Znalezisko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Albedo Pov

Właśnie pojawiało się słońce. Tymczasem moje niektóre badania skończyłem. Westchnąłem mając świadomość, że dużo jeszcze mam do dokończenia. Kiedy pani Jean mnie poprosiła o pomoc, przerwałem to wszystko. Na szczęście jej prośbę spełniłem.

Ta Adele dalej spała spokojnie. Mimo tego w jakiej grupie się znajduje, ona jest inna. Racja, mogłem ją wczoraj zaprowadzić do nich, ale wyglądała na słabą, a jest w tym miejscu tak niebezpiecznie, że nie dałaby rady.

Na chwilę odszedłem od obozu i analizowałem jak pomóc jej wrócić do swoich. Po tej lawinie śniegu, niektóre drogi zniknęły.
Słysząc dziewczynę, która się wybudziła wróciłem do niej.

- Musimy się przygotować, bo po tej wczorajszej akcji będzie ciężko się jakoś przedostać. - zacząłem. - Jak się czujesz?

- Myślę, że lepiej. - przeciągnęła się.

- Jeśli czujesz się teraz na siłach, to po śniadaniu od razu ruszamy. - oznajmiłem. Dałem dziewczynie jakieś kanapki i zacząłem się przygotowywać.

~~~~~~~~~~~~~~~

- Tobie nie jest zimno? - spytała podczas naszej drogi.

- Nie czuję zimna. Nie musisz się przejmować. - rzekłem.

Już więcej nie pytała i szliśmy w ciszy. Czasem natrafiliśmy na jakieś strome miejsca. Dla mnie to nie problem, choć dla dziewczyny był to mały kłopot.

- Przepraszam, że spytam, ale daleko jeszcze? - spytała podczas schodzenia z góry.

- Spokojnie, jeszcze kilka minut drogi. - ciągle obserwowałem ją by mieć pewność, że nic się nie stanie. - Uważaj!

Za późno zareagowałem i źle stanęła przez co spadła na śnieg i przez to zjechała na sam dół. W ostatniej chwili udało jej się zahamować tuż przed jakimś drzewem. Szybko ją dogoniłem.

- Nic ci nie jest? - pomogłem jej wstać. Trochę się przestraszyłem tym, a najbardziej ona. Cała się trzęsła.

- To było szybkie. - głęboko oddychała.

- Jest jeden plus, jesteśmy bliżej celu. - strzepłem z niej śnieg, który miała na plecach. - Przypominasz mi kogoś...

- Hm? - spojrzała się na mnie zdezorientowana.

- Taką jedną dziewczynkę, jest dla mnie jak siostra. Też czasem wpada w małe kłopoty jak ty. - na samą myśl o jednej z tych sytuacji lekko się uśmiechnąłem.

- Musi być między wami mocna więź. - skomentowała. - Naprawdę urocze.

O tyle dobrze, że mnie nie zna i nie wie jaki ja mogę być. Co innego by wtedy mówiła znając prawdę.

- To tutaj. - z daleka zauważyłem obóz i tam pokazałem jej dłonią.

- To już tutaj? Niesamowite! Tak bardzo ci dziękuję! - szczęśliwa od razu mnie przytuliła. Zaskoczył mnie jej ruch. Delikatnie ją pogłaskałem po głowie. - Nie chcesz zobaczyć co robimy? Ty lepiej znasz te miejsce i mógłbyś pomóc. Sama nie wiem czego szukają, ale wiesz, po tym co się stało... - odsunęła się mając nadzieję w oczach, że zgodzę się.

- Rozumiem. Wolę nie ryzykować, ale nie pozwolił bym na to by znowu coś ci się stało. - oczywiście, że się zgodziłem.

Byłem tuż za nią. Nie jestem pewny jak zareagują, ale może dzięki niej nic złego nie będzie. Ma coś w sobie, że jest taka przekonująca. Może to jej dobroć i spokój?

Scaramouche Pov

Następnego dnia zacząłem od poszukiwań. Podzieliliśmy się, niektórzy mi pomagali, a niektórzy próbowali dostać się do jaskini.

- Niziołku, bo żyłka ci pęknie. - coś mówił rudowłosy, ale nie obchodziło mnie to. - Ty, bo padniesz ze zmęczenia.

- Od kiedy się martwisz? - usiadłem na śniegu. Racja, poczułem lekkie zmęczenie.

- Właśnie. To są skutki twojego stresu. - skomentował rozbawiony.

Po chwili usłyszałem krzyk. Próbowałem wykryć skąd się wydobywa. Gdy zlokalizowałem to, szły w naszym kierunku jakieś osoby.

- Hej mała! Wiedziałem, że nic ci nie jest! - krzyknął rudy. Wróciła jednak.

Pobiegła do nas i przytuliła najpierw wyższego chłopaka, a później mnie. Jeszcze był jakiś blondyn.

- Kim on jest? - patrzyłem na niego podejrzliwie.

- To Albedo. Pomoże nam w tej jaskini coś znaleźć. - odpowiedziała.

- Przecież sami damy radę. - odezwał się jeden z sługów.

- Dziewczyna ma rację. Ostatnio przez was spadła ta lawina śniegu. - odezwał się ten blondyn. - Chcecie znów powtórkę z rozrywki?

Nie powiedziałem, ale trochę racji on ma.

- Skoro taki mądry, to chodź. - rudy zaprowadził tego gościa do jaskini i coś omawiali. Tymczasem ja zostałem z blondynką sam na sam tuląc ją.

- Wybaczysz mi?

- Sama tak zdecydowałam, nic złego nie zrobiłeś. - cholera... choć mówi tak, to jednak myślałem inaczej. - Scara dusisz mnie...

Rozluźniłem uścisk, ale nie puściłem ją. Nie pozwolę tym razem.

- Nie rób tak więcej. Błagam... - to nie jest normalne, że bardzo się czymś przejmuję, ale tak teraz czułem.

- Przepraszam. - dziewczyna mnie pocałowała w polik. Uspokoiło mnie trochę.

- Czemu tak bardzo ryzykujesz? Od jakiegoś czasu tak robisz.

Dziewczyna nie odpowiedziała co mnie zirytowało. Nie patrzyła mi w oczy tylko na śnieg. Zmusiłem ją by na mnie patrzyła delikatnie trzymając jej podbródek.

- Odpowiedz.

- Obiecałam sobie, że nie pozwolę by coś wam się stało... - westchnąłem słysząc jej odpowiedź. Kochane, że myślała o innych, ale nie może ryzykować własnym życiem.

- Nie przemęczaj się tym. Po to tu jestem, bym to ja za ciebie ryzykował. - kciukiem pogłaskałem ją po twarzy.

- To nie będzie wykorzystywanie?

- Z własnej woli to robię, więc nie. - pocałowałem ją w czoło. - Nie masz nic do dodania na ten temat. Tak zdecydowałem.

- No dobrze... - widziałem, że nie zgadza się, ale nie drążyła tematu.

- Gołąbki! Chodźcie coś zobaczyć!!! - zawołał nas lis.

Objąłem ją w talii, by była blisko mnie i podeszliśmy. Widzieliśmy jakiś czerwony kryształ w środku jaskini. Adele dziwnie zareagowała, bo zaczęła się trząść.

- Co jest? - zaniepokoiło mnie to.

- Dziwna energia... wokół tego jest. - jestem w szoku, że umie to wyczuć.

- Dasz radę podejść? - potwierdziła. Trzymałem ją mocno i przybliżyliśmy się do reszty. Kątem oka dostrzegłem jak ten Albedo gapił się na nią.

- To jest to co szukamy. - oznajmił dumnie jeden ze sługusów. - Zabierzemy to ze sobą.

- Nie radzę. - rzekł blondyn. - To jest częścią tego miejsca i musi zostać.

- Ale to nasze znalezisko! - wtrącił się drugi sługa.

- Jedyne co bym wam radził to próbki wziąć. - dodał podchodząc do tego kryształu dotykając go. - Jak to zabierzecie, może coś złego się stać.

- Myślę, że ma rację. - szepnęła do mnie. Wierzyłem jej po tym jak się zachowuje.

- Musiałbym też zbadać u siebie. Pierwszy raz to widzę. - wyciągnął jakąś fiolkę z torby i coś metalowego delikatnie krusząc ten okaz. - Radzę zrobić to samo.

- Cichaj. My zrobimy po swojemu. - ten agresywny typ jedynie dotknął to a zaczął pękać. Od razu przygotowałem się na najgorsze.

Z tego kamienia zaczęło coś cieknąć. Blondyn jeszcze wziął próbkę tego płynu do drugiej fiolki.

- Hę? Tylko tyle? - zdziwił się rudy i nie tylko on. Czułem, że coś jest nie tak.

- To jest najprawdopodobniej serce. - powiedział obserwując zawartość tej cieczy. Skąd on to wie? - Właśnie je uszkodziliśmy.

Kilka kropel spadło na ziemię przez to ziemia się zatrzęsła.

- Musimy wyjść! - krzyknął któryś z nich. Od razu kiedy zaczęło na nas coś spadać uciekliśmy.

Gdy byliśmy na zewnątrz było spokojnie. Co to właściwie było?

- Ej ty, dasz radę zbadać to czy coś? - spytałem tego mądrale.

- Musiałbym wrócić do swojego laboratorium. - powiedział.

- Tu też mamy swoje laboratorium. Możesz tu sprawdzić. - szybko powiedziałem pokazując w wspomniane miejsce. On bez odzewu poszedł tam.

- Jak się czujesz? Przeszło ci? - zwróciłem do dziewczyny. Widać było, że jednak się uspokoiła.

- Jest okej. Naprawdę nie wiem czemu tak dziwnie się czułam...

- Nie twoja wina. - zacząłem się zastanawiać, czemu ja tego nie czułem a ona tak. Co ma piernik do wiatraka?

- Adele, mogę cię prosić? - podszedł do nas chłopak.
Niechętnie ją puściłem, a ona przekonywała mnie, że on może coś zbadać i nie muszę się martwić. Oby.

Albedo Pov

Adele dziwnie się zachowywała przy tym kamieniu. Mając próbki myślałem, czy nie poprosić ją o pomóc. Ostatecznie to zrobiłem.

- Co wtedy czułaś, kiedy stałaś blisko tego serca? - spytałem.

- Taki ciężar i ból. - zbadałem ciecz i kamyki. Trochę zajęło. - Czy to dlatego, że zakłóciliśmy spokój?

- Możliwe, to nie był zwykły kamień. - kończąc analizować miałem jeden wniosek. - Musicie odpuścić. Tylko jeden z was wygląda na takiego, który nie odpuści.

- Nie zaprzeczę, nieprawidłowo się zachowuje. - potwierdziła.

- Wygląda też mi znajomo. - szepnąłem do niej by nikt nie podsłuchiwał. - Musiałbym sprawdzić czy moje obawy są prawdziwe.

- To może powiedz o tym, zobaczymy jego reakcję. - ma rację. Tak jak doradziła tak zrobiłem.

- Trzeba zakopać tą jaskinię i odpuścić to wszystko. Nie jest to bezpieczne. Za wielkie ryzyko. - ogłosiłem dodając też moje wyniki. - Ciecz jest żrąca, a kamienie mogą być trujące.

- Nie spodziewałem się tego. Cóż, wierzę ci. - rudowłosy był za. Nie tylko on.

Niestety jeden nie był za tym i widać to było po nim.

- Można przecież na tym robić. Głupie serce czy nie, ja to wezmę.

Mężczyznę zatrzymałem. Widząc jego rysy twarzy wiedziałem już kim on jest.

- Nie radzę. Nie radzę zbliżać się do tego i zadzierać ze mną.

- Hę? Bo co?

Odepchnąłem go i przyłożyłem swój miecz do jego głowy.

- Chcesz zniszczyć wszystko co tu żyje i istnieje? - tak jak myślałem, to był mężczyzna, który nie raz coś kradł, teraz ukrył się wśród nich.

Upewniając się podczas moich badań miałem logiczny wniosek. Oczywiste to było, że to serce góry, a to co dziewczyna czuła, to dlatego, że jako jedyna potrafi słuchać sercem i bez problemu udało się temu sercu z nią się skontaktować. Czytałem kiedyś o takich zdolnościach i było też napisane, że to rzadkość.

- Uspokójcie się. - wtrącił się ten rudowłosy stojąc pomiędzy nami. - Zrobimy jak każesz. Ty kolego, kara cię nie ominie za tą bombę.

Mężczyzna wstał i pobiegł do jaskini, ale przeszkodziła ściana lodu, która nagle się pojawiła.

- Zawiodłem się na tobie. - powiedział jeden z towarzyszy uderzając go w głowę i padł nieprzytomny.

- To było dziwne. - stanęła obok mnie.

- Dalej to czujesz?

- Tylko słabiej.

- Czyli może się uspokajać. Chodź ze mną. - skierowałem się w stronę jaskini, przed wejściem usunęła tą ścianę.
Stanęliśmy przed tym sercem. - Spróbuj lodem złagodzić ból.
- poprosiłem.

Dziewczyna dotknęła rany i delikatnie zamroziła te miejsce.

- Czuję łagodną aurę. - czyli to pomaga. - Nie lepiej zamrozić całą jaskinię?

- Racja. Mam nadzieję, że dzięki temu nikt się nie pojawi tutaj.

~~~~~~~~~~~~~~

Scaramouche Pov

Akcja się skończyła. Dziewczyna całą jaskinię zamroziła, by nie było dostępu do tego klejnotu. Po tym podeszła do mnie.

- Mam nadzieję, że to już koniec. - rzekła z lekkim uśmiechem na twarzy. Bez mówienia ją przytuliłem. Spojrzałem się gniewnie na blondyna co na chwilę zetknął na nas.

- Coś się stało?

- Nic, tylko tęskniłem za tobą. - odpowiedziałem przybliżając się do jej szyji by tam pocałować. Zauważyłem jak on wtedy się spojrzał więc uśmiechnąłem się kontynuując swój plan.

- Scara nie tu... - jęknęła cichutko co mnie pobudziło. Spodobała mi się jej reakcja na co przybliżyłem ją do siebie trzymając też ją za talię.

- Przestań proszę... - opanowałem się odsuwając się od niej. Jej oczy były na granicy płaczu co mnie wystraszyło. Za bardzo się rozpędziłem.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że tak zareagujesz. - delikatnie się trzęsła patrząc gdzieś na bok.

- Nie martw się, nie mam nic przeciwko, tylko –.

Uciszyłem ją przykładając palec do ust.
Była między nami przyjemna cisza, którą niestety ten Albedo przerwał.

- Mam nadzieję, że nie zrobicie kolejnej głupiej akcji jak znowu będziecie czegoś tu szukać.

- Zobaczymy. - rzekłem prostując się i patrząc na tego typa. Dziewczyna odwróciła się do niego i pokłoniła się lekko.

- Dziękuję za pomoc. - powiedziała przyjaźnie.

- Żebyś nie obawiał się, to my już znikamy. - oznajmiłem chcąc z dziewczyną zniknąć z tego miejsca. Nie powstrzymywał nas tylko pomachał nam na pożegnanie, dziewczyna to samo zrobiła. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro