Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis przychodzi do sklepu w poniedziałek i oddycha z ulgą, gdy jego współpracownicy nic nie mówią na temat jego włosów.

Czuje się szczęśliwy w tej pracy. Składał mnóstwo podań, ale nie uzyskał żadnego odezwu oprócz państwa Howard. Harry cały czas powtarza, że nie musi pracować, ale po tym, gdy stracił swoją starą pracę w sklepie komputerowym (został zamknięty), nudziło mu się, chodząc przez cały dzień po domu. Potrzebował celu. Czegoś na co mógł zużyć całą swoją energię, nim zacząłby randomowo rzucać się o ściany.

Państwo Howard obydwoje byli obecni podczas pierwszego dnia Louisa, by obserwować jego trening. To doprowadziło go do wiary, że będą tutaj każdego dnia, a kiedy z ledwością pokazywali się ponownie, czuł się zmieszany. Nie wiedział komu miał składać raporty, więc zapytał Zayna, który wydawał się być przyjazny i przez trzy miesiące Louis był przekonany, że to on jest jego szefem. Ten dupek kazał Louisowi czyścić toalety dla swojej własnej rozrywki.

Bez kierownictwa trzymającego ich w ryzach, atmosfera była luźna. Nawet jeśli Nick był czasami chłodny, ich dziwna grupa dobrze się razem bawiła, wygłupiając się i nic nie robiąc. Dosłownie nic nie robiąc, ponieważ biznes był niemal martwy.

Kiedy tylko jakiś klient wchodzi do środka, kończą patrząc się na niego tak intensywnie, że w końcu ma dość i wychodzi. Jednego tygodnia, byli niesamowicie zajęci i przybijali sobie piątki, kiedy zmiana się skończyła z grubymi pieniędzmi w kasie. Mieli nadzieję, że statek zmienił kurs, okazało się jednak inaczej, wszędzie gdzie Louis spojrzy pojawiają się góry lodowe. W statku znajdują się dziury i toną.

Wie, że państwo Howard długo nie pociągną. Zadłużają się, by upewnić się, że ich piątka dostanie wypłatę. Wszyscy czują się z tym źle, ale również chcą utrzymać płacę jak długo to możliwe, więc żaden z nich nie jest chętny do odejścia, nawet jeśli to oznaczałoby ciut lepszą pespektywę dla pozostałej czwórki pracowników. Kilka razy to wypłynęło, zazwyczaj ze strony Nialla i wszyscy kręcili się, unikając kontaktu wzrokowego.

Dzisiaj na zmianie jest on, Zayn, Niall i Nick. Liam jutro pracuje sam, odkąd jest jedynym, który woli pracować w samotności. Nie jest typem gaduły i łatwo wpada w zażenowanie. Sądzą, że może czuje się przy nich nieco przytłoczony, kiedy biegają wokół z taksydermią, siejąc zamęt i wypełniając ankiety na BuzzFeed o to jaką są pozycją seksualną.

Dzwoni dzwonek do frontowych drzwi i wszyscy odwracają się do tego kto wchodzi.

' Może to ekscentryczny miliarder, który ich uratuje. Wykupi wszystko z ich półek i poprosi, by Howardowie je uzupełnili. Zapłaci im podwójną cenę.'

Właściwie to tyczkowaty, pryszczaty chłopak, nie starszy niż 20 lat, pchający wózek z kwiatami. Jest tam co najmniej 10 bukietów w szklanych wazach, czerwona płachta chroni je przed deszczem.

- Louis Tomlinson? - Pyta, patrząc na deskę.

Niall unosi dłoń Louisa i trzyma ją.

Nie jest w stanie się wypowiedzieć. Ma złe przeczucie w swoim żołądku i nie ma pojęcia dlaczego.

- To dla ciebie. - Kiedy Louis się nie porusza, chłopak zamiera, a potem wykłada bukiety na ladę, aż w końcu twarz Nicka znika za zielonymi liściami i białymi płatkami.

Kurier wychodzi i żaden z nich się nadal nie poruszył. Louis dostrzega wystający biały liścik i studiuje go. Powinien zawierać wiadomość jak 'Kocham Cię' albo 'Przepraszam za to, że jestem taki okropny.'

Jest pusty. Jednak wie od kogo pochodzą i prawidłowo odczytał wiadomość.

Harry równie dobrze mógł dodać neonowy znak. 'Tutaj masz te pieprzone kwiaty, których tak potrzebowałeś''

- Z jakiej to okazji? - Pyta Zayn.

Usta Louisa są suche. - Tak po prostu.

- To jest... ach - Nickowi brakuje słów.

- Dość sporo - kończy Zayn. - Jak na bez okazji.

- Jakie to urocze! Co to za rodzaj? - Pyta Niall, jakby to musiały być ulubione kwiaty Louisa. Nie ma swoich ulubionych kwiatów. Jednak zdecydowanie są takie, których nie lubi.

- Nie mam pojęcia.

Próbowali ich wyszukać w swoim nowymi, botanicznym ogrodzie, ale nie było tam żadnej dołączonej informacji. Nie ma nawet tej głupiej kartki z informacją jak podlewać te kwiaty.

- Wygląda na oleandry - mówi ostrożnie Nick.

Zayn przechyla głowę. - Czy oleandry są trujące?

Nagle kwiaty mają sens. To próba zamach. Wszyscy wyciągają swoje telefony i zaczynają porównywać zdjęcia. To prawda.

Może dostrzec podobieństwo. Pięć białych płatków ozdobionych zielenią.

- Dlaczego kwiaciarnia miałby wysłać trujące kwiaty? - Pyta Louis. - Czy to legalne?

Nick wskazuje, że nawet nie wiedzą czy te kwiaty pochodzą z kwiaciarni. Żaden z nich nie pamięta czy chłopak miał na sobie opisany uniform. Mógł być kimkolwiek. Może Harry zatrudnił kryminalistę Poszukiwany: Morderca.

Dochodzą do wniosku, że bardzo łatwo byłoby zabić kogoś tego rodzaju rośliną i według IMDb było to akcją jednego filmu z Michelle Pfeiffer. Charakter Michelle wykorzystała je do zabicia swojego kochanka, mężczyznę imieniem Barry. To on jest Barrym.

O Boże. Słyszy grę słów i prawie mdleje.

- W oparciu o język kwiatów - mówi Nick. - Zaprezentowanie komuś oleandrów jest sposobem, by powiedzieć mu, aby uważał. W formie groźby.

- Uważaj, bo zaraz zginiesz, uważaj? - Głos Louisa był niesamowicie wysoki.

- Zaczynam wariować - płacze Niall, machając dłońmi. - Wariuję tu. Zakładamy, że to od Harry'ego? Mam na myśli, on wydaje się... - zatrzymuje się pod wpływem wzroku Louisa. - Jestem pewny, że jest miły.

- Oczywiście, że to od Harry'ego - mówi Zayn. - I nie, nie jest miły. Dentyści to potwory. Prawdopodobnie wciąż jest wściekły o to, że wygrałem każdą rundę w Clue. Kiedy jesteś potworem, bardzo łatwo rozdrażnić twoją ciemną stronę.

- Krzyczałeś na niego w gabinecie dentystycznym. Ten jeden raz mógł być punktem zapalnym - mówi Nick, który nie potrzebuje żadnego przekonywania. - To dlatego jesteś na jego liście.

- A ty jesteś byłym jego przyjaciela. Wiesz jacy ludzie są względem byłych swoich przyjaciół - mówi Zayn do Louisa. - To luźne połączenie. Może to on zdradza.

- A co ze mną? - Pyta Niall.

- Ma teraz niesamowitą ochotę na zabójstwo. Ty jesteś powiązany.

Niall wygląda na trochę zawiedzionego, że jego motywy nie są bardziej personalne.

Louis powinien być zaalarmowany tym jak szybko zamienili Harry'ego w żądnego krwi zabójcę, ale co dziwne, melodramatyczne popołudnia to ich codzienność.

Odkąd nigdy nie mają klientów, nuda się do nich prześlizguje i teorie konspiracyjne pojawiają się przy każdym najmniejszym wydarzeniu, więc chodzą w jedną i drugą aż ogarnie ich masowa histeria. Zayn zawsze jest podżegaczem i zawsze okazuje się, że jest w błędzie, ale histeria wciąż za każdym razem ich ogarnia. Kiedy macha swoimi dłońmi, z szerokimi oczami i pasją, sprawia, że każda teoria brzmi prawdopodobnie.

- Oleander - szepcze Louis. - W sklepie od doktora Styles'a. To to! To w pewien sposób kartka, jaką każdy poważny seryjny morderca używa. To on jest zabójcą. - Ponownie przygląda się czarnej karteczce. Bez loga kwiaciarni. To równie dobrze mógłby być uśmiech Profesora Pluma.

- Chce nas wszystkich zabić, ponieważ przegrał w Clue? - Mówi z powątpiewaniem Niall. - To nie może być prawda.

Odpływają w swoich poszukiwaniach.

Inna strona sądzi, że oleander oznacza radość, która znajduje się przed tobą i zostawia przeszłość za sobą. Co jest milszą alternatywą, ale potem Zayn znajduje stronę, która wygląda na dość legitną. Ona uważa, że oleander jest światowo uznawany w kwietnym języku za ostrożność. Louis słyszy powolne dzwonki na swoim pogrzebie i ma nadzieję, że pomaluje go ktoś kompetentny, jeśli trumna będzie otwarta.

- Można umrzeć poprzez samą ekspozycję przez powietrze? - Pyta Louis.

- Czy trzeba to dotknąć albo stanąć za blisko?

Zayn nachyla się nad swoim telefonem i mówi. - Odpowiedzi Yahoo są do bani.

- Czy kurier miał na sobie rękawiczki? - Pyta Nick.

Żaden z nich tego nie pamięta. W tym momencie nie pamiętają żadnego detalu związanego z kurierem. Może to była kobieta. Twór jego wyobraźni. Jego halucynacja.

- Twój narzeczony może być maniakiem - mówi mu Niall. - Chodź do domu ze mną. Czekaj. Mam dzisiaj wieczorem randkę - zatrzymuje się. - Możesz zostać u mojej siostry! Chociaż ona ma 5 kotów, więc możesz wiele kichać.

To słodka oferta, ale nie ma opcji, aby Louis spał z kotami. Ich włosy przyczepiają się do wszystkiego i będzie miał permanentnie czerwone oczy i będzie wyglądał, jakby jadł specjalne brownie. Nie chce również zostawać u swojej własnej siostry, która mieszka 45 minut na wschód. Uznali to za miły dystans, to dlatego jego brat mieszka 45 minut na zachód. On i jego rodzeństwo nie mają sobie za wiele do powiedzenia i spotykają się głównie na święta u swoich rodziców, którzy mieszkają godzinę drogi stąd na północ.

- Właściwie to uważam, że powinienem się z nim zmierzyć - mówi odważnie, sam jest z siebie dumny. - Tak, tak muszę zrobić. Nie mogę pozwolić, by mnie tak osaczał.

Niall dyszy. - Nie!

- Musisz to przerwać. - Oczy Nicka są czarne i drapieżne. Pochyla się tak blisko, że Louis może wyczuć jego grejpfrutowy zapach. - Louis, musisz z nim zerwać. Nie ma innej opcji. Zrób to teraz. Napisz do niego.

- Tak, nie zrywaj z nim twarzą w twarz - radzi mu Zayn. - Raz spotykałem się z lekarzem i przejechałem granicę stanu, zanim zostawiłem mu głosówkę o zerwaniu. To to samo gówno, Harry ma w domu ostre narzędzia. Te przyrządy do zębów to może być skalpel, jeśli wiesz co robisz. Może się okazać Sweeney Toddem wśród dentystów.

Louis wie, że Zayn nie wierzy w ani jedno słowo, które mówi, ale wyobraża sobie Harry'ego w horrorze w swoim białym, laboratoryjnym fartuchu, jego oczy są całe czerwone od hipoalergicznej maski i ma ze sobą broń wielkości lalki. Jest naćpany gazem rozśmieszającym znajdującym się w smakowej gumie do żucia i w mgle swojego zombie umysłu pamięta jedynie to, że Louis obraził jego krawat.

- Jeśli nie zobaczycie mnie jutro to oznacza, że jestem martwy - mówi Louis.

Zayn przypomina mu, że nie pracują jutro, tylko Liam.

- Jeśli nie zobaczycie mnie w środę to oznacza, że jestem martwy - powtarza Louis.

- Dobrze, w takim razie poczekamy aż do środy z dzwonieniem na policję.

Żuje swoje paznokcie. Podchodzi do kwiatów mimo, że mogą być trujące. Są takie ładne, że ciężko się powstrzymać. 'Ledwie żyję, wiesz'.

'Zniszczy zabójcze kwiaty'.

Chodzą wokół niczym zwierzęta wypuszczone z zzo, próbując rozwikłać jak wynieść je ze sklepu, nie dotykając ich.

Louis jest za równością płci, ale dzisiaj odwraca się plecami od równości, używając swojej karty 'pomóżcie mi, jestem tylko omegą' i typuje Zayna, jedyną alfę w pomieszczeniu, by wziął jednego z drużyny.

Zayn wykrzywia swoje usta w grymas i ryzykuje niczym glina. Pakują w jego ramiona plastikowe torby, sięgają mu aż do ramion i ochraniają go wstążkami. Podnoszą mu kołnierz, by zakryć mu usta i nos. Biegnie w tą i we wte od lady do spalarni, którą pan Howard trzyma na tyłach do liści i gałęzi. Sądzi, że Zayn może mieć skłonności piromaniaka, kiedy wrzuca całą butlę rozpałki na kwiaty. Stoi tam i patrzy zahipnotyzowany w płomienie, aNick krzyczy na niego, mówiąc że opary też mogą być trujące.

Louis wie na pewno, że Zayn nie wierzy w żadną rzecz, którą robią, kiedy ignoruje Nicka i zaczyna rzucać innego rzeczy do spalarni, by patrzeć jak płoną.

Stare gazety. Butelka dr. Peppera. Paragony z kieszeni jego kurtki.

Kiedy zaczyna topić długopisy, dają mu spokój i odwracają się.

Louis i Niall czyszczą ladę i podłogę, zatrzymując się co kawałek, a potem sprawdzają sobie oczy i tętno.

Szkoda, że Louis nie mógł zatrzymać kwiatów. Były aromatyczne, prawie jak olejek albo perfum. Nawet płonąc pachniały słodko, nim Zayn zaczął dorzucać do nich śmieci.

Męczy się po godzinie i zalewa wodą płonącą stertę, nim przerzuca ją na drugą stronę parkingu za pomocą kija hokejowego.

Reszta ich zmiany mija na graniu w kółko i krzyżyk oraz rysowaniu w piaski miniaturowego ogrodu Zen. Robią kilka quizów na BuzzFeed i okazuje się, że gdyby Louis był nadludzką istotą to byłby poltergeistem. Niall za to to feniks.

Gdy nachodzi koniec zmiany nie pamiętają już o swoim zetknięciu ze śmiercią.

Louis dostaje wiadomość na telefon.

' Nie dostałeś kwiatów?'

Wiadomość od Harry'ego przypomina mu, że on wciąż jest złoczyńcą w historii Louisa i powinien jechać 45 minut w którąś stronę do swojego rodzeństwa, by wyleczyć się ze swojej traumy. Zaciska wargi i odpowiada.

'Jeśli pytasz czy żyję, odpowiedź brzmi tak. Niezła próba! Spaliłem je.'

Harry odpisuje mu od razu.

'WTF, NAPRAWDĘ JE SPALIŁEŚ?'

- Oczywiście - prycha Louis do nikogo, jest sam w samochodzie. Z klatki wentylacyjnej wciąż leci zimne powietrze i ma włączone ogrzewanie od 10 minut. Cholerne maserati Harry'ego ma podgrzewane siedzenia, które sprawiają, że siedzisz na kolanach diabła.

'Co innego miałbym zrobić z oleandrami?'

Harry odpowiada: 'Niczego nie musiałeś robić z oleandrami, skoro dałem ci jaśminy'.

Louis zwęża swoje oczy na obraz, próbując zdecydować czy powinien mu wierzyć. Dopiero niedawno odkrył, że Harry jest niezłym aktorem, więc ciężko stwierdzić.

Po dwuminutowej przerwie Harry dodaje: 'Gdyby to BYŁY oleandry, to ich spalenie byłoby naprawdę głupim pomysłem. Oleandry są toksyczne.'

Też to wygooglował. Nie ma opcji, że wiedziałby to tak po prostu.

Harry jest dobry w odszukiwaniu rzeczy i udawaniu, że niejasna ciekawostka jest wiedzą powszechną. Ogląda Jeopardy!, by zabłysnąć (i dlatego, bo jest 80-letnim staruszkiem uwięzionym w ciele disney'owskiego księcia) i dostaje haju za każdym razem, kiedy podaje poprawną odpowiedź przed uczestnikiem. Następnie rozgląda się na boki, by upewnić się, że Louis jest pod wrażeniem.

Jeśli wychodzi z pokoju to Harry zatrzymuje program, czekając aż wróci, więc Louis nie przegapia chwili jego geniuszu.

Kolejna wiadomość pojawia się na ekranie Louisa.

'To jest szczyt szczytów nawet jak na ciebie, by zamienić 'Och, mój chłopak wysłał mi kwiaty' na 'Och, mój chłopak próbuje mnie otruć.' DTI, gdybym naprawdę próbował cię otruć to znalazłbym tańszą metodę.'

"Dla twojej informacji" to jego sposób na powiedzenie 'swoją drogę'. Jeśli Louis zmiażdży go, zanim Harry zrobi to z nim to upewni się, że na jego epitafium znajdzie się 'DTI mitem jest to, że po śmierci włosy i paznokcie nadal rosną.'

Jest jedynym, który pozostał na parkingu sklepu, patrzy jak jego oddech tworzy chmurę na metalowym pudełku i boi się wrócić do domu. Dla zabicia czasu patrzy na znaczenie jaśminów w języku kwiatów i znajduje ukryte znaczenie jak sentymentalna, wiktoriańska miłość.

Jest wiele różnych typów jaśminów. Nie wie, które dokładnie dostał od Harry'ego. Większość ma znaczenie typowo romantyczne. Wątpi żeby Harry był świadomy znaczenia tych kwiatów albo żeby wybierał je, debatując nad symboliczną wiadomością, której Louis, by nie zgadł, póki by nie zaczął szukać. Harry pewnie kazał recepcjonistce Rise i Smile znaleźć najbliższą kwiaciarnie i powiedział im żeby wybrali to co było dzisiaj na przecenie.

Louis może dostrzec zmarszczenie brwi Harry'ego. Kręcenie głową. Niepraktyczność. Wie dokładnie ile mógłby paliwo zatankować za cenę tych jaśminów. Wie, że to równowartość ich jednorazowych zakupów albo ich rachunku za telefon.

Lamentuje nad tym, że nie zostawił sobie chociaż jednego kwiatka, nim przypomina sobie, że to bez sensu. Nigdy nie powinien wypominać mu tego, że nie kupuje mu kwiatów. Nie jest wyróżniony dostaniem jaśminów, skoro dostał je poprzez nagabywanie, a Harry nie wysłał ich z miłości. Wysłał je, ponieważ czuł się zobligowany, tak samo jak względem swojej matki. Jednak kiedy Deborah wciąż potrafi czuć z tego satysfakcję, tak Louis nie.

To pusty gest, ciemne potępienie. Zamiast zadowolić, kłuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro