Ichinose Guren I ♦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Ooooo! Pani major!

-O co chodzi Shinoa?

Wypaliłam bez namysłu, nie odrywając wzroku od raportu.

-Ech! Pani zawsze wie kiedy czegoś potrzebuje!

Rzuciłam papiery na biurko, mierząc dziewczynę obojętnym spojrzeniem.

-Do rzeczy sierżancie.

-Tak jest! -Zaświergotała z ogromnym uśmiechem- Hyakuya Yuichiro właśnie przyjechał, podpułkownik Guren miał wytłumaczyć mi moje zadanie, ale...

-Znowu nigdzie go nie ma?

-Jak ty dobrze go znasz!

Powiedziała, a jej głos wręcz ociekał szczęściem i parę razy zakręciła się wokół własnej osi.

-Spodziewałam się tego, dlatego zapoznałam się z sprawą tego chłopaka, został ukarany i zawieszony za niesubordynację, będziesz go nadzorować, Guren powiedział, że dojdzie na szkolenie do księżycowego oddziału, jeśli znajdzie jakiegoś przyjaciela.

-Pani major jest taka zaradna i bystra! Wzięłam papiery , które przed chwilą wylądowały na biurku i zakręciłam się na krześle, by nie patrzeć na dziewczynę.

-Czy to wszystko?

-Do widzenia pani major!

Sierżant tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła, westchnęłam wlepiając wzrok w okno, z którego miałam widok na uliczki, mały lasek i mury, za którymi znajdowały się szkielety budynków, które jeszcze parę lat temu tworzyły wspaniałe dzielnice, które przyciągały do Japonii tłumy turystów, ale świat który znali nasi przodkowie przepadł, chwilę po tym jak wirus wybił 90% populacji ze szczelin ziemi wypełzły te paskudne wampiry, które łaskawie zaoferowali ludziom pomoc... Później było tylko gorzej, na ziemi zjawiły się potwory, które atakowały wyłącznie ludzką radę, niczym egzekutorzy zesłani przez Boga, by ukarać ludzkość za całe zło, które kiedykolwiek wyrządziła, zabijali starych i młodych, właśnie dlatego tu jestem. Chce odbudować świat, który znałam... Wiem, że nic już nie będzie jak kiedyś, ale chce spełnić ostatnią wolę mojej zmarłej rodzicielki. Bez ociągania, opuściłam pomieszczenie idąc na poszukiwanie tego imbecyla, ma 24 lata, a zachowuje się jak rozpieszczony gówniarz, czasami mam dość tego jego cholernego charakterku. Po paru minutach szybkiego marszu, minęłam pierwsze drzewa, aż dotarłam do ukrytej za pnączami bluszczu, porastającymi obje strony muru, sporej szczeliny w murze prowadzącej na drugą stronę, kiedy znalazłam się na niebezpiecznym terenie, ruszyłam w stronę starego apartamentowca, wchodzenie po schodach, dla niejednego były męczarnią, ale po 6 latach znajomości z tym palantem dało się do tego przyzwyczaić.

-Nie powinieneś zaniedbywać swoich obowiązków.

Powiedziałam z nikłym uśmiechem, stając za czarnowłosym mężczyzną, siedzącym na poniszczonej kanapie.

-Cholera... Jesteś ostatnim światkiem, którego teraz bym chciał.

Zaśmiał się, przeczesując swoje ciemne włosy dłonią.

-Co zrobiłeś?

Spytałam, marszcząc brwi.

-Nic nie zrobiłem.

-Naprawdę? Byłeś na spotkaniu?

-Nie, przyślij mi później raport.

-Oczywiście... -Przewróciłam oczami z irytacją, która z każdą sekundą wzrastała- Byłeś na lekcji wychowawczej?

-Nie, Sayuri się tym zajęła.

-Ona ma swoje zajęcia, a opieka nad klasą jest twoim obowiązkiem. Pomijam już fakt, że zapomniałeś o przyjeździe Yuu.

-Już jest?

-Owszem, już od pewnego czasu! Shinoa przyszła do mnie po rozkazy, bo ty jej nic nie wytłumaczyłeś!

-Dlaczego muszę zajmować się takimi pierdołami?

-Dlaczego muszę cię niańczyć? Chociaż jesteś starszy...

-A czy ja cię o to prosiłem?

-Właściwie nie, więc jeszcze dzisiaj przyniosę ci wszystkie zaległe dokumenty i raporty, które powinieneś wypełnić, a jutro rano otrzymasz nową partię.

-Co!?

-To. Wracamy, masz sporo roboty.

-Nigdzie nie idę.

-Powiem Shiny gdzie się przed nim ukrywasz.

Podpułkownik zmierzył mnie zrezygnowanym spojrzeniem, ale ruszył w stronę drzwi z zawiedzioną miną, moją uwagę przykuła książka z czerwoną, pobladłą okładką. Ostatni widuję ją coraz częściej, ciekawi mnie co jest w jej wnętrzu, ale wiem, że nie powinnam się tym interesować... Jednak zanim zdążyłam się zorientować co robię, podniosłam z ziemi skrawek papieru, który wypadł z tajemniczej książki, było to zdjęcie przedstawiające młodego Gurena i Mahiru, wiem kim jest tak jak każdy, słyszałam też, że podobno Guren był w niej nieszczęśliwie zakochany.

-Życie przeszłością i starymi emocjami nie ma sensu.

-Co tam piszczysz!?

Odwrócił się w moją stronę ze znudzeniem, uśmiechnęłam się chytrze podchodząc do niego.

-Darząc uczuciem osobę martwą, ranisz tylko siebie. -Podałam mu zdjęcie, które dosłownie wyrwał z moich rąk- Masz godzinę na te swoje sentymenty, a później czeka cię robota!

Stwierdziłam z zadowoleniem, po czym zaczęłam schodzić po schodach, ocierając kilka łez... To boli... Boli mnie to, że on nadal ją kocha i to tak bardzo... Ale nawet jeśli w końcu przestanie kochać Mahiru i tak nie mam u niego szans. Bo niby dlaczego, ktoś taki jak Ichinose Guren miałby zainteresować się 6 lat młodszą [T.I] [T.N]? Westchnęłam wchodząc do swojego gabinetu.

-Oya? Chyba zostałem przyłapany? -Zmierzyłam białowłosego zaciekawionym spojrzeniem, ale nie ma sensu pytać go co robił, bo zapewne znowu szukał jakiś informacji o mnie, usiadłam przy biurku i wróciłam do wypełniania papierów- Na pewno jesteś ciekawa co tu robię!?

-Niezbyt.

-Otóż dalej mało o tobie wiadomo! Dlatego podjąłem się misji...

-By zdobyć o mnie jakieś informacje? Robisz to codziennie od jakiś 4 miesięcy.

-Bo bardzo mnie ciekawi kim tak naprawdę jest nasz aniołek!

-Dlaczego po prostu nie zapytasz?

-Bo mnie okłamiesz! -Stwierdził z szczerym uśmiechem, stanowczo naruszając przy tym moją przestrzeń osobistą, na moje policzki wpłynął lekki rumieniec spowodowany bliskością chłopaka- Słodka jesteś! Tak uroczo się rumienisz!

-Mógłbyś się odsunąć?

Zamiast tego, białowłosy jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nami.

-Hmmm!? Niech się pani major tak nie czerwieni, bo jeszcze pomyśle, że coś pani do mnie czuje!

Teraz to przesadził! Ja!? Do niego!? Ja ci pokażę, ty zapatrzony w siebie gnojku!

Po chwili ciszy, złapałam go za kołnierzyk i przyciągnęłam jeszcze bliżej siebie, po czym zalotnie zagryzłam wargę.

-A co jeśli tak jest?

Spytałam cicho, patrząc prosto w jego zaskoczone oczka.

-[T.I]?

Zająknął się, a jego policzki delikatnie się zaróżowiły. Położyłam dłoń na jego policzku i stopniowo zmniejszałam przestrzeń dzielącą nasze usta, jednak zaprzestałam tego, gdy Shinya zamknął swoje błękitne oczy, wtedy puściłam go, a ten przez moje poczynania, wyłożył się na biurku. Zaśmiałam się zwycięsko, przez co cała twarz chłopaka została skąpana w krwistej barwie.

-A może to ty czujesz coś do mnie?

-Wcale, że nie! To był atak z zaskoczenia i... Nie odzywaj się do mnie!

Chłopak chciał ode mnie uciec, ale mu na to nie pozwoliłam i od razu ruszyłam za nim, gdy ten spostrzegł, że go śledzę dosłownie zaczął uciekać, goniłam go śmiejąc się przy tym z obelg wysyłanych w moim kierunku, wszyscy mijani żołnierze nie wiedzieli jak zareagować, widząc generała brygady uciekającego z całą czerwoną twarzą przed majorem płci pięknej.

-Poczekaj kotku!

-Zamknij się! Daj mi spokój i nie zbliżaj się do mnie! Potw...

Nie dokończył, bo wpadł na pewną postać, a przez to upadł na mnie, w skutek czego wisiał teraz nade mną z zaskoczoną miną.

-Zboczuch... -Stwierdziłam z chamskim uśmiechem na co Shinya ponownie się zaczerwienił, wstał i zaczął uciekać, a ja od razu pobiegłam za nim- I tak nie uciekniesz skarbie!

Krzyknęłam, ignorując zakłopotanego Gurena leżącego na ziemi.

-Ej! Chwila! [T.I]!?

Odwróciłam się, by zobaczyć czarnowłosego, biegnącego parę metrów za mną.

-Nie teraz!

-To ja ustalam kiedy i to właśnie teraz!

Prychnęłam cicho i postanowiłam totalnie zignorować go, skupiając się jedynie na uciekającym przełożonym.

-Shinya, słońce ty moje!

-Odczep się demoniczna kobieto!

-Cooo!? Jeszcze rano mówiłeś, że jest uroczym aniołkiem!

-Zmieniłem zdanie! To wilk w owczej skórze!

-[T.I]! Co tu się dzieje!?

Zaśmiałam się, odwracając głowę w stronę czarnowłosego.

-Taki mały romans!

-Romans!?

Spytał zaskoczony, marszcząc brwi. Jego mina po chwili przybrała wyraz, którego nie mogłam zdefiniować, więc po prostu przestałam się na nim skupiać.

-Nigdy w życiu! Już raz mnie nabrałaś! Drugi raz ci się nie uda!

-A kto przed chwilą mnie obmacywał!?

-To wszystko wina Gurena!

-Nie zwalaj na mnie swoich zboczeń!

-Ty masz za dużo swoich, za uszami pedofilu jeden!

-Shi-nya...

Oboje obejrzeliśmy się na Gurena, który właśnie z przerażającą miną, dobył swojego miecza, nawet mnie w tym momencie przeszły dreszcze, więc przyśpieszyłam.

-I po co mu to powiedziałeś!?

-Nie zwalaj wszystkiego na mnie! Sama tak ostatnio mówiłaś!

No cholera! Teraz oboje będziemy martwi!

-Zamknij się!

-Ja wam zaraz...

-Uspokój się! Shinya wcale nie miał tego na myśli!

Próbowałam jakoś załagodzić sytuację, ale... No nie wygląda na to, by było to takie łatwe.

-Właściwie miałem dokładnie to na myśli! Przecież on ciągle nawija albo o tobie, albo o tym chłopcu!

-Zamknij się idioto!

-Spoczywajcie w pokoju.

***

-Co to ma znaczyć!? Dlaczego osoby o waszych, a szczególnie twoimi statusie Shinya, biegają po okolicy, drąc się na siebie!

-Na początku była to głupia zabawa z Shinyą, a później zupełnie przypadkiem wpadliśmy na Gurena i tak jakoś wyszło, że później próbował nas zabić.

Powiedziałam zgodnie z prawdą i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę jak to brzmiało, a jeszcze gorzej musiało wyglądać, właśnie dlatego siedzimy teraz w tej sali i wysłuchujemy narzekań marszałka.

-Zawiodłem się na was! Po podpułkowniku mógłbym się tego spodziewać -Zerknęłam na Gurena próbując ukryć uśmiech, urażony wymamrotał zwykłe "Co?" z dziwnym wyrazem twarzy-, ale myślałem, że wasza dwójka jest o wiele bardziej odpowiedzialna!

-Przepraszam, ale ja jestem winna całemu zajściu.

-Nie obchodzi mnie kto był winny! To ma się więcej nie powtórzyć! -Opadł na fotel z niezadowoloną miną- Odmaszerować.

-Tak jest!

Ja i Shinya krzyknęliśmy w tym samym momencie, Guren od razu się odwrócił i chciał opuścić pomieszczenia.

-[T.I] mamy sobie coś do wyjaśnienia...

Spięłam się, przypuszczając temat naszej rozmowy.

-Uważam, że nie będzie to konieczne.

-Podważasz moje zdanie?

-Z całym szacunkiem marszałku, ale już wyraziłam moje zdanie na ten temat.

Moje spojrzenie było zdecydowane. W końcu ile można męczyć ten sam temat? Już dawno powiedziałam co o tym myślę i nie mam zamiaru się powtarzać. On jednak wygląda na zdeterminowanego... Nie pozbędę się go tak łatwo...

-W dalszym ciągu oczekuje zmiany decyzji.

-Rozumiem, ale to raczej nie nastąpi.

-Ktoś dostarczy potrzebne dokumenty.

Burknął, zawiedziony i zirytowany moją postawą. 

-Dziękuję.

-Odmaszerować!

Skinęłam lekko głową i zwróciłam się w stronę drzwi, zaciskając mocniej pięści. Opuściłam salę przed pozostałą dwójką i od razu skierowałam swój krok w stronę gabinetu Kureto, zapukałam i po usłyszeniu krótkiego "Wejść" wkroczyłam do gabinetu.

-[T.I]? Co się stało, że postanowiłaś mnie odwiedzić?

Mimo wewnętrznej odrazy jego osobą, zachowałam kamienny wyraz twarzy.

-Dlaczego to zrobiłeś?

-Co masz na myśli majorze?

-Wydaje mi się, że podczas naszej ostatniej rozmowy, jasno wyraziłam swoje zdanie względem wyjazdu do Chin.

-To prawda, ale nie mam zamiaru odpuścić. Już sam fakt, że zataiłaś przed nami takie informacje, był wystarczającym przewinieniem by usunąć cię z armii.

-To były tylko moje przypuszczenia sprzed paru lat, nie widziałam powodu, by powiadamiać o tym wojsko czy centrum badań nad przeklętą bronią, nie ma też pewności, że eksperyment by się powiódł.

-Nikt wcześniej nie próbował przeprowadzić takich działań. Razem z marszałkiem uznaliśmy, że metoda którą opracowałaś może dać radę złączyć większą liczbę demonów.

-W Chińskim instytucie tworzenia demonów jest wiele utalentowanych naukowców, proszę wysłać im plany.

-Już to zrobiliśmy. Jedyna osoba, która podjęła się zadania, została opętana.

-Niestety nie mogę pomóc.

-Według marszałka nie możemy cię zmusić do wyjazdu, jeśli to zrobimy prawdopodobnie nie będziesz pracować, więc nie miałoby to sensu.

-To prawda, nie będę pracować, ale na razie nigdzie się nie wybieram.

-Oczekujemy zmiany decyzji.

Tak samo jak marszałek. Skinęłam głową, opuszczając gabinet 25-o latka.

Cham. Pomyślałam z zdenerwowaną miną, szybkim krokiem udałam się w stronę mojego gabinetu, mam już dość tego wszystkiego... Guren ciągle sprawia kłopoty i dodaje mi roboty, Shinya co chwilę grzebie mi po szafkach, a do tego ktoś dostarczył marszałkowi moje plany złączenia demonów! Nie wspominając już o tym, że Yuu sprawia same kłopoty, a jest tu od kilku godzin...

***8 lat wcześniej***

-Odczepcie się pieprzeni krwiopijcy!

-Bydło powinno znać swoje miejsce.

Zimna stal miecza jednego z podrzędnych wampirów miała się spotkać z szyją małego chłopca o czarnych włosach, niedawno zostaliśmy wzięci do pewnego rodzaju niewoli, wampiry nie pozwalają nam opuścić tego miejsca, traktują nas jak bydło i codziennie pobierają krew, ale na razie jest to najlepsze rozwiązanie...

-Zabijanie ludzi jest karane, prawda? -Zapytałam z rozgniewanym wyrazem twarzy, trzymając ostrze wampira w dłoni, z której powinna zacząć lecieć krew, ale tak się nie stało. Rozzłoszczony krwiopijca, schował swoją broń i w mgnieniu oka zniknął z naszego pola widzenia- Nic ci nie jest?

Wyciągnęłam jedną rękę w stronę chłopaka, aby pomóc mu wstać, jednak ten odtrącił moją dłoń, patrząc na mnie z pod byka.

-Po co się wtrącałaś!?

-Ponieważ jesteś słabym dzieckiem, które nie przeciwstawi się wampirowi.

-Dałbym radę!

Kucnęłam przed chłopakiem z obojętną miną.

-Masz niesamowity zapał... Może kiedyś będziesz w stanie wybić wszystkie wampiry, ale na razie jesteś za słaby, dostosuj się do środowiska i walcz o pozycje.

Poczochrałam chłopaka po włosach i odeszłam z znudzoną miną, obserwując całą okolicę, szare otoczenie barwione białymi szatami wampirów i biegających dzieci. Idioci myślą, że wampiry ich ratują, a tak naprawdę ta plugawa rasa dba tylko o siebie. Bali się, że stracą pożywienie, więc łaskawie wzięli dzieci pod swoją opiekę.

-Stój!

Odwróciłam się w strona chłopca, którego parę minut temu uratowałam.

-Co jest?

-Ty jesteś silna, prawda!? Możesz mi pomóc!

Zaśmiałam się cicho i ruszyłam przed siebie, machając przy tym chłopcu, który stał za mną, mimo że na niego nie patrzyłam, domyślam się, że jest zły.

-Nie ma opcji!

-Dlaczego!?

-Bez broni nie wygrasz z wampirem.

-Na pewno jest jakiś sposób!

-Możliwe, ale ja go nie znam.

-Chce być silniejszy!

-To nie mój problem.

-Przecież możesz mi pomóc!

-Raczej nie.

-Dlaczego!?

Zatrzymałam się pod drzwiami mojego "Domu".

-Posłuchaj młody, mam swoje zmartwienia, więc wracaj do siebie i daj mi spokój.

Odwróciłam się z zamiarem wejścia do wnętrza budynku, ale kiedy położyłam stopę na schodku poczułam lekkie ciągnięcie, odwróciłam się z irytacją, aby zobaczyć zaczerwienioną twarz chłopaka, który kurczowo zaciskał rękę na tyle mojej sukience.

-Czego znowu?

-Nie pamiętam drogi...

-Co?

-Jesteśmy tu dopiero od tygodnia! Mam prawo nie pamiętać drogi!

-Kłopotliwy dzieciak... Chodź.

-Jak się nazywasz?

-[T.N] [T.I]...

-Ja jestem Hyakuya Yuichiro, ale mów mi Yuu! -Skinęłam głową, nie mając nic ciekawego do powiedzenia- [Z.I] (Zdrobnienie twojego imienia)!

Spojrzałam na chłopca z irytacją.

-Nie mów tak na mnie.

-Dlaczego?

-Posłuchaj dzieciaku, wśród wampirów jestem raczej rozpoznawalną postacią i kolegując się ze mną sprowadzisz na siebie same problemy.

-Ale stanę się też silniejszy, więc mi to nie przeszkadza!

-Ech... -Irytujący bachor... Zatrzymałam się, patrząc na niego obojętnie- Tutaj cię spotkałam.

Chłopiec dopiero teraz puścił moją sukienkę i wbiegł do jakiegoś domku, ale wcześniej odwrócił się do mnie, machając na pożegnanie.

***Teraźniejszość***

To było nasze pierwsze spotkanie, później było ich jeszcze więcej, ale kiedy wampiry zabiły mojego brata, wściekła uciekłam z miasta...

-Długo ci to zajęło!

Jęknął, leżąc na kanapie w moim gabinecie, ignorując go usiadłam przy biurku, wracając do wypełniania papierów.

-Kto pozwolił ci tu wejść?

-Pff! Jestem twoim przełożonym idiotko, nie muszę pytać o zgodę!

-Rozumiem, przyszedłeś po swoje raporty.

Uśmiech od razu zszedł z jego twarzy, więc postanowiłam zdołować go jeszcze bardziej. Z szafki biurka wyciągnęłam sporą stertę papierów.

-Do 10:00 muszą być u marszałka.

-Żartujesz sobie? Nie chce mi się tego robić!

-Tego właśnie się spodziewałam... Spadaj stąd!

-Nie! Wygodnie tu!

-Więc siedź cicho.

Syknęłam, biorąc się za robotę tego idioty, który teraz wylegiwał się na mojej kanapie, wkurzałabym się na niego pewnie dłużej gdyby nie Sayuri, które weszła do pomieszczenia, uprzednio pukając.

-Marszałek przekazuje ci odmowę i prosi o wypełnione raporty. -Dopiero po podejściu do biurka, spostrzegła Gurena , tak ja zwykle zalała się rumieńcem i uśmiechnęła promiennie- Dzień dobry!

Guren spojrzał na nią kątem oka, po czym znowu zakrył twarz jakąś książką.

-Hej...

-Co pan tu robi?

-Śpię.

-Nie powinien pan być w...

-Możesz najpierw dać mi te świstki?

Przerwałam. Rozumiem, że może się w nim bujać, ale niech najpierw da mi te kartki, a później zachwyca się Gurenem...

-Oczywiście!

Szybko przeleciałam po nich wzrokiem i złożyłam podpisy w odpowiednich miejscach, odłożyłam je na sam wierzch sterty skończonej pracy i wskazałam palcem na papiery.

-Te są skończone.

-Tak, dzięki... -Mruknęłam w odpowiedzi, wracając do pracy- Do widzenie !

Mężczyzna wydał z siebie krótkie "Mhm", machając lekceważąco dłonią. Spojrzałam na Gurena, wydaje mi się, że to zabawne, oboje zawsze odpowiadamy w ten sam sposób, najpierw ja później on, to dziwne, ale i słodkie. Dziewczyna wyszła z gabinetu, a ja mogłam wrócić do swojej pracy, nie wiem jakim cudem Guren jeszcze nie zauważył, że ona się w nim buja, a jest jego asystentką!

-O co chodziło marszałkowi?

Przerwałam pisanie, podnosząc wzrok na mężczyznę.

-Chciał przenieść mnie do innego oddziału, odmówiłam.

-Hm? Aż tak mnie lubisz?

-Nie jestem tu dla ciebie Guren.

W odpowiedzi otrzymałam jedynie krótki śmiech, cieszę się , że nie ciągnie tematu, miałabym problem, gdyby dowiedział się, że go okłamałam...

***

Przetarłam oczy zerkając na zegar.

-5:30... -Wymamrotałam, podnosząc się z miejsca, by rozprostować kości, przy wyciąganiu się zerknęłam na Gurena, który smacznie spał, przykryty kocem podczas, gdy ja wypełniałam jego raporty- Idiota.

Okryłam go kilka godzin temu, mimo wszystko nie chciałam, by zachorował. Westchnęłam, bo naprawdę mam przez niego sporo pracy...

***

Skończyłam! Nareszcie koniec! Dochodzi 9:00, ale już mam wolne! No prawie... Jeszcze tylko oddać papiery. W tym momencie do pokoju weszła asystentka tego śpiocha.

-Dzień dobry, przyszłam po prace podpułkownika Gurena!

-Ciii... Śpij.

Wskazałam na śpiącego osobnika, dziewczyna spojrzała na niego i od razu zlała się rumieńcem.

-Pomogę ci je zanieść.

-A tak dziękuję!

-Ciii. -Zabrałam połowę papierów i nie czekając na dziewczynę, opuściłam gabinet. Sayuri dogoniła mnie po paru sekundach. Od razu wyczułam, że intensywnie się we mnie wpatruje, ale kiedy tylko na nią spojrzałam, ta odwracała wzrok- Chciałaś o coś zapytać podporuczniku?

-Nie! To znaczy... Nie wiem czy powinnam...

-Odpowiem.

-Czy ty i podpułkownik Guren... Czy wy jesteście razem?

Przez jej pytanie moje policzki lekko się zaróżowiły, a serce wybiło szybszy rytm.

-Nie. Skąd w ogóle ten pomysł?

-Śpij u ciebie w gabinecie, zawsze wypełniasz jego papiery, tylko ty wiesz gdzie go znaleźć, więc jakoś tak pomyślałam, że może...

-Podejrzewam, że on nawet nie patrzy na mnie w taki sposób. Dla niego jestem tylko młodszym dzieciakiem, który odwala za niego całą robotę.

-Czy ty coś do niego czujesz?

-To nie miało by sensu, pochodzimy z różnych stref, on jest wysoko urodzony, a ja jestem zwykłym mieszczuchem. Nieodwzajemniona miłość jest strasznym cierpieniem, prawda?

-Wydaje mi się, że podpułkownik nie zwracałby uwagi na takie rzeczy.

Możliwe, że ma rację, ale nie zmienia to faktu, że jego serce należy już do innej.

-Skoro już wyjaśniłam twoje wątpliwości, możemy porzucić ten niedorzeczny temat.

-Tak jest majorze!

Zapukałam do gabinetu marszałka, po czym od razu otworzyłam drzwi. Marszałek od razu na nas spojrzał, marszcząc brwi.

-Majorze co to za papiery? Nie miałaś żadnych zaległych raportów.

-Praca podpułkownika Ichinose.

-Ichinose? Dlaczego zawsze przynosisz jego prace?

-Ponieważ on jest leniwym idiotą.

Marszałek bez namysłu przyznał mi rację ruchem głowy, po położeniu papierów na jego biurku, opuściłam gabinet, rzucając wyraźne "Do widzenia", Sayuri została tam z nieznanych mi powodów, ale niezbyt się tym interesowałam, idąc w stronę stołówki.

***

-Pobudka Guren! -Wydarłam się, stojąc jeszcze w drzwiach. Czarnowłosy otworzył leniwie oczy, ale szybko je zamknął, nakrywając głowę kocem, położyłam jego kubek z kawą na stole, a sama usiadłam w fotelu na przeciwko, popijając swoją ciecz z wysoką zawartością kofeiny, bez której prawdopodobnie nie przetrwałabym dnia- Kawa ci ostygnie.

Stwierdziłam po minucie bezczynnego siedzenia i patrzenia na tego śpiącego idiotę, który w tym momencie przeszedł do pozycji siedzącej z zaspaną miną, ziewnął przeciągle po czym się rozciągnął.

-Która godzina?

Spojrzałam na zegarek, by udzielić mu odpowiedzi.

-9:20.

-Siedziałaś tu całą noc?

-Ktoś musi za ciebie pracować bałwanie.

-Zamknij się...

-O 18 odbędzie się narada, pamiętasz o tym?

-Nie idę.

-Choć raz zachowaj się odpowiedzialnie i zrób to co do ciebie należy.

-Japonią i tak rządzą ci przeklęci Hiiragi, więc po co mam tam iść?

-Nie powinieneś tak mówić.

Stwierdziłam mierząc go wzrokiem sugerującym, by zmienił temat, ale ten tylko zaśmiał się złośliwie.

-Dlaczego? Pójdziesz naskarżyć właścicielowi piesku?

Zmarszczyłam brwi, a moje usta zacisnęły się w cienką linię, powstrzymywałam cisnące mi się na usta przekleństwa, którymi miałam ochotę obdarzyć w tym momencie tego skończonego durnia! Wzięłam głęboki oddech i spokojnym już wzrokiem zmierzyłam Gurena.

-Guren... Nie mam zamiaru cię zdradzić, nie ważne co zrobisz ja zawsze będę po twojej stronie.

Po pomieszczeniu echem rozniósł się śmiech podpułkownika, wygląda na naprawdę szczęśliwego, co jest nietypowe dla tego cynicznego i zapatrzonego w siebie człowieka.

-Zawsze to mówisz. -Zignorowałam jego zaczepne spojrzenie i dopiłam resztę kawy, wracając do czytanej lektury o kognitywistyce- Twoje zachowanie wcale nie jest urocze...

-Możesz wyjść jeśli ci to przeszkadza.

-Hehe! W ogóle się nie zmieniłaś przez te kilka lat!

-To dobrze czy źle?

Spytałam, podnosząc wzrok znad liter widniejących na żółtawej stronnicy, kątem oka zerknęłam na zegarek.

-Sama sobie odpowiedz. -Westchnęłam, zamykając książkę, którą wzięłam pod pachę i wstałam z miejsca podchodząc do drzwi- Gdzie idziesz?

-Mam poprowadzić lekcje w twojej klasie.

-Hm? Dlaczego ty?

Przewróciłam oczami, zdając sobie sprawy z całkowitego braku wiedzy Gurena.

-Sayuri ma jakąś misję, a nikt inny nie może zająć jej miejsca na cały dzień, dlatego kilka dni temu postanowiono, że dzisiaj Aoi poprowadzi 2-ie pierwsze lekcje, a ja pozostałe 5.

-Nikt mnie o tym nie powiadomił.

-A co ty byś z tym zrobił?

-Właściwie nic...

-Nie zepsuj tu niczego.

-Rozważę to.

Zamknęłam za sobą drzwi i szybkim krokiem zmierzałam do klasy, która w tym momencie powinna być pusta z powodu porannego treningu, usiadłam na drewnianym krześle, nieróżniącym się właściwie niczym od tych w gabinetach, może było twardsze i mniej wygodne, ale z wyglądu było niemalże takie same, przejrzałam plan lekcji zostawiony w szafce przez Sayuri. Lekcje o klątwach, teoria z walki, cechy demonicznego orężu, trening fizyczny i lekcja wychowawcza. Jest dobrze, trochę się na tym znam... Wystarczy poczekać na klasę. Po kilku minutach do środka weszła zwykle nie okazująca uczuć blondynka, która w tym przypadku jednak zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, wstałam by nie miała się do czego przyczepić.

-Majorze.

-Pułkowniku.

Skinęłyśmy do siebie głowami, by zachować przy uczniach profesjonalne podejście, jednak nie było osoby, która przechodząc obok nas, nie zgarbiłaby się nieznacznie, pani pułkownik była ode mnie niższa o 10 centymetrów, mimo że jest 5 lat starsza, uśmiechnęłam się chytrze, patrząc na nią z góry, jedną ręką przyległam do swojego biodra, a cichy lekceważący śmiech wydobył się z mojego gardła, blondynka zmarszczyła brwi, prostując się jak struna.

-Pani major chyba się zagalopowała!

Syknęła dość głośno, co zaskoczyło większość uczniów.

-Nie wiem o czym pani pułkownik mówi.

-Pff! Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś przyjaciółką Ichinose! Tak samo...

-Obie wiemy, że jesteś ode mnie słabsza, więc zanim porównasz mnie do Gurena, zastanów się czy twoja duma na tym nie ucierpi.

Uśmiechnęłam się złośliwie, widząc kipiącą ze złości blondynkę.

-Marszałek dowie się o twoim dzisiejszym zachowaniu.

Syknęła, uspokajając się wcześniej, mam przez to na myśli powrót do obojętnej postawy.

-Oczywiście pułkowniku.

Powiedziałam z powagą, która jeszcze bardziej ją zdenerwowała.

-Nie zadzieraj nosa tylko dlatego, że jesteś ulubienicą kilku osób.

-Trudno nie zadzierać nosa, skoro moim rozmówcom jest osoba niższego wzrostu pułkowniku.

Zakpiłam, a dziewczyn w napływie gniewu, zacisnęła rękę na rękojeści katany, uśmiechnęłam się widząc jej reakcje i oczekując następnych wydarzeń.

-Nie pozwalaj sobie [T.N]...

-Przepraszam, ale czy panią okłamałam? -Skrzyżowałam ręce za plecami i zgięłam nogi pod takim kątem, by być na wysokości twarzy kobiety, złośliwy uśmiech dalej widniał na mojej twarzy, natomiast mimika blondynki wyrażała złość i niemoc. Dobrze wie, że nie może niczego mi zrobić... Dzwonek rozbrzmiał, a ja wyprostowałam się, chowając ręce do kieszeni swoich czarnych spodenek, zastukałam obcasem prawego wysokiego buta- W każdym razie mam teraz lekcję, więc niech pani mi nie przeszkadza.

Wystawiłam jej język i z uśmiechem zasiadłam na miejscu przy biurku, na które zarzuciłam nogi.

-Ty mała, wredna su...

-Oya! Czyżbyś się wściekła? Właściwie to nie zbyt mnie to obchodzi, ale tu są dzieci, więc rzucaj swoje klątwy za drzwiami, a jeśli masz jakiś problem, bo cię pouczam, idź poskarż się Kureto. Może tym razem cię wysłucha.

Policzki dziewczyny poczerwieniały ze złości, co tylko dostarczyło mi więcej satysfakcji.

-To nie będzie konieczne...

Blondynka dumnym krokiem podeszła do biurka, z którego zabrała czerwoną teczkę, ostatni raz zmierzyła mnie żądnym krwi spojrzeniem, mrużąc przy tym groźnie oczy i wyszła z klasy nie żegnając się ani ze mną, ani z uczniami.

-Nie ma to jak dawka rozrywki po zarwanej nocy. -Stwierdziłam dość głośno, patrząc w zamknięte już drzwi- Dobra, więc zacznijmy od tego, że nie mam bladego pojęcia na jakim poziomie jesteście z teorii walki dlatego... -Przeleciałam wzrokiem po klasie i stanęłam z winogronem w ręku przed krótkowłosą brunetką o jasno-fioletowych oczach, wzięłam jeden winogron do buzi, uśmiechając się do dziewczyny, która wyglądała na pewną siebie- Wyglądasz na ogarniętą dlatego opowiesz mi co ostatnio przerobiliście i od razu możesz się przedstawić.

Oznajmiłam, a dziewczyna radośnie przytaknęłam.

-Marami Mina. Szczerze mówiąc wszystkie tego typu lekcje prowadziła nam podporucznik Hanayori i zamiast tłumaczyć nam istotne rzeczy, cały czas powtarzała, że ważne jest ocenianie siły przeciwnika, a w razie potrzeby użycie najsilniejszej znanej nam klątwy i natychmiastowa ucieczka.

Zmrużyłam oczy, wystawiając po chwili w stronę dziewczyny kiść winogron.

-Chcesz?

-Dziękuje pani major.

Urwała sobie jedno winogrono, a ja zaśmiałam się radośnie.

-Właściwie na poprzedniej lekcji pisaliście sprawdzian, więc dopiero teraz gadamy, ale możecie mówić mi po prostu [T.N], w końcu jestem tylko 2 lata starsza.

-Dobrze!

-Wracając... W skrócie nie potraficie właściwie niczego! Więc zaczniemy od podstawy... To co mówi wam Sayuri jest w większości prawdą. Ocena siły przeciwnika to przydatna umiejętność, jednak w przypadku spotkania arystokraty... Właściwie co byście zrobili? Śpiąca królewno o różowych włosach! Odpowiedz!

Chłopak śpiący z nogami na ławce i książką na twarzy, spojrzał na mnie z pretensją i złością, stanęłam nad jego ławką, a ten w ciągu dalszym mierzył mnie zdenerwowanym wzrokiem.

-Zabiłbym go.

-Naprawdę? A to ciekawe ponieważ... -Podniosłam jego nogi, a ten z impetem upadł na ziemię, położyłam nogę na jego szyj uśmiechając się przebiegle- Gdybym była szpiegiem wampirów już był byś martwy.

Odeszłam w stronę biurka, mijając zaskoczonych uczniów.

-Czy ktoś wyciągnął wnioski z tego co przed chwilą powiedziałam?

Chłopak o szarawych włosach podniósł rękę, a ja wskazałam na niego ruchem głowy.

-Imię?

-Omore Hak.

-Mów.

-Szpiedzy i zdrajcy mogą być wszędzie, nie zawahają się wykorzystać okazji, by pozbawić życia młodych ludzi z potencjałem, idzie za tym całodobowa czujność i ostrożność.

-Bardzo dobrze! Winogronko?

-Nie, dziękuje.

-Hm, twoja strata... Okej! Czyli w tym momencie na całą klasę, mamy jedną osobę czujną, jedną zorientowaną i jedną martwą, a reszta to tło. Do końca lekcji zostało 40 minut, więc do przerwy musicie udowodnić mi, że się nadajecie. Na polu bitwy najważniejsze są wasze przeczucia!

-A co jeśli w jakiejś sytuacji nie będziemy zgadzać się z szefem ekipy!?

-Dobre pytanie Mina. W takim przypadku jak najszybciej musicie wyrazić swoją opinię i ją uzasadnić, później możecie się powołać na głosy grupy, pamiętajcie, że jeśli złamiecie formację życie możecie przypłacić nie tylko wy, ale również wasi kompani, wojna zbliża i uwierzcie, że nie chcecie widzieć jak wampiry robią z waszych przyjaciół całodobowy bufet.

Stwierdziłam, przypominając sobie zdarzenia z przed paru lat.

-Doświadczyłaś tego?

-Tak, jakieś 2 lat temu dostałam pod opiekę grupę żółtodziobów, prosta misja polegająca na odbiciu ludzi, wszystko szło idealnie, aż do momentu w którym pojawił się szlachcic... Jedna osoba z grupy stchórzyła i złamała formację, reszta biorąc z niego przykład również się rozproszyła, nie miałam czasu, by ich pozbierać dlatego podjęłam się walki z arystokratą... Jednak nie spodziewałam się, że ta pijawka nie była sama.

-Czy nie jest to oczywiste!?

Gdyby ten różowo włosy dureń był tak mądry jak myśli, nie siedziałby w tej klasie...

-Jak na miejsce w którym oprócz arystokraty było jeszcze 39 wampirów? Nie, nie było to oczywiste, tym bardziej, że widzieliśmy jak przyleciał. W każdym bądź razie, 4 osoby zginęły przez głupotę jednego kolegi.

-A co się stało z arystokratą?

-Zabijałam go. Ale ta łajza przed śmiercią wydała znak do egzekucji.

-Wampiry nie są jedynym zagrożeniem, co z potworami?

-Jeśli macie odpowiedni trening i jesteście w stanie pokonać zwykłego wampira, potwory nie są problemem.

-Jak najszybciej zabić wampira?

-Metody są różne w zależności od rangi naszej broni i siły wampira.

Pytania niektórych osób były naprawdę interesujące i zastanawiające, ale właśnie tego spodziewałam się po elicie.

***

Weszłam do gabinetu nielubianego przeze mnie generała dywizji, po jego prawej stronie stała blondynka, która na ułamek sekundy uśmiechnęła się szyderczo.

-Wyzwał pan?

-Owszem. Aoi wyjdź.

-Generale...

-Nie będę się powtarzał.

Dziewczyna opuściła pomieszczenie z pewnego rodzaju smutkiem, właściwie mi jej szkoda, zakochać się w takim dupku i idiocie którego obchodzi tylko władza i gdyby mógł wykończyłby marszałka własnymi rękami, właściwie jak o tym pomyślę to Guren jest dokładnie taki sam... Usiadłam na przeciwko mężczyzny z obojętną miną i książką w dłoni.

-Słucham?

-Doszły mnie słuchy, że naśmiewałaś się z swojej przełożonej.

-Pańskiej sekretarki? Może trochę ją poddenerwowałam w klasie, ale to nie było naśmiewanie się, jestem na to za stara.

-Aoi jest pułkownikiem i masz jej słuchać.

-Przykro mi, ale nie mam takiego zamiaru, nie jesteśmy na polu bitwy bym wykonywała jej polecenia. Poza tym dlaczego miałabym stać z założonymi rękami, gdy ona bezczelnie mnie atakuję?

-Nie masz za grosz szacunku?

-Generale w tych czasach szanuje się tylko nazwisko i siłę, uważam, że bez problemu pokonałabym panią pułkownik, więc dlaczego mam się jej słuchać na polu bitwy?

-Ponieważ ma większe doświadczenie, wiedzę i umiejętności od ciebie.

-Nie powiedziałabym. 

-Dość! Nie masz prawa podważać mojego zdania!

Zmierzyłam mężczyznę chłodnym wzrokiem. To jakiś żart? Skoro ma tak duże doświadczenie, dlaczego w ogóle nie walczy? Bo jest słaba. Skoro jest taka mądra, czemu nie wyślą jej do Chin? Bo jest głupia jak but. Co do jej umiejętności... Ściekłabym ją, a ona nawet nie zdążyłaby dobyć miecza.

-Czy to już wszystko? 

-Odmaszerować.

-Tak jest.

Spokojnie opuściłam pomieszczenie, mijając w drzwiach blondynkę. Nawet nie zwróciłam na nią uwagi i postanowiłam zająć się papierami przed jutrzejszą misją. Dzięki pracy powinnam zapomnieć o tych wkurzających idiotach!

-Co tak długo!? Wiesz jak mi się nudziło!?

Zapomnę o prawie wszystkich wkurzających idiotach... Guren będzie tuż przed moimi oczami, więc to raczej niemożliwe...

-Skoro tak ci się nudziło, mogłeś zająć się tą stertą papierów.

Odpyskowałam, patrząc na swoje biurko, na którym piętrzyły się papiery różnego pochodzenia.

-Wiem jak wielką przyjemność ci to sprawia.

Spojrzałam na jego wykrzywioną w szyderczym uśmiechu twarz.

-Tak zwracasz się do osoby, która odwala za ciebie całą robotę?

Podniosłam jedną brew, uśmiechając się w znaczący sposób.

-Kiedy cię nie było zdążyłem sobie to przemyśleć i...

-Wow! Niesamowite!

-Co jest niesamowite?

Oboje spojrzeliśmy na białowłosego chłopaka, zaglądającego do gabinetu przez uchylone drzwi, Guren skrzywił się niemal od razu. Właściwie nie wiem czemu tak na niego reaguje, z tego co mi wiadomo, przyjaźnią się, ale on zachowuje się jakby go nienawidził.

-A ciebie kto tu prosił?

-Tak się drzecie, że cały korytarz was słyszy... -Sapnął, uśmiechając się kpiąco- Więc!? Co jest niesamowite [T.I]cchi?

-Guren pomyślał samodzielnie, bez przymusu.

Zrobiłam przejętą minę, a chłopak wiedząc o co mi chodzi, podchwycił temat. Odskoczył kawałem do tyłu, zakrywając sobie usta obiema rękami.

-OMG! Nie!

Powstrzymałam śmiech, powtarzając gest tygryska.

-OMG! Tak!

Chłopak objął mnie ramieniem, przecierając wolną ręką powietrze.

-Dostąpiłaś niebywałego zaszczytu jakim jest zobaczenie go w tym stanie! Jak się z tym czujesz!?

-Właściwie... Niesamowicie!

-Haha! Teraz możesz uznać, że widziałaś wszystko!

-Naprawdę!?

-Chyba, że... -Zrobił przerwę, zerkając na zdenerwowanego mężczyznę za nami, po czym znowu przeniósł wzrok na mnie, poruszając znacząco brwiami- No sama wiesz, w każdym razie życzę ci szczęścia!

Moje policzki automatycznie poczerwieniały.

-Shinya!

Jęknęłam z zawstydzeniem, na co chłopak tylko się roześmiał.

-O co wam chodzi?

Oboje spojrzeliśmy na oczekującego wyjaśnień Gurena, nie wiedząc jak zareagować, wypchnęłam Shinye na przód.

-On jest gejem.

Powiedziałam z niebywałą powagą i spokojem, który zaskoczył nawet mnie.

-Co!?

Pisnął, patrząc najpierw na mnie, a później na Gurena, przed których zapewne chciał się wybronić.

-To nieprawda...

-To by wyjaśniało, dlaczego zawsze się tak do mnie kleiłeś.

Popatrzyłam na podpułkownika, który wyglądał na zamyślonego.

-Ale ja naprawdę nie jestem gejem!

-Tya!

Czarnowłosy zapewne jeszcze by go czymś pocisnął, ale przeszkodził mu kobiecy głos dobiegający z głośników znajdujących się na korytarzu.

-Księżycowa kompania otrzymuje natychmiastowy rozkaz likwidacji, wampir na terenie szkoły!

Razem z białowłosym wybiegliśmy z pomieszczenia, ale kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, Guren przebił wampirzyce o różowych włosach, która po chwili zmieniła się w ciemny pył.

-Jak?

-Okno... Wyskoczył oknem. -Powiedziałam, patrząc na Gurena z szeroko otwartymi oczami, ale przerwałam, czując mordercze spojrzenie i mroczną aurę zza moich pleców. Spojrzałam na białowłosego, który zaciskał palce na swojej broni- Cholera...

Jęknęłam, puszczając się w szaleńczy bieg, pierwszy raz widziałam taką stronę chłopaka, był, lekko mówiąc, wściekły.

-Hehe! [T.I] tym razem zginiesz!

Przebiegłam, centralnie przed odziałem, mijając tygrysy Shiny, to wyjątkowy moment kiedy jestem przerażona!

-Ja żartowałam!

Chłopak zaśmiał się upiornie, aż mnie ciarki przeszły... Kiedy się obróciłam omal, że nie zostałam dźgnięta w twarz, unikając kolejnego ciosu, skręciłam w stronę lasu i ukryłam się na pierwszym lepszym drzewie. Teraz tylko przeczekam, aż się uspokoi i może skończy się tylko na siniakach.

*Guren pov*

Przed moją twarzą świsnęła niebieska bestia, gniewnie spojrzałem na Shinyego, ale dostrzegłem, że to nie ja jestem jego celem... [T.I] przebiegła przed całym odziałem, unikając ataków wściekłego chłopaka, pierwszy raz widziałem go tak zdenerwowanego...

-Pani major ucieka przed próbującym ją zabić generałem brygady?

-Tak.

Powiedziałem, od razu tracąc brunetkę z pola widzenia, wbiegła do lasu, zapewne po to by się ukryć. Podrapałem się po głowie, idąc w stronę z której przyszedłem.

-Nie powinien pan ich powstrzymać podpułkowniku.

Spojrzałem na pytającą, a właściwie nalegającą dziewczynę.

-To nie ma sensu...

Chciałem odejść, ale jasne, błękitne blaski widoczne nad laskiem i między drzewami, zwróciły moją uwagę.

-Ech... Z tego będą same problemy.

Stwierdziłem, robiąc parę kroków do tyłu, odsuwając się z drogi upadającego drzewa, na którym aktualnie ukrywała się obdrapana, posiniaczona brunetka, z kącika jej ust ciekła krew, warto wspomnieć też o zakrwawionym ramieniu. Przeturlała się po ziemi i niemalże od razu po wykonaniu tego, jakże idiotycznego manewru, podniosła się i pędem podbiegła do jedynego otwartego okna, przez które wskoczyła akurat w momencie, w którym z lasu wyszedł Shinya w jeszcze gorszym stanie, cała jego twarz była zakrwawiona przez przecięty łuk brwiowy, tak jak brunetka miał pełno zadrapań i jednego porządnego siniaka na ramieniu, którego niestety nie było widać w całości, dalej był wściekły.

-Gdzie polazła?

Spytał tak chłodno, że przez chwilę pomyślałem, że jest opętany. Spojrzałem obojętnie w jego chłodne oczy.

-Dlaczego miałbym ci to powiedzieć?

Spytałem, szczerząc się. Shinya stanął przede mną, mierząc mnie złowrogim spojrzeniem.

-Tam...

Minął mnie, idąc w stronę otwartego okna, obejrzałem się za nim. Skoro wiedział, po co pytał? A może ona wyjrzała przez okno? Właściwie po co ja się nad tym zastanawiam? Zanim białowłosy dotarł do okna, uderzyłem go w tył karku, przez co chłopak stracił przytomność i runął na ziemie.

-Ups.

Wypaliłem, kierując się w stronę koszar.

*Normal pov*

-Uratowana...

Jęknęłam, siedząc w jakiejś pustej klasie. Oparta o ścianę, siedząc na zimnej ziemi... Po raz kolejny wytarłam usta, z których cały czas sączyła się krew, miałam pełno małych ran i siniaków, które szczypały i piekły, rozwaloną wargę i rozczochrane włosy, pełne liści i gałązek.

-Ej majorze!? Może chce pani chusteczkę?

Podniosłam wzrok na sierżant o brązowych oczach, która opierała się o otwarte okno, machając przy tym białą chusteczką, centralnie nad moją głową, odebrałam przedmiot, wycierając twarz.

-Nie powinnaś zająć się swoim bratem?

-Przyszywanym.

Poprawiła mnie, ale nie miałam ani siły, ani ochoty, by się nad tym rozczulać. 

-Może, ale jednak bratem.

-Da sobie radę!

Machnęła ręką, wpatrując się w coś po swojej prawej stronie.

-Gdzie on jest?

-Ktoś zabrał go do twojego gabinetu.

-Co!? Czemu do mojego!?

-Guren kazał.

Odpowiedziała, uśmiechając się słodko. 

-A to łajza!

***

-Gdzie ja jestem?

Przełknęłam ślinę. Mam nadzieję, że znowu mnie nie zaatakuję...

-W moim gabinecie.

Jęknęłam, patrząc na otępiałego chłopaka, który dopiero po chwili wszystko sobie przypomniał.

-Ty! -Szybko podszedł do mnie, zaciskając palce na moich ramionach- Wiesz co narobiłaś!?

-Sorry! Nie wiedziałam, że aż tak się o to wkurzysz!

-Musiałaś mówić to akurat przed nim!?

-To ty zacząłeś! -Syknęłam, kopiąc go w łydkę- Jak mogłeś powiedzieć coś takiego!?

-Ej! Ja próbuję ci pomóc!

-Wal się z taką pomocą!

-Próbuje być świetnym przyjacielem i ci pomóc, a ty tak mi się odpłacasz!?

-Pomóc!? Człowieku ja ci to powiedziałam w zaufaniu!

-Oj tam! Po prostu mam zamiar was spiknąć!

-Nie ma takiej opcji!

-Dlaczego!?

-Czy ty nie rozumiesz, że on nic do mnie nie czuje!? Po prostu skończmy ten temat, teraz mamy ważniejsze sprawy niż moje zauroczenia!

Warknęłam. Chwilę patrzyliśmy na siebie z nieukrywanym niezadowoleniem.

-Oya? Nasza mała dziewczynka się zabujała?

Spojrzałam na Gurena, opierającego się o zamknięte drzwi z szerokim, kpiącym uśmiechem. Denerwujące ciepło na moich policzkach, zabrało mi całą pewność siebie.

-Nie.

-Mhm! Kto to?

-Ale ty jesteś głupi Guren! Czy ty nie widzisz, jak ona patrzy na...

Przerwał, czując moje ostrze na swoim kręgosłupie, zerknął na mnie z przerażeniem i zadrżał, widząc jak na niego patrzę.

-Tylko spróbuj. -Syknęłam, chłopak żywiołowo potrząsnął głową, więc uznaję, że nie zrobi nic głupiego- Jeśli się okaże, że ktokolwiek się o tym dowiedział, stracisz głowę.

Białowłosy przełknął ślinę, uśmiechając się krzywo.

-Nikomu nie powiem...

Schowałam miecz do pokrowca, wracając jakby nigdy nic do papierkowej roboty, którą zajmowałam się jeszcze przed przebudzeniem Shinyi.

-Czuje się wykluczony.

Prychnęłam, nie odwracając wzroku znad arkuszu papieru.

-Ty nie masz uczuć Guren...

-Guren jest bardzo wstydliwy! -Powiedział tygrysek, siadając na moim biurku- Wiesz, że naprawdę nas lubi, ale tego nie okazuje?

Zaśmiałam się cicho, podnosząc wzrok na wyszczerzonego Shinye, który po chwili dostał w głowę.

-Widać, że sam to wymyśliłeś...

-Wy naprawdę musicie się lubić.

Stwierdziłam, podpierając głowę na ręce i uśmiechając się ciepło. Obiekt moich westchnień, nie był jednak tak zadowolony...

-Pogrzało cię?

-Więc ja was zostawię.

Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, chłopak opuścił pokój.

-Okej... -Mruknęłam, unosząc pytająco brew- Po co przyszedłeś?

-Zobaczyć czy ten idiota już się obudził.

-Jak widać.

Guren usiadł na kanapie, zignorowałam to z powodu liczby pracy, którą chce jak najszybciej skończyć.

-W kim?

Spojrzałam w jego przenikliwe oczy, zastanawiając się o co pyta, trwaliśmy tak kilka sekund, aż zrozumiałam jego pytanie.

-W nikim.

Wypaliłam, starając się zakryć czerwoną twarz włosami.

-Jasne! I tak się dowiem!

-Na pewno nie odemnie.

-No weź! Co w tym strasznego!?

-Guren przestań udawać, że interesują cię moje uczucia, po prostu zostań tym samym narcystycznym dupkiem.

Syknęłam, próbując skupić się na papierach, jednak gdy poczułam rękę mężczyzny na moim karku, podniosłam wzrok.

-Skąd pomysł, że mnie nie interesują?

-Hę? Bo jesteś idiotą? Bo zawsze sprawiasz kłopoty i odwalasz akcje, przez które ja obrywam, bo przez ciebie zarywam noce, bo...

-Ale ty przynudzasz!

Przewróciłam oczami, ale szybko spojrzałam z zaskoczeniem na mężczyznę, który stanął za moimi plecami, nie miałam zamiaru na to reagować, ale kiedy nagle schylił się do mojej szafki i wyciągnął z niej wszystkie swoje papiery, nie mogłam powstrzymać szoku, a gdy usiadł na fotelu i zaczął wypełniać raporty, prawie się zapowietrzyłam.

-Guren ty dobrze się czujesz?

-Raz na jakiś czas mogę zająć się swoimi raportami. Tym bardziej, że ty na pewno robisz to źle.

Zaśmiałam się cicho, bo czego innego mogłam spodziewać się po tym osobniku? On już taki jest.

***

Wstałam z kanapy, trochę zaskoczona. Jak ja się na niej znalazłam? Przecież zasnęłam przy biurku...

-No nareszcie wstałaś!

-Która godzina?

-7:49. -Niechętnie sięgnęłam po swój płaszcz, naciągając go na czarną koszule, dokładnie zapięłam wszystkie guziki i podniosłam się z miejsca, z zamiarem wyjścia- Ej dzieciaku! No chyba mi tak teraz nie wyjdziesz? Specjalnie kawę przyniosłem.

Jęknął, wskazując na plastikowy kubeczek. Spojrzałam na ciecz, zastanawiając się czy warto się narazić i doszłam do pewnego wniosku. Ewentualnie trochę się spóźnię... Ponownie usiadłam na kanapie, biorąc do rąk kubek.

-Dzięki.

-Czyli dzisiaj też masz zajęcia... Słyszałem, że moja klasa cię polubiła.

-Może... Bardziej interesuje mnie fakt, że wiesz co się dzieje dookoła... Dobrze się czujesz czy nadmiar pracy przegrzał ci...

-Nie kończ! Mam wyjątkowo dobry humor i nawet nie próbuj go zepsuć!

-Ty zawsze masz dobry humor Guren.

-Możliwe! Wiesz, że gdy śpisz wyglądasz naprawdę uroczo? Powinnaś częściej robić sobie drzemki w moim towarzystwie, to miła odmiana od ciągłego paplania jaki to jestem beznadziejny.

-Nigdy nie mówiłam, że jesteś beznadziejny. Jesteś problematyczny, chamski, nieodpowiedzialny, leniwy, egoistyczny, narcystyczny i perfidny, ale nie beznadziejny.

-Taa, to było naprawdę miłe...

-Muszę iść.

-Tya! A ja sobie tu posiedzę!

Pokręciłam głową z rozbawieniem, zabierając wypełniony do połowy kubek. Czy on ma zamiar kiedyś przenieść się do swojego gabinetu?

Lekcje minęły bez problemów, klasa była ucieszona moją obecnością i z chęcią zadawali mi pytania co do demonicznego orężu. Po lekcji udałam się w stronę sali szpitalnej, na której leżała moja siostra [T.N] Alisa, lekarze nie mogli powiedzieć co jej było, nie mogli jej wyleczyć, ale raz na jakiś czas zdarzało się, że budziła się na jakąś godzinę i rozmawiała ze mną, doradzała mi i pomagała dokonywać wyborów. Tym razem jednak spała, więc po chwili wróciłam do swojego gabinetu, w którym dalej przesiadywał mój przełożony, a raczej spał... Nakryłam go kocem i zaczęłam wypełniać pozostałe papiery, aż do pokoju wszedł białowłosy z całym talerzem kanapek, które położył na stole.

-Spodziewałem się, że będzie u ciebie. Oboje powinniście jeść więcej.

-I dzięki tobie jemy.

-Od tego mnie masz! Do zobaczenia!

Szybko opuścił pokój, pozostawiając za sobą jedynie talerz. Zjadłam kilka kanapek, wypełniając dokumenty. Później zaniosłam wszystko do marszałka, a w drodze powrotnej, wstąpiłam po dwie butelki wody, kiedy wróciłam do pokoju, Guren zajadał się kanapkami, czytając jedną z moich książek...

-Wody?

Spytałam z małym uśmiechem, przykładając mu zimną wodę do karku. Guren wzdrygnął się, odsuwając butelkę.

-Musiałaś?

-Przynosić ci wodę? Nie, jeśli nie chcesz, nie musisz jej brać.

Zanim zabrałam napój, ten zniknął z mojej dłoni. Uśmiechnęłam się pod nosem, siadając w fotelu.

***

Wszystko układała się tak dobrze... Wszystko między nami było tak dobrze... Więc dlaczego teraz po zaledwie miesiącu, znowu się kłócimy? No tak... To wszystko przez niego! Jak on mógł zrobić coś takiego!? Do tej pory mam przed oczami obraz Yuu z przebitą klatką piersiową i twarz zadowolonego Gurena. Wyglądał strasznie... Chyba zaczynam się go bać, dalej przesiaduje w moim gabinecie, ale już mnie to nie cieszy, wręcz przeciwnie. Zmienił się... I to bardzo. Poczułam silny ucisk na policzkach, a po chwili nie widziałam już niczego oprócz Gurena.

-Nie masz prawa mnie ignorować, jesteś nikim beze mnie... Dlatego zawsze musisz mnie słuchać.

Syknął, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. Złapałam jego dłoń, ciągnąć ją w dół.

-To nieprawda Guren, nie jestem od ciebie zależna. Jestem zmęczona... Wybacz, że cię nie słuchałam, ale to nie jest powód do obrażania mnie.

Podniosłam się z miejsca i zamierzałam opuścić pokój, ale drzwi były zamknięte.

-No właśnie... Ostatni ciągle jesteś zmęczona. -Ręce mężczyzny znalazły się po obu stronach mojej głowy, czułam jak napiera na moje plecy, ale bałam się odwrócić, dlatego tkwiłam w takiej pozycji- Nie podoba mi się to. Nie wiem co się z tobą dzieje, ale jesteś moją własnością i jeśli masz zamiar mnie zdradzić... Nie skończy się to dobrze.

-Mówiłam ci już to kilka razy. Nie ważne co zrobisz...

-Zawsze będziesz po mojej stronie? Tak już to słyszałem. Więc dlaczego ostatnio tak się zachowujesz? Co się stało?

-Zachowuję się normalnie, to tobie odwala.

-Naprawdę? A nie jest to przypadkiem spowodowane tym, że skrzywdziłem twojego chłopaka?

-Słucham?

Spojrzałam na niego i szybko tego pożałowałam, wygląda jak szaleniec. Uśmiecha się w przerażający sposób, a jego niegdyś fioletowe oczy, teraz są czerwone. Był opętany... Bez wątpienia!

-Gdybym wtedy go zabił... Co byś zrobiła?

-Nie wiesz co mówisz! Guren...

-Zadałem pytanie! Potrafiłabyś mnie znienawidzić?

-Zawsze można kogoś znienawidzić...

-Tak? Ale ty mnie kochasz, musisz to uwzględnić.

-Masz o sobie za duże mniemanie! Wygadujesz głupstwa!

-Wątpię...

Westchnęłam, splatając palce na jego karku. Chce, by wszystko było jak kiedyś...

-Guren... Jesteś opętany. Musisz z tym walczyć!

Powiedziałam błagalnym tonem, przenosząc dłonie do jego policzków.

-Nie... To ciebie musiało coś opętać jeśli pomyślałaś, że mógłbym się tobą zainteresować. W niczym nie dorównujesz Mahiru. W niczym!

Mahiru to, Mahiru tamto! Ta kobieta nie jest wcale tak wyjątkowa i wkurza mnie, że zostałam do niej porównana w takim momencie! Próbuję mu pomóc, a on tylko mnie szmaci!

-Oprócz tego, że ja żyję i nigdy nie zwariowałam. -W tym momencie zdarzyło się coś, czego nigdy nie chciałam doświadczyć, Guren mnie spoliczkował. Mój przełożony, mój przyjaciel i moja miłość... Podniósł na mnie rękę... To dla mnie za wiele- Dobrze... Mam dość. Nigdy nie oczekiwałam od ciebie niczego, nie próbowałam cię uwieść. Jak widać nie jestem w twoim typie, ty wolisz martwe wariatki, taka była Mahiru. Poświęciła setki, by stworzyć tą broń, nigdy taka nie będę, dlatego wybacz, ale złamię swoją obietnicę. Nie chce ci już towarzyszyć, znajdź kogoś kto będzie w stanie zabijać dla zabawy.

Usłyszałam za swoimi plecami, dźwięk otwieranych drzwi. Szybko zostałam odepchnięta przez co straciłam równowagę, upadłam na ziemię i naprawdę nie chciałam podnosić na niego wzroku, ale nie chce być ofiarą do samego końca, muszę wyjść z tego z uniesioną głową. Patrzył na mnie z pogardą, ale nic nie mówił.

-Jesteś nikim... Twój brat zginął przez ciebie, twoja siostra umarła przez ciebie, oddział zginął przez ciebie. Jesteś okropna... Dlaczego przynosisz śmierć wszystkim dookoła? Powinnaś zginąć, ale masz szczęście i życie tracą wszyscy poza tobą...

Po tym jak wyszedł, zamknęłam drzwi na klucz. Nie mogłam już powstrzymać łez.

***

-Posłuchaj... To ostatnia szansa, na zaakceptowanie mojej oferty. Zaproponowałem ci już wszystko! Stopień generała, dołączenie do rodziny Hiiragich! Czego jeszcze chcesz!?

W środku toczyłam zażartą bitwę. Moja siostra nie żyje, umarła kilka dni temu, nie mogłam jej pomóc... Guren mnie nie nawidzi, a Shinoa została zamknięta razem z całym oddziałem. Mike zamknęli, chcą przeprowadzić na nim jakieś eksperymenty... Jak mogę uratować przynajmniej ich!? Shinya, który jest wtajemniczony w całe zajście, zasugerował mi pewne rozwiązanie...

-Zgadzam się. Wyjadę, ulepszę demoniczną broń, jednakże chciałabym prosić o coś jeszcze.

-Słucham?

W głowie jeszcze raz powtórzyłam moją prośbę, marszałek nie będzie zadowolony...

-Nie chciałabym popełnić błędu Mahiru, poświęcenie ludzi nie jest moim celem.

-Słusznie, w dzisiejszych czasach nie stać nas na daremne poświęcenie.

-Potrzebuje jakiegoś pomocnika, proponuje Mikaela Hyakuye. -Twarz mężczyzny nie wyrażała żadnych emocji, patrzył na mnie w skupieniu. Czyżby chciał wyczytać moją niepewność?- Jest pół-wampirem, sam deklarował, że nienawidzi tych krwiopijców, a jako wampir jest bardziej wytrzymały, mógłby być testerem.

-Jest dowodem na zdradę Yuichiro Hyakuyi i reszty oddziału Shinoy Hiiragi.

-Zdaje sobie z tego sprawę. Powinni zostać ukarani, ale wszyscy poza Mikaelem są posiadaczami czarnych demonów, ich siła przyda nam się w starciach z wampirami, ponadto Yuichiro ma niebywały talent, który wystarczy oszlifować. Podejmuję się opieki nad Mikaelem i Yuichiro, a jednocześnie melduje, iż Shinoa jak i pozostała część oddziały, są wyjątkowo dojrzali i zapewne okażą skruchę oraz przyjmą karę. Mogę? -Mężczyzna pokiwał głową, więc kontynuowałam- Proponowałabym zawieszenie na okres jednego miesiąca podczas, którego byliby pomocą szpitalną, jak wiadomo brakuje tak ludzi, a zobaczenie strat, które przynieśli, na pewno nimi wstrząśnie i wybije im z głowy dalsze wybryki. W międzyczasie mogliby zajmować się treningiem, aby następnie wzmocnić jednostki obronne murów.

-Uważasz, że to wystarczająca kara? Dopuścili się zdrady!

-Majorze, gdybym była na ich miejscu, zachowałabym się tak samo. Tak zwana broń ostateczna, była młodszą siostrą szeregowego Shiho.

-Każdy kogoś stracił! To nie jest powód do zdrady!

-Mikael i Yuichiro Hyakuyi pojadą zemną, a reszta drużyny zostanie wypuszczona, to moja prośba.

Przenikliwy wzrok marszałka nie robił na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, co mnie zaskoczyło. Od niego zależy czy wszystko pójdzie zgodnie z moim planem.

-Status generała, przydział do rodziny Hiiragich, a ty stawiasz jeszcze warunki? Nie uważasz, że to za wiele?

-Jestem samolubna i przyznaje to, jednakże... -Uśmiechnęłam się lisio- Obiecuję, że będzie warto. Wykonałam już początkowe obliczenia. Wiem, że broń tego typu będzie w stanie dzierżawić zaledwie około 1 może 2% żołnierzy, ale ci którzy ją posiądą, będą zabijać całe armie wampirów.

Na twarz marszałka wpłynął kpiący uśmiech.

-Wyrażam zgodę! -Marszałek zaczął wypełniać jakieś formularze- Możesz zabrać rodzeństwo Hyakuya! Oddział Shinoy również zostanie wypuszczony, ale... Status oraz nazwisko otrzymasz dopiero, gdy zobaczę efekty, jeśli zawiedziesz... Zostaniecie pokarmem dla tych pijawek.

Przyjęłam dokumenty i kiwnęłam głową, teraz nie ma odwrotu...

-Kiedy wyruszamy?

-Helikopter odbierze was o północy z dachu starego szpitala. Wasz wyjazd musi zostać tajemnicą. Odmaszerować!

-Tak jest. -Leniwym krokiem opuściłam gabinet marszałka, od razu skierowałam się do centrum badań nad wampirami. Szybko mnie wpuścili, więc weszłam do biura głównego naukowca, by równie sprawnie ulotnić się z tego przygnębiającego miejsca- Major [T.N] [T.I].

Przedstawiłam się, zamykając drzwi za swoimi plecami. 

-W czym mogę pomóc pani major?

Usiadłam na wskazywanym miejscu i podsunęłam siedzącej za biurkiem kobiecie dokument, dzięki któremu Mika odzyska wolność.

-Przyszłam w sprawie uwolnienia wampira zwanego Mikaelem Hyakuyą, od teraz jest moją własnością i żądam jego wypuszczenia.

Oznajmiłam poważnym głosem, co sprawiło, że kobieta zbladła. Przeczytała papier kilka razy, zanim cokolwiek powiedziała.

-Uważam, że to nie jest dobry pomysł... Obiekt jest niebezpieczny, pozbawił życia już kilku naszych naukowców.

-Wiem co robię. Proszę o kluczę i wszystkie rzeczy, które zostały mu zarekwirowane.

-Dobrze... Skoro taka jest wolo marszałka.

Kobieta podeszła do szafy, z której wyciągnęła duży, czarny worek do którego taśmą przyklejony był jego miecz. Odebrałam wszystko, posyłając ciepły uśmiech do kobiety, która po chwili podała mi klucze, schowałam papier do kieszeni i chciałam już opuścić pokój, ale powstrzymała mnie ręka zaciskająca się na moim nadgarstku. Zaskoczona spojrzałam na kobietę, która trzymała dużą torbę.

-Pani major. Wiem, że to nie moja sprawa, ale jeśli Mikael będzie chodził w wampirzym mundurze szybciej czy później ktoś spróbuje go zabić. Proponowałabym zabranie tych rzeczy, należały do jednego z moich podopiecznych. Powinny na niego pasować.

Razem z kobietą przejrzałyśmy ubrania, zostawiając wszystkie, które były zdatne do noszenia, rozpakowałam również wampirzy mundur i miecz Miki.

-Robi wrażenie, prawda?

Spytałam, przecierając dłonią ostrze.

-Tak... Niesamowita broń, to pierwszy tak dobrze zachowany egzemplarz, chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o tym mieczu.

-Jak się nazywasz?

-Miyu... Kentori Miyu.

-Jakie są procedury w sprawie odbioru wampira?

-Rozmowa, muszę być pewna, że wampir nagle nie zdziczeje.

-W takim razie chodźmy.

Podniosłam się z ziemi, zarzucając torbę na ramię, mundur przewiesiłam przez przedramię, a buty i miecz trzymałam w rękach, Miyu otworzyła drzwi, a łańcuchy którymi przykuto Mikę poruszyły się niespokojnie.

-Masz gościa wampirze.

Odsunęła się, pozwalając mi wejść do pomieszczenia, w którym go trzymano. Dyskretnym ruchem dłoni, pokazałam by był cicho, chodziło mi o naszą znajomość, lepiej by o tym nie wiedzieli.

***

-Wygląda dobrze... Możesz go zabrać.

-No nareszcie!

Rzuciłam po godzinie siedzenia w celi, kobieta wyszła, zamykając za sobą drzwi, podeszłam do Miki, rozpinając jego kajdany, blondyn zaczął masować sine miejsca.

-Gdzie jest Yuu!?

-Spokojnie... Zaraz się dowiesz.

Rzuciłam chłopakowi ubrania i poczekałam na blondyna za drzwiami, gdy wyszedł, opowiedziałam mu o całej sytuacji. Po paru minutach udało mi się wprowadzić go do celi oddziału, tak jak prosiłam nie ruszył się zza moich pleców.

-Mika!? [T.I] nic mu nie jest!? Co wy tu robicie!?

-Ech! -Podrapałam się po tyle głowy, podchodząc do krat, sprawnym ruchem przekręciłam klucz, wypuszczając więźniów- Nie drzyj się tak Yuu...

Czarnowłosy podbiegł do Miki, podczas gdy ja wytłumaczyłam brązowookiej pod jakimi warunkami zostają wypuszczeni, poleciłam jej też pożegnanie się z chłopakami, bo prędko się nie zobaczą.

***

-[T.I]? -Spojrzałam na Yuu, gdy staliśmy na dachu wybranego budynku- Co ten błazen tu robi!?

Syknął, wskazując na Shinye, który z zachwytem patrzył na kły Miki, wpychając przy tym palce do jego buzi.

-Jak to co!? Żegnam się z przyjaciółką!

Chłopak podszedł do mnie oplatając moje ramiona. Spojrzałam z obrzydzeniem na jego obślinione palce. Nie chce jednak psuć naszego pożegnania... 

-Taaa... Ja też cię lubię.

Przyznałam, klepiąc chłopaka po głowie. Trwało to, aż nie usłyszeliśmy helikoptera.

-Dalej go kochasz?

Spytał, korzystając z faktu, że stojący za nami chłopcy, nie będą mogli go usłyszeć.

-Tak, jednak nie będę się za nim uganiać. -Powiedziałam, spuszczając wzrok- Mam dość, nie jestem pionkiem.

-Ech! Nie wiem dlaczego wybrałaś jego!

-Co!?

Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Czy właśnie coś zasugerował?

-Nic takiego! Po prostu mówię co myślę!

-No tak... Nie mów mu o niczym. Nie chce, by wiedział co się ze mną dzieje.

-Oczywiście!

Pożegnałam się z chłopakiem długim przytulasem i wsiadłam do helikoptera z pomocą blondyna. Koniec ze starym życiem, koniec ze starą [T.I], koniec z uczuciami!



~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Ogólnie z tym opowiadaniem wiąże się historia... Otóż czasami wchodzę sobie na samequizy, by zobaczyć powiadomienia itd. i tak sobie przypomniałam o szkicach. Z ciekawości weszłam i okazało się, że mam tam jeszcze jakieś opo. Długie w chuj, więc rozdzielę je na dwie części, bo ta sama w sobie przekroczyła 8 tysięcy słów. Nie chciało mi się też go jakoś bardzo poprawiać, więc jak widać między dialogami nie ma wielu opisów.

To chyba pierwszy (jeśli o żadnym nie zapomniałam) rozdział, który dodaję bez zamówienia. Zwykle dopiero, gdy ktoś prosi o shota z postacią, się za niego biorę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro