[TG] Shuu Tsukiyama - Preferencje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Data napisania: 2017

Dla: TaktycznyPedobear

TSUNDERE!READER

+Shot został oparty na OVIE ,,Pinto''

Komentarz: Dziwny shot dla dziwnego człowieka. Proszę mnie przez niego nie szkalować, bo zamawiający ma dziwne zainteresowania, a ja się nimi tylko zainspirowałam. Zmieniałam kolejność zdarzeń, PVO przez co pewnie wyszedł okropnie niedopracowany, ale liczę, że przynajmniej z jednej osobie się spodoba. Zapraszam do czytania :)

<******>

PVO Reader

- Cześć. - Usłyszałam głos mojej niskiej, młodszej przyjaciółki, gdy usiadłam koło niej na ławce na tyłach uniwersytetu. Nie spałam całą noc, więc kręgi pod moimi oczami sięgały aż do kości policzkowych, a usta miałam zaciśnięte w równą linię. Chciało mi się płakać i nie miałam zamiaru przychodzić dziś do szkoły. Opatrunek zakrywający moją ranę z wczoraj wystawał za materiał zielonej kamizelki szkolnego mundurka, więc na pewno ktoś to zauważy...

- ... - Milczałam patrząc przed siebie, nie odpowiadając licealnej fotografce.

- Nic nie mówisz? - Chie Hori spojrzała na mnie z lekkim szokiem i faktycznie... To dziwne, ale nie mam nic do powiedzenia. Cały ten miesiąc był do kitu.

Znałam się z Chie od bardzo dawna. Zaczęła mi robić zdjęcia w galerii handlowej, gdy krzyczałam na przybranego brata jakieś cztery lata temu. Później często ją widywałam, więc zaczęłam do niej mówić. Tak, zaczęłam do niej mówić. Ona rzadko mi odpowiada lub mnie słucha. Gdy zaczynam się irytować robi mi zdjęcia, co doprowadza mnie do szału jeszcze bardziej. Nic dziwnego, że wpadłam w paranoję, kiedy po mojej dwutygodniowej nieobecności w szkole usłyszałam o nim.

Shuu Tsukiyama, czwarty rok studiów społecznych. Ekscentryczny, egoistyczny dupek, którego wszyscy uważają za dżentelmena... Na dodatek jest dość wybrednym ghulem, co wiem akurat od ojca. W końcu kazał mi w szczególności uważać na tego osobnika. Gdy moi rodzice zginęli w wypadku przygarnęli mi ich przyjaciele, ghule. Mieli już syna, ale się dogadaliśmy i do dzisiejszego dnia mnie nie zjedli.

Codziennie musiałam znosić ten okropny widok przez okno mojej klasy... Te stada studentek biegających za bogatym playboyem brzydziły mnie na sam myśl. Nie chciałam, żeby Chie do nich dołączyła i jeszcze tego samego dnia zaczęłam ją atakować.

- Chie, nie było mnie w szkole dwa tygodnie, a Ty wplątałaś się w takie coś?! Nie można szantażować ghula, idiotko! - Zaczęłam się na nią drzeć, podczas gdy ta fotografowała chmury, leżąc plecami na ławce. Zakryłam dłonią obiektyw w ramach sprzeciwu, a niska dziewczyna dopiero wtedy przeniosła na mnie swój znudzony wzrok.

- Moje haki na niego są konkretne. - Odpowiedziała lekkodusznie, a ja westchnęłam teatralnie i wzięłam się pod boki. Jak ona mogła do jasnej cholery tak spokojnie o tym mówić?! Przez ten jadowity charakter nie mam zbyt dużo przyjaciół, a dodatkowo ona jest dla mnie jak młodsza siostra. Przecież nie mogę pozwolić, aby pożarł ją ten Pajac! To normalna troska z mojej strony!

- Przy Twoim wzroście nie będziesz za to konkretnym posiłkiem... - Prychnęłam, uważnie patrząc na dziewczynę. Żadnej reakcji emocjonalnej. Zupełnie jakbym gadała do ściany. Zrobiła mi zdjęcie, a następnie powróciła do fotografowania chmur. Rozejrzałam się po terenie uniwersytetu, aby sprawdzić czy nikt nas nie słuchał. - Powinnaś poważnie przemyśleć swoje durne zachowanie.

- Chyba będzie padać. - Odpowiedziała krótko, a mnie powoli roznosiło. Zabrałam jej aparat, więc dziewczyna zmieniła swoją pozycję na siedzącą. Nie okazała jakiejkolwiek pretensji i tylko spojrzała na mnie wyczekująco.

- Masz mi powiedzieć, jakby zaczynało mu odwalać, jasne? Czuję się za Ciebie odpowiedzialna, ale nie zamierzam Cię pomścić po fakcie. - Uniosłam głowę dumnie do góry, odwracając wzrok z lekkim rumieńcem.

- On już jest powalony. - Stwierdziła obojętnie, zabierając swój sprzęt. Nie zamierzałam tak łatwo odpuścić. Przymrużyłam oczy i kontynuowałam swoje wywody.

- Nie mów mi, że chcesz być jak inne dziewczyny i codziennie rano przyłazić pod bramę, żeby tylko powitać wielkiego księcia. Udaje szarmanckiego, a tak naprawdę z chęcią by je wszystkie zeżarł, nie bądź ślepa! - Wbiłam w nią rozgniewany wzrok, krzyżując ręce na piersi.

- Obserwujesz go? - Spytała niewinnie z lekko rozchylonymi ustami.

- Co Ci przychodzi do tej pustej głowy! Tch, każdy na uniwersytecie o tym wie. Chociaż nie rozumiem co one wszystkie w nim widzą! - Zaczerwieniłam się, a ona uznała to za idealną pozę do kolejnego zdjęcia.

- Hello, my little mouse. - Usłyszałam za plecami klarowny, męski głos.

To właśnie wtedy to wszystko się zaczęło. Już na pierwszym spotkaniu przy tej nieszczęsnej ławce dałam mu jasno do zrozumienia, że nie chcę mieć z nim nic do czynienia. Ten wysoki dureń pomylił mnie nawet z ghulem, ale licealistka mu wszystko powiedziała... Od tego czasu nie mogłam spokojnie połazić za Chie, ponieważ ten kretyn cały czas miał do niej jakąś sprawę. Przyłożyłam mu nawet w twarz, kiedy stwierdził, że mój zapach jest kuriozalny, ponieważ przez częste przebywanie z ghulami pachnę jak one... Przynajmniej raz dziennie rzucałam w jego stronę wiązankę wyzwisk, co niezmiernie go bawiło. Pomimo to on zawsze był dla mnie szarmancki i przemiły, co za to mnie niezmiernie denerwowało. Chociaż z drugie strony spojrzenia innych dziewczyn, gdy ten zniewieściały dureń za mną łaził były dość pocieszne... Wiedziałam czym jest, więc często dzwoniłam do brata, żeby przychodził po mnie na uniwersytet, kiedy kończyłam późno lekcje. Jednak nastał dzień, kiedy nie byłam w stanie tego zrobić...

Kończyłam dodatkowe zajęcia bardzo późno i naprawdę nie miałam ochoty go dziś widzieć. Jednak on przyszedł. Stał pod bramą z różą w ręku oraz głupawym uśmieszkiem. Przeszłam koło niego jak gdyby nigdy nic. W końcu ma wiele fanek, to pewnie dla jednej z nich... Ghul jednak podążył za mną, a ja poczułam lekki niepokój. On nie może wiedzieć, że rozładował mi się telefon... Co mogę zrobić? [T/I] nie panikuj... To tylko jedna uliczka, przejście przez park, gdzie rzadko kiedy ktoś chodzi... O nie. To brzmi źle.

- Przetrzymali was dzisiaj. Kto by pomyślał, że ten projekt będzie trwał so long! - Chciał zacząć rozmowę, ale kątem oka widziałam jego krzywy uśmiech. Już ja wiem jak się to skończy, lecz nie porzucę mojej dumy za nic!

- Szkoda, że jeszcze się nie przeciągnęły. Może nie stałbyś pod tą bramą jak kundel i sobie polazł. - Odburknęłam, wiedząc co robię. Igram z cholernym ogniem, a raczej ze zboczonym na punkcie żarciu ghulem, który chce mnie zeżreć! Tsukiyama zaśmiał się głośno, tak jak zwykle reagował na moje obelgi.

- Te Twoje brzydkie słówka są takie urocze, ma rubéole fière*. - Odpowiedział wesoło, a moje tętno coraz bardziej przyśpieszało. Odchrząknęłam i rzuciłam mu wrogie spojrzenie.

- Tch, czy ja mam na czole napisane google tłumacz? Mów do mnie normalnie... Jeśli w ogóle musisz.

Nie zareagował na mój wrogi ton, a jedynie złowieszczo się uśmiechnął. Niech on sobie idzie... Proszę...

- Coś Ci dolega? - Spytał z troską, kiedy wkroczyliśmy do parku. Pogrywa ze mną. No jak nic dupek ze mną pogrywa!

- Co masz na myśli? Poza tym przestań za mną leźć, kretynie. - Odpowiedziałam od niechcenia, chociaż czułam jak mój oddech przyśpiesza... Wtedy również Tsukiyama objął mnie ramieniem i sprowadził krok ze ścieżki. Zachowałam pewne siebie spojrzenie przepełnione gniewem, stając naprzeciwko niego.

- Słuchaj, ma rubéole fière ... - Włożył różę do utworu w mojej torbie, a następnie przycisnął moje plecy do pobliskiego murku. Odepchnęłam jego rękę, żeby nie poczuł się zbyt pewnie. Nie straciłam zawziętości, chociaż umierałam ze strachu. Powinnam już wtedy robić w myślach rachunek sumienia? Fioletooki ujął delikatnie moje dłonie, uśmiechając się szeroko. - Nie zamierzam Ci pozwalać na takie zachowanie ani minuty dłużej. To Ty możesz być moją zabawką, a nie ja Twoją.

- To Ty za mną chodzisz idioto! Jak Ci to przeszkadza możesz iść w cholerę, płakać nie będę! - Zaczęłam się drzeć i wyrywać, ale on chyba był pewny, że nikt mu dzisiaj nie przeszkodzi... Wybuchł szaleńczym śmiechem, a ja zaprzestałam jakichkolwiek działań. Chce mnie zjeść zboczony, walnięty, zniewieściały ghul! Ratunku!

- Haha! Doprawdy jesteś bardzo zabawną istotką. Krzyczysz, trzęsąc się jednocześnie. - Dopiero teraz zauważyłam, że moje nogi faktycznie drżą jak oszalałe, ale nie czekając ani minuty dłużej skorzystałam z rozkojarzenia Tsukiyamy i przyłożyłam mu prawego sierpowego, którego bez problemu zablokował dłonią. Cholerny drań...

- Nie lekceważ mnie! - Krzyknęłam pomimo to, wcąż nie rezygnując z silnej postawy. Zrobiłam to dopiero, kiedy jego białka pokryła czerń, a tęczówki stały się czerwone. No i przeholowałam... Tylko to co czuję... Jest naprawdę dziwne. Mój strach przerodził się w jednej chwili w czystą ekscytację.

- Nigdy nie lekceważę mojego posiłku, różyczko. Muszę Ci przyznać, że byłaś wyszczekana aż do końca...- Wyszeptał mi do ucha, a następnie odsłonił moje ramie. Pozwoliłam mu ponowne przyprzeć mnie do muru i ująć moją dłoń. Cała moja panika znikła, a czując jego mocne perfumy całkowicie się rozluźniłam.

- Jestem ciekawy czy Twoje jędrne ciałko smakuje jak ludzkie, czy może ma posmak ghula... Przeprowadzimy eksperyment, dobrze? Masz taką miękką, gładką skórę, na pewno będzie pyszna. Na dodatek czuję nawet teraz zapach Twojej rzadkie grupy krwi... Tak, bez wątpienia będziesz bardzo wykwintnym posiłkiem, ma rubéole fière. - Oznajmił szaleńczym tonem pełnym pasji, po czym się we mnie wgryzł. Jęknęłam cicho, bo najpierw zrobił to delikatnie, dopiero później chciał wbić swoje zęby głębiej. Dałam się ponieść chwili oraz moim zmysłom, którym chyba do reszty odbiło... Bolało mnie, ale w przyjemny sposób... To w ogóle możliwe? Nie panowałam nad tym co robię, a Ghul po chwili odskoczył do tyłu.

- Ty mnie ugryzłaś?! - Faktycznie... Ugryzłam go do krwi. Tak dokładnie w szyję, chociaż rana w ekspresowym tempie mu się zagoiła. Otarłam z ust krew, czują piekący rumieniec na mojej twarzy. Czemu ja go ugryzłam?! Zaczęłam się samej sobie tłumaczyć w myślach, patrząc na zaskoczonego Tsukiyamę.

- Przepraszam! - Podniosłam ręce w geście kapitulacji. Ghul zamrugał pytająco, a po chwili piekła mnie już cała twarz. Wróciłam do mojej bojowej pozy i chwyciłam w dłoń teczkę, która wypadła mi z rąk podczas tego zdarzenia.

- Znaczy nie! Nie przepraszam! Ty też mnie ugryzłeś! I-i zjeść mnie chciałeś! - Złapałam się pod boki, krzycząc na pół miasta.

- Czemu rumienisz się w takiej sytuacji? Czyżby Ci się to spodobało? - Spytał z zaintrygowaniem, a ja zrobiłam przerażoną minę. Uśmiechnął się szeroko i zrobił krok w moją stronę.

- Myślałem, że nie masz w sobie nic szczególnie wyjątkowego, a tu taka niespodzianka... Siedzi w Tobie ukryta sadomasochistka, nie zgodzisz się ze mną? - Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a ja nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Stałam jak wryta, uciskając ranę z wypiekami na całej twarzy. Zrobiło mi się słabo i jeszcze chwila, a bym chyba zemdlała.

- Nie wstydź się i odpowiedz. - Chwycił dłońmi moją talię, patrząc mi głęboko w oczy z zadowoleniem. - Podnieciło Cię to co zrobiłem? Może chcesz więcej, ma rubéole fière?

- J-jesteś... - Zaczęłam nerwowo, a następnie sprzedałam mu z liścia, po czym ruszyłam energicznie w stronę domu. Dobrze, że nie zdążył mi wygryźć mięsa... Dopiero bym miała bliznę...

- Jesteś popieprzony! Idę do domu i jak będziesz znowu za mną lazł, to nie zawaham Cię ugryźć ponownie! - Zaczęłam mu wygrażać, idąc tyłem ze środkowym palcem uniesionym do góry.

Tamtego dnia odkryłam u siebie coś niebywałego. Jestem pieprzoną sadomasochistką! Spodobało mi się, kiedy mnie ugryzł i ten ból... Po głębokich przemyśleniach naprawdę sprawił mi rozkosz! Ból zawsze był dla mnie ukojeniem, gdy przypadkowo sobie coś zrobiłam, tylko nigdy wcześniej tak o tym nie myślałam! Jestem stuknięta, zamkną mnie w zakładzie dla wariatów albo i gorzej... Jak Chie zareaguje, gdy je powiem?! Pewnie by zaczęła szydzić, że tak go wyzywałam, a teraz... O nie. Musze się uspokoić i zachować moją dumę. Nie mogę też powiedzieć ojcu, co zrobił Tsukiyama. Nie chcę przysparzać mu problemów... Ojcu. Tak, ojcu nie chcę przysparzać problemu, wcale nie temu zniewieściałemu palantowi. Mogą go zabić gołębie albo inne ghule, ja płakać nie będę! Przez te wszystkie myśli wczoraj nie zasnęłam i przewracałam się całą noc z boku na bok... Fajny jest ten... Ten sufit. Wcale nie miałam na myśli Tsukiyamy.

- Co Ci się stało w ramię? - Chie zauważyła mój opatrunek i przerwała moje rozmyślenia.

- ... - Nie powiem jej tego. Nie powiem, że podobało mi się, kiedy Shuu mnie ugryzł... Tfu, Shuu?! Tsukiyama! Już nawet zabłądziłam we własnych myślach!

- Bonjour Ladies! - Spojrzałyśmy do góry na uśmiechniętego ghula.

Nie wytrzymałam. Z kamienną twarzą wstałam i przyłożyłam mu z liścia, a następnie odwróciłam się na pięcie i odeszłam na swój oddział. Nie patrzyłam nawet na jego reakcję, było mi to po prostu obojętne. Znaczy... Myślałam, że może za mną pójdzie, trochę na niego pokrzyczę, a później... O czym ja myślę?! Zwyczajny kretyn, niech się zabije, bo nie jest mi do czegokolwiek potrzebny!

Więc co mi się stało podczas lunchu? Podeszłam do chłopaka, siedzącego przy stoliku przed kawiarenką. Czytał książkę ze spokojną miną, popijając kawę. Nawet na mnie nie spojrzał, chociaż stałam koło niego z rękami na biodrach.

- Tsukiyama. - Wypowiedziałam oschle, ale nie otrzymałam nawet najmniejszej odpowiedzi. Pod wpływem irytacji zabrałam mu książkę, złożyłam ją , a następnie w ekspresowym tempie przyłożyłam nią ghulowi. -Mówię do Ciebie kretynie, spójrz na mnie!

- Chciałem doczytać stronę. - Zadrżał, jakby chciał się przed czymś pohamować, a następnie przewrócił oczami. - O co Ci chodzi, moja sadomasochiste rubella?

- Będę miała przez Ciebie bliznę! - Pogroziłam mu palcem z pretensją. Sama nie wiedziałam po co tu konkretnie przyszłam.

- Prawdopodobnie. Chciałaś ode mnie tylko to? - Wzruszył ramionami, a ja się zawahałam. Mógł powiedzieć coś więcej! Co za...

- Jesteś okropny! - Kontynuowałam moje wywody.

- Skoro tak uważasz... - Powtórzył swój gest, a ja przymrużyłam oczy i zmarszczyłam brwi.

- Musisz to robić?

- Co? - Spytał niewinnie, jakby zupełnie nie wiedział o co mi chodzi.

- Krzesło! - Ponownie przylałam mu książką, a następnie odeszłam dwa kroki w tył. Nie powiesz mu. Nie powiesz mu tego. Nie mów mu tego! Spojrzałam na niego dużo łagodniej. - Wracam dziś o czwartej.

- Jesteś dużo bardziej interesująca niż myślałem. - Na moje słowa podniósł kąciki ust bardzo wysoko do góry i oparł brodę na splecionych ze sobą palcach.Tego idiotę bawiło to od początku! Dlatego mnie tak ignorował, co za kretyn! Zarumieniłam się mimo mojej woli, a następnie odwróciłam do niego plecami.

- A Ty jesteś większym idiotą, niż kiedykolwiek byłabym w stanie przypuszczać! - Krzyknęłam w jego stronę jeszcze w drodze do środka uczelni. Kącikiem oka zobaczyłam jak macha w moim kierunku. Uśmiechnęłam się delikatnie, ponieważ i tak już mnie nie widzi, a ja... Lubię tego idiotę i chcę poznać lepiej ten sposób... Ten cudowny sposób w jaki działa na moje ciało oraz umysł. Najlepiej dziś. W końcu dzisiaj nie ma nikogo w moim domu...

<************>

rubéole fière - franc. dumna różyczka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro