Margaret

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Narrator Check

Następnego dnia, straciła cierpliwość.
Gdyby nie siedziała tam gdzie teraz siedzi, dawno miałaby z głowy rozmowę z nią.

Teraz Hina zdecydowała się coś z tym zrobić. Obmyślała od paru dni swój plan.

Krok pierwszy, jakoś wyjść zza krat.
Właśnie, jak?

- Jedzenie dla ciebie. - dostrzegła przy drzwiach jak wchodził strażnik z tacą z jedzeniem.

- Dzięki ziom! Bo już planowałam sama siebie zjeść! - przytuliła mężczyznę odbierając swoje jedzenie.

- Nie mi dziękuj, tylko pani Crystall. - odpowiedział surowo znikając za drzwiami.

- Crystall? O kim mówi? - zastanowiła się. - Nieważne, najpierw zjem, później wyjdę! - uśmiechnęła się chowając klucz do kieszeni.

~~~~~~~~~~~~~~

Otworzyła drzwi wcześniej sprawdzając czy ktoś z straży nie panoszy się na korytarzach. Dziwne, nikogo nie widziała, ale chociaż na jej korzyść.

- I gdzie ja ją znajdę...? - spytała siebie, po czasie wydostała się z części więziennej. Jednak był wtedy to problem, było wiele strażników.

Przyrzekła, że więcej nie skorzysta z swojej mocy, ale tym razem musiała to zrobić. Przemieniła się w małego pająka i wspięła się po ścianach aż na sufit. Z góry wszystko widziała.

Obserwowała każdego człowieka jakiego napotkała, gdy nie było to interesujące, przenosiła się do innego pomieszczenia.
Po kilku minutach znalazła to co oczekiwała.

Dostrzegła chłopaka w kapeluszu, który poprosił jakiegoś mężczyznę by zaniósł coś do picia dziewczynie. Słysząc imię tej dziewczyny, postanowiła śledzić mężczyznę.

Mężczyzna szybko przygotował o co poproszono. Czemu by nie, będzie go śledzić.

Tak jak postanowiła, tak zrobiła.
Mężczyzna nawet wydawał się być całkiem spoko, według niej.
Po chwili obserwowaniu, zgubiła go z oczu. Zniknął.

Zeszła z ścian wracając do swojej formy. Sama nie wiedziała gdzie jest. Na pewno na korytarzu, tylko co tu się znajduje.

Słysząc obce kroki, od razu ukryła się za granatową firaną przy oknie. O dziwo nie prześwituje.

Okazał się być to ten sam mężczyzna, tylko bez tacy z jedzeniem. Gdy przeszedł obok, wyszła zza zasłony.

- Skoro tam idzie, to musiał wyjść stamtąd! - szybko wywnioskowała i poszła tam gdzie pokazała.

Teraz znajdowała się na szerokim i długim korytarzu. Co tu jest...?

- Skoro każde drzwi są podpisane.. to jestem obok ich pokojów!

By upewnić się, że jest bezpieczna rozejrzała się. Na szczęście nie było ochrony.

- Znowu się widzimy.

Rozpoznała głos. Widząc stojącą po na drugim końcu korytarza, uśmiechnęła się.

- Adele, cieszę się –

- Naprawdę chcesz zostać ukarana? - blondynka przechyliła delikatnie głowę w bok.

- Chcę tylko–

- Czy ktoś ci pozwolił w ogóle się pojawiać? - przerwała jej.

Ciemnowłosa wyczuła od niej coś strasznego. To nie była jej miła strona.

- Adele...?

- Zabawmy się. Ty uciekasz, ja cię gonię. - wyciągnęła z rękawa nóż. - Liczę do dziesięciu. Raz...

 
 

  
Scaramouche Pov

- Teraz mi wierzysz, że mam dobre intencje? - spytała Ei.

Nie spodziewałem się, że następnego dnia powtórzy to samo. Jednak jej zależy.

- Widzę, że nie żartujesz. - westchnąłem. - Potrzebuję czasu, by to strawić.

- Cieszę się, że chcesz dać mi szansę.

Prychnąłem nie komentując tego.

- Gdzie twoja ukochana? - zmieniła temat Miko.

- Ma swoją pracę. Poprosiłem, by coś jej przygotowali by nie umarła z głodu.

- Jakiś ty troskliwy. - złapała mnie za polik delikatnie szczypiąc.

- Ogarnij się lisie! - uderzyłem ją w rękę.

- Słuchaj, o co tu chodzi, że tak oni biegają? - spytała fioletowowłosa pokazując coś za mną.

Odwróciłem się widząc strażników.
Wiedziałem, że coś jest nie tak.

- Ej, podejdź! - krzyknąłem do strażnika, który był najbliżej. Posłusznie podszedł. - Co wy odwalacie?

- Więzień uciekł.

- Kurwa który?!

- Dziewczyna z czarnymi włosami –

- Natychmiast ją znaleźć, bo zabiję! - od razu uciekł.

Od razu domyśliłem się, że to ta baba. Jak ona uciekła, to coś zrobi Adele.

- Co jest? - zaciekawiła się lisica.

- To normalne, że idioci chcą wolności.

- Mam nadzieję, że szybko to się skończy. - wow, Ei się zmartwiła.

- Sam też muszę ogarnąć. Poczekajcie tu przy stole. Poprosić o coś do picia dla was? - w sumie byliśmy w głównej sali, ale pojebało mnie, że dla nich miły jestem.

- Nie, nie trzeba–

Zwrócił naszą uwagę jakiś krzyk i szybkie kroki. Okazało się, że to ta baba była.

- Ty! Stój!

- Chętnie, ale chcę żyć!

Machnąłem ręką by zatrzymać ją korzystając z wiatru. Przewróciła się.

- Jak mówię stój, to stój. - szybkim krokiem przybliżałem się do baby.

- Typie, ją coś popierdoliło. Chętnie bym posłuchała, ale śmierć mnie goni! - szybko się podniosła i biegła w stronę bramy. O co jej chodzi?

Zanim zareagowałem, otworzyła bramę, ale nie wyszła.

- A-adele, h-hej..!

Gdy ciemnowłosa cofała się, blondynka z każdym krokiem była bliżej niej. Delikatnie się uśmiechała. Przestraszyłem się, jak drzwi za blondynką gwałtownie się zamknęły.

- Zła-pa-łam cię ~ - powiedziała melodyjnym głosem.

 
 
 
Yae Miko Pov

Zaciekawiła mnie ta sytuacja. Zabawnie było widzieć przestraszoną dziewczynę.

- Ei, chodźmy bliżej. - poprosiłam i nie czekając na jej odpowiedź poszłam do nich.

- Co ci to daje kochanie, że ode mnie uciekasz? - spytała blondynka.

- Wiem, że cię wkurzyłam. Nie jesteś sobą, proszę pogadajmy na spokojnie! - hm... Czyli się znają.

- Mogłaś w sumie się nie pojawiać. A tak, pojawiłaś się, a mój mały aniołek od tego czasu jest zestresowana. - ciekawie ciekawie, mam wrażenie, że skądś znam, ale poczekam, może później się dowiem.

- Czekaj.. Kim ty jesteś?! - spytał zdezorientowany chłopak.

- Młodzieńcze, spokojnie. Pozwól, że skończę tą sprawę. - zwróciła w jego stronę.

Zza pleców wyciągnęła wachlarz. Ohoho ~ jednak intuicja mi dobrze podpowiadała.

- Ostatnie słowa Hino? - zaczęła nim się wachlować.

- Ten wachlarz... - ona też się domyśliła. Padła na ziemię pokłaniając się. - Błagam o litość! Naprawdę zrobię wszystko by Adele mi wybaczyła. Jeśli mam umrzeć, to wolę jak ona mnie zabiję!

- O czym ty pierdolisz...? - spytał.

Wachlarz zaczął się świecić. Ah... Chętnie bym popatrzyła, ale przerwę to.

- Oj oj Margaret... Czy ty nie przesadzasz?

- Hm? Miko? - jej broń przestał się świecić.

- Choć raz się widziałyśmy, to tęskniłam za tobą moja droga.

- Tak... Kope lat.

- Dalej nie rozumiem co tu się dzieje.

- Oj Scaramouche... Nie przerywa się rozmowy rodziców. - zaśmiałam się.

- Rodziców?! Ale– że co? Czemu w ogóle na Adele mówisz Margaret?!

- Margaret, może powiemy im? - spytałam.

- Może tak będzie lepiej. - blondynka schowała wachlarz. - Jestem Margaret Rei, królowa klanu jasności i matka Adele.

Widząc reakcję chłopaka o mały włos nie dusiłam się ze śmiechu.

- Królowo... - ah jednak ta Hina dalej tu jest.

- Milcz. - równocześnie powiedziałyśmy. Dziewczyna skuliła się i już więcej się nie odezwała.

- Wracając wasza wysokość. Czy nie powinnaś pozostawić decyzję Adele co z tą zdrajczynią zrobić? - zagadałam.

- Adele nie dałaby rady by ją zabić, choć nie raz miała takie myśli.

- Nie musi zostać zabita.

- Co proponujesz?

- Niech jej służy. - zaproponowałam.

- Hm... - spojrzała na chwilę na Hinę. - Masz rację.

- Scaramouche... Czyń swój honor. - uśmiechnęłam się do niego.

- A spadaj. - podniósł ciemnowłosą z ziemi i machnął ręką. Strażnik zabrał ją najprawdopodobniej znów do więzienia.

- Musisz mieć świadomość, że niestety musisz pogodzić się z tym, że nie ma cię przy niej. Sama da radę podjąć jakiekolwiek decyzje. - spojrzałam na Margaret.

- Przecież to jeszcze dziecko...

- Wiem, że nie możesz się z tym pogodzić. Ale sama ją obserwujesz i wiesz, że daje radę. Prawda?

- Tak...

- Hehe, to co? Odpuścisz?

- Jeszcze muszę załatwić coś. Bo ciągle opowiadała o jakimś chłopaku.

- Hm? O nim? - wskazałam kciukiem na dalej zdziwionego grzybka.

- To ty jesteś ten cały Scara?

- Tak.. pani..

- Aww, mówiła, że jesteś uroczy, ale nie spodziewałam się, że aż tak! - przytuliła go. - Jestem ci wdzięczna, że się nią opiekujesz! I mów mi Margaret.

- Nie wiem co powiedzieć...

- Haha, nie dziwię się młodzieńcze. Chwila bo miałam w głowie odpowiedni monolog... - urocza scena, nie będę się trącać.

- Czemu ja o tym nie wiedziałam? - szepnęła mi Ei.

- Ah, zapomniałam~

 
 
 
Scaramouche Pov

Nie wyobrażałem sobie, że będę miał okazję poznać matkę Adele...

- Ah tak, Scaramouche, mój drogi. Dziękuję, że ją pilnujesz i chronisz. Gdyby nie przykre sytuacje, mógłbyś mnie poznać w moim prawdziwym ciele. Bo teraz jestem duchem.

- Proszę pani.. Znaczy! Margaret.. Zrobię wszystko, by czuła się bezpiecznie –

- Widzę i doceniam! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!

Nie wiem dalej jak z nią rozmawiać. To najbardziej stresująca chwila zaraz po spotkaniu z Johnem.

- Mogę zadać ci kilka pytań?

- Proszę pytać.

- Coś planujesz z Adele? Na przykład... Ślub?

- Nie wiem czy to możliwe. Mamy pracę taką jaką mamy.. - zastanowiłem się.

- Spokojnie, to zostanie między nami. - poklepała mnie po ramieniu.

- Jeśli to możliwe, chce z nią spędzić czas najdłuższej jak to możliwe. - dokończyłem.

- Rozumiem. Macie ode mnie błogosławieństwo. Dobra, muszę znikać. Ale może jeszcze będzie szansa byśmy się spotkali czy też pogadali. Zobaczymy jak los się potoczy.

- Jestem zaszczycony poznać ciebie.

- Wzajemnie młody. - wzięła głęboki oddech. - Słuchaj, weź ją trzymaj, bo czasem są efekty uboczne na przykład brak siły czy coś.

- Dobrze. - ostatni raz można powiedzieć, że przytuliłem Margaret.

Ciało dziewczyny po chwili zrobiło się cięższe. Mocno ją trzymałem. Dobrze, że ostrzegła o tym.
Słysząc pomruk blondynki, nie byłem pewien czy to na pewno ona.

- Adele..?

- Słucham...? - dobra to jednak ona. - Co tu robię..?

- Szczerze mówiąc, niedawno rozmawiałem z twoją matką.

- Serio..?

- Tak.

- To dlatego nie kojarzę... Pamiętam tylko ciepło i zapach.. obecność mojej mamy.

- I jak? Wróciła? - nagle pojawiły się obok Ei i Miko.

- Jestem jestem. - odsunęła się ode mnie. - Przepraszam, jeśli was przestraszyłam.

- Nie masz za co młoda! Tylko powiedz mi... Jak ty ją przywołałaś?

- Pamietam, że dotknęłam wachlarza. - odpowiedziała.

- Ten wachlarz był zaklęty. Trzymało w sobie ducha twojej matki. Interesujący sposób. - skomentowała Ei. W sumie podobnie to wyglądało co u niej.

Blondynka ułożyła usta w jedną cienką linię.

- O co chodzi kochanie?

- Zgłodniałam...

Prychnąłem ze śmiechu. A niedawno co kazałem by przynieśli dla niej jedzenie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejo, miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro