Rozdział 60

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga! Pojawi się tu fragment 7 rozdziału.

Miałam ochotę sobie przybić piątkę z czołem.

Już wiem dlaczego zmienia mi się wygląd! Przecież mam te parę osobowości, dlatego mi się on zmienia. Uhh, ale nadal nie wiem od czego to zależy... Od emocji?

Spojrzałam na starszego pana z lekkim uśmiechem. Ten natomiast zbladł jak ściana, wyglądał, jakby miał za chwilę zemdleć. Zaniepokoiłam się trochę. Dziewczyna o niebieskich oczach podbiegła do niego w obawie, że ten zaraz upadnie.

- Spokojnie, nic mi nie jest... - powiedział do dziewczyny. – Ale... Jak to... - powoli, z przerażeniem w oczach przeniósł swój wzrok na mnie. Wstrzymałam oddech, przyznam, że się lekko zestresowałam. – Ty masz nam pomóc... Przecież walczysz po przeciwnej stronie... - kompletnie nie wiedziałam o czym on mówi. – JESTEŚ CÓRKĄ HEROBRINE'A! – wrzasnął.

Słysząc imię swojego ojca z ust starszego pana cholernie się speszyłam. Nie wiedziałam co powiedzieć, było mi z jednej strony wstyd... Wstyd, że to prawda, że jestem córką tego złego ,,człowieka', ale... Skąd on o tym wie?.. Spuściłam lekko głowę, zaciskając palce na uchwycie Kosy, jak i na złotym kamyczku.

Czyżby Herobrine był AŻ TAK znany na tym Świecie?

- Spokojnie, zaraz sobie to wszystko wyjaśnimy. – podniosłam swój wzrok na szatynce. Podeszła do mnie pewnie, po czym uśmiechnęła się szczerze. Przyznam, że ma ładny uśmiech. – Edmund ma rację? – zapytała po chwili. – Twoim ojcem jest... Hero... Herobrine?

- Em... - spojrzała mi głęboko w oczy. – Nie mogę skłamać, za dobrze patrzy ci z oczu. – powiedziałam prawdę. Uśmiechnęłam się nerwowo, odwracając wzrok na bok. – Tak, on jest moim ojcem... - przyznałam, przygnębiona nagłą ciszą ze strony gapiów. – Ale... - dodałam szybko. - Nie chcę mu pomagać...

- A masz rodzeństwo? – zapytał po chwili dziadek. Jak zgaduję, nazywał się Edmund.

Nie chciałam im mówić o 303, nie wytrzymałabym bólu, który by pewnie się nasilił. W pewnym momencie przypomniała mi się dawna rozmowa między mną a ojcem, jak to pod wpływem emocji rzucił, że...

,,Stworzyłem już Larissę. Null'a, i ciebie. Jesteś powiązana ze swoim rodzeństwem więzem krwi, Null to twój brat bliźniak, a Larissa jest twoją starszą siostrą, która również uważa mnie za potwora. Jednak żądam od ciebie zmienienia zdania na Null'a, póki nie jest za późno''

Zrobiło mi się niedobrze na to wspomnienie.

- Tak, mam. Brata bliźniaka... - chrząknęłam. – To Null.

Znowu zapadła ta okropna, niezręczna cisza.

- Ale proszę, uwierzcie mi... Nie chcę mu pomagać... Nie wiem jak mam wam to udowodnić... - bardzo zależało mi na tym, by mi uwierzyli...

- Nie musisz się martwić. – odezwał się nagle dziadek. – Zaklęte kamienie nigdy się nie mylą. Z pewnością nam się do czegoś przydasz. Musiał o czymś wiedzieć, o czym my jeszcze nie wiemy...

Nie powiem, byłam lekko zaskoczona jego słowami.

- Posłuchaj... - kontynuował Edmund, w tym czasie już dawno schowałam swoją broń do ekwipunku. Ale złoty kamyczek nadal trzymałam w dłoni. – Z pewnością wiesz dużo więcej o naszych przeciwnikach niż my wszyscy tutaj razem wzięci. Opowiedz, proszę... Wiesz cokolwiek, co mogłoby nam ich pokonać?

Mocniej zacisnęłam palce na złotym kamyczku. Może i dziwnie by to na głos zabrzmiało, ale znowu dostałam przypływu wiedzy. Nie wiem kompletnie jakim cudem, i dlaczego to się zadziało.

Mniej więcej, sama sobie odpowiedziałam na wcześniej zadane pytania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro