Cała prawda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Nie mogę ci powiedzieć Emily. Nie mogę. — szlochała ściskając córkę za dłoń.  Kobiecie naprawdę ciężko było wychowywać tego małego szkraba samej. Włożyła w nią tyle miłości ile tylko była w stanie z siebie wycisnąć. Miało jej nigdy niczego nie zabraknąć, mimo tego braku w postaci męskiej ręki. 

— Dobrze mamuś nie będę już naciskać. — nastolatka posmutniała. — Przepraszam. — odparła, spuszczając zmieszany wzrok. Nie chciała by jej rodzicielka przez jej pytania doprowadziła się do płaczu. To był naprawdę niecodzienny widok, by zastać wiecznie uśmiechającą się granatowo włosą. Wstała i wraz ze zdjęciem udała się do swojego pokoju. 

Była na siebie wściekła. Gdyby nie jej idiotyczne dopytywania się może i ta cała sytuacja nie miałaby miejsca. Bolało ją to, że dała tak łatwo poddać się woli tego głupiego blondasa. Mogła się spodziewać tego iż jeżeli zrobi coś zgodnie z jego planem to zapewne coś się posypie. Przeczuwała to jednak mimo wszystko sobie zaprzeczyła i wykonała to czego on pragnął. Wrzała w niej irytacja. 

— Japierdziele, cholerny szkodnik! — krzyknęła, chwytając za swoją gitarę. Musiała się na czymś wyładować. Musiała dać upust swoim emocjom. 

Zatraciła się w melodii na dobrą godzinę, ignorując przychodzące na jej telefon wiadomości. W tamtym momencie najważniejsza była ona i jej instrument. Tak w zasadzie to tylko jej hobby było w stanie ją uspokoić. Po jakimś czasie, gdy dźwięki z jej telefonu nie przestawały cichnąć, ona postanowiła odpisać wybornie męczącej ją osobie. 

— Pieprzony Agreste. — przeklęła pod nosem. Hamowała się przed sobą całe życie. Wiecznie ta dobra, ta idealna i słodka. Chciała taką być i kreowała właśnie tak swoją osobowość przed innymi. Wewnętrznie jednak tylko ona mogła wiedzieć jaka jest. A była właśnie sobą. 

Czytała wiadomości od chłopaka z wielką irytacją i zdziwieniem. To ostatnie zdanie, które odważył się zawrzeć w swoich wypowiedziach zaskoczyło ją jednak na tyle, że w szoku wypuściła swój telefon z ręki. Głuchy odgłos metalu odbił się od ścian pokoju. 

Jestem kurwa twoim bratem Emily! Emma z tego co wiem też... Wszyscy jesteśmy pierdolonym rodzeństwem! Staruszek wszystko mi wypaplał.

Nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła do jasnej cholery przyjąć tego do świadomości! Jak ona i ktoś tak ułomny mogli być ze sobą spokrewnieni?! I pomyśleć o tym, że z każdym dniem tej kretyn zaczynał do niej coraz bardziej przemawiać. Strach opętał jej umysł, gdy wyobraziła sobie co mogłoby się stać, gdyby nie ta ważna informacja. W żołądku coś jej się przekręciło, a ona pośpiesznie pobiegła do toalety. Będę wymiotować. 

Minęła po drodze przygnębioną Marinette i bez słowa, mimo jej pytającego wzroku wbiegła po schodach na piętro, gdzie znajdowała się upragniona łazienka. Serce matki od razu wiedziało, że coś się stało, że coś zdecydowanie było nie tak. Kobieta mocno się wystraszyła. Myśląc tylko o sobie i skupiając się egoistycznie na własnych odczuciach, pozostawiła swoje dziecko samej sobie. Znowu poczuła się źle i czując narastające w niej wyrzuty sumienia, pobiegła zaraz za nastolatką. 

— Emily skarbie, co się stało? — spytała, gdy była już pod drzwiami. Nie musiała się obawiać, że ktoś ich usłyszy, gdyż obok mieszkało tylko jakieś starsze schorowane małżeństwo. Odpowiedziała jej tylko cisza, przerywana pokasływaniem. 

Po dłuższym czasie zatrzaśnięte drzwi wydały z siebie głuchy odgłos i otworzyły się. Zapłakana dziewczyna wbiegła prosto w ramiona swojej matki. Nie potrafiła zrozumieć jak to mogło się stać. Dlaczego to właśnie jej się musiało przytrafić?

— Mamo...— odparła wyrywając się z objęć Cheng. Spojrzała zaczerwienionymi, zielonymi oczyma prosto w jej granatowe wyrażając  w tym jednym momencie cały swój żal skierowany w jej stronę. 

— Czy Adrien Agreste jest moim ojcem? — zapytała chłodno. 

Czasami to jedno niepozorne i  dziwne pytanie jest w stanie sprawić, że zawali nam się cały dotychczas wypracowany świat spokoju i względnej utopiii.

cdn.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro