[27]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— przepraszam, że rozdział taki krótki, aczkolwiek nie potrafiłam go lepiej ująć, a wiedziałam co muszę w nim przedstawić.

— dziękuję za 9k wyświetleń i 4,5k komentarzy! ❤

—deal—

350 komentarzy i rozdział jutro [ 02.10.2020 o 14:00 ]

__________________________

" Nie zaklepałeś sobie mnie "

Trzy tygodnie.

Trzy tygodnie i w jego domu może zjawić się Regulus o ile Syriusz szybciej się nie odmieni.

Co do starszego Blacka...

Cały tydzień minął bardzo dobrze ze względu na to, że potrafią ze sobą rozmawiać.

Jakby, wyobraźcie sobie to, gadający pies.

Przecież to coś tak niewyobrażalnie absurdalnego, ale to się dzieje naprawdę.

— Wszystko stało się łatwiejsze, odkąd gadasz. — mruknął Lupin, głaszcząc psa.

— Mhmm... — Syriusz uniósł wyżej głowę, kiedy poczuł drapanie za uchem. — Tak, tam, tam, tam.

Wilkołak pokręcił rozbawiony głową. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy pies wskoczył na niego, siadając na jego brzuchu. Uniósł brew, gdy kundel zaczął kręcić głową, szczekając.

— Bycie psem zniszczyło chyba jeszcze mocniej twoją psychikę.

— Nie mam psychiki od ponad roku. — odparł Black. — Ale fajnie czasem wariować w samotności, wtedy jest najlepiej. Śmianie się z byle czego, jak psychopata. Tańczenie, śpiewanie, mogę tak codziennie.

— Mi wystarczy muzyka i książki.

— Może jakieś sam w końcu napiszesz, co?

— Napiszę autobiografię mojego życia, będzie w gatunku dramatu, tragedii oraz komedii.

— Moja będzie w tematyce horroru, thrilleru. 

— Science Fiction od razu.

— Przygodówka i chuj. — wilkołak parsknął na słowa Syriusza. — Regulus dopiero przyjedzie za trzy tygodnie i mnie odmieni, byłbym wdzięczny, gdybyście odnaleźli szybciej te zaklęcie. Jak z poszukiwaniami Lily?

— Co do Lily... — westchnął Lupin. — Nie ma ostatnio w domu najlepiej.

— Skąd o tym wiesz?

— Bo jestem jej przyjacielem?

— Jesteś moim przyjacielem. — burknął Black.

— Nie zaklepałeś sobie mnie. — prychnął Remus.

— Zobaczymy...

— Przepraszam? — szatyn uniósł brew, zdezorientowany.

— Nie ma za co.

— Nienawidzę cię.

— Ja ciebie bardziej, Lunatyku.

Wilkołak uśmiechnął się ponownie, a jego wzrok mimowolnie pojawił się na biurku, na którym leżał przeczytany przez niego list od rudowłosej.

Cześć Remus

U mnie w domu bez zmian. Wychwalanie Petunii, jaka to ona nie jest. Jak to powinnam brać z niej przykład. Ona może szykować się do randki pięć godzin, ja przez ten cały czas sprzątam cały dom, sprzątam każdy krok pozostawiony po niej, a ta śmieje się ze mnie. Niech mnie Merlin trzyma w opiece, bym wytrzymała z nimi psychicznie. Na dodatek moi rodzice wciąż wypełniają papiery rozwodowe i jedyną pozytywną wiadomością będzie ta, w której może będę mieszkała z tatą, bo tez stara się oto. Dziś matka powiedziała mi, że mam się ładnie ubrać, ponieważ przychodzą specjalni goście, już się boję. 

Czyżby kolejni kandydaci na mojego narzeczonego? Historia znów zataczałaby koło. Nie wiem, kiedy moja matka zrozumie, że to, że jej ślub był planowany przez rodzinę, nie oznacza, iż mój musi być również.

Uratuj mnie stąd,

Lily.

***

— Lily! — jej matka klasnęła w dłonie. — Jak dobrze, że już się pojawiłaś. — powiedziała ciepło, gdy rudowłosa wyłoniła się z pokoju w pudrowo różowej sukience, której wybrała dla niej mama. — Pięknie wyglądasz, kochanie. — zielonooka miała odruch wymiotny, gdy usłyszała te słowa. — Poznajcie proszę cię. — nagle w zasięgu jej wzroku pojawił się schludnie ubrany chłopak. — Państwo Muller ze swoim synem.

— James Jack Muller. — przedstawił się, chwytając dłoń dziewczyny.

Musnął delikatnie ich zewnętrzną część, a rudowłosa miała ochotę zamknąć się w pokoju.

Nie, że nie lubiła takich gestów. Było to naprawdę miłe, ale uśmiech, jaki posiadał chłopak, mówił sam za siebie.

— Lily Juliet Evans.

Przywitała się sprawnie z małżeństwem i wszyscy przeszli do kolacji. Zielonooka chciała zemdleć, gdy usłyszała, jak Petunia zaczyna gadkę o swoich przyszłym mężu, ojcu jej dzieci, przecież jest z nim, do cholery, całe pół roku.

Szczerze mówiąc, Lily miała gdzieś na to co się wokół niej działo. Była zamknięta we własnym umyśle z brązowymi oczami, kręconymi włosami, zarumienionymi delikatnie policzkami, krzywym uśmiechem, okrągłymi oprawkami... po prosu James Potter nie potrafił wyjść z jej głowy.

Uniosła głowę, gdy usłyszała słowo kluczowe.

Czyli swoje imię.

— Przepraszam, ale co ja? — spytała kulturalnie.

— Oh. — westchnęła jej matka. — Mówiłam o tym, jak pięknie by było, gdyby nasze rodziny stałyby się jedną, gdybyś ty wyszła za mąż za Jamesa.

Rudowłosa zacisnęła pięść pod stołem.

Owszem, mogłaby wyjść za Jamesa, lecz nie za Mullera.

— Co sądzisz o tym pomyśle, piękna? — zapytał się jej blondyn.

— Myślę, że mam już kandydata. — odparła niewiele myśląc.

Przy stole zapanowała krótka cisza.

— Jak co masz kandydata? — zdziwiła się Maria. — Nigdy mi o nim nie mówiłaś.

— Wolałam zachować to jako niespodziankę, ponieważ jest taki o jakim zawsze dla mnie marzyłaś.

Jak okropnie czuła się mówiąc o Potterze w ten sposób. Jej matka była straszną materialistką.

— Bogaty? — skinęła głową. — W twoim wieku? — skinęła. — Przystojny? — skinęła. — Kulturalny? — skinęła. — Dobrze wychowany? — skinęła. — Popularny?

— W miarę. — odparła, mając gulę w gardle.

Lily nie obchodziło to, ile Potter miał pieniędzy. Mógłby nawet być od niej o rok starszy. Jest przystojny cholernie, fakt. Błyska od niego kulturą. Dobrze wychowany? Oczywiście. Popularny? Aż za bardzo.

Rudowłosą bardziej obchodziło to, czy był lojalny wobec przyjaciół. Czy potrafił słuchać i dochować tajemnic. Czy był empatyczny, lubił zwierzęta, muzykę oraz nie lubił jej siostry.

Wolała, by jego wzrok skierowany był na niej, a nie na kimś innym podczas rozmowy. Czy potrafił utrzymać kontakt wzrokowy, czy potrafił rzucać co raz to inne tematy, kiedy konwersowali.

I najważniejsze.

Obchodziło ją to czy jest lubiana z wzajemnością.

I jakie Lily Evans miała szczęście, że tak było.

James Potter był w niej zauroczony z wzajemnością.

I co z tym faktem postanowiła zrobić ruda?

________________________

no i co zrobi ruda?

to wyjaśni się w kolejnym rozdziale

ps. 3 rozdziały do końca

— wszystko teraz nabiera ekstremalnego tempa, kolejne dwa rozdziały odbiorą wam oddech.


— ps. na instagramie zrobiłam ankietę o serwerze na dc, który mam przyjemność zrobić z slytheerinkodomo. Wystarczy zaznaczyć chętna/y, aby się tam znaleźć. Jest tam miejsce póki co dla 25 osób. Wszystko testowe, jeżeli zbierze się nas o wiele więcej, to założę specjalny oddzielny.

Wolne miejsca — 12

na Instagramie wszyscy mają pierwszeństwo, jeżeli nie będzie tam aż 25 chętnych, to stąd [ o ile ktokolwiek byłby za ] wezmę od pierwszych komentarzy

< tutaj mogą zgłosić się chętni >

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro