XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danny's POV:

Wychodzi na to, że jej mama zamieszkała około pół godziny od hotelu, w którym się zameldowaliśmy. Przemierzaliśmy razem piękne alejki, których raczej w moim mieście nie było. W porównaniu do Florydy, tu było pełno zieleni, u mnie tylko kilka skromnych drzewek i park. Musiałem dopytywać ludzi o ulicę, dopóki się nie zdenerwowałem i włączyłem GPS.

Żar lał się z nieba, parząc mnie w ramiona. Niepotrzebnie ubrałem bluzę, ale prawda jest taka, że nawet na pustynię bym włożył. Po prostu kiedy pojawiam się w nowych miejscach nie lubię afiszować się z tatuażami które zdobią całe moje ręce. A raczej niemal całe moje ciało.

Wreszcie stanęliśmy przed niską furtką, swoją drogą, gdybym przełożył przez nią najpierw jedną a potem drugą nogę, dostałbym się na teren bez większych problemów. Maja wcisnęła dzwonek trzęsącą się dłonią. Zerknąłem na nią. Wyraźnie pobladła, jej oczy były wytrzeszczone i zeszklone. Zdawało mi się, że całe jej ciało doznaje lekkich konwulsji z podekscytowania.
Omiotłem wzrokiem posiadłość. Szczególnie nie wyróżniała się na tle innych kremowych domów ani wielkością, ani dekoracjami. Ogród był nieco bardziej zaniedbany, trawa rosła na oko do połowy mojej łydki.

Po kilku sekundach drzwi otworzyły się i wynurzyła się z nich kobieta, posiadaczka talii... Bąka. W przeciwieństwie do osy, ona przypominała piłkę plażową na dwóch zaskakująco szczupłych nogach. Może była w ciąży bliźniaczej. Albo jak pies, skrywała tam cały miot. Jej żarówiasto rude włosy odbijały skutecznie słońce, wręcz gwałcąc oczy mocno neonowym kolorem. Uniosłem brwi. To w żadnym wypadku nie była Jessie w wyciągniętej koszulce, skromnym koku i z telefonem w dłoni, jak przyklejonym na super mocny klej.

Kiedy podeszła do furtki i oparła na niej obie dłonie, patrząc to na mnie, to na dziewczynę u mojego boku, mogłem zauważyć jej mocny, beznadziejnie wykonany makijaż. Na twarzy miała małe kropeczki wyglądające jak pozlepiana mąka, zaś usta najwidoczniej narysowała nowe za pomocą szklanki, mocnym, brązowym kolorem. Brwi chyba też zostały zaprojektowane z pomocą szklanki, przypominały mi dwa cieniutkie plemniki układające się w czarne półkola. Głęboko osadzone oczy nad wąskim, podłóżnym nosem podkreśliła czarnym kolorem, z zapadniętych oczodołów wystawały sztuczne rzęsy. Obwisłe cycki pod błękitną, flanelową koszulką spływały jej po brzuchu.

Myślałem w tamtym momencie, że penis już nigdy mi nie stanie.

- Co? - Zapytała niskim, niemal bardziej męskim głosem niż mój - Oddałam już wszystko, spierdalajcie. Telewizora nie oddam.

Popatrzyłem na Maję w tym samym momencie co ona na mnie. Miała bardzo zdziwiony wyraz twarzy, jakby chciała powiedzieć "Co jest grane?". To samo miałem w głowie.

- Głupi czy głusi, ja nie wiem - Odepchnęła się od furtki i oparła dłonie po obu stronach ciała. Jej nogi pod jeansowymi rybaczkami wyglądały jak u kaczki. Na stopach miała klapki.

- Słuchaj - Zdobyłem się na to, aby powiedzieć cokolwiek, choć nadal byłem w lekkim szoku - Nie jestem komornikiem. Szukam pewnej kobiety.

Uniosła te swoje paskudne brwi i przechyliła głowę na bok, ujawniając drugi podbródek. Przyciągnąłem Maję nieznacznie do swojego boku, może ze strachu, to babsko wyglądało niebezpiecznie, gdybym dostał od niej w pysk zobaczyłbym czy ziemia naprawdę jest płaska.

- Ile ty masz wzrostu? - Wypaliła.

- Metr osiemdziesiąt dziewięć - Udzieliłem odpowiedzi, ale dodałem sobie trzy centymetry. Gdyby nie zależało mi na odnalezieniu Jessie, nie odpowiedziałbym na to pytanie.

- A to Twój Hobbit? - Zarechotała, na co zamknąłem na moment oczy i wziąłem wdech.

Kiedy znów na nią spojrzałem, była odwrócona swoimi pofałdowanymi plecami i zmierzała w stronę domu, z każdym krokiem jej wielkie dupsko się poruszało.

- Szukam Jessie Jordan - Zawołałem zrezygnowany, sam chciałem zawrócić i czym prędzej stąd uciekać, ale zatrzymała się.

- Jessie - Powiedziała niemal niesłyszalnie. Za nami przejechał samochód z głośnym furkotem - Właźcie cholera.

Pchnąłem furtkę która okazała się być otwarta i mimo to, że wyglądała na starą, nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Wszedłem na kamienną, wąską ścieżkę, po chwili zatrzymałem się i odwróciłem całym ciałem w stronę Mai. Stała jak wryta cały czas przed ogrodzeniem, przestraszona. Pokręciła głową bezgłośnie wypowiadając "nie". Dałem jej znak ruchem głowy, aby poszła ze mną. Przy mnie nic jej nie grozi.
Dziewczyna wzięła wdech i szybkim krokiem mnie dogoniła. Ruszyłem ponownie w stronę domu wyciągając rękę za siebie. Chwyciła mnie za dłoń co spowodowało przyjemną falę w podbrzuszu.

Kobieta otworzyła stopą drzwi które zostawiła wcześniej uchylone. Niepewnie wszedłem za nią, niemal ciągnąc za sobą Maję. To było słodkie, że się boi i mogłem się nią zaopiekować.
W salonie było pełno opakowań po pampersach walających się po podłodze, meble były zawalone opakowaniami po jogurtach, chipsach i bielizną, najprawdopodobniej użytą. Teraz sam chciałem stąd uciec, nie tylko Maja. Kobieta szła dalej a my za nią. Weszliśmy do kuchni. W zlewie piętrzyły się brudne gary, na środku stała dawno niesprzątana kuweta, podłoga lepiła się od brudu a niektóre szafki były rozwalone, jakby młotkiem. Kobieta usiadła na krześle które wydało z siebie bolesny jęk drewna. Ja przysiadłem na drugim, ale trzeciego brakowało. Pociągnąłem Maję na swoje kolano, wiedziałem, że była zbyt zdezorientowana i wystraszona żeby zareagować czy nawet zwrócić na to większą uwagę. Ku mojemu zaskoczeniu, siedząc bokiem na mojej nodze objęła mnie jedną ręką wokół ramion. Serce zabiło mi szybciej. Złączyłem palce, oplatając ją rękami. Kobieta odpaliła papierosa nie zwracając na nas uwagi, nawet za bardzo na nas nie patrzyła. Po kilku zaciągnięciach strzepnęła popiół prosto na blat i starła go rękawem.

- Jessie - Powiedziała zachrypniętym głosem palacza, chrząknęła i przełknęła flegmę. Nie wytrzymałem, dostałem odruchu wymiotnego - A Tobie co?

- Źle się czuję - Teraz skłamałem, ale wiedziałem, że na odchodne powiem jej co o niej myślę. Najpierw chciałem zdobyć informacje.

Popatrzyła na mnie przymróżonymi oczami do tego stopnia, że niemal zniknęły.

- Jessie była tu przez trzy dni. Potem zabrała mi faceta i razem poszli w pizdu - Niemal krzyknęła, gasząc papierosa o blat stołu tak mocno, że kilka iskierek zbiło się w powietrze.

Popatrzyliśmy po sobie z Mają, wyraźnie zaskoczeni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro