[25]
— Dziś trochę u Evansów i Potterów, a na samym końcu Lupinowie ;))
- deal -
500 okazało się sporym wyzwaniem, także zmniejszam do 450. Jeżeli zdołacie wbić 450 komentarzy, to kolejny dodatkowy rozdział pojawi się w piątek o 13:00
" A na pewno nie w tym domu "
— Lily, zrób pranie, proszę.
— Lily, posprzątaj kuchnię.
— Lily, poodkurzaj.
— Lily, kurze mają być starte z całego domu.
— Lily, czy ja ci powiedziałam, że jest pora ja odpoczynek? — matka stanęła przed nią z tęgą miną. — To, że w szkole nic nie robisz, nie oznacza, że w domu również.
— Ale mamo...
— Żadne ale, młoda damo. — fuknęła. — Petunia szykuje się na randkę ze swoim chłopakiem, a ty i tak nic nie robisz całymi dniami, najwyżej wyjdziesz się przewietrzyć. Wciąż nie rozumiem, dlaczego zerwałaś przyjaźń z Severusem, to że wyrwało mu się o jedno więcej słowo, nie oznacza, iż cała relacja idzie na marne.
Rudowłosa opuściła delikatnie głowę.
— Severus się zmienił na gorsze, stał się zły, jego zainteresowaniami były nielegalne rzeczy, a znajomi popychali go do tego jeszcze bardziej. Nie mogłam dalej tego utrzymywać...
— Jakie ty wygadujesz głupoty! — westchnęła jej matka. — Zapewne to chwilowe i tyle, a ty wszystko wyolbrzymiasz. Myśl, dziewczyno. Przecież on ciebie tak bardzo lubi, a ty go opuściłaś, nie jestem taka pewna czy, aby na pewno to jego wina.
Lily miała ochotę się zwyczajnie rozpłakać.
***
— I nic nam wcześniej o niej nie powiedziałeś? — zszokowała się Euphemia. — Jaka ona jest?
— Normalna. — odparł James, grzebiąc widelcem w jedzeniu. — Miła, ładna, mądra, sprawiedliwa. — wymienił parę z wielu myśli w jego głowie.
— Mądra... — zastanowiła się matula.
— Na pewno mądrzejsza od Jamesa, kochanie. — zażartował Fleamont.
Piętnastolatek parsknął śmiechem, uśmiechając się lekko. Uniósł wzrok i napotkał natarczywy wzrok matki.
— Czy dostaje jakieś szlabany?
— O ile mi wiadomo nie dostała ani jednego.
— Musimy ją poznać! — ucieszyła się kobieta. — Jak wygląda?
— Umm... — mruknął cicho James. — Rude włosy, zielone oczy, piegi, ma taką delikatną cerę, może z metr siedemdziesiąt.
— Delikatną cerę... — powtórzył mężczyzna, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— Fleamont! — spojrzała na męża ze zmrużonymi oczami. — Nie byłeś całkiem inny w jego wieku. Od twojej matki wszystko wiem. — upomniała go.
— Pamiętam. — mruknął. — Ale teraz widzę jakie to zabawne jest.
— Jesteście przyjaciółmi? — zwróciła się do syna, ignorując słowa bruneta.
— Raczej znajomymi...
— Nie lubi cię? — zaciekawiła się.
— Kiedyś mnie nienawidziła, ale teraz... mówiła, że zaczyna mnie lubić. — wzruszył ramionami, smakując ponownie obiadu.
— Dlaczego ciebie nienawidziła?
— Bo nie lubiłem jej byłego przyjaciela. — spiął się mimowolnie.
— Byłego przyjaciela? — uniosła brew.
— Pokłócili się i tyle. — odparł.
— Czyli na samym początku nienawidziła cię. — chłopak skinął głową, nie będąc w stanie stwierdzić do czego dąży jego matka. — Głównie przez to, że dokuczałeś jej przyjacielowi. Ci pokłócili się ze sobą, ona urwała z nim kontakt i teraz zbliżyliście się do siebie?
— Tak?
— A przyjaźni się z twoimi przyjaciółmi?
— Jest przyjaciółką Remusa. — uśmiech zjawił się na jego twarzy. — Ma kontakt również z innymi, najbardziej oddalona jest z Syriuszem, ale teraz ich relacje się nieznacznie poprawiły przeze mnie.
— Nieznacznie poprawiły, czyli o wiele bardziej niż wcześniej? Potrafią się ze sobą dogadać, są blisko siebie czy-
— Mamo. — przerwał jej zirytowany James. — Do czego dążysz.
— Twoja matka sugeruje, że tej całej Lily może podobać się Syriusz.
— Oszalałaś? — zaśmiał się Okularnik. — Kogo jak kogo, ale Lily nie zakocha się w Syriuszu. — przełknął ślinę. — A nawet jeśli, to Syriusz nie pokocha jej.
— Nie przepada za nią?
Brązowooki wstał od stołu, odkładając przy tym sztućce absolutnie zdenerwowany teoriami mamy.
— Nie jestem głodny. — oznajmił, poprawił oprawki i skierował się do swojego pokoju, pomimo że burczało mu w brzuchu.
— Nic nie zjadłeś! — powiedziała Euphemia jakby nigdy nic.
Zmarszczyła brwi, dziwiąc się, że nie dostała odpowiedzi od syna.
— No co? — spojrzała na męża, który westchnął cicho. — To źle, że zadaje pytania?
— Lily podoba się naszego synowi, a ty sugerujesz, że ta może być zakochana w jego najlepszym przyjacielu. — mruknął pod nosem. — Takie rozmowy zostawiaj mi.
— Dlaczego niby?
— Bo ja już byłem wiele razy w takiej sytuacji, bo moja mam sugerowała, że ty jesteś zakochana w moim kuzynie.
— Przecież nie byłam, ile razy musiałam ci to wtedy powtarzać.
— No to nie wywieraj takiej irytacji na Jamesie. Zostawmy ten temat w spokoju, wierzę, że jednak między nimi się ułoży. Sama słyszałaś, ona nie dostała ani jednego szlabanu, może trochę go uspokoi.
— Ale-
— Shh. — Fleamont położył palec na ustach żony. — Temat zakończony, nigdy go nie było. Będziemy najwyżej brać w nim udział, jeżeli James go rozpocznie i tyle. — rzekł spokojnie, spoglądając w oczy kobiety.
— Nie jestem stworzona do takich rozmów, zachowuje się jak własna matka. — mruknęła, karcąc się za swoje zachowanie.
— Nie jesteś swoją matką. — zaprzeczył od razu mężczyzna. — Gdybyś nią była, to bym ciebie nie pokochał. — poinformował ją, muskając jej usta.
— Naprawdę musisz mi przypominać o tym jak nie lubisz się z moją mamą? — westchnęła.
— Kocham cię. — zignorował jej słowa, wstając od stołu. — Kolacja była cudowna kochanie.
— Zjadłeś tylko połowę. — poinformowała go.
— Kocham cię! — powtórzył, kierując się do swojego małego biura.
— Fleamont!
***
— Kocha się w jednym mężczyźnie.
Remus zakrztusił się powietrzem. Odkaszlnął parę razy, czerwieniąc się mocno. Hope zignorowała zdezorientowany wzrok męża i od razu przybliżyła się d syna, klepiąc go w plecy.
— Spokojnie, uspokój oddech. — powiedziała, a wilkołak podążył za jej wytycznymi. — Nieładnie jest umierać przy stole, podczas śniadania, wiesz? — zajęła się nim, zapominając o tym co wcześniej powiedziała.
Śniadanie zakończyło cię niecałe dziesięć minut później. Remus zamknął się tak jak zawsze w swoim pokoju wraz z psem. A wówczas czarodziej spojrzał na swoją żonę.
— Coś się stało, kochanie? — kobieta uśmiechnęła się miło.
— Co miałaś wtedy na myśli?
— Hmm? — uniosła brew.
— Kocha się w jednym mężczyźnie. — powtórzył jej słowa.
Hope wzruszyła ramionami.
— Nie zaczynaj w granie głupa, nie mam na to siły.
— Nie wiem jak możesz zareagować na pewien mój domysł.
— Domysł to wciąż nie fakt. — spostrzegł Lyall.
— Nieważne, dobrze? — mruknęła kobieta. — Nie będę o tym mówiła póki nie znam prawdziwej odpowiedzi. Jak ją poznam to od razu ci powiem, dobrze?
— Nie jestem cierpliwy.
— Ja również, ale muszę zrobić w tym wyjątek, bo liczy się szczęście naszego syna.
_______________________
kolejny rozdział — za tydzień [ 03.10.2020 o 18:00 ] [ chyba, że wbijecie 450 komentarzy, wtedy 30.10.2020 o 13:00 ]
26 rozdział was zadziwi
jak widać, temat odłożony przez Hope na później
a Regulus MOŻE nadejść już za 4 tygodnie i 3 dni, ale kto powiedział, że Syriusz akurat odmieni się wtedy, kiedy on przyjdzie?
powtórzę jego słowa
musisz spodziewać się niespodziewanego
love ya, milenka <3
ps. zostało 5 rozdziałów ;))))))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro