Ushijima x Oikawa - Na własność +16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ich spojrzenia spotkały się ponownie. Zaufanie jakie czuli do siebie w grze było nie do opisania. Oikawa wiedział, że Ushijima zdobędzie punkt z każdej piłki. Ushijima wiedział, że Oikawa wystawi mu idealnie pod rękę. A ich gra wyglądała zachwycająco. Wyciągali z siebie nawzajem to co najlepsze. I były efekty. Bo kadra Japonii zajęła pierwsze miejsce na towarzyskim turnieju w Hiszpanii.

Zmęczony Tooru odblokował drzwi kluczkartą i wszedł do środka pokoju hotelowego. Wakatoshi wszedł za nim. Między nimi panowała niezręczna cisza. Naturalnie się nie lubili, ale teraz... Ich nastawienie się zmieniło. I nie wiedzieli jak się zachować.

Oikawa stanął przy stoliku i wytarł się ręcznikiem, po chwili wieszając go na krześle. Pech chciał, że trenerzy przydzielili ich do jednego pokoju. Przeklinał ich za to w myślach, bo nie lubił Ushijimy całym sobą. A może już nie?

- Idziesz pierwszy pod prysznic, czy ja mogę, Ushijima? - zapytał z delikatną drwiną w głosie, chcąc zaznaczyć swoją wyższość.

Wyższy chłopak stanął za nim. Dość blisko. Za blisko. Wakatoshi z natury był dziwny. Inny. Różnił się od wszystkich. Myślał nietuzinkowo i był wyjątkowo zamknięty w sobie. Mało mówił, nigdy się nie śmiał. Ale w tamtej chwili zdawał się być kimś innym.

- Dziękuję za turniej, Oikawa. - padło z jego ust.

Szatyn otworzył szerzej oczy. Czym prędzej odwrócił się do niego przodem, ale nie zdążył nic zrobić, bo otoczyły go silne ramiona. Wakatoshi wtulił się w mniejszego od siebie chlopaka i zamknął oczy. Nigdy nie czuł się tak wspaniale podczas gry. Nigdy... Te wystawy. Był pewny, że z każdej zdobędzie punkt. Tak też było. Jego skutecznośc wynosiła niemalże sto procent, gdzie zazwyczaj była o jedną trzecią niższa. Ruchy Tooru... Jego głos, to jak wypowiadał jego imię. Wszystko zawróciło mu w głowie. Nie czuł tego nigdy. Przenigdy. Po prostu zauroczył się w Oikawie.

Szatyna sparaliżowało. Nie miał pojęcia co zrobić. Co to miało znaczyć. Ale rozumiał go... Bo grało mu się z nim świetnie. Czuli to samo i powoli zaczęli zdawać sobie z tego sprawę.
Oikawa powoli odwzajemnił uścisk. Niepewnie. Nie wiedział do końca czy może, mimo że z natury był całkiem pewny siebie. Uważał się za najlepszego i najważniejszego, ale teraz...

- Ja też dziękuję, Wakatoshi.. - szepnął ledwo słyszalnie i zamknął oczy, chowając twarz w jego ramieniu.

Wakatoshi. Tak wyraził swoją akceptację. Nigdy by nie pomyślał, że jego największe utrapienie może stać się... właśnie. Kim?

Wyższy zacisnął pięści na koszulce Tooru i przyległ do niego całym ciałem. Szatyn zadrżał, a jego oddech się załamał. Nie rozumiał. Nie rozumiał tego słodkiego dreszczu. Szybkiego bicia serca. Drżenia. To była chwila słabości. Bardzo dużej. Byli szczęśliwi i zauroczeni swoją partnerską grą. Zauroczeni sobą... I nawet sami nie zauważyli, kiedy zaczęli się całować. Tooru po porostu przejechał swoim zgrabnym noskiem po uchu, a potem policzku Ushijimy, a on silnie go złapał i pocałował. Oikawa sprowokował, a Ushijima dał się podpuścić. Oikawa wystawił, Ushijima zaatakował.
Zamknęli oczy i po prostu poddali się chwili. Dali ponieść się emocjom. Ale czuli przyjemność. Wielka przyjemność. Bo ich usta dopełniały się idealnie, jakby były dla siebie stworzone.

Wylądowali na łóżku. Namiętnie pieszcząc swoje wargi. Smakując siebie. Rozkoszując się. Poznając zagadki, które tak bardzo dopraszały się o rozszyfrowania. I zaczęli się dotykać. Tooru leżał na wyższym chłopaku i chętnie wypinał swoje biodra do dłoni Ushijimy, które błądziły po jego ciele, badając każdy zakamarek jego bladej skóry. A on bez opamiętania zaczął je głaskać. Ściskać. Cieszyć się nimi.
Ich pocałunek przeradzał się w coraz to namiętniejszy. Do tej rozkosznej gry włączyli swoje języki, obdarowując siebie jeszcze większą przyjemnością. Po prostu zapomnieli się. Bo wcześniej nawet by siebie nie dotknęli.

- Waka... Wakatoshi... Ah... - jęknął cicho Oikawa, kiedy na chwilę odsunęli się od siebie.

Na chwilę. Na Ushijime podziałało to jak zaklęcie. Znów zaczął go całować. Namiętnie. Mocno. Szybko. Ale tym razem posunął się do odważniejszych rzeczy. Ściągnął czerwone spodenki z bioder Oikawy. On nie zorientował się. Całował dalej. Ushijima w jednym momencie włożył rękę w bieliznę szatyna. I dopiero wtedy otworzył swoje oczy, patrząc na niego bardzo zaskoczony. Nie zdążył nic zrobić, a dwa z palców chłopaka znalazły się we wnętrzu Oikawy.

- Ha... Ah... Ushijima... - jęknął i wygiął plecy w łuk, bo zdecywonie nie był gotowy na coś takiego.

Nie był doświadczony. Nie dotykał się nawet z dziewczyną, co dopiero z mężczyzną. W dodatku to uczucie było... Dziwne, całkiem bolesne. Ale już po chwili zamieniło się w rozkosz.
Chłopak włożył je głęboko. Wystarczająco by odwieść Tooru od zmysłów. Już po chwili jęczał, leżąc na nim, co chwila wyginając swoje ciało pod wpływem niewyobrażalnej przyjemności. To gorące uczucie, którym obdarowywał go z każdym zgięciem jego palcy... Zakochał się w nim na maksa.
Drugą ręką Wakatoshi, ujął jego twarz. Patrzył na nią. Po prostu patrzył. Widok wijącego się z rozkoszy Tooru był podniecający. Piękny. Zjawiskowy. Nie potrafił inaczej. Chciał po prostu go podziwiać. To jak gryzł wargę. Jak jego usta się rozchylały, zamykały. Jak wzdychał i jęczał tylko dla niego. Było nie do opisania. Czuł się magicznie.

Oikawa ledwo wytrzymywał. Rozkosz była nie do opisania. Po raz pierwszy czuł coś takiego. Po raz pierwszy przeżywał coś takiego. Nie chciał kończyć, ale... Robił to z obcym chłopakiem. Coś co nigdy nie przeszło mu przez myśl. Coś o czym nawet nie odważyłby się pomyśleć. Było mu wstyd. Chciał spuścić głowę, ale Ushijima mu nie pozwlił. Nadal patrzył na jego twarz. Jak zakochany...

- U-ushijima... P-przes... - przerwał mu jego własny jęk.

Bo doszedł.
Oikawa z natury był bardzo piękny. W orgazmie wyglądał zdecydowanie lepiej. Na tyle, aby Wakatoshi nie potrafił oderwać wzroku od jego rozanielonej buzi.
Znów go pocałował. Teraz czule i powoli.

- Chcę ciebie, Tooru. - powiedział stanowczo w jego usta.

- Wakatoshi... Nie możemy. - wyszeptał szatyn, nadal ciężko dysząc.

Było mu wstyd. Nawet nie wiedział, że... Że tak to działa. Jakie to uczucie. Kiedy robiła to druga osoba było całkiem inaczej. Lepiej. Goręcej. Na szczęście opamiętał się w porę. A raczej... Na szczęście usłyszeli pukanie do drzwi.

- Oikawa! Otwieraj, kupo! Nie mam zamiaru nosić twojej śmierdzącej bluzy!

Oikawa spojrzał w oczy wyższego chłopaka. Oboje czuli dziwne rozczarowanie. Nie chcieli przerywać. Tooru też, mimo swoich słów. Ale to wszystko zaszło stanowczo za daleko. Szatyn złożył szybki pocałunek na ustach Ushijimy. Czuły i delikatny. Ostatni.

- J-już idę, Iwa-chan! - odpowiedział po dłuższej chwili.

Szybko wstał. Idąc do drzwi, ubrał się i ułożył swoje włosy. Po chwili otworzył je. W progu oczywiście stał Iwaizumi. Od razu zobaczyły dziwny stan przyjaciela. Był cały czerwony na twarzy, jego włosy roztrzepane, a wyraz jego twarzy taki... Taki uległy. Słodki. Śliczny. Idealny.
Hajime nie był głupi. Widząc Ushijime, który po chwili stanął za szatynem, zrozumiał. Po prostu było po nich widać, że przed chwilą przeżywali że sobą namiętne chwile. Na szczęście przyszedł w porę...
W ręku trzymał czarną bluzę przez głowę z dużym nadrukiem kosmity na środku. Wyciągnął ją w stronę przyjaciela, mierząc go czujnym wzrokiem. A Oikawa już wiedział, że to jego koniec. Po twarzy Hajime było wszystko widać. Po prostu przejrzał go. Ot tak.

- Zapomniałeś wziąć z trybun. - udawał, że wszystko jest w porządku. - Jakieś laski mi dały.

- Dziękuję, I-iwa-chan... - wziął ją od niego i spojrzał w dół.

W tym samym czasie Iwaizumi i Ushijima posłali sobie nienawistne spojrzenia. Ile by dał, aby być na miejscu tego gbura... Oikawa był oczkiem w jego głowie. I mimo że nie był w stosunku do niego zbytnio delikatny, to był dla niego najważniejszą osobą na świecie.

- Następnym razem wrzucę to do kosza, Bakakawa. - odwrócił się i ruszył w stronę swojego pokoju.

Tooru powoli zamknął drzwi. Jego całą pewność siebie nagle wyparowała i zostało wielkie zawstydzenie i nieśmiałość. Spojrzał w dół i wtedy poczuł dłoń na swoim biodrze. Cały się spiął.

- Podobało ci się, Oikawa? - usłyszał szept tuż przy uchu, przez co po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze.

- Chyba każdemu by się podobało... - szepnął, czując jak robi mu się ciepło.

- Zrobię ci tak pod prysznicem. Gdzie zechcesz. - ułożył dłoń na jego brzuchu. - Ale chcę żebyś był mój. Przejdź do Shiratorizawy.

- Wiesz, że to nie możliwie... - jego oddech zadrżał, a sam zamknął swoje oczy.

- Nie odpuszczę ci tego. Chcę ciebie Tooru. - złapał go za dłoń i zaczął prowadzić w stronę łazienki.

Oikawa nie odpowiedział. Podniecony tym, co zaraz miało się wydarzyć, po prostu przestał kontaktować. Poddał się i nie stawiał żadnych oporów. Mimo że rozsądek podpowiadał inaczej.

- T-teraz... Teraz jestem twój, Ushijima.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro