24. Ciągle tajemnice.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>>>Ważna Ankieta na końcu XD <<<

/Per.Bill/

-Pasuje, naprawdę-przyznałem.

Nagle z książki wyleciała kartka. Podniosłem ją, była przypalona na rogach i lekko brudna od krwi. A więc pewnie to o tym mówiła ta dziewczyna. Napisane na niej było:

Kamień. To z Ciebie zostanie jeśli Mu zaufasz.

Mabel

Kamień? O co chodzi? Czy ona ma na myśli mnie? Jak z Dippera miałby stać się kamień?!

-Co tam masz Bill?-spytał chłopak, który siedział za mną.

-T-to? Zwykły papierek-powiedziałem szybko i zgniotłem kartkę chowając ją do kieszeni.

/Per.Dipper/

Wieczorem, gdy Bill spał siedziałem przy nim na łóżku i bawiłem się kosmykami jego blond włosów. Był taki piękny. Uśmiechałem się.

-Dipper-usłyszałem głos siostry przez co zesztywniałem.

Powoli podniosłem wzrok i rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było, pewnie mi się wydawało. Ale już nie mogłem siedzieć spokojnie. Pochyliłem się nad Billem i pocałowałem go szybko w usta na co ten mruknął coś niezrozumuałego i uśmiechnął się przez sen. Wstałem i jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju. Nic. Na boso w piżamie udałem się na korytarz i ponownie się rozejrzałem. Pusty. Nagle usłyszałem dźwięk krojenia. Dobiegał z kuchni. Poczłapałem tam i zobaczyłem kobietę w rudych rozpuszczonych włosach, która stała do mnie tyłem i coś kroiła. Była to pani Kate.

-Pani Kate?-odezwałem się.

-Dipper. Okłamałeś mnie-powiedziała spokojnym tonem.

-O-okłamałem?-spytałem z lekka wystraszony.

-Wendy nie ma-odparła.

Zapanowała cisza. Słyszałem jedynie dźwięk krojenia. Przereżało to mnie.

-Skąd się pani dowiedziała?-zapytałem.

-Demony mi powiedziały-powiedziała i odwróciła się w moją stronę.

Spojrzałem w jej oczy. Niebiesko-zielone. Wariatka. Cofnąłem się parę kroków w tył.

-Zdziwiony? Mówiłam już. Większość w tym ośrodku to Wariaci. Tylko ten pieprzony lek Twoich wujków pozwala nam zachować resztki rozumu-powiedziała.

W ręku trzymała nóż, którym wcześniej kroiła.

-J-jest pani zła?-spytałem.

-Wkurwiona-poprawiła mnie, zrobiła zamach nożem i już miała mnie dźgnąć.
_____________________________________
PRZERWA NA REKLAMY POLSATA!

Hej Ty! Już dziś wbij na kanał TeorieSpiskowe, do którego piszę scenariusze, a wykonuje je ma przyjaciółka Kłoda i obczaj teorię o ZeboPl!

Poświęć te 2 minuty i 46 sekund swego życia :)
_________________________________
Polsat zaprasza na ciąg dalszy!

Szybko zamknąłem oczy, ale odziwo nic się nie stało. Spojrzałem. Zobaczyłem Billa, który stał do mnie plecami i trzymając mocno nóż za metalowe ostrze na wysokości głowy w dłoni patrzył na kobietę, która z kolei trzymała za uchwyt noża.

-Żebym ja się zaraz nie wkurwił-warknął, a ja zobaczyłem jak z jego dłoni krew spływa mu po ręce, a następnie kapie na podłogę.

Ten widok mnie przeraził.
Kate zaczęła się trząść. Puściła nóż i odsunęła się trzy kroki w tył. Następnie odwróciła się i zaczęła agresywnie szukać czegoś po szafkach. Gdy to znalazła wysypała na rękę trochę. Wygladało jak mąka i połknęła podpierając się rękami o blat i pochylając nad nim. Usłyszałem cichy szloch.

-Przepraszam-szepnęła i upadła na kolana.

Zrobiło mi się jej szkoda. Chciałem podejść i ją pocieszyć, ale powstrzymała mnie ręka blondyna więc wróciłem na wcześniejsze miejsce. Rozumiem jego obawy.

/Per.Bill/

Siedziełam na fotelu w salonie tej kobiety, a ona na drugim z kubkiem herbaty w dłoniach. Była spięta. Dippera odprowadziłem do pokoju i kazałem Willowi go przypilnować żeby nie wyszedł.

-A więc?-ponagliłem ją, bo od pięciu minut siedzę w ciszy i czekam, aż opowie mi wszystko.

-T-tak jak wspominałam na początku. To miejsce jest stworzone przez Stanleya i Forda. Wymyślili lek dla Wariatów. Musimy go zażywać co cztery dni inaczej tracimy kontrolę-powiedziała.

-Czyli z tego co słyszę dano wam szansę?-spytałem.

-Tak, ale-urwała i wlepiła swój wzrok w herbatę.

-Ale?-ponaglałem.

-Lek się kończy-odparła.

-Kurwa!-wstałem.

Byłem zły.

-Wysłali go tu żeby umarł! Wiedzieli, że prędzej czy później zechcecie nas zabić!-ze złości podszedłem do biurka i zwaliłem z niego wszystko.

-N-nie o to im chodziło-odezwała się cicho rudowłosa wystraszona moim zachowaniem.

-To do kurwy o co?!-wrzasnąłem.

-Możecie nas uratować. M-możecie sprawić, że zapomnimy. Legenda-mówiła-Cały swiat jest w waszych rękach-powiedziała przez łzy-To wy się musicie poświęcić dla nas-dodała.

-Poświęcić?-powtórzyłem.

Milczała. Czuła, że powiedziała za dużo. Parsknąłem śmiechem.

-Mamy się zabić, aby tobie było lepiej?-spytałem ironicznie.

Może i teraz zachowywałem się chamsko, ale byłem rozemocjonowany. Po pierwsze list od tej dziewczyny w książce, pod drugie widziałem jak ta kobieta zamierza skrzywdzić jedyną rzecz, na której mi w życiu zależy, a po trzecie, dlatego, że po prostu tego nie rozumiem. Nikt wprost nie chce nam nic powiedzieć. Ciągle tajemnice. "Zaufaj". Ale jak skoro nie wiem na co się piszę i na co skazuję Sosenkę?

-N-nie mogę więcej powiedzieć-wydukała i spojrzała w dół.

Ruszyłem w stronę wyjścia, ale zatrzymałem się w progu stojąc plecami do rudowłosej.

-Dla ciebie na pewno nie poświęce Dippera-mruknąłem i wyszedłem.

Nie wierzę.

Dźwięk moich kroków odbijał się po całym korytarzu.

Nie poświęce Dippera.

W moich oczach pojawiły się łzy.

Pieprzcie się wszyscy!

Zacząłem płakać.

Nie...

Otworzyłem drzwi pokoju, w którym był Dipper i spojrzałem w podłogę.

/Per.Dipper/

Martwiłem się cholernie o tego idiotę, który jest sam na sam z panią Kate, Wariatką.

-Martwisz się o niego?-spytał Will oparty o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi patrząc w dół.

-Oczywiście-burknąłem trochę sfochany.

-Rozumiem-odparł jak mi się wydawało radośnie i na tym zakończyła się nasza dyskusja.

Nagle drzwi się otworzyły, a w pokoju pojawił się mój aniołek ze spuszczoną głową. Wydawał się naprawdę smutny. W międzyczasie Will wyszedł z pomieszczenia.

-B-Bill?-spytałem.

Ten po chwili po prostu rzucił mi się na szyję i przytulił. Szybko oddałem uścisk, bo tęskniłem przez ten krótki okres czasu.

-N-nie otwieraj oczu, proszę-powiedział łamiącym się głosem.

Zamknąłem oczy.

-N-nigdy przy mnie-dodał.

/Per.Will/

Wychodząc z pokoju usłyszałem o co poprosił mój brat. Westchnąłem cicho i udałem się korytarzem w stronę mojego pokoju.

-Oj, Bill. Miłość bierze górę, ale w ten sposób nigdy nie będziesz z nim szczęśliwy-powiedziałem sam do siebie.

Otworzyłem drzwi i z lekka się zdziwiłem. W moim łóżku spał Robbie. Podszedłem i położyłem się obok, a że miejsca było mało przytuliłem się trochę do niego, bo bym spadł. Nagle zostałem brutalnie zepchnięty na podłogę, więc i tak spadłem.

-Spierdalaj gwałcicielu!-warknął czarnowłosy.

Mógłbym się kłócić, ale patrząc na niego stwierdzam...

Podłoga też jest wygodna.

/Per.Dipper/

Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale uniemożliwiły mi to usta Billa przylegające do tych moich. Blondyn wpił się i całował tak zachłannie, jakby jutro miało mnie już zabraknąć.
Oddałem i czułem jak moje ciało zalewa fala gorąca. Przyjemne, a zarazem frustrujące uczucie. Nawet nie wiem kiedy, ale znalazłem się przy ścianie, a Bill, który mnie przyszpilał, złapał mnie za udo i uniósł moją nogę na wysokość jego pasa. Zaczął na mnie napierać. Jęknąłem cicho, gdy oderwał się od moich ust i przeszedł na szyję całując ją.

-B-Bill-sapnąłem, swoją ręką przejeżdżając po jego plecach.

Jednak on złapał mnie wolną ręką za nadgarstek i umiejscowił moją rękę przy ścianie. Chciał mnie zdominować co mu się udawało.
Całując się jakimś cudem przenieśliśmy się na łóżko. Oczywiście blondyn był nade mną. Wkurzało mnie jedynie, że go nie widzę. Nie wiem ile zrobił mi malinek, chyba dużo. Chwycił za koniec materiału mojej koszulki i podwinął ją do góry przykładakąc ją do moich ust. Zrozumiałem przekaz i przytrzymałem koszulkę zębami. Już po chwili czułem jego zimne dłonie przejeżdżające po moim torsie w dół. Na ten ruch wygiąłem plecy w łuk i lekko poruszyłem biodrami na znak, że się niecierpliwie. Ten jednak zaśmiał się chytrze i tylko zaczął bawić się moimi sutkami szepcząc mi do ucha, że mnie kocha. Byłem sfrustrowany i czerwony na twarzy. Jedną ręką zaczął masować moje krocze, a przez materiał koszulki w zębach z moich ust wydobył się jakiś bełkot, który mniej więcej brzmiał tak: "Ngh".

/Per.Will/

Obudziłem się w środku nocy, na podłodze. Czarnowłosego nie było. Postanowiłem przejść się do publicznej kuchni po szklankę wody, bo zaschło mi w gardle. Aż tu nagle zobaczyłem ów Robbiego, który trzyma szklankę przyłożoną do drzwi od pokoju Billa i Dippera i nasłuchuje.

-Co ty robisz?-spytałem unosząc jedną brew do góry.

-Shh! Gwałty-szepnął.

-CO?!-błyskawicznie znalazłem się przy nim i również nasłuchiwałem-Bill ty idioto-mruknąłem.

-No co? K... kocha... ją... się-powiedział trochę z obrzydzeniem lub czymś na wzór irytacji, ale szybko zrozumiałem o co mu biega.

-Zazdrosny?-spytałem śmiejąc się pod nosem.

-Co?! Nie. Ja tylko...-spojrzał w bok i zaczął milczeć.

Pocałowałem go w policzek. Cały poczerwieniał i otworzył usta ze zdziwienia. Zaśmiałem się, a następnie ruszyłem w stronę kuchni.

-C-co... Ej! Wracaj tu!-krzyknął i wyprzedził mnie stając przede mną.

Przez to, że ja szedłem cały czas do przodu on zaczął iść tyłem.

-Nie możesz tak całować ludzi i sobie iść!-burknął.

-Hm... Mogę i uważaj żebyś się nie potknął-odparłem.

Nagle ten złapał mnie za kołnierz i pociągnął w stronę ściany przyszpilając mnie.

-To daj... szansę oddać-powiedział i zaczął zbliżać twarz do mojej.

Położyłem dłoń na jego twarzy i popchnąłem lekko w tył.

-Przepraszam, ale nie jesteś w moim typie-zaśmiałem się.

Robbie zdębiał, a ja? Poszedłem się napić wody.

/Per.Bill/

Rano. Stojąc na wilgotnej od deszczu ziemi i trzymając mój sens życia za rękę patrzyłem z oszołomieniem na drzewo, do którego był przymocowany sznur, a na tym sznurze wisiała osoba. Ta osoba miała na imię



POLSAT.

Moje Ludki...

Serdeczne ARIGATOO za tysiąc follow.

Wiem, nie ma mnie, rozdziały nie są regularnie. Nie wiem czy to się zmieni. Mam kryzysy twórcze.










ANKIETA

Co do Willa. Zostawiam wam wybór.
Ma być:

A) z Robbiem

B) z Dipperem Gleefulem

C) z nikim.

D) kurwa. Dajta mi spokój mam na cb FOCHA.

Bye!^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro