6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ALEX


Zająłem się pracą, żeby nie myśleć o niczym innym. Szło mi świetnie, dopóki rodzice nie zaczęli wydzwaniać i pytać, co się ze mną działo. Nie chciałem z nimi rozmawiać. Podejrzewali, że unikałem spotkań rodzinnych. Może trochę, ale to, dlatego że nie chciałem wysłuchiwać pytań o Chloe, a mama na pewno by o niej gadała. Ciągle chciała, żebym przyprowadzał ją na obiadki i czasami wychodziły razem na Lunch. Nie przeszkadzało mi to, a nawet cieszyłem się, że moja dziewczyna była traktowana jak członek rodzinny. Niestety już nim nie była. Nie powiedziałem rodzicom jeszcze, że się rozstaliśmy, ale w końcu będę musiał to zrobić. Lubili ją. Trzeba przyznać, że Chloe potrafiła wdać się w łaski każdego. Pewnie dlatego, że była fałszywą suką. Nie powinno być im żal, gdy przestaną się z nią spotykać. Zraniła ich syna.

– Czy jako twoja matka naprawdę muszę umawiać się z tobą przez sekretarkę? - Weszła do mojego gabinetu zdenerwowana. – Nie wiem, czemu nas unikasz, ale nie podoba mi się to.

Nawet nie wiedziałem, że to zrobiła, dopóki Katie nie poinformowała mnie o tym wczoraj, zanim wyszedłem z biura. Na szczęście była na tyle kumatą dziewczyną, że wiedziała, co zrobić i nie pozwoliła mojej mamie przyjść tutaj bez zapowiedzi. Mogłem przygotować się na to trochę spotkanie. Poza tym moja rodzicielka nie mogła siedzieć tutaj, nie wiadomo ile, ponieważ musiałem pracować. Nie lubiłem załatwiać swoich prywatnych spraw w firmie. Nie było na to czasu.

– Nie unikam. - Westchnąłem.

– Akurat. - Usiadła naprzeciwko mnie. – Znam cię nie od dziś, Alex. Co przeskrobałeś?

Skoro tak to, czemu od razu uznała, że to moja wina? Powinna obwiniać Chloe. Starałem się być dobrym facetem, ale na razie nic z tego nie miałem. Jako nastolatek zakolegowałem się z dziewczyną, którą poślubił mój brat, mimo że to mi się podobała. Jednak nie byłem w stanie nic z tym zrobić, ponieważ wiedziałem, że kochała jego, a do mnie nigdy nie żywiła takich uczuć. Musiałem sobie odpuścić dla jej dobra. Kryłem brata, zdając sobie sprawę z tego, że gdy Sofia dowie się o jego zdradzie, będzie cierpieć. Również z mojej winy.

Zaufałem Chloe, pomogłem jej rozwinąć skrzydła w branży, a ona mnie zdradziła. I to po tym, jak raz jej wybaczyłem. Nie miałem sobie nic do zarzucenia. Za to mógłbym obwiniać wszystkich dookoła.

– Dlaczego to ja miałem coś przeskrobać? - Spojrzałem na nią.

– Pokłóciłeś się z Chloe, tak?

Pokłóciłem to mało powiedziane. Nienawidziłem jej. Nikt nie chciałby usłyszeć tego, co o niej myślałem. Uznaliby mnie za niezłego chuja, gdybym podzielił się epitetami na temat swojej byłej dziewczyny. Między nami wszystko skończone. Żadne tłumaczenia nic nie darzą. Nie wiedziałem tylko jak wytłumaczyć to mojej matce. Nie musiała wiedzieć wszystkiego o swoich dorosłych dzieciach. Udało nam się ukryć przed nią problemy w związku Lea i Aidena, chociaż były momenty, kiedy miałem ochotę powiedzieć rodzicom cokolwiek, licząc, że wybiją córce z głowy, zostanie z chłopakiem. Poradziliśmy sobie z tym, więc sprawy z Chloe też załatwię bez wtajemniczania w nie kogokolwiek z mojej rodziny. No poza bratem, bo on już dawno był w to wmieszany.

– Nie.

– Nie? - Spojrzała na mnie, unosząc brew. – Wyprowadziłeś się z domu.

Mogłem się domyślić, że mama tam pójdzie. Na pewno liczyła, że zastanie mnie w domu. Czy to właśnie powiedziała jej Chloe, że się pokłóciliśmy? Nie wyprowadziłem się. To ona miałam stamtąd zniknąć. Niestety jej się nie śpieszyło. Pomieszkiwałem u przyjaciela i w hotelu, gdy przyjeżdżała moja siostra, żeby niczego się nie domyśliła. Poza tym nie chciałem słuchać ich głośnego seksu. Nie potrafili się powstrzymać, nawet gdy wiedzieli, że ktoś mógł ich usłyszeć. Musiałem w końcu wrócić do domu i wyrzuć Chloe, skoro nie rozumiała grzecznie, że miała się wynieść. Wywalę jej rzeczy i zamknę drzwi. Nie zamierzałem się ugiąć. Miała swoje pieniądze, więc nie było mi jej żal.

– Czekam, aż Chloe zniknie z mojego domu i życia. - Odchyliłem się do tyłu.

– Co się z wami stało? - Przyglądała mi się dokładnie.

Z nami? Raczej z nią. Podejrzewałem, że zdradzała mnie od dawna, a moja naiwność sprawiła, że ufałem jej na tyle, żeby w nią nie wątpić i nie zacząć jej kontrolować. Może, gdybym to zrobił, już wcześniej wiedziałbym o wybrykach swojej dziewczyny. Nie byłem typem zazdrośnika, żeby czepiać się o każde wyjście z kolegą z pracy. Ani razu nie zrobiłem swojej kobiecie awantury za to, że spędzała czas w towarzystwie facetów. Wiele razy było to związane z jej pracą. Może jednak powinienem się tym zainteresować. Następnym razem będę wiedział, że żadnej dziewczynie nie można było w pełni zaufać. Lepiej trzymać je na dystans i uniknąć rozczarowania. Właśnie przez takich ludzi jak Chloe tracili inni. Kiedyś miałem dobre zdanie o kobietach, a ona sprawiła, że już tak nie było.

– Nie kocham jej.

– Co? Zwariowałeś. - Wstała.

Już dawno. Może, gdybym nie spotkał jej na tej cholernej imprezie i bardziej skupił się na poszukiwania pracownika, nie musiałbym się użerać z Chloe. Nie powinienem mieszać pracy z życiem prywatnym. Następnym razem będę ostrożniejszy. Jakoś umiałem pracować ze swoją sekretarką bez romansowania, a była ładną kobietą, która potrafiła zawrócić w głowie wielu naszym klientom. Czasami to wykorzystywaliśmy, oczywiście za jej zgodą. Nie kazałbym jej robić nic niemoralnego.

– Tak, że w ogóle pozwoliłem jej mieszać w swoim życiu. - Spojrzałem na mamę. – Odpuść.

– Chcę znać prawdę.

Nic to nie zmieni. Jeśli tak bardzo zależało jej na prawdzie, powinna spytać Chloe, tyle że byłem pewny, że dziewczyna całą winę zgoniłaby na mnie. Nie przyzna się do błędu. Byłaby głupia, bo musiałaby zmierzyć się z nienawiścią ze strony mojej mamy. Cały jej plan ległby w gruzach. Przecież ją zaniedbywałem, więc musiała znaleźć sobie towarzystwo. Pewnie ciężko było jej zasnąć w nocy. Nie mogła spędzać całych dni sama. Suka liczyła na wygodne życie u mojego boku, nie dając nic w zamian. Chciałem tylko lojalności i oddania. Niestety nie byłem naiwniakiem, który pozwoli przyprawiać sobie rogi. Niech szuka gdzie indziej. Może byli faceci, którym odpowiadało życie u boku ślicznej kobiety, która bzykała się nie tylko z nimi.

– Nie chcesz. - Westchnąłem. – Mamo, mam dość. Między mną i Chloe nic nie ma i nie będzie. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej.

– Mogłabym wam pomóc.

O nie. Nie potrzebowałem żadnej terapii dla par. Wiedziałem, czego chciałem i na pewno nie chodziło o naprawienie swojego związku. To temat skończony. Mama może i miała dobre chęci, ale nie zamierzałem wtajemniczać jej w swoje problemy. Byłem dorosły i sam potrafiłem sobie radzić z własnym życiem. Chociaż będzie trudno odciąć Chloe od mojej rodziny, ponieważ od początku naszej znajomości spędzała z nią dużo czasu. Najpierw podczas pracy w WhiteStudio a później ze względu na nasz związek. Będzie musiała sobie znaleźć innych znajomych. Znając ją, nie zajmie jej to dużo czasu. Nie miałbym nic przeciwko, gdy zrobiła to już teraz i wyniosła się z mojego domu. Tyle że Chloe nie zamierzała mi ułatwić życia, licząc, że mnie złamie. Powodzenia, żeby nie pożałowała tej zabawy.

– Nie. - Wstałem. – Mam spotkanie o jedenastej.

Musiałem się wymknąć, żeby uniknąć, namawiania mamy na pogodzenie się z Chloe. Obawiałem się, że w końcu dopiłaby swego. Tyle że nie wyszłoby z tego nic dobrego. Nawet nie chciałem myśleć, co mogłem zrobić zmuszony dalej patrzeć na Chloe i dzieląc z nią życie. Nie umiałem aż tak dobrze panować nad swoimi emocjami, żeby do tego dopuścić. Mama powinna pomyśleć o dobrze swojego syna, a nie obcej kobiecie, której na mnie nie zależało. Nawet nie byłem pewny czy naprawdę lubiła moich rodziców. Chciała się tylko przypodobać.

– Wiem. Dostałam godzinę z synem. - Spiorunowała mnie wzrokiem. – Nie zmuszaj mnie, żebym przychodziła tutaj kolejny raz.

Nie zamierzałem. Zadbam o to, żeby pojawić się w domu rodzinnym za kilka dni. Nie potrzebowałem odwiedzin rodzicielki w firmie, ale skoro już tutaj przyszła mogłaby zajrzeć do taty i odciągnąć go trochę od pracy. Czasami miałem wrażenie, że robił zbyt wiele. Nie tylko ja tak myślałem. Lea cały czas próbowała namówić go do przejścia na emeryturę, czym się denerwował. Nie był staruszkiem, żeby siedzieć całymi dniami w domu. Tym bardziej że jedyną jego wnuczką była Maya, która nie potrzebowała już opieki, a jeśli tak to zajmowała się nią mama. Podejrzewałem, że ojciec zamierzał swoim gadaniem namówić nas na potomstwo, ale nie miał na co liczyć. Żadne z nas nie było jeszcze gotowe na dzieci. Chyba że Brooklyn, ale ona nie miała partnera.

– Możesz odwiedzić męża.

– Alex! – podniosła głos. – Nie denerwuj mnie.

– Dobrze. Muszę już iść. - Minąłem ją. – Wpadnę niedługo do was.

Będę musiał przygotować się na rozmowę o moim życiu z rodzicami. Podziękowałem swojej sekretarce, że wcisnęła moją matkę między spotkania z klientami. Inaczej nigdy bym od niej nie uciekł. Musiałem pracować i doskonale o tym wiedziała. Tym bardziej że pracowałem na swoje nazwisko oraz na rodzinną firmę, która jeszcze należała do jej męża. Nie wiedziałem, które z nas zostanie szefem po odejściu ojca. Zapewne Richard, który bardzo się starał, żeby zająć jego stanowisko. Jednak będzie musiał wykłócać się o to z Brooklyn. Nasza siostra nie odpuści, mimo że w tej chwili zarabiała w konkurencyjnej firmie. To się mogło szybko zmienić. Nie zamierzałem walczyć o bycie szefem tutaj. Wystarczyły mi udziały, jakie miałem do tej pory. Połowa biznesu należała do mnie od dawna.

– Właśnie się zastanawiałem, co to za pilne spotkanie o jedenastej z tajemniczym gościem. - Aiden zaśmiał się na mój widok.

Wiedziałem, że mama nie sprawdzi mojego terminarza i nie będzie dopytywać o spotkanie. Nie miała powodu, żeby mi nie ufać. Klienta miałem dopiero za godzinę i nigdzie nie będę musiał jechać, bo zmieniły się plany i zjawi się tutaj. Jednak nikt nie musiał o tym wiedzieć. Wolałem posiedzieć z przyjacielem niż wysłuchiwać marudzenia matki. Przynajmniej Aiden nie próbował mnie namawiać, żebym wrócił do swojej dziewczyny. Był w stanie wymyślić tysiące powodów, żebym tego nie robił, gdybym akurat potrzebował. Jego niechęć do ludzi często mnie dziwiła, ale w większości okazywało się, że nie przepadał za nimi bez powodu.

– Musiałem uciekać przed mamą. - Zaśmiałem się, siadając naprzeciwko niego.

– Jest tutaj? Idę się przywitać. - Wstał.

Nie rozumiałem, czemu obrał sobie za cel przypodobanie się mojej mamie. Nie robił tego, zanim zaczął chodzić z Lea. Przy każdej wizycie u moich rodziców próbował jej się przypodobać. Chyba potrzebował udowodnić przyszłej teściowej, że był dobrym chłopakiem dla jej córki. Skoro Lea nie zostawiła go do tej pory, zdanie rodziców nie było w stanie zmienić jej uczuć. W sumie to nie byłem pewny czy cokolwiek było w stanie to zmienić. Ich dwójka mogłaby wykończyć się nawzajem, ale nie rozstaliby się. Byłem świadkiem, jak moja młodsza siostra płakała po nocach z powodu Aidena, któremu miałem ochotę wtedy obić mordę. Niestety Lea obrażała się na mnie, jakby chciał dla niej źle. Na jej szczęście chłopak się zmienił. Nie chciał jej stracić.

– Siadaj! - Spojrzałem na niego. – Masz ważne spotkanie.

– Lubię ją.

Nie mogło być inaczej. Moja mama była kobietą, która potrafiła być miła dla każdego. Może dlatego czasami jej zachowanie mnie wkurzało. Nie umiała się długo denerwować. Próbowała tłumaczyć nawet najgłupsze zachowanie ludzi. Nie rozumiałem tego. Głupoty innych nie można było wytłumaczyć w żaden sposób. Cieszyłem się, że miałem wyrozumiałych rodziców. W dzieciństwie nie potrafiłem tego docenić, ale wtedy chyba mało kto to potrafił.

– Wiem – westchnąłem – ale podliżesz się teściowej innym razem.

Może, gdy w końcu zadeklaruje się co do dalszej przyszłości z Lea. Mógłby się już oświadczyć. Wszyscy wiedzieli, że ta dwójka nie mogła bez siebie żyć, nawet jeśli nawzajem ciągnęli się na dno. Nic więc nie stało na przeszkodzie, żeby zostali małżeństwem. Może to sprawiłoby, że moja siostra na stałe wróciłaby do Auckland. Miała zapewnione miejsce w firmie, więc nie musiała mieszkać z dala od rodziny. Ona jednak uparła się, że chciała robić coś innego. Chyba napatrzyła się na Brooklyn.

– Mam nadzieję, że bardzo ratuję ci dziś tyłek. - Wrócił na swoje miejsce.

Bardzo, ale nie musiał o tym wiedzieć. Nie powinienem zawracać mu dupy swoimi problemami. Ostatni raz, kiedy to robiłem. Gdy wyjaśnię sprawy z Chloe, wszystko wróci do normy. Taką przynajmniej miałem nadzieję. Wiedziałem, że nie da mi spokoju. Nie odejdzie bez zrobienia afery. Obawiałem się tylko, że skrzywdzi Sofię, wmawiając jej niestworzone rzeczy na temat męża. Właśnie dlatego chciałem, żeby Richard od razu się przyznał. Żona by mu uwierzyła, że nie doszło do niczego więcej, a tak jedna zdzira mogła zniszczyć ich małżeństwo.

– Tak.

– Co zamierzasz robić?

Nie wziąłem z gabinetu swoich projektów ani laptopa. Będę musiał znaleźć jakieś dokumenty tutaj i je przejrzeć. Zazwyczaj nie kontrolowałem swoich pracowników. Zajmowali się tym odpowiedni ludzi raz w miesiącu, a Aiden przynosił mi swoją wykonaną robotę każdego ranka, mimo że nie musiał.

– Znajdź mi jakieś dokumenty. - Spojrzałem w ekran jego komputera. – Coś, czym się zajmowałeś. Mógłbym cię skontrolować.

– Nic nie znajdziesz. - Zaśmiał się. – Ale proszę bardzo, szefie.

Cały dzień spędziłem w pracy. Kończyłem zlecenia, których musiałem się pozbyć, zanim podejmiemy współpracę z Harrisonem. Wtedy większość czasu pochłonie nas jego projekt, a reszta zejdzie na dalszy plan. Będę potrzebował pomocy. Nie wiedziałem jeszcze, czy wybiorę kogoś z biura, czy HR pomoże mi znaleźć odpowiednią osobę. Jutro się tym zajmę.

Nie śpieszyło mi się z powrotem do mieszkania przyjaciela. Znacznie bardziej lubiłem być tam tylko po to, żeby się wyspać. Aiden nie narzekał na moją obecność. Jeszcze. Jednak doskonale wiedziałem, że wolał siedzieć tam sam. Mógł wtedy robić, co chciał, nie przejmując się tym, że czasami musiał dotrzymać mi towarzystwa. Lubił rozmawiać, szczególnie przy alkoholu. Wiele gadał wtedy o mojej siostrze i nie były to rzeczy, których chciałem słuchać.

Przeglądałem maile, gdy zadzwoniła Lea. Cholera, nie teraz. Nie chciałem, żeby wydało się, że przesiadywałem u jej chłopaka, który mógł się odezwać albo akurat włączyć muzykę. Od razu rozpoznałaby, że byłem u Aidena. Mieliśmy zupełnie inny gust.

– Słucham?

– Przestań się wydurniać.

Nigdy nie lubiła, gdy witałem się poważnym tonem. Robiłem to nieświadomie. Pewnie z przyzwyczajenia, bo w pracy odbierałem dużo telefonów i podczas rozmów zawsze musiałem brzmieć konkretnie i poważnie.

– Cześć. - Zaśmiałem się.

– Cześć. Czemu nie rozmawiasz z mamą?

Nie wierzyłem, że zdążyła się już na mnie pożalić. I to własnej córce. Chyba będę musiał pojawić się u rodziców w najbliższą niedzielę, bo bałem się, co jeszcze wymyśli mama, żeby zmusić mnie do rozmowy. Dzisiejsze spotkanie w ogóle ją nie zadowoliło.

– Rozmawiam.

– Wiem, że rozstałeś się z Chloe.

Mogłem się domyślić, że Aiden długo nie dochowa tajemnicy. Chociaż chciałem wierzyć, że to nie on się wygadał, że to mama zadzwoniła do mojej siostry pierwsza.

– I co z tego?

Miałem pomyśleć, że się tym przejęła? Nie spędzały czasu razem tylko, dlatego że Lea rzadko kiedy była w domu podczas naszych odwiedzin. Dziewczyny widziały się może ze trzy razy. To zbyt mało, żeby kogoś polubić, a jej chłopak nie przepadał za Chloe, co pewnie sprawiło, że i ona wolała zachować dystans. I dobrze.

– Nie pozbędziemy się jej łatwo, co?

Podobało mi się, że nie zapytała o nic więcej. Jako jedyna wiedziała, że nie miałem ochoty na gadanie o swoim związku, który przestał już istnieć.

– To nie jest twój problem, Lea. - Westchnąłem. – Nie potrzebuję pomocy.

– Jasne – burknęła.

– A co u ciebie? Może wyjdziemy na jakieś piwo, gdy przyjedziesz? Znajdziesz trochę czas dla brata w przerwach od Aidena?

– Oczywiście. - Zaśmiała się. – Nie myśl, że marzę tylko o siedzeniu z nim całymi dniami.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o niej. Wolałem, kiedy to Lea gadała, a mogła to robić w nieskończoność i niewiele obchodziło ją, czy miałem coś do powiedzenia. Dziś nie miałem. Słuchałem, żeby w porę wychwycić, czy działo się u niej coś złego. Innych mogło wkurzać gadanie mojej siostry, ale nie mnie. Sprawiało, że byłem spokojny. Cisza zawsze mnie niepokoiła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro