23. "Mason" powiadasz?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

/Per.Dipper/

! Ważne info na końcu !

-Może i jestem aniołem, może i nie. Ważne, że mogę być blisko ciebie-wyszeptał.

Ta chwila, też jest piękna. Chcę żeby tylko takie były w życiu. Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi odbijających się od ściany, a w pokoju pojawił się Robbie. Robbie w różowym szlafroku, turbanie na głowie zrobionym z białego ręcznika i zielonej maseczce na twarzy. Nie powiem, widok zabawny.

-Rozumiem, że nasze gołąbeczki muszą być zawsze w centrum uwagi, ale do cholery! Ja tu próbuję medytować, a wy sobie radośnie strzelacie z pistoletu!-nawrzeszczał na nas, on to jednak potrafi popuć cały nastrój.

/Per.Bill/

Gdy tylko Robbie przekroczył próg tego pokoju z przyzwyczajenia odwróciłem wzrok patrząc na ścianę. Nie wiem po co. Z tego co wywnioskowałem mój wzrok jest w stu procentach nie groźny, ale... Niestety na Sosenkę działa to inaczej niż bym chciał. Powoli uświadamiam sobie jedną, ważną rzecz. Jestem aniołem. Z pleców wyrastają mi skrzydła, a mój wzrok źle oddziałuje na demona. Czyli Dippera. Teraz wszystkie wątki się zgadzają. Syn Adama i Ewy przysłowiowy "anioł" i niechciany syn Lucyfera. Przeciwstawią się złu i zaprowadzą pokój. Czuję się jak w takiej powieści kryminalnej. Pytanie tylko jak zaprowadzić pokój? I czy w ogóle jest to możliwe? Wskazówką od Willa było to iż musi mi zaufać, oczywiście spodziewałem się, że Dipper nie będzie zbyt ufny co do mojej osoby, ale nie sądziłem, że dalej mi nie ufa. Choć nie ma się co dziwić. To wszystko jest dla niego takie dziwne, nowe.

-Halo! Do ciebie mówię blondasku!-z rozmyśleń wyrwał mnie czarnowłosy.

-Czego?-warknąłem odstawiając Dippera na kanapę.

Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem mu w oczy. Wystraszył się nie na żarty, a potem zdziwił. Nic się nie stało. Oczywiście ja dobrze o tym wiedziałem iż nic mu nie zrobię swoim wzrokiem. No. Prawie. Nadal miałem wątpliwości co do tej wpadki z panią Kate i słowami Willa. Trochę słabo bo teraz ten ciołek mógł pomyśleć, że tylko udawaliśmy z tym, że jestem demonem. Ale skąd ja mogłem wiedzieć? Demon, anioł. Kurwa to samo. 

-Ty...-chłopak przez dłuższą chwilę nie mógł w stanie z siebie nic wydukać.

Szybko się zorientowałem, że jeśli teraz on coś powie Dipper to usłyszy. Narazie nie chciałem zaprzątać mojej, małej istotce głowy nowymi inforacjami co do mnie. Szybko przystawiłem palec do ust na znak, że ten lamus ma siedzieć cicho. Odziwo posłuchał, a myślałem, że ma bardziej wybuchowy charakter. Długo jednak nie wymieniałem z Robbim spojrzeń. Wyszedł z pokoju, jakby urażony. Szczerze nigdy go specjalnie nie lubiłem więc nie przejąłem się jego babskim foszkiem. Fakt, faktem dużo dla nas zrobił i bardzo jestem mu za to wdzięczny, ale jego... "arogancja" mnie mocno wkurza.

-Bill...-odezwał się Dipper.

Odwróciłem się w stronę chłopaka, który siedział ściskając w swoich objęciach poduszkę z zamkniętymi oczami. Taki słodki.

-Tak?-zapytałem.

-Chcę mi się pić...-powiedział lekko sennie.

Chyba miał nawet gorączkę, bo widziałem lekką czerwień na jego polikach. Poza tym, gdy trzymałem go na rękach wydawał mi się jakiś taki osłabiony.

-Hm... A! Tak! Pić. Poczekaj na mnie sekundkę-zmierzwiłem mu na szybko włosy i wyszedłem z pokoju.

Było późno, a korytarz przypominający ten szpitalny, który rano był przepełniony radosnymi śmiechami ucichł. Wydawał się teraz taki pusty, straszny i mroczny. Szedłem dość dłuższą chwilę, aż w końcu natknąłem się na drzwi oznakowane "kuchnia". Bez większych namysłów otworzyłem je przez co te wydały nieprzyjemne skrzypnięcie zagłuszając tym samym na chwilę ciszę. Kuchnia była duża. Wręcz przypominała te w restauracjach. Kojarzyła mi się z filmem "Jurassic Park". Właśnie w tym filmie widziałem podobną kuchnię, w której to dwójka dzieci chowała się przed dinozaurami. Film znam, bo oglądaliśmy to u Robbiego. Miał on bowiem odtwarzacz kaset.
Długo ów picia szukać nie musiałem, bo fart chciał, że pierwsza szafka, którą otworzyłem okazała się tą właściwą. Wziąłem jedną butelkę wody, a gdy zamykałem szafkę zauważyłem małą dziewczynkę. Aż się wzdrygnąłem. Wyglądała na dwanaście lat. Miała różowy sweterek z wychawtowaną, spadającą gwiazdą, długie kasztanowe włosy i fioletową spódniczkę. Stojąc obok nie spuszczała ze mnie wzroku.

-Witaj-odezwałem się lekko skrępowany-Też chcesz wodę?-zapytałem.

Ta ignorując moje pytanie podała mi książkę, którą trzymała w ręku i uśmiechnęła się tym samym odsłaniając swój aparat na zęby. Nawet nie zauważyłem wcześniej, że ma książkę. Książka nosiła tytuł "Znaczenie imon" i jak można wywnioskować po nazwie są tam opisy imion. Patrzyłem chwilę na książkę, a potem ponownie spojrzałem na dziewczynkę. Nie była już tą samą dziewczynką. Teraz stała przede mną na oko szesnastolatka w poszarpanym, czarnym swetrze sięgającym aż do bioder i zaplamionym krwią. Nogi były gołe tak samo jak stopy i brudne. Tak jakby postanowiła zorganizować sobie kąpiel w węglu. Natomiast twarz, trochę starsza nie była uśmiechnięta. Sama sylwetka była strasznie wychudzona. Dziewczyna płakała bezgłośnie. Wystraszyłem się, ale wiedziałem, że napewno nie była człowiekiem. Wyglądała jak jakaś potępiona dusza.

-To dla Dippera, pozdrów go ode mnie-powiedziała po czym odwróciła się i zostawiając za sobą krwiste ślady stóp zaczęła odchodzić.

Dla Dippera? Pozdrowić?

-Z-zaraz! Poczekaj!-dogoniłem ją i próbując ją złapać spostrzegłem, że z nikąd pojawiła się mgła, a dziewczyna zatopiła się w niej.

Gdy mgła zniknęła dziewczyny już nie było, ale ślady stóp zostały. Więc nie była to moja wyobraźnia spowodowana brakiem snu. Zdziwiony trzymając książkę w ręku analizowałem to co się właśnie stało.

***
Po dłuższej chwili rozmyślań po prostu chwyciłem za mop i zacząłem ścierać te ślady i co śmieszne do teraz je ścieram, bo słabo schodzą. Przeklinając trochę pod nosem dokończyłem tą robotę, odstawiłem mop na miejsce, chwyciłem za butelkę wody i tą książke, która jakimś cudem jest materialna i nie jest moją wyobraźnią. W pośpiechu wróciłem do Dippera, bo przecież czekał na mnie. Gdy tylko otworzyłem drzwi zastałem go spiącego na rozłożonej kanapie i okrytego kołdrą. Cichutko zamknąłem za sobą drzwi i odkładając wszystko na podłogę ukucnąłem przed nim. Patrząc na jego czerwoną i zmęczoną twarz zrobiło mi się go szkoda. Odgarniając jego niesforne kosmyki przyłożyłem dłoń do czoła i tak jak myślałem. Był cały rozgrzany, prościej mówiąc miał gorączkę.

-Mh... Bill-odezwał się, chyba go obudziłem.

-Shh... spokojnie-szepnąłem.

-Mam temperaturę-wydukał.

-A ja mam wodę-chwyciłem za butelkę i odkręciłem zakrętkę.

Pomogłem mu podnieść do siadu i napić się.

-Dz-dzięki-powiedział.

-Nie ma sprawy-odparłem siadając i kładąc go sobie na kolanach.

Objąłem go rękami wokół talii, a on odchylił głowę do tyłu opierając ją o moje ramię. Wiem, wiem, zamęczę go powinien leżeć i spać, ale co ja poradzę? Jest taki uroczy i rozkoszny.

-Co to za książka?-odezwał się marnym, zachrypniętym i zaspanym głosem.

-To... Znalazłem to w kuchni, pomyślałem, że wezmę-odparłem podnosząc książkę i podając mu ją do rąk.

Skłamałem, bo nie chcę by się zamartwiał i był wplątany w jeszcze większe bagno niż do tej pory. Jak tak teraz myślę to ta dziewczyna z wyglądu przypominała mi Dippera.

-"Znaczenie imoin"?-zaciekawił się i otworzył książkę.

-Ta...-odparłem i oparłem podbródek o jego ramię, aby lepiej wszystko widzieć.

-To jakie twoje imię ma znaczenie?-zaciekawił się i zaczął szukać mojego imienia.

/Per.Dipper/

Bolała mnie głowa, czułem się słaby i senny, ale co ja poradzę? Jak widzę książkę to muszę do niej zajrzeć. Muszę i koniec. Siedząc na kolanach Billa szukałem jego imienia, ale nie mogłem się go doszukać. Nagle on się zaśmiał.

-Co cię bawi?-spytałem.

-Szukasz pod złą literką Dippy-stwierdził.

-Jak to? No pod "B"-oburzyłem się.

-Bill jest angielskim zdrobnieniem imienia Wilhelm-odparł.

Co.

-N-no przecież wiedziałem!-wkurzyłem się lekko i zacząłem szukać pod "W"-Jest!-ucieszyłem się.

-No to czytaj-powiedział blondyn.

-Jest to imię germańskie, złożone z członów: wille – czyli chęć, wola i – helm – opieka, pomoc. Było to częste imię w rodzinach dynastycznych Niemiec, Anglii, Holandii-przeczytałem na głos.

-U. Nieźle, nieźle. Co tam jeszcze piszą?-dopytywał.

Odetchnąłem lekko, bo naprawdę dawno nie czytałem na głos i to jeszcze komuś więc trochę się myliłem i kontynuowałem:

-Wilhelm posiada naturę choleryczną, ale także posiada wielkie zalety serca i umysłu. Osoba o tym imieniu odznacza się wielką żywotnością i odpornością na trudy życia. Uwielbia przyrodę i zwierzęta. W sferze uczuciowej cechuje go wierność, ale nie można nigdy zawieść jego zaufania. Jest człowiekiem niezwykle ambitnym, wrażliwym, szlachetnym i bardzo szczerym. Nie lubi, gdy ktoś usiłuje narzucać mu własne zdanie, ma predyspozycje do kierowania innymi ludźmi. Jest zwolennikiem służenia ojczyźnie. Dostatecznie zajmuje się domem, dziećmi i żoną. Bywa sarkastyczny i zaborczy-

-Czyli nic nowego. Okej to teraz przeczytaj mi znaczenie swojego imienia-powiedział.

Przewróciłem na odpowiednią kartkę i już miałem czytać, gdy odezwał się Bill:

-A nie szukasz pod "D"?-

-Tak naprawdę na imię mi M...-zawachałem się-Mason-westchnąłem.

-"Mason" powiadasz? Ładne imię-stwierdził.

-Dz-dzięki. Okej to przeczytam-powiedziałem.

-No to czytaj, czytaj-odparł.

-Mason jest osobą ruchliwą, aktywną i pełną energii. W każdej sytuacji potrafi się odnaleźć, z każdej opresji wyjść cało. Nie toleruje kłamstwa i oszustw.Ma duszę wrażliwą na piękno. Odnajduje się w świecie nauki. Gdy się z czymś nie zgadza, bardzo ostro się przeciwstawia. Jego wady to: marzycielstwo, poczucie inności, popada w skrajności, emocjonalność. A zalety to: twórczość, inteligencja, wyobraźnia, otwartość, intuicja, romantyczność, wrażliwość, czułość-powiedziałem.

Ile z tego jest prawdy nie wiem i nie obchodzi mnie to. Znaczenie imion to  tylko założenia jakichś łacińskich dziadów.

/Per.Bill/

-Pasuje, naprawdę-przyznałem.

Nagle z książki wyleciała kartka. Podniosłem ją, była przypalona na rogach i lekko brudna od krwi. A więc pewnie to o tym mówiła ta dziewczyna. Napisane na niej było:


PoLsAt :)

Moje Ludki...

Przepraszam Was, ale musiałam odpocząć od tego wszystkiego, ale (raczej) już wracam z nowymi pokładami weny i chęciamy do tworzenia opowieści!

Co do rozdziałów powinny być co tydzień bądź szybciej, ale jestem leniem. Nie wiem jak teraz, bo jutro wyjeżdżam do Zakopanego na tydzień z klasą i chyba nie będzie neta.











Ale co by był ze mnie za Samotny Ludzik gdybym Was nie nastraszyła? A zatem:

Zostawcie gwiazdkę, albo okaże się, że Dipper musi się zabić :)

Bye!^^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro