni w poniedziałki i środy w godzinach od dwudziestej do dwudziestej trzeciej - powiedziała, na co oboje skrzywili się w tym samym momencie - Zaczniecie to robić od następnego tygodnia. Pomożecie również nam, nauczycielom przy organizacji Balu. Jeśli będzie potrzeba, gdy żaden z nauczycieli nie będzie miał czasu, będzie dopilnowywać uczniów na szlabanach, lecz mam nadzieję, że tego będzie jak najmniej. To tyle, jeśli chodzi o ważniejsze obowiązki. Musicie też jakoś dać radę pogodzić te obowiązki z nauką. Jeśli chodzi o wasze prawa, to tak, możecie odejmować i dodawać punkty oraz dawać szlabany, oczywiście nie przesadzając. Jeśli zjawi się taki delikwent, z którym nie będziecie wiedzieli na przykład czy odjąć punkty, czy dać szlaban, pójdźcie do opiekuna danego domu lub osobiście do mnie, jednak uważam, że powinniście sobie sami z tym dać radę. Macie też prawo do dostępu do Łazienki Prefektów, która znajduje się na piątym piętrze. Również macie później ciszę nocną, bo od północy. Jest też jedna rzecz. Jako Prefekci Naczelni, by lepiej wykonywać swoje obowiązki i lepiej ze sobą współpracować, będziecie mieszkali we wspólnym dormitorium.

Draco zacisnął pięści i szczękę na tę wiadomość. Nie widziało mu się mieszkanie w jednym dormitorium z tą szlamą. Jednak nic się nie odezwał, bo jakby wybuchnął, to tylko by pogorszył swoją sytuację, a i tak była ona nie najlepsza.

- A-ale, że jak? My mamy razem mieszkać? - zapytała z niedowierzaniem Gryfonka. Ciężko jej było chodzić na te same zajęcia co Malfoy czy nawet mijać się na korytarzu, więc nawet nie umiała sobie wyobrazić tego, jakby mieli razem mieszkać.

- Tak, panno Granger. To jest pewne.

Hermiona tylko kiwnęła głową, jednak miała nadzieję, że będzie jakiś sposób, aby to obejść i aby nie musieli ze sobą mieszkać. McGonagall wiedziała, że się nienawidzą, a mimo to wpadła na pomysł, żeby byli razem Prefektami Naczelnymi i żeby mieszkali razem. To było absurdalne. Przecież on był arystokratą, byłym śmierciożercą, a ona była szlamą. Prędzej się pozabijają niż dojdą do współpracy. Nie odezwała się już nic, bo skoro pani dyrektor powiedziała, że to już pewne to i tak by nic nie zmieniła. McGonagall, nie słysząc innych słów sprzeciwu, kontynuowała.

- Wasze dormitorium znajduje się na piątym piętrze, niedaleko Łazienki Prefektów. Ze względu na wasze... stosunki, ustaliłam, że będziecie mieli dwie osobne łazienki. Oczywiście, macie osobne sypialnie, ale salon i garderobę macie wspólną. A i jeszcze jedno. Zaraz podam wam kartkę i na niej musicie się podpisać oraz każde z was może wpisać imię i nazwisko dowolnej jednej osoby, która będzie znała hasło i która tak jak wy, będzie mogła tam przebywać, ale nie mieszkać. Wasz salon będzie działał na zasadzie Pokoju Wspólnego, tylko że na mniejszą ilość osób. Oczywiście inne osoby też będą mogły tam wejść, ale tylko wy i te dwie wybrane osoby będziecie znali hasło - powiedziała dyrektorka z naciskiem na drugą część ostatniego zdania, podając im kartkę.

Hermiona wzięła ją jako pierwsza i schludnym pismem napisała.

Hermiona Jean Granger

Ginewra Molly Weasley

Draco wziął od niej kartkę i tak samo ładnym pismem, napisał dwa nazwiska. Hermiona, która się tego nie spodziewała, że pisze on nawet schludnie, bo myślała, że bazgrze tak jak Harry czy Ron. W sumie to do tej pory, widząc głównie, jak pisze Ron i Harry, myślała, że wszystkie chłopaki piszą tak samo nieładnie. Ale w sumie nie było się czemu dziwić, Malfoy, jako arystokrata, to pewnie już w wieku pięciu lat umiał dobrze i schludnie pisać.

Draco Lucjusz Malfoy

Blaise Zabini

Podał kartkę Minerwie, która przelotnie na nią spojrzała i delikatnie się uśmiechnęła. Słyszała bowiem, jak na pierwszym spotkaniu u profesora Slughorna odzywali się do siebie pan Zabini i panna Weasley. Już wtedy wiedziała, że to będzie ciekawy rok.

- Dobrze, w takim razie zaprowadzę was do waszego dormitorium. Wasze bagaże już tam są.

Wskazała im gestem, żeby wstali i we trójkę wyszli z gabinetu. Zeszli po schodach na piąte piętro, przeszli obok Łazienki Prefektów, a kawałek dalej zobaczyli obraz, na którym był Giffard Abbott.

- Podaj hasło - powiedział niskim głosem.

- Hasło do waszego dormitorium to Wiara. Możecie zmieniać to hasło najczęściej raz na miesiąc, ale musicie z tym przyjść do mnie oboje oraz będziecie musieli przekazać to pannie Weasley i panu Zabiniemu.

W momencie, gdy McGonagall wypowiedziała hasło, obraz się odsunął. Ich oczom najpierw ukazał się krótki korytarz. Weszli do środka i w korytarzu na ścianie po lewej stronie było ogromne, oświetlane lustro, wieszak na płaszcze i dwie szafki. Jedna była niska i szeroka, prawdopodobnie na buty, a druga wysoka i wąska na szaliki i czapki. Ściany były jasnobrązowe. Weszli dalej i zobaczyli piękny, duży salon. Po prawej stronie była kanapa i dwa czarne fotele z białymi poduszkami. Między nimi stał szklany stolik kawowy, a naprzeciwko kanapy był kominek. Był też tam szaro-niebieski dywan. Ściany były szare, a na jednej z nich była niebiesko-czarna tapeta. W salonie, na ścianie, na której znajdowało się wejście do dormitorium, od strony kominka znajdował się mały barek, a na ścianie tworzącej korytarz był regał z książkami w kształcie litery L.

Mimo zimnych kolorów w tym pomieszczeniu było bardzo ładnie, a dzięki kominkowi, trochę cieplej. Widać było, że dyrektorka postarała się, by salon nie był w kolorze ani zielonym, ani czerwonym, aby oboje mogli czuć się tu dobrze. Z salonu wychodziły dwie pary drzwi. Jedne były na ścianie na lewo od wejścia, a drugie naprzeciwko. Hermiona otworzyła te pierwsze, ale szybko się wycofała, bo poznała po narzucie na łóżku, że to sypialnia Malfoy'a. Z delikatnym rumieńcem utworzyła te drugie drzwi i znalazła się w swoim nowym pokoju. Naprzeciwko wejścia było duże łóżko, na którym była narzuta z herbem Gryffindoru. Po obu jego stronach były szafki nocne. Ściany w jej sypialni były w kolorze beżowym, podłoga była wykonana z brązowych, ciepłych paneli, a na nich był biały, puchaty dywan. Na ścianie za łóżkiem było sporych rozmiarów okno. Po prawej stronie było biurko, a między łóżkiem a ścianą był fotel, a przy nim stolik i lampka. Między biurkiem a fotelem były kolejne drzwi. Otworzyła je i zobaczyła łazienkę. Na ścianach były biało-zielone płytki, co jej się niezbyt podobało, a na podłodze były jasnoszare. Po prawej stronie była umywalka i szafka na całą ścianę, a nad nimi lustro. Na wprost drzwi była toaleta, a po lewej stronie była duża wanna pokryta z boku ciemnozieloną, błyszczącą mozaiką, a obok niej stał prysznic. Obok niego były przezroczyste wieszaki na ręczniki.

Wyszła z łazienki i zobaczyła, że naprzeciwko drzwi od łazienki, po drugiej stronie pokoju są kolejne drzwi, których od razu nie zobaczyła. Domyślała się, że prowadzą one do garderoby. Nie myliła się. Gdy otworzyła drzwi, pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to dwie ogromne szafy. Zauważyła, że w momencie, gdy ona otwierała swoje drzwi, Malfoy zrobił to samo. Hermiona powoli weszła w głąb pomieszczenia i zaczęła się bardziej rozglądać, choć nie było za bardzo za czym. W tym pomieszczeniu były tylko dwie szafy, lustro, dywan i dwie pufy stojące na środku. Szafy były do samego sufitu i stały przy równoległych ścianach ścianach. Zawierały wieszaki, szafki i szuflady. Największym minusem tego było to, że były one zasuwane prawie przezroczystym szkłem. Hermiona po oglądaniu wróciła do salonu, stała McGonagall i znudzony blondyn.

- I jak, podoba wam się? - zapytała dyrektorka.

- Tak, bardzo, choć wolałabym, żebyśmy mieli osobną garderobę.

- Niestety, panno Granger. I tak już miałam trochę pracy z tym, żebyście mieli osobne łazienki, bo wcześniejsi Prefekci Naczelni byli w... lepszych relacjach i nie musiałam nic zmieniać. A chyba lepiej jest mieć wspólną garderobę niż wspólną łazienkę.

- Mam pytanie, czy ta łazienka to jakiś żart? - zapytał lekko zirytowany blondyn.

- O co dokładnie chodzi, panie Malfoy?

- Jestem Ślizgonem, a kolorem mojego domu jest zielony. Dlaczego więc mam łazienkę z czerwonymi płytkami? - zapytał lekko oskarżycielskim tonem, mimo że wiedział, że zwraca się do dyrektorki Hogwartu.

- Pani profesor, bo ja też chyba mam coś nie tak. Moja łazienka jest zielona - wtrąciła się kasztanowłosa.

- Och, przepraszam was, moi drodzy. Pomyliły mi się widocznie łazienki - McGonagall zachichotała, ale potem szybko wróciła do wcześniejszej mimiki i zmieniła temat - Pewnie zauważyliście, że w tym salonie znajduje się barek. Pozwoliłam wam go tutaj mieć, ze względu na to, że jesteście już dorośli, ale są oczywiście pewne ograniczenia. Po pierwsze, na to dormitorium są nałożone zaklęcia, które uniemożliwiają wnoszenie tu jakiegokolwiek innego alkoholu. Barek nie będzie otwarty też przez cały tydzień, aby nie doprowadzić do tego, aby któreś z was poszło na lekcje w stanie upojenia alkoholowego. Będzie otwarty od godziny piętnastej w piątki i będzie zamykany w niedzielę, także o godzinie piętnastej. Biblioteczka też ma pewne ograniczenia. Tak, panno Granger. Wiem, że lubi się pani uczyć, ale trzeba też odpoczywać. Biblioteczka będzie zamykana w piątek o godzinie dwudziestej i będzie otwierana w sobotę, też o dwudziestej. Oczywiście, może pani w tym czasie korzystać z biblioteki szkolnej - powiedziała do kasztanowłosej, a po chwili zwróciła się do nich obojga - To dla waszego dobra.

I zaraz po tych słowach wybuchnęły słowa sprzeciwu. Hermiona mówiła coś o tym, że alkohol, no to wiadomo, zgadza się z dyrektorką, bo Malfoy mógłby się upić w środku tygodnia, że od alkoholu można się uzależnić i w ogóle, ale książki? Przecież to nic złego. Draco za to spierał się, że nie dość, że nie jest już kapitanem drużyny Quidditcha, to jeszcze nie będzie miał jak odreagować. Dyrektorka cicho zaśmiała się na drugą część jego wypowiedzi, a Hermiona zdziwiła się na pierwszą. Nie wiedziała, co się stało, że blondyn przestał być kapitanem. Przecież był nim od dobrych kilku lat. Co więc się stało, że przestał nim być? Bo chyba sam z siebie nie zrezygnował. Za bardzo lubił być na tym stanowisku.

Mimo ich wzajemnej nienawiści Hermiona nie mogła powiedzieć, że był w tym fatalny. Bardzo dobrze sobie z tym radził z jej punktu widzenia. I pomimo że była w Gryffindorze i powinna być za Harrym, to w niektórych momentach Malfoy lepiej się sprawdzał jako kapitan. Był stanowczy, zorganizowany i umiał wymyślić dobrą strategię. Jednak Harry o wiele lepiej radził sobie jako szukający. Mimo że Hermiona nie interesowała się Quidditchem tak jak inni i nie wiedziała zbytnio na ten temat, to właśnie tak uważała ze swojego punktu widzenia. Jednak po chwili otrząsnęła się i zaczęła z powrotem słuchać dyrektorki.

- Moi drodzy, powiem tak. Jeśli będziecie się bardzo dobrze sprawdzali jako Prefekci Naczelni, to może zmniejszę te ograniczenia albo je całkowicie zlikwiduję - oświadczyła McGonagall - A i jeszcze dam wam teraz wasze plany lekcji, bo inni mają swoje w Pokojach Wspólnych.

Odebrali od niej plany lekcji i kasztanowłosa myślała, że ma coś nie tak ze wzrokiem. Przecież przez całe cztery dni w tygodniu lekcje ze Ślizgonami to będzie tragedia.

- Pani dyrektor? Czy tutaj nie ma czasami jakiegoś błędu?

- Nie, panno Granger. Z tego powodu, że od zawsze Gryfoni i Ślizgoni mają jakieś spory, to od tego roku zdecydowaliśmy, że większość lekcji będą mieli Ślizgoni z Gryfonami, a Krukoni z Puchonami. Macie jeszcze jakieś pytania?

- Nie - odpowiedziała Hermiona, a Draco zaprzeczył ruchem głowy.

- To w takim razie ja już pójdę. Dobranoc.

Pożegnali się z dyrektorką i każde z nich poszło do swojego pokoju. Hermiona postanowiła, że pójdzie poukładać sobie ubrania w garderobie. Postawiła klatkę z Gwiazdką na biurku i otworzyła klatkę Krzywołapa. Kot od razu wyszedł i wskoczył na łóżko. Brązowooka aż się zaśmiała z niego, że taki gruby kot umie tak wysoko skakać. Wzięła kufer i poszła z nim do garderoby. Nie ustalili z Malfoy'em, która szafa jest czyja, ale to chyba było bez różnicy, bo obie były takie same, jeśli chodzi o wielkość. Hermiona podeszła do jednej z nich, odsunęła drzwi i trafiła akurat na szuflady, więc schowała tam bieliznę. Otworzyła kolejne i tym razem były tam półki, więc zaczęła powoli wyjmować i układać tam ubrania z kufra. Po chwili usłyszała otwieranie drzwi, ale nawet się nie odwróciła, bo wiedziała kto to. Układając ubranie, usłyszała, jak blondyn wypowiada kilka zaklęć i zaraz potem jego wszystkie ubrania znajdowały się w szafie, ładnie ułożone. Spojrzała na niego, a on uśmiechnął się kpiąco, patrząc, jak układa ubrania bez magii, a potem wyszedł z garderoby.

Nie przejęła się tym, bo takie układanie ją właśnie odstresowywało. Skończyła układać ubrania i otworzyła trzecie drzwi, gdzie były wieszaki. Powiesiła tam spódnice, sukienki i koszule. Na samym dnie jej kufra była jej nowa, złota, przepiękna sukienka, zapakowana jeszcze w ochronny materiał, by się nie pobrudziła. Delikatnie ją wyciągnęła, jakby miała się zaraz rozlecieć i powiesiła ją razem z innymi, na samym końcu wieszaków, by jak najmniej ją ruszać w trakcie szukania innych ubrań.

Spojrzała jeszcze raz na ładnie ułożone ubrania i zadowolona z siebie, zasunęła szklane drzwi i wróciła do swojej sypialni. Dała jeść swojej sówce i Krzywołapowi. Spojrzała przelotnie na zegarek. Była już godzina dwudziesta druga, więc postanowiła, że pójdzie się wykąpać. Poszła z powrotem do garderoby i wyciągnęła z półki swoją ulubioną piżamę. Skierowała się do łazienki i zastanowiła się, czy wykąpać się w wannie, czy wziąć prysznic. Rzadko kiedy miała wybór, ale patrząc na godzinę, wybrała prysznic, bo będzie szybszy. Wykąpała się i ubrała w piżamę. Położyła się na miękkim łóżku, ale pomimo tak późnej godziny, trudno jej było zasnąć.

~~~

Po pożegnaniu się z McGonagall wrócił do swojego pokoju. Jeszcze raz rozejrzał się po wnętrzu. Naprzeciwko drzwi było łóżko z szafkami nocnymi, po lewej biurko, fotel, lampka, stolik i drzwi, które prowadziły do łazienki. Po prawej były drzwi do garderoby. Zdecydowanie wolał swoją sypialnię w Malfoy Manor, ale nie chciał głośno narzekać na obecne lokum, zwłaszcza w obecności dyrektorki. Jedyne więc, na co mógł i chciał narzekać, była współlokatorka.

Leżał teraz na łóżku na plecach z rękami założonymi za głową. Był pewny, że Granger ma taki sam pokój jak on, tylko z inną narzutą na łóżku i cały pokój w odbiciu lustrzanym. Nie podobała mu się narzuta, jaką miał. Była po prostu srebrna, a na środku miała godło Slytherinu. Nie chodziło mu o dom, w którym jest, ale o sam herb. Wąż kojarzył mu się tylko z Voldemortem. Z najgorszymi wspomnieniami z jego życia. Z Mrocznym Znakiem znajdującym się na jego lewym przedramieniu. Gdyby chciał, mógłby to przerwać od razu i jego życie wyglądałoby teraz całkowicie inaczej. A może wcale by nie wyglądało? Może by już nie żył? Nigdy się tego nie dowie, a moment, gdy zdecydował, że będzie szedł za ojcem, zaprzepaścił całkowicie jego życie.

Jeszcze nie ma teraz możliwoścy, aby się czegoś napić. Świetnie. Gdyby barek był dzisiaj otwarty, to pewnie nie leżałby tutaj, tylko siedziałby w jednym z foteli w salonie, popijając Ognistą, patrząc się w ogień w kominku i rozmyślając. A tak to tylko może rozmyślać.
Jeszcze to beznadziejne ograniczenie biblioteczki. Od alkoholu można było się uzależnić, ale czytanie książek? Jemu za bardzo na tym nie zależało, bo i tak nigdy się nie uczył w weekendy, ale teraz Granger będzie bardziej marudzić. Jeszcze ta przeklęta łazienka! On nienawidzi koloru czerwonego. W sumie, jakby się dłużej zastanowić, to on bardzo dużo rzeczy i osób nienawidził. Z tą myślą, zasnął.

~~~

Witam w już siódmym rozdziale! Aktualnie dodaję je dość często, bo mam kilka napisanych na zapas, więc w ciągu najbliższych kilku dni dodam pewnie kilka następnych rozdziałów.

Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które to czytają i czekają na następne rozdziały. Będę także bardzo wdzięczna za wszystkie gwiazdki i komentarze 🤍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro