1. Codzienność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Spojrzałem na wagę. Znowu te jebane 75 kilo! Na nic moje wysiłki! Widocznie dalej za mało ćwiczę. Chyba oprócz bieżni powinienem biegać na powietrzu oraz zacząć robić brzuszki. No i jeść mniej.

     Poszedłem do kuchni. Znów matka nie zostawiła mi nic. I dobrze. Wyjąłem z lodówki sok owocowy. Nalałem trochę do szklanki. To mój sposób na oszukanie żołądka. Piję kiedy jestem głodny zamiast coś zjeść. O dziwo to działa.

     Wróciłem do swojego pokoju i spojrzałem smutno na uśpionego laptopa. Byłem akurat w środku tworzenia skomplikowanej grafiki i nie mogłem go zamknąć. Głupi program nie zapisuje w połowie pracy. Westchnąłem i usiadłem na łóżku. Chwyciłem bezwiednie telefon.

     Po kilku minutach oderwałem się od ekranu. Usłyszałem szczęk kluczy. Tata wrócił. Momentalnie wrzuciłem urządzenie pod poduszkę i pognałem robić mu kawę. Już wyczułem, że ma zły humor. Jeśli przyłapałby mnie na przeglądaniu czegoś, dostałbym ochrzan lub nawet karę na internet. Ostatnio mi tym groził. Twierdził, że jestem już uzależniony.

- Jay! Kawa! - usłyszałem od progu. Wściekły. Pewnie nie szło im na planie.

- Już zalewam! - odkrzyknąłem drżącymi rękami wsypując trzecią łyżeczkę czarnego proszku. Natychmiast ją zalałem.

     Ojciec wszedł do kuchni i zmierzył mnie od stóp do głów. Nie powiedział nic. Wyszedł do swojego pokoju. Podreptałem za nim niepewnie niosąc kubek. Odłożyłem go na stół bacznie obserwując wysokiego mężczyznę. Po chwili momentalnie się ulotniłem nie chcąc go bardziej drażnić.

     Wróciłem do siebie. Westchnąłem cicho. Usiadłem na łóżku i spojrzałem przez okno. Do moich oczu napłynęły łzy. Samotny...

     Ojciec aktor. Pan nad pany. Nie interesuje się synem. Bo po co? Kupuje mi najdroższe gadżety, różne bibeloty i inne pierdołki. Jest miły. Zazwyczaj. Sprawia wrażenie osoby groźnej, jednak jest taki tylko wtedy, gdy coś im nie idzie na planie, wszystko się tam sypie. Czasem z nim pogada jak ojciec z synem. Ale zazwyczaj się mijamy, jestem tylko podajnikiem kaw. Przynajmniej tyle, że nie jest alkoholikiem...

     Matka. Kierowniczka własnej firmy odzieżowej. Dobra, młoda kobieta z ambicjami. I bardzo piękna. Ale co z tego? Ostatni raz przytuliła mnie, gdy byłem bardzo mały. Uważa, że teraz nie wypada. Nie umiem z nią rozmawiać. Nasze relacje ograniczają się do "Jak w szkole? A dobrze". Nic więcej. Ciągle przekonuje mnie, że możemy pogadać na poważne tematy. Ale kiedy do nich dojdę, ona mnie zbywa.

     Kocham moim rodziców, ale jesteśmy jak dwa różne światy. W tym samym domu, ale tak daleko od siebie. Czy czuję się zaniedbany? Nie, to nie to. Chciałbym po prostu podjeść i ich przytulić. Ale "jestem już duży i mi nie wypada". Brak mi miłości. Pozorna to nie to samo. Brak mi tej prawdziwej miłości ukazanej w drobnych gestach.

     A ostatnio nasze relacje zepsuły się jeszcze bardziej. Oboje wracają coraz później, prawie ich nie widuję. Moje oceny stają się gorsze. Zamykam się w pokoju i sam się od nich izoluję. Pyskuję. Jestem nieposłuszny. Dużo krzyczę. Mam tego świadomość. Kocham ich a jednocześnie ranię. Ale najgorsze jest to, że nie chcę i nie umiem przestać.

     Próbowałem nie raz, nie dwa, szczerze z nimi porozmawiać. Są wyrozumiali, to fakt. Przez kilka dni bywało dobrze, ale potem któreś z naszej trójki musiało to zepsuć. Najcześciej ja. To mnie tak boli. Nienawidzę siebie i tej swojej upartości.

     Padał deszcz. Przejechałem palcem po szybie tworząc niewidzialny zygzak. Westchnąłem cicho ocierając kąciki oczu. Muszę być silny. Ktoś kiedyś powiedział mi, że płacz jest dla słabych. Ale ja się z tym nie zgadzam. Czasem warto jest uronić kilka łez bezsilności. Wraz z nimi wypływa żal i boleść. Wtedy człowiek ma więcej siły, by wstać i iść przez życie dalej.

     W końcu podniosłem się z łóżka i podszedłem do kontaktu. Zgasiłem światło, po czym wróciłem na posłanie. Wyjąłem wreszcie telefon spod poduszki. Zrobił mi się spam. Przeczytałem go od niechcenia. Nudy. Chłopaki gadają o jakiś durnych grach, a dziewczyny nawet się nie udzielają. Standard.

     Po chwili odłożyłem telefon. Czas spać. Jutro zacznę dzień od tego samego co zawsze - toaleta, śniadanie w pośpiechu i wyjście z domu. Nawet nie pożegnam się z rodzicami. Nikt nie będzie mi życzył powodzenia. Nie odprowadzi pod drzwi. Z tatą zobaczę się dopiero wieczorem. Z mamą pewnie w ogóle. Wraca późno w nocy.

     Na poduszkę skapnęła pojedyńcza, mała łza. Smutku i bezsilności. Braku bliskości drugiego człowieka. Samotności. I bólu z nią związanego. Ale była to ostatnia kropla dnia dzisiejszego. Po niej nie nastąpiła kolejna. Moje oczy się zamknęły uciekając w świat sennych marzeń i fikcji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro