Oikawa x Kageyama - Powiedz, do cholery! +16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czemu te one-shoty wychodzą mi coraz dłuższe?! Ten ma 2,4 k słów

Dedykacja dla Blueberry-Milk <3

Mam nadzieję, że się spodoba <3

----

- Oikawa-san, powiedz mi, proszę.

- No nie wiem, Tobio-chan...

- Oikawa-san, do cholery!

Kageyama już naprawdę tracił cierpliwość do nieznośnego rozgrywającego, który stał tuż przed nim z wysoko podniesioną głową. Patrzył na niego z góry, albo w ogóle. Oikawa za wszelką cenę chciał pokazać swoją wyższość nad młodszym kolegą i wyraźnie zaznaczyć kto ma nad nim władze. Nie chciał sam przed sobą przyznać, jak bardzo duże są umiejętności Kageyamy w siatkówce i że jest dla niego rywalem. W dodatku młodszym. To było takie upokarzające!
Tobio marszczył brwi i wściekle patrzył na Oikawe, który z kolei był słodko uśmiechnięty. Prośba młodszego chłopaka napawała go satysfakcją. W końcu prosił go o pomoc, z czego wynikało, że Kageyama jest jednak słabszy od Oikawy, a starszy rozgrywający ma nad nim przewagę. Zdecydowanie, musiał to podkreślić.

Kageyama napastował Oikawe po treningu Aoba Johsai. Stali na korytarzu prowadzącym do hali, tuż obok wyjścia z obiektu. Był już wieczór, około dwudziestej, a cała drużyna już rozeszła się się domów. Starszy chłopak przedrzeźniał się z nim już dobre pół godziny i karmił się błaganiami czarnowłosego.

Nie ukrywał przed sobą, że Kageyama bardzo spoważniał. Był dość przystojny, jego rysy twarzy stały się ostrzejsze, a błękitne oczy jakby bardziej bystre. Jego ciało nie było jeszcze tak rozwinięte, jak Tooru, ale zdecydowanie nie przypominał tego nieznośnego chłopca z gimnazjum, którym niegdyś był. Nawet jego charakter się zmienił. Był po prostu atrakcyjny. I tego Oikawa też nie mógł znieść. Już nie tylko pod względem pozycji czuł się zagrożony.

- Oikawa-san, proszę. Mam wrażenie, że Hinata nie jest usatysfakcjonowany z mojej gry. Jesteś prawie najlepszym roz...

- Jestem najlepszym rozgrywającym. - poprawił go, wchodząc mu w słowo, a Tobio, aż zazgrzytał zębami słysząc jego słowa. - Powiedz to, inaczej nic ci nie powiem i nie pomogę.

- Jesteś najlepszym rozgrywającym. - powiedział bardzo niechętnie, wręcz te słowa ledwo przecisnęły się przez zaciśnięte gardło Tobio.

Oikawa uśmiechnął się, bardzo dumny z siebie i od góry do dołu zmierzył czarnowłosego. - To co chcesz wiedzieć?

- Jak mam wystawiać, aby Hinata był zadowolony?

- Już chyba kiedyś przeprowadzaliśmy podobną rozmowę...

- Ale znów jest źle, a ty świetnie się dogadujesz ze wszystkimi, Oikawa-san.

- Właściwe mógłbym ci powiedzieć... - w głowie Oikawy momentalnie narodził się chytry plan. Chciał jeszcze bardziej upokorzyć Tobio. Jego widok błagającego Oikawę był satysfakcjonujący, ale... Czemu by nie zabawić się nim bardziej?

- Tak? - oczy Kageyamy zaświeciły, jak gwiazdki.

- Tak... Ale wiesz. Nie ma nic za darmo. - cmoknął, znów mierząc czarnowłosego z góry do dołu.

- Co chcesz w zamian? - zapytał od razu.

Na usta Tooru wpłynął chytry uśmieszek. Oblizał wargi, a zaraz po tym przygryzł dolną, mierząc młodszego chłopaka z góry na dół. Właściwie byl apetyczny... Szczególnie, kiedy jego błękitne tęczówki wręcz błagały Tooru o radę. Po prostu błagały.

- No wiesz, Tobio-chan... Moglibyśmy pójść do mnie i przedyskutować to i owo... W łóżku. - powiedział kokieteryjnie i słodko, stawiając nacisk na koniec zdania. Wciąż gryzł swoją wargę. Znów zmierzył czarnowłosego i spojrzał pożądliwie w jego oczy.

Był pewien, że Kageyama mu nie odmówi. Jeżeli chciał osiągnąć cel i ten cel był związany z siatkówką, był gotowy zrobić wszystko. Nie mylił się.
Tobio tylko zmarszczył brwi i spojrzał gniewnie na Oikawe, który już wiedział, że wygrał.

- To zapraszam, Tobio-chan. - nie czekał na jego odpowiedź, tylko ruszył przodem w stronę wyjścia z obiektu sportowego. Młodszy chłopak zaraz do niego dołączył i razem ruszyli w stronę domu Oikawy.

Pogoda, mimo dość późnego wieczoru, była ciepła. Samochodów na ulicach praktycznie nie było, może ze względu na boczne uliczki, którymi szli, ale otaczała ich taka cisza, że dało się usłyszeć cykanie świerszczy. Było naprawdę przyjemnie.
Do domu Oikawy dotarli w dziesięć minut. Drogę przebyli w milczeniu. Oikawa był bardzo dumny z siebie. W tym wieku miał już swoje potrzeby, a skoro mógł połączyć przyjemne z pożytecznym... Czemu by nie?

- Moich rodziców nie ma w domu. - oznajmił, kiedy przechodzili przez furtkę. - Nie musimy być cicho.

- Nie zamierzam być głośno. - prychnął w odpowiedzi.

- Przekonamy się o tym, Tobio-chan.

Oboje weszli do domu. Kageyama nawet na chwilę nie stracił pewności siebie. Zdjęli buty w przedpokoju, a potem razem ruszyli na górę do pokoju Tooru. Tak jak powiedział starszy chłopak, byli sami. Nie musieli przejmować się tym, że ktoś ich przyłapie. Zwyczajnie nie było możliwości, aby tak się stało.
Tooru wpuścił Kageyamę, jako pierwszego do swojego pokoju i zamknął za nimi drzwi. Nie bawił się w zbytnie czułości. Zdjął torbę z ramienia Tobio, rzucając ją na ziemię, uprzednio robiąc ze swoją podobnie, a gdy zaskoczony chłopak odwrócił się w jego stronę, Oikawa złapał go za podbródek i złączył ich wargi w namiętnym pocałunku.

Nie sądził, że usta Kageyamy Tobio, jego największego rywala, mogą smakować tak... Słodko. Od razu nadał odpowiedni rytm. Nie za wolny, nie za szybki. Bardzo płynny i dokładny. Pocałunek był bardzo przyjemny. Oikawa zamknął oczy, ale tylko na chwilę, bo zaraz oderwał się od Tobio i spojrzał głęboko w jego błękitne tęczówki. O dziwo, Kageyama nawet się nie zarumienił. Nie całował, jakoś wybitnie. Zachowywał się instynktownie, ale wychodziło mu to bardzo dobrze. Przecież skąd mógł mieć doświadczenie skoro całym jego życiem była siatkówka i na nic innego, niż trenowanie nie miał czasu?

- Możesz chcesz się jeszcze wycofać, Tobio-chan? - zapytał ze słodkim uśmiechem Tooru. Mimo swoich słów zaczął rozpinać bluzę czarnowłosego, a zaraz po tym zsunął ją z jego ramion, które okazały się być szersze i bardziej rozbudowane, niż przypuszczał.

- Nie chcę. Jestem tu tylko w jednym celu. Bycie najlepszym wymaga poświęceń. - powiedział obojętnie.

Właściwie postawa Kageyamy bardzo zaskoczyła Tooru. Nie przypominał sobie, aby w gimnazjum zachowywał się podobnie. Jak bardzo się zmienił? Co nim tak wstrząsnęło, że postanowił być... Lepszym?

- Urocze, że jesteś taki uparty, Tobio-chan.

- Zawzięty.

- Uparty też!

- Ale teraz zawzięty.

- Uparciuch Tobio-chan! - brązowowłosy wypiął mu język, a zaraz po tym sam ściągnął z siebie bluzę, a po niej od razu koszulkę, rzucając wszystko na ziemię.

- Iwaizumi-san miał rację, co do ciebie.

- Nie mów mi teraz o Iwa-chanie i rozbieraj się!

Postawa Kageyamy dalej została bardzo obojętna. Chłodno patrzył w oczy Oikawy, nie wyrażając żadnych uczuć, jakby chciał pokazać starszemu koledze, że to co teraz się dzieje nie ma dla niego znaczenia.
Zdjął z siebie koszulkę i rzucił ją na ziemię, podobnie jak Tooru. Nie odrywał wzroku od jego brązowych tęczówek, a Oikawa... Był bardzo zaskoczony tym co zobaczył. Jego ciało naprawdę się zmieniło. Już nie był tym małym, słodkim chłopcem z gimnazjum. Stał się młodym mężczyzną. Jego klatka piersiowa, ramiona i brzuch były o wiele bardziej umięśnione, niż kilka lat temu. To nie powinno go zdziwić, jednak obraz Tobio w głowie Tooru był ciągle taki sam od lat. Mały, bezczelny, zagrażający mu gówniarz.

Chciał mu dokuczyć i pokazać swoją przewagę nad nim, ale... Czy zdominowanie go w łóżku na pewno było dobrym sposobem udowodnienia swoich racji?

Oikawa już trochę bardziej pożądliwie spojrzał na młodszego kolegę. Musiał to przyznać - Tobio był seksowny. Już nic nie mówił. Podszedł do niego bliżej i odpiął pasek od jego spodni, przelotnie całując. Słodki Oikawa Tooru zamienił się w bardzo napalonego i poważnego mężczyznę. Sam nie widział dlaczego podniecenie zmieniało go w ten sposób, ale nie przeszkadzało mu to. W intymnych chwilach, takiej jak ta, liczyło się dla niego tylko jedno.

Oikawa zsunął z niego spodnie i pchnął go na łóżko. Kageyama oparł się na łokciach i patrzył, jak Oikawa się rozbiera. W samych bokserkach usiadł na biodrach Tobio i znów połączył ich wargi w gorącym pocałunku, tym razem dodając język do całej pieszczoty. Złapał czarnowłosego za tył głowy i mocniej przyciągnął do siebie pogłębiając pocałunek.

- Nawet w całowaniu jesteś dobry, Tobio-chan. - wymruczał, jak kot w jego wargi, zauroczony zachowaniem bruneta w tak intymnej chwili. Naprawdę wychodziło mu to coraz lepiej. Na tyle, aby Oikawa był zadowolony.

Poruszył biodrami, drażniąc ich krocza o siebie. Oboje westchnęli, przymykając oczy. Oikawa przejechał nosem wzdłuż policzka Tobio, potem schodząc w dół na szyję. Naparł na niego swoim ciałem, aby położył się całkowicie na łóżku, a sam usiadł między nogami młodszego chłopaka. Uniósł jego nogę i patrząc mu w oczy pocałował jego kolano, a potem zszedł pocałunkami niżej i na udach zostawił kilka malinek. Zajęty pieszczotami jego nóg, zsunął z niego bokserki, ale sam był za bardzo zawstydzony, aby spojrzeć na intymne miejsca czarnowłosego. Gryząc wargę sięgnął po krem do rąk, leżący na szafce nocnej i delikatnie się rumieniąc, wylał go sobie na rękę. Położył się na Tobio i językiem zaczął drażnić jego sutka. W tym samym czasie, dość niepewnie wsunął palec w chłopaka. Czarnowłosy poruszył się niespokojnie, a z jego ust zaczęły wydobywać się ciche westchnienia. Oikawa dosłownie za chwilę, dołożył drugiego palca. Poruszał nimi powoli, ale zaraz zmienił tempo, słysząc cichy jęk przyjemności z ust Kageyamy. Włożył je na tyle głęboko ile mógł. Na brzuchu czuł stojącego członka Tobio i sam do końca nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się dzieje.

- O-oikawa-san... - westchnął młodszy rozgrywający, kiedy poczuł pustkę. Oikawa przestał i zabrał swoją dłoń spomiędzy nóg czarnowłosego.

Tooru uniósł biodra Tobio i wziął głęboki wdech, przykładając swojego członka do jego wejścia. Sam zaczął drżeć, nie wiedział, czy ze stresu, podniecenia, czy wątpliwości, które jeszcze nie odpuściły. Położył brodę na ramieniu Kageyamy i powoli wsunął w niego sam czubek swojej męskości. Brązowowłosy jęknął przez otaczającą go ciasnotę i paznokcie, które mocno wbiły się w jego plecy. To drugie odczuwał zdecydowanie mniej, bo przyjemność górowała nad wszystkimi innymi odczuciami.

- Tobio-chan... - westchnął i teraz płynnym ruchem wsunął się do końca w rozgrywającego, niemalże od razu zaczynając ruszać biodrami. - O tak... - wymruczał z rozkoszy.

Tobio był bardzo bierny. Jedynie leżał i pozwalał robić ze sobą wszystko, na co Oikawa miał ochotę. Jedyne zaangażowanie z jego strony było przejawiane w drapaniu gładkiej skóry Tooru i niekontrolowanych jękach, wydobywających się z jego spuchniętych od całowania ust.

Oikawa czuł się świetnie. Tobio jednoczenie był słodki i męski. Gdyby nie chęć pokazania wyższości nad chłopakiem może sam pokusił by się o bycie tym na dole...

Kageyama był taki gorący. Rozkosz, którą odczuwał była niewyobrażalna. Jego ruchy były spokojne i w zależności od odczuć mocne. Chciał, aby stosunek był długi i też tak było. Czując zbliżający się orgazm zwalniał i obserwował twarz Tobio. Jego oczy zdecydowanie wyrażały niedosyt. Jego błękitne spojrzenie krzyczało ,,Nie przestawaj", co było przeciwne do jego obecnej postawy. Wydawał się trochę pusty.

Tooru na zmianę podziwiał urodę i wtulał się w szyję niższego chłopaka. Był dość kochliwą osobą i w takich chwilach potrzebował czułości. Czuł niedosyt, że Tobio mu tego nie dawał i był tak bierny, kiedy spragniony objęć brązowowłosy chował głowę w jego szyi, całując ją co i raz.

- Tobio-chan... - jęknął Oikawa, czując zbliżający się orgazm. Zaczął dotykać członka Kageyamy, chcąc by skończyli w tym samym momencie.

Jęki czarnowłosego stały się głośniejsze. To był jedyny moment, kiedy przytulił głowę do ramienia starszego rozgrywającego i zamknął mocno oczy. Wygiął plecy w łuk, kiedy orgazm zalał jego ciało, a Tooru mocno przycisnął biodra do jego pośladków, zalewając wnętrze młodszego białym płynem, i jęcząc przy tym tak głośno, że było go słychać co najmniej na całym piętrze jego domu.

- Oikawa-san! - Tobio wyjęczał imię starszego, mocno drapiąc jego plecy.

Brązowowłosy opadł na młodszego chłopaka. Zmęczeni, niemalże od razu usnęli, Tobio jako pierwszy. Oikawa resztkami sił nakrył ich kocem i silnymi ramionami objął ciało czarnowłosego, chowając go w swojej klatce piersiowej, blisko mocno bijącego serca.

*

Oikawa po obudzeniu nie zastał Tobio obok siebie w łóżku. Nie było go w ogóle w jego domu. Jego rzeczy zniknęły, więc mogło oznaczać to tylko jedno - po prostu wyszedł i wrócił do siebie.
Nie zmieniło to faktu, że Tooru cały dzień chodził z uśmiechem. Seks był świetny, ale czuł niedosyt. Nie przyjemności, a... Czuł, że zrobił coś nie tak. Jeszcze to zniknięcie Tobio. Musiał z nim porozmawiać. Najgorsze w tym wszystkim było to, że końcowo nie dał Kageyamie tego po co przyszedł i za co zapłacił.

Umył się, ubrał w jedne z najlepszych ciuchów, ułożył włosy, zjadł śniadanie i wyszedł z domu z nadzieją, że Karasuno ma treningi w soboty. Na halę jechał około dwudziestu minut autobusem. O dwunastej był już na miejscu. Poczuł lekki stres. W końcu co miał powiedzieć Kageyamie? Co chciał powiedzieć Kageyamie?

Zerknął przez okno na boisko i nie mylił się - Karasuno urządzało sobie indywidualny trening. Tobio, jak zwykle trenował z Hinatą. Wydawał się być w świetnej formie. Jego ruchy były wyjątkowo szybkie, a sam chłopak wyglądał na bardzo zrelaksowanego. Oikawa poczuł nutkę zazdrości, kiedy krewetka rzucił się rozgrywającemu na szyję po zbiciu piłki i zaczął radośnie podskakiwać. Co to miało być, do cholery?

- Tobio-chan, do cholery... - powiedział teraz na głos, sobie pod nosem, mrużąc oczy.

- Oikawa-san? - usłyszał głos za sobą. Spadł z niewysokiego kamienia, na którym stał, aby zaglądać przez okno na halę, ale na szczęście utrzymał się na nogach. Odwrócił się szybko. Stał za nim sam kapitan Karasuno z wymalowanym zdziwieniem na twarzy.

- Oh, cześć. - przywitał się, trochę zawstydzony, ale jak miał w zwyczaju udawał, że wszystko jest w porządku. - Ja... Ja przyszedłem się zobaczyć z Tobio-chanem. Mógłbyś go zawołać?

- Oh... Pewnie. - odpowiedział przyjaźnie, uśmiechając się w podobny sposób. Wyminął Oikawę i wszedł na halę.

To było zdecydowanie najdłuższe i najbardziej stresujące trzydzieści sekund życia. Tysiące myśli przechodziło przez jego głowę. Co powiedzieć, jak zacząć i jak... Właśnie. Co? Sam do końca nie wiedział co chciał mu powiedzieć, ale na pewno chciał go zobaczyć. To czuł. Tego był pewien.

Kageyama wyszedł z hali i rozejrzał się. Widząc Oikawe, podbiegł do niego i stając, przywitał się. - Cześć.

- T-tobio-chan... - serce zabiło mu dziwnie szybciej, a jego cała pewność siebie gdzieś wyparowała. Spojrzał w piękne oczy Tobio i rozchylił wargi. Zrobiło mu się ciepło na widok obojętnego chłopaka. Przecież to co robili zaledwie kilka godzin temu było... Nieziemskie.

Kageyama tylko patrzył na niego wyczekująco. Czekał, aż szatyn powie to co ma do powiedzenia i chciał wrócić do treningu. Oikawa odchrząknął nerwowo. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak niezręcznie w towarzystwie Tobio.

- P-przyszedłem powiedzieć ci to, za co wczoraj zapłaciłeś. - uniósł wysoko głowę, udając aroganta, którym względem Tobio zazwyczaj był.

- Nie chcę tego słyszeć. - odpowiedział zwykłym tonem.

- Co?! - Brązowowłosy otworzył szeroko oczy i wbił wzrok w czarnowłosego, oczekując wyjaśnień. - Przecież byłeś taki zdeterminowany.

- Dużo straciłeś w moich oczach. Nie chcę rad od takiej osoby. - mówił spokojnie.

- Co... Co zrobiłem nie tak? - zapytał bardzo przejęty słowami młodszego chłopaka.

- Pokazałeś mi część siebie, której nigdy nie chciałbym widzieć. - lekko zmarszczył brwi. - To wszystko. Cześć, Oikawa-san. - odwrócił się i ruszył w stronę sali.

Oikawa był w szoku. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Był pewien, że Tobio jeszcze będzie go błagać, aby zdradził mu ów radę, którą tak bardzo trzymał dla siebie, jednak... On po prostu odszedł. Dał sobie spokój.
Tooru nie mógł pogodzić się, że wszystko tak się potoczyło. Widok odchodzącego Kageyamy był jednym z najgorszych. Nie mógł na to pozwolić.

- Tobio-chan! - podbiegł do niego i mocno złapał go za dłoń.

To co czuł było dla niego niezrozumiałe. Przecież... Jak na widok swojego największego rywala jego serce miało czelność bić tak mocno i głośno? Przez jeden cholerny incydent?!

Tooru był kochliwy, a to zdarzenie sprzed kilku godzin wzbudziło w nim uczucia, których nigdy nie powinien poczuć.

- O-oikawa-san...

- Tobio-chan... - splótł ich palce i spuścił głowę, patrząc na ich połączone dłonie. - Proszę... Nie odchodź.

---

Podobało się? hihihi <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro