2. Szkoła

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Wstałem rano znów nieco za późno. Budzik miał na mnie focha i po prostu nie zadzwonił wtedy kiedy powinien, a o dwadzieścia minut później. W pośpiechu pognałem do łazienki się umyć i ubrać. Śniadanie sobie odpuściłem. I tak miałem mniej jeść. Wyszedłem z domu i szybkim krokiem ruszyłem w stronę szkoły. Na szczęście przyszedłem na czas.

     Znów, wchodząc do budynku, uderzyła we mnie fala hałasu. Nie lubię go. Wszyscy krzyczą, jest wielkim rumor i rozgardiasz, gorzej niż przekupki na targu. Założyłem na uszy słuchawki. Puściłem sobie dość głośno relaksującą muzykę i ruszyłem pod drzwi naszej klasy. Pierwsza jest historia. Lubię ten przedmiot, bo mam dość dobrą pamięć i łatwo mi się uczyć dat oraz wydarzeń.

     Usiadłem pod ścianą obok Seliel Dark, mojej szczerej, najlepszej przyjaciółki. Mega szalona, uzależniona od anime i bardzo fajna. Był czas, kiedy mi się podobała, ale to nie to. Odrzuciła mnie. Teraz się tylko przyjaźnimy. Jednak uważam, że to znacznie lepsze, niż gdybyśmy mieli być parą. Nasze kontakty zdecydowanie się przez ten czas polepszyły. Ja doradzam w sprawach sercowych jej, ona mi. Choć i tak większość dziewczyn z klasy nas ze sobą "shipuje".

     Ja jednak zakochałem się w kimś innym. W kimś, u kogo nie mam praktycznie szans. W piekielnie zajebistym, umięśnionym, niesamowitym, przystojnym, zabójczym, powalającym Kai'u Smith'ie. Tak, w chłopaku. Tak, jestem biseksualny. Tak, to szalone, wiem.

     Ale co ja poradzę, że moje serce przyspiesza na jego widok? Siedzę z nim właśnie na historii. Każdy przypadkowy gest, nawet zwykłe otarcie się ręką, gdy coś piszę sprawia, że zaczynam się czerwienić. To nienormalne.

- Jay... Jay! JAY, KURDE, ZDEJMIJ TE SŁUCHAWKI! - usłyszałem głos zagniewanej Seliś. Natychmiast ściszyłem muzykę i wykonałem polecenie.

- Tak? - spytałem od niechcenia.

- Znów jesteś nie w sosie - stwierdziła.

- Jest okey - odpowiedziałem odwracając wzrok. Nie cierpię jej okłamywać, ale czasem muszę.

     Rozegł się zbawczy dzwonek. Wstałem i szybko wszedłem do sali. Usiadłem z samego tyłu. Zaraz podszeł tu także Kai. Usiadł na swoim miejscu. Chłopak nie zwrócił nawet na mnie uwagi, był wpatrzony w swojego Iphone'a. Starałem się udawać, że mnie nie ma, ale oczywiście i tak musiałem narobić wokół siebie mnóstwo hałasu zwalając piórnik na podłogę.

     Szybko go podniosłem i rzuciłem ukradkowe spojrzenie aniołowi obok mnie. W tej chwili z kimś chatował. Nie chciałem być wśibski, więc nie przyglądałem się z kim. Zauważyłem tylko różowe kolory chatu. Pewnie dziewczyna... Poczułem lekkie ukłucie w sercu, ale zignorowałem to. Zawsze ignorowałem.

- Cisza, ciszej! Lekcja się zaczęła - powitał nas chłodny głos nauczycielki. Chyba była nie w humorze.

     Młoda kobieta zamaszystym ruchem rzuciła torbę na biurko, a sama zasiadła na fotelu. Wszyscy momentalnie ucichli. To widocznie bardzo jej pomogło, bo po chwili odetchnęła z ulgą. Jednak nadal jej wzrok prawie zabijał. Byłem niemal pewny, że miała okres.

- Moi drodzy, bardzo was dziś proszę o spokój, bo jestem nieco zdenerwowana, a chyba nie chcecie jedynek za nic - powiedziała wstając. - Poza tym mam dla was propozycję.

     Na słowo "propozycję" cała klasa od razu się poruszyła, przez co historyczka musiała nas znowu uspokajać. Padały pytana co to, czy wycieczka, a może wolna lekcja. Zrobił się niemiłosierny rozgardiasz i dopiero pogrożenie otwartym dziennikiem pomogło.

- Wracając - kontynuowała. - Jest propozycja trzyetapowego konkursu polsko-historycznego dla gimnazjum. Jako iż jesteście klasą drugą i nie macie jeszcze na karku egzaminów, pierwsze z pytaniem zwracam się do was. Czy są jacyś chętni?

     Zapadła grobowa cisza. Większość chłopców (a nawet kilka dziewczyn) zaczęła rzucać ukradkowe spojrzenia na mnie. Wszyscy wiedzieli, że z tego przedmiotu jestem mistrzem. Ale ja się cykałem. Jak nigdy. Nie lubię się zgłaszać, tym bardziej jako jedyny chętny.

     W końcu podniosłem niepewnie drżącą rękę. Kochałem historię, a taki konkurs to dla mnie idealne wyzwanie. Chciałem się sprawdzić. Co innego małe, szkolne konkursiki, a co innego duży konkurs wojewódzki.

- Brawo, Jay. Wiedziałam, że się zgłosisz - uśmiechnęła się nauczycielka. - Dam ci materiały. Spotkamy się w środę na siódmej lekcji.

     Kiwnąłem głową na zgodę. Nagle poczułem na lewym ramieniu czyjąś silną rękę. To był Kai. Odwróciłem się w jego stronę, a serce podeszło mi do gardła. Wyglądał tak pięknie z tym promienistym uśmiechem...

- Brawo, chłopie - powiedział poklepując mnie lekko. - Masz mi to wygrać.

- Postaram się - mruknąłem cały speszony i niewątpliwie czerwony. Spuściłem wzrok.

- Rozgromisz ich wszystkich!

     Mimo wszystko uśmiechnąłem się. Co ma być to będzie, ale dla takich chwil warto żyć. Może faktycznie coś zdobędę? Kto wie. Trzeba poznawać swoje mocne strony. Bałem się tylko tego, jak rodzice zareagują na tę wiadomość. Nie za bardzo podobało im się to, że insteresuję się historią. Tata wolałby, żebym wymiatał z chemii, z której z kolei mam same dwóje. Mama stwierdziła jedynie, że z tego nie wyżyję. Ale nic nie poradzę. Historia to mój konik i muszą to zaakceptować. Jestem humanistą, nie ścisłowcem. Może wreszcie im to udowodnię...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro