Relaks

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Signora Pov

Od Tartaglii dowiedziałam się co znów odwalił doktorek. On jest nienormalny! Niepotrzebnie stresuje te biedne dziecko!

Na szczęście kurdupel o niczym nie wie. Normalnie gdyby się dowiedział, to by rozwalił wszystko na swojej drodze a po nim nie będę sprzątać.

- Kochaniutka moja droga, co powiesz na jakiś wypad?

- Zależy co. - siedziałam u niej w pokoju gdy ona coś uzupełniała.

- Nie wiem, na basen czy do spa... - zastanowiłam się.

- Czemu tam?

- Potrzebujesz odpoczynku, relaksu. Jako twoja opiekunka dobrze ci radzę.

- Odmawiam.

- Tylko my dwie.

- Będą inni ludzie.

Domyśliłam się, że może się wstydzić w publicznych miejscach chodzić i to w stroju kąpielowym.

- Poprosić jeszcze chłopaków by poszli z nami?

- Zwariowałaś?! To tym bardziej nie chcę...

- Oj no mała... - odsunęłam ją od biurka. - Musisz jakoś się odstresować. Martwię się, wiesz?

- Nie odpuścisz? - uśmiechnęłam się do niej lekko. - No dobrze...

- Jeeeeej! Jak skończysz od razu idziemy!

- Czy ktoś wspomniał o wypadzie na basen?! - weszła do pomieszczenia Columbina.
- Mogę z wami!? Jeszcze spytam Arlecchino!

- Jasne, czemu nie!

~~~~~~~~~~~~~

Będąc już na terenie basenu byłam gotowa i czekałam na resztę.

- Niedawno kupiłam nowy strój! - pokazała się pierwsza Columbina. Wyglądam uroczo!

- Zawsze wyglądasz uroczo.
- towarzyszyła jej Arlecchino. Mam wrażenie, że one są w potajemnym związku. Cóż, pasują do siebie.

Została jeszcze mała. Dlugo nie czekałyśmy bo pojawiła się i to w jakimś jedwabnym szlafroku.

- Skoro jesteśmy wszystkie, ruszamy!

Oczywiście od wczoraj planowałam ten wypad i zamówiłam wstęp. Nie spodziewałam się, że Columbina z Arlecchino dołączą, ale nie mam z tym problemu.

Ledwo co wyszłyśmy z szatni, a już ciemnowłosa popędziła i rzuciła się na wodę. Było kilka obcych ludzi, ale to o dziwo kilka, zawsze były tłumy.

- Wiesz, że w tym szlafroku nie będziesz pływała? - zagadałam do zielonookiej.

- Wiem, skoro jest tyle ludzi to może zdejmę.

- Otóż to.

Adele Pov

Może te wyjście nie będzie złe. Ten cały teren miał jakieś przedziały. Część z dużym basenem i część dodatkową czyli jak to sama mi Signora wyjaśniła, jacuzzi.

- Słuchaj, ciągle chodzimy razem, dobra? Nie odłączamy się. - oznajmiła na co się zgodziłam bez problemu.

Zostawiłam nakrycie i weszłam do wody w samym stroju. Woda była nie ciepła, ale nie przeszkadzało mi to.

Przypomniałam sobie te czasy, kiedy z moimi dawnymi przyjaciółmi chodziliśmy na basen. Piękne wspomnienia...

- Ej, bo się utopisz! - krzyknęła blondynka trzymając mnie za ramiona. - Wiem, że fajnie tutaj, ale nie bujaj w obłokach, jasne?

Nawet nie miałam świadomości, że aż tak się zamyśliłam. Po chwili podpłynęła do nas Columbina z propozycją ścigania się. Kobieta odmówiła, a ja chętnie się na to zgodziłam.

~~~~~~~~~~~~~~~

-Ah, marzenie mi się spełniło... - westchnęła zadowolona Columbina. Dlaczego?

Po kilkuminutowym pływaniu chciała iść do części z jacuzzi. Tak teraz we czwórkę siedzimy. Ta woda była przyjemna.

Słyszałam jak dziewczyny rozmawiały ze sobą, jedynie co to je słuchałam. Po chwili znów mi słuch się wyostrzył i zamiast rozmowy moich towarzyszek słyszałam rozmowę jakiejś grupy mężczyzn.

- Piękne te gołąbki. Ciekawe czy się zgodzą na to. - jeden z nich się odezwał. Czy oni rozmawiają o nas?

- Słuchaj, wydaje mi się, że te dwie duże nie będą chętne. Szczególnie ta co obejmuje tego dzieciaka. - odezwał się drugi. Jakim prawem tak komentują?

- Racja, te trzy odpadają. Może ta mała blondi będzie chętna. - był jeszcze trzeci mężczyzna. Muszę poinformować je.

- Hej, słuchajcie, najlepiej, żebyśmy już poszły.

- Jeszcze chwila! - sprzeciwiała się Columbina.

- Oni nas obgadują. Nie podoba mi się to.

Dziewczyny na sekundę spojrzały na tych mężczyzn.

- Jak podejdą, pokaże im,
że nie mają do tego prawa.
- westchnęła Arlecchino. - Zostańmy.

- Zgadzam się. - Signora też była za tym. Złapała za moją talię i zmusiła mnie bym usiadła pomiędzy jej nogami i przytuliła mnie od tyłu. Trochę to mnie przestraszyło.

- Spokojnie, to część planu. - szepnęła mi do ucha. - Zamknij oczy i odpoczywaj.

Zrobiłam to co mi kazała. Powiedziała jeszcze, że mam udawać, że nie słyszę i jestem skupiona na relaksowaniu się.

Słyszałam po czasie jak ktoś do nas podchodzi.

- Witajcie piękne panie. - to byli oni. - Możemy dołączyć?

- Nie. - powiedziały wszystkie równocześnie.

-Aj, my tacy mili, chcemy być towarzystwem waszym.

- Nie przypominam sobie, by w wypadzie dla dziewczyn mają być chuje. A ty Arlecchino? - w głosie blondynki wyczułam nutkę żartu, ale że od razu przeklinać?

- Zgadzam się.

- Właśnie. Ale dobrze, możecie dołączyć, lecz jak odejdziecie to nie będziecie mieli jaj i parówek by się chwalić. - w tej chwili Signora była straszna, aż czułam tą aurę wokół niej.

Usłyszałam jak chyba odchodzą. Poklepała mnie po głowie, więc otworzyłam oczy.

- Ich miny były śmieszne! - krzyknęła rozbawiona ciemnowłosa.

- Nieźle ich zamknęłaś. - pochwaliła białowłosa.

- Wiem, dziękuję. - zaśmiała się blondynka.

Jeszcze chwilę siedziałyśmy dopóki Columbina nie zdecydowała się, że jej się znudziło. Bez sprzeciwu wyszłyśmy z tego miejsca.

- I jak mała, fajnie tu prawda? - poczochrała mnie po mokrych włosach jasnooka.

- Bardzo, dobry pomysł z tym basenem. - uśmiechnęłam się.

- Pamiętaj, moje pomysły zawsze są genialne!

- Na bombę!!! - ktoś krzyknął i skacząc wpadł do wody. Oczywiste to było, że to Tartaglia, ale czemu on tu jest?

Okazało się, że nie tylko on, jeszcze Pantalone, Dottore i o dziwo Scara? Oni we czwórkę? Razem?

- Pf, zgapili nasz pomysł. - fuknęła Signora.

- Słuchajcie, dołączmy do nich! - zaproponowała Columbina. W sumie czemu nie, taki dzień w przyjaznej atmosferze warto spędzić.

- Wiecie co... Mamy jeszcze czas. - zgodziły się i dołączyły do nich. W sumie ja też.

- Skacz dalej, a skręcisz nogę! - krzyknęła wrednie Signora.

- Niedźwiedzica, Hej! - wynurzył się rudy z wody.
- Wyprzedzę z pytaniem, dostaliśmy wejściówki od Tsaritsy! Nie bij!

No mogłam się spodziewać tego. Dołączyły do nich wchodząc do wody, tymczasem ja usiadłam na obwodzie basenu mając zanurzone nogi.

Columbina kiedyś mówiła, że każdy każdego nienawidzi. Tu widać co innego. Cieszy mnie to.

- Znów się spotykamy. Ostatnio to aż spałaś.

Dosiadł się obok jeden z mężczyzn co podeszli do nas. Tylko nie to..

- Nic z tego. Proszę odejść, bo będzie nie przyjemnie. - nie chcę go atakować więc starałam się po dobroci.

- Nie musisz być taka nieśmiała przy mnie. - zamierzał mnie dotknąć ale odsunęłam jego rękę.

- Odejdź. - powiedziałam tym razem gniewnie.

Chciałam już dołączyć do mojej grupy, ale zatrzymał mnie ciągnąc za włosy. Czemu ja mam takiego pecha.

Basen był bardzo głęboki. Złapałam za jego rękę by sam wskoczył do tego basenu uprzednio nabierając szybko powietrza.

Puścił mnie dopiero jak byliśmy pod wodą, miałam okazję odpłynąć ale złapał mnie znowu, tylko za nogę. I tak oto musiałam z nim walczyć. Opór wody mi utrudniał jakiekolwiek ruch, przez co szybko się męczyłam, ale nie odpuszczałam.

Powoli brakowało mi powietrza. Jemu nie, więc uparcie do mnie się chciał dobrać.

Mimo braku siły, też nie odpuszczałam. Gdybym nie zaczynała się po czasie topić, mogłabym mieć jeszcze szansę.

~~~~~~~~~~

- Młoda, wracaj do nas! Nie idź w stronę światła!

Gwałtownie wstałam wypluwając wodę, która we mnie się znajdowała. Głęboko zaczynałam oddychać, co mnie uspokajało.

- Trzeba było mnie poinformować! - przytuliła mnie Signora.

- Spokojnie, jeszcze żyję. - westchnęłam spokojnie, rozglądając się wokół. Widziałam zmartwione twarze Columbiny i Childa.

- Myślę, że na dzisiaj dosyć pływania. - bezemocjonalnie rzekła Arlecchino idąc w stronę szatni.

- Nic ci nie jest? - spytała przejęta dziewczyna. - Jejku, nie spodziewałam się tego.

- Columbina, wszystko jest okej. To już nie ważne. - wstałam z podłogi bez problemu. - Chodźmy już. Chwila, a gdzie reszta?

- Dottore i Pantalone czekają na nas. - odpowiedział rudy. - Kurdupel w sumie też... - tym razem inaczej to zabrzmiało. Czyli coś musiał zrobić, że też zniknął?

~~~~~~~~~~~~~

- Chciałabym to powtórzyć. - po jakimś czasie jak myślałam o tym wszystkim powiedziałam.

- Pojebało? Nigdy tam już nie wrócimy, jak dalej będą ci zboczeńcy przychodzić! - pacnęła mnie delikatnie w głowę Signora. - Nawet mnie nie wkurwiaj.

Zostałam teraz razem z Tartaglią i Signorą, bo reszta chciała wrócić do siebie.

- Przepraszam. - no tak, wystraszyłam ich, a ja tylko chciałam sama poradzić sobie z problemem.

- No ma tak być. Normalnie powinnam spać z tobą w jednym łóżku, lepiej bym cię pilnowała!

- Mamuśka spokojnie. - zaczął chłopak ale od razu mu przerwała.

- Nie mamuśkuj mi tu debilu!

Westchnęłam i oparłam się o blondynkę mając głowę na jej ramieniu.

- Przepraszam, chciałam sama sobie poradzić... Nie denerwuj się, proszę...

Poczułam delikatny dotyk na swojej głowie.

- Mała, w naszej ekipie od dzisiaj panuje zasada. - oznajmił. - Twoje problemy, naszymi problemami.

- A jak sami będziecie mieć jakieś problemy?

- My to co innego. - zaśmiał się.

- Dalej traktujecie mnie jak dziecko... - urocze z ich strony gdyby tak się skupić. - Gdzie Scaramouche?

- Jestem. - o wilku mowa. Spojrzałam się w jego stronę z uśmiechem, ale po chwili mi zniknął. Nie był zadowolony.

Bez pytania wziął mnie na ręce i gdzieś szedł. Nawet nie pożegnałam się z resztą.
Ledwo co otworzyłam usta by coś powiedzieć.

- Zamknij się.

Uczucie strachu mnie zaatakowało. Jest bardzo zdenerwowany, czuję to. Teraz to boję się spojrzeć w oczy, dlaczego..? Może przez tą aurę wokół niego.

Pojawiliśmy się w jego pokoju i postawił mnie na podłogę. Sam później zamknął drzwi.
Nie wiedziałam czy się teraz odzywać czy nie. Co jeśli...

- Przepraszam, jeśli cię zawiodłam... - miałam ochotę płakać, ale powstrzymywałam się.

Nie odezwał się, tylko podszedł do mnie. Nie widziałam jego oczu przez kapelusz.

Słychać było jego spokojny oddech. Ściągnął swój kapelusz patrząc mi w oczy. Miał łagodną twarz.

- Zostań tu ze mną... - poprosił. Nie spodziewałam się tego, ale zgodziłam się na to.

Nim mrugnęłam to siedziałam na jego kolanach przodem do niego. Jak on to zrobił?
Przytulił mnie i słyszałam jak mnie wąchał?!

- Śmierdzisz chlorem.

- Wiem. Nie musisz mi przypominać. - zaśmiałam się.

- To się wykąp. - oznajmił. - U mnie możesz.

- Wolę u siebie..

- Tak postanowiłem.

~~~~~~~~~~~~~~~

Chłopak nalegał na to i tak teraz siedzę w wannie w jego łazience. Chociaż cieplutko i woda była pokryta pianą i pachniało miętą.

Miałam już dawno umytą głowę, ale nie chciałam jeszcze wychodzić z wody.

To było o wiele lepsze niż w na basenie. Spokój i cisza. Aż przymknęłam oczy by nacieszyć się tym.

Nie wiem jak długo już siedziałam, ale poczułam na swojej ręce, którą położyłam wcześniej na krawędzi wanny dotyk. Wiedziałam kto taki. Mimo tego, że przez pianę nie widać mojego ciała, to i tak czułam się zawstydzona.

- Woda chyba zimniejsza się zrobiła. - powiedział dalej głaszcząc mnie po ręce. W głowie miałam jedną taką myśl, aż się uśmiechnęłam. Czemu by nie spróbować.

Jako iż umiem kontrolować wodę to nakierowałam ją w jego stronę, teraz był sam mokry.

- Ej, to nie było miłe!

Znowu go oblałam wodą i tak zaczęła się chwilowa zabawa. Skończyliśmy kiedy woda nie była ciepła jak wcześniej.

Chłopak mokry aż do suchej nitki wyszedł, chyba obrażony.
Gdy wyszłam z wanny zauważyłam na umywalce ręcznik i... Był specjalnie w moim pokoju po koszulę nocną?

Cóż, szybko się ogarnęłam i ubrałam. Przez chwilę się wahałam czy wyjść, ale się odważyłam. Ledwo co wyszłam, a straciłam grunt pod nogami. Oczywiście mnie granatowowłosy podniósł.

- Teraz pięknie pachniesz. - mruknął znów mnie wąchając.

- Coś się stało w ogóle?
Dzisiaj–

- Nie mogę być taki dla swojej ukochanej? - przerwał mi smyrając mnie po szyi nosem.

Cóż, skończyło się na tym, że spałam razem z nim w jego łóżku. Miałam wrażenie, że on jednak nie spał, ale nie byłam pewna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro