Biznes

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adele Pov

Nie komentowałam tego dnia. Minęło trochę czasu, tymczasem Signora codziennie przepraszała za tamtą sytuację. Oczywiście nie czepiałam się za to, ale nie odpuszczała.

Będąc przy niej, podszedł do mnie strażnik dając list. Później poszedł kiedy to odebrałam.
Kobieta zajrzała do listu.

- O cholera, nie spodziewałam się tego, że sam Pantalone cię poprosi. Coś jest nie tak. - skomentowała.

- Czemu? Wygląda na miłego mężczyznę.

- I to jest dziwne. Wygląda na miłego. Musisz uważać, on dogaduje się z tym doktorkiem. - wyjaśniła.

Gdy wspomniała o tym, obawiałam się spotkania z tym mężczyzną. Co jeśli doktora też spotkam?

- Nie mam innego wyboru?

- Cóż, nie masz... Nie martw się! Będę niedaleko.

Postanowiła, że mnie zaprowadzi mnie do jego biura. Wyjaśniła, że jego rolą jest pilnowanie banków i ogólnie wszystko co związane z pieniędzmi.

Zapukałam do czarno-białych drzwi. Usłyszałam głos mężczyzny, że mogę wejść.
Szybko pożegnałam się z Signorą i weszłam.

- Ah, to ty Crystall. Miło, że jednak przyszłaś! - zaczął uśmiechnięty okularnik.

- Jak poproszono mnie o pomoc, to jestem.

- Jaka miła z ciebie osoba. Podejdź.

Podeszłam do niego tak jak poprosił. Widziałam jak mężczyzna coś liczył.

- Dużo tego mam, a bym chciał już to skończyć. Policzysz wszystkie rachunki z tej tu sterty? - wskazał palcem na stertę dokumentów.

Już wzięłam się do roboty. Każdą kartkę dokładnie liczyłam. Jejku co oni kupują, że wychodzą jakieś miliony?

Nie odzywałam się, bo byłam nad tym zadaniem skupiona. Po jakimś czasie czułam na sobie jego wzrok.

- Coś się stało, że pan ciągle na mnie się patrzy?

- Oj, nie mogę już obserwować pięknego okazu? - delikatnie się zaśmiał. - Porozmawiajmy, bo dotychczas nie mieliśmy okazji.

- Czemu nie. - zgodziłam się.

- Jejku milutka jesteś.. Powiedz mi, podoba ci się tutaj?

- Bardzo. Nie mam na co narzekać.

- Miło to słyszeć. - naprawdę od niego czuć dobroć, ani kropli podejrzanego zachowania.

Przerwałam liczenie czując dotyk na ręce. Może za szybko go oceniłam..?

- Już cię ostrzegli jaki jestem?

- Nie rozumiem pytania.

- Choć mnie szanują to i tak mają do mnie dystans, bo mogę się dogadać z Dottore. Nie obawiaj się, nie jestem taki jak on.

On się domyślił. Choć mówił to szczerze, to i tak wolę nie tracić czujności.

~~~~~~~~~~~~~

- Ahhh wreszcie koniec. Dzięki za pomoc.

Po policzeniu i segregacji mogłam odetchnąć z ulgą. Czułam jak głowa mi parowała od tego liczenia, nawet jak mieliśmy kalkulator.

- Nie spodziewałam się, że to będzie długie.

- U mnie to normalne.

- Czemu takie zajęcie wybrałeś? Myślałam, że nie wiem, wyglądasz bardziej na botanika... - tak mi się wydawało.

- Jesteś urocza. - zaśmiał się. - Chciałem po prostu coś w sobie zmienić. Kiedyś byłem nikim. Teraz jestem tu i nie żałuję.

Zaskoczyło mnie to. Nie dopytywałam, bo mogą być dla niego nieprzyjemne czasy.

- Wiesz, cieszę się, że spędziłem z tobą trochę czasu. Tak jak myślałem, jestem dobrą osobę. - pogłaskał mnie po głowie. - Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja na współpracę z tobą.

- Też tak myślę. - jego towarzystwo naprawdę mi się spodobało.

- Pantalone, słuchaj, bo zamierzam-. - nagle pojawił się Dottore. - Witaj Crystall. Nie wiedziałem, że tu będziesz.

Coś za dużo go widzę... Bardzo się zestresowałam.

- Dzień dobry. Wybaczcie, najlepiej już pójdę. - wstałam i skierowałam się do wyjścia.

- Nie unikaj mnie. - błękitno włosy mnie zatrzymał. - Możemy porozmawiać.

- Dla twojego i mojego dobra, najlepiej nie.. - chciałam się wyrwać, ale ścisnął mnie mocniej.

- Dottore, nie strasz jej. - wtrącił się czarnowłosy zmuszając go do puszczenia mnie.

Miałam okazję szybko zniknąć. Pożegnałam się z czarnowłosym i wyszłam z tego pomieszczenia.

Poczułam jak ktoś mnie przytulił. Na szczęście to Signora była.

- Długo musiałam na ciebie czekać! Co tam robiłaś?

- Musiałam pomóc mu z rachunkami, tylko tyle. - odpowiedziałam.

- Tyle? Nic ci nie zrobił? - dopytywała.

- Był miły.

- Widziałam też jak Dottore wchodził. - objęła mnie ręką i gdzieś szłyśmy.

- Podobno chciał ze mną porozmawiać... Ale tym razem było to bardzo straszne. Pantalone mi pomógł.

- Boże kochana... Po tym co ci zrobił, nie ma prawa się odzywać do ciebie. - zaprowadziła nas do kuchni i zaczęła robić nam coś do picia.

- Bałam się być wredna dla niego.

- On to właśnie wykorzystuje. - okazało się, że zrobiła nam herbatę i usiadłyśmy przy stoliku. - Jak się na coś uprze, to nie odpuści, nawet jak mówi, że odpuści.

- Wiem... - napiłam się trochę.

Blondynka zmieniła szybko temat i opowiadała o jakiś tam pokazach na którym ostatnio była. Według niej to były bardzo kreatywne, opisała, że sukienka mogła być do góry nogami. Zabawnie mogło to wyglądać.

- Crystall. - dygnęłam słysząc znów jego głos. - Mówiłem, że nie uciekniesz ode mnie.

- Daj jej spokój. Widać, że trzeba siłą ci to wyjaśnić. - Signora chciała użyć swojej mocy, lecz jej przeszkodziłam.

- Najlepiej nie... Coś ode mnie chcesz, Dottore?

- Na osobności chciałbym.

- Signora zostaje. - postawiłam mu warunek.

- Skoro tego sobie życzysz. - zdziwiłam się, że nie sprzeciwił się. - Naprawdę nie mogę sobie darować, że nie mogę cię sprawdzić.

- Do sedna. - warknęła blondynka.

- Co powiesz, że cię zbadam, ale bez bólu?

- Wątpię w te twoje badania bez bólu sadysto. - widziałam jak ścisnęła kubek i miała ochotę tym go zabić.

- Nie pytam ciebie, tylko ją.

Zaczęłam wyszukiwać za i przeciw. Jak niby się zgodzę, to może mi odpuści, ale nie chcę być przez niego badana.

- Będę wdzięczna jak zaakceptujesz mój wybór, że i tak się nie zgodzę. - powiedziałam pewnie. - Proszę, uszanuj to.

Była cisza. Mężczyzna miał głowę skierowaną w moją stronę. Im dłużej tym straszniej.

- Rozumiem. - powiedział i poszedł.

- Wow mała, sprzeciwiłaś się z klasą!

Nie odezwałam się. W ciszy siedziałam pijąc herbatę.

~~~~~~~~~~~~~~

Wróciłam do swojego pokoju. Ledwo weszłam a poczułam się słabiej. Szybko usiadłam bym się nie wywróciła czy coś.

- Dobrze wyliczyłem. Tak jak oczekiwałem.

- Czemu jesteś w moim pokoju? - chciałam się podnieść, lecz nie miałam siły. - Czego oczekujesz?

- Posłuszeństwa, będę delikatny. - wyciągnął zza pleców strzykawkę.

- Myślałam, że uszanowałeś moje zdanie...

- Oczywiście, ale tylko pobiore krew, nic więcej. - podwinął mi rękaw. Chciał mi właśnie włożyć ale zamroziłam ręce, były całe pokryte lodem.

- Proszę dać mi spokój.

- Przecież mnie znasz Crystall, nigdy nie odpuszczam. - złapał mnie za szczękę i pochylił mnie tak, bym odsłoniła szyję. Nie mogłam się ruszyć.

Kiedy był tuż przy mojej skórze, usłyszałam dźwięk pękniętego szkła. Poczułam luz na twarzy.

- Odsuń się od niej. - był to Childe celujący w mężczyznę.

- Powtórka z rozrywki. - zaśmiał się. - Znów się wtrącacie w nie swoje sprawy.

Powoli odzyskiwałam siły. Lód z moich rąk usunęłam. Choć wstając ciężko mi było utrzymać równowagę, podeszłam do łucznika.

- Dajcie wszyscy spokój. - spojrzałam błagalnie na rudego. Opuścił broń.

Od Dottore czułam nieprzyjemną aurę gdy wychodził. Bez słowa.

- Cholera młoda... - chłopak mnie przytulił. - On ci nie da spokoju.

- Specjalnie tak robi. Proszę, Scaramouche nie może się dowiedzieć o tym. - poprosiłam.

- Oczywiście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro