Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Will

 Will wpatrywał się w siedzącego w oddali Nica. Syn Hadesa od rana stacjonował obok sosny Thalii i wypatrywał Rzymskiej delegacji. Nikt nie próbował go stamtąd odciągnąć i blondyn również nie zamierzał, ale postanowił się przysiąść. Podszedł do niego I usiadł obok. Oczekiwał na coś w stylu "co ty tutaj robisz", "chcę być sam" albo "nie masz lepszych rzeczy do roboty?", ale Nico nie powiedział nic, nawet nie spojrzał w jego stronę. Dopiero po chwili Will zauważył, że syn Hadesa ma zamknięte oczy i chyba śpi. Odwrócił głowę i spojrzał na obóz. Stan Nica zaniepokoił go, ponieważ chłopak raczej nie przysypiał i zazwyczaj był wyspany. Jego rozmyślania nagle przerwało lekkie uderzenie w ramię. Odwrócił głowę i zobaczył, że Nico we śnie przechylił się i oparł głowę na jego ramieniu. Zaskoczony Will w pierwszej chwili chciał go obudzić, ale po namyśle stwierdził, że skoro Nico przysnął za dnia, to najwyraźniej tego snu potrzebował. Siedzieli tak przez jakiś czas, a Will wypatrywał rzymskiej delegacji. Po chwili poczuł, że syn Hadesa zaczął się budzić. Blondyn siedział w bezruchu i patrzył a niego, czekając, aż Nico otrząśnie się z resztek snu.

Nico

 Syn Hadesa budził się powoli ze snu bez koszmarów. Wydało mu się to dziwne, ale jeszcze dziwniejsze było to, że nie był sam. Rozejrzał się i nagle zauważył, że spał oparty o ramię Willa, który teraz przypatrywał mu się z ledwo widocznym uśmieszkiem. Nico zerwał się zaskoczony i szybko odwrócił głowę, żeby syn Apollina nie zauważył, że się zarumienił. 

-P-przepraszam, ja...

-Nic się nie stało- odparł Will. Nico spojrzał na niego i z zaskoczeniem stwierdził, że chłopak zamiast zwyczajowego uśmiechu ma poważny wyraz twarzy

- Ile godzin spałeś tej nocy?- zapytał blondyn

 "osiem" chciał powiedzieć Nico. Był jedną z tych osób, o których mówi się, że potrafią kłamać bez mrugnięcia okiem, ale kiedy spojrzał w te przenikliwe niebieskie oczy, już wiedział, że nie jest w stanie ich oszukać.

-Trzy... może dwie- wymamrotał spuszczając wzrok

Will westchnął i położył mu rękę na ramieniu.

-Nico di Angelo- powiedział unosząc jego głowę, tym samym zmuszając syna Hadesa do popatrzenia na siebie. - rozumiem, że nie możesz doczekać się spotkania z siostrą i resztą z obozu Jupiter, ale dobrze wiesz, że po tym co przeszedłeś podczas wojny z Gają, musisz dojść do siebie. Jeśli nie będziesz wystarczająco dużo spał nigdy tego nie zrobisz. 

-Dobrze...- mruknął Nico odwracając wzrok. Przecież nie mógł mu powiedzieć co go martwiło, i tak by mu nie uwierzył

-Co cię martwi? - zapytał blondyn. Brunet spojrzał na niego zaskoczony. Czytał mu w myślach?

-Nie czytam w myślach, po prostu widzę, że coś jest nie tak- "taa na pewno" pomyślał Nico, ale na głos powiedział tylko

-I tak mi nie uwierzysz

-Skąd wiesz skoro mi nie powiedziałeś?- odparł spokojnie blondyn i uśmiechnął się. 

-Myślałem o Rose- zaczął syn Hadesa ostrożnie - chyba ci już to mówiłem, ale nie wyczuwam od niej "jej" śmierci. Myślę, że jest nieśmiertelna. Nie wiem czym dokładnie jest, ale może być niebezpieczna. Właściwie to i tak nie ma znaczenia. No bo kto niby uwierzy zdrajcy? - uciął temat i spuścił głowę. 

-Nie mów tak. Nie jesteś zdrajcą, przecież nas uratowałeś.- powiedział Will- na razie nie róbmy nic póki nie będziemy czegoś wiedzieć na 100% dobrze?

-Dobrze- odparł Nico i uśmiechnął się słabo. Cieszył się, że chłopak mu uwierzył i że mu ufa.

  Spojrzał na zbocze wzgórza, na którym siedzieli i nagle się ożywił. Ujrzał zbliżającą się ku nim niewielką grupkę ludzi, a nad nimi purpurowy sztandar ze złotym napisem SPQR. Odwrócił się w stronę obozu i gwizdnął przeciągle, a wokół domków zapanował nagły ruch. Brunet znów spojrzał na grupę znajdującą się coraz bliżej sosny Thalii. 

Przybyli Rzymianie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

W końcu udało mi się napisać ten rozdział! Dziękuję wszystkim, którzy mnie do tego zmotywowali. Mam nadzieję, że wam się podoba, a jeśli macie jakieś uwagi to piszcie w komentarzach ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro