11. Się porobiło

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czasem tak w życiu bywa, że musimy stawić czoła problemom, które wydają się nie mieć rozwiązania.

Stop.

Powinienem zacząć inaczej.

Czasem tak w życiu bywa, że jest chujowo i w moim życiu zrobiło się bardzo chujowo.

W sumie przez złość skrzywdziłem mojego bro, chociaż nie wiem czy wciąż powinienem go tak nazywać. W dodatku zdradziłem mojego chłopca, choć nie celowo, bo liczyłem, że Josh jednak się wycofa. Nie miałem pojęcia jak załatwić wszystko, aby było dobrze.

Powiedzieć prawdę i zjebać?

A może skłamać i zjebać tylko po części?

Kurwa.

I tu nasuwał się kolejny problem.

Nie, nie mam na myśli swojego kutasa, który sterczał na widok nie tylko Brooksa, ale teraz też Robertsa.

Chodziło raczej o to, że uczucia mojego bro były dla mnie zajebiście ważne. Nie mogłem w tej chwili patrzeć na Colinka. W dodatku, kiedyś się bzyknęli i to mnie przerażało, ale to że ja ich obracałem całkiem mi się podobało.

Serio, Teddy oszalał.

Nie mogłem przestać myśleć o tym dojebanym lodzie, okej?

Roberts był taki czuły, że aż coś mnie w tym ruszyło.

Wcale nie mam na myśli jego głębokiego gardła.

Całował się z moim księciem i to było słodkie, kurwa.

I właśnie przez to zacząłem go inaczej postrzegać.

To jak zamykał szkolną szafkę, czy zarzucał plecak na ramię było takie delikatne. Jego dłonie były małe w porównaniu do moich i dopiero teraz to dostrzegłem. Był niższy, ale zawsze wydawało mi się, że jesteśmy podobnego wzrostu. W dodatku jego buzia była urocza, a oczy wyzywające w chuj.

No i miał zrobioną dupę.

Miałem wyrzuty sumienia, że patrzyłem na niego pod kątem seksualnym, ale przyfarciło mi się, bo Colin tego dnia miał wycieczkę z klasą. Oczywiście pisaliśmy ze sobą ciągle, jak bardzo chcielibyśmy się teraz pieprzyć, bo owszem chciałbym, ale nie do końca byłem pewien, czy koniecznie z Colinem.

Jednym słowem, zacząłem mieć wątpliwości, czy faktycznie zależy mi na Brooksie, czy tylko na ostrym seksie.

Ale nie mogłem teraz o tym myśleć. Dostałem szansę od losu i musiałem wykorzystać fakt, że tego dnia w szkole mogłem cały swój czas poświęcić Joshowi.

W dodatku idiota założył moją bluzę Nikea, którą kiedyś u niego zostawiłem. Jebany, wiedział, jak rozgrzać mnie do czerwoności i jak sprowokować do rozmowy.

Mijaliśmy się trochę, ale po przerwie obiadowej w końcu udało mi się go dopaść. Weszliśmy do sali grzecznie gęsiego. Josh zajął miejsce w przedostatniej ławce. Jakiś frajer chciał usiąść obok, ale przepędziłem gnoja. Cóż, opłacało się być popularnym i mieć respekt u każdego nerda. Usiadłem obok Robertsa udając, że nic się nie stało. Czułem jego zaskoczony wzrok na sobie, ale mimo to nie odezwał się nawet słowem.

Lekcja zaczęła się, a ja milczałem. Cóż. Miałem dużo czasu, żeby przemyśleć sobie, jak mógłbym zagadać do mojego biednego bro, a mimo to wybrałem najgorszy sposób. Wyrwałem kartkę z zeszytu po czym napisałem na niej:

'I co... Chcesz iść się lizać do kibla?'

Może to było głupie, ale wystarczyło, by wywołać uśmiech na twarzy Josha. Zaśmiał się cicho i spojrzał mi na chwilę w oczy zaraz po tym oddając mi kartkę.

'Spierdalaj'

Wywróciłem oczami i napisałem na drugiej stronie.

'Pogadajmy. Jesteś dla mnie najważniejszy na całym kurewskim świecie i nie chcę żebyś cierpiał'

Podsunąłem kartkę pod jego dłoń dotykając lekko jego palcy. Przeczytał wiadomość i uśmiechnął się, ale tym razem to był inny uśmiech.

Naprawdę przerażało mnie to, że Josh się we mnie zakochał. Musiałem wziąć się w garść i załatwić sprawę, jak prawdziwy facet

Roberts dopisał coś na kartce i podsunął mi ją.

'Ty dla mnie też, ale chyba w inny sposób '

Przygryzłem dolną wargę. Josh przyznał to otwarcie, że coś do mnie czuje. Jak mogłem go teraz spławić? To był mój chłopak, nie dosłownie, ale mój brat. Nie mogłem go skrzywdzić, tylko dlatego, że mój penis stawał na widok Brooksa.

'Dziś u mnie po zajęciach?' - odpisałem mu.

'Znów mam ci zrobić loda?'

'Nie mam nic przeciwko'

Josh parsknął śmiechem. Nie gniewał się za ten... incydent. Chyba. Na mnie nie potrafił się długo gniewać. Byłem zbyt czarujący, kiedy przepraszałem.

Chyba.

Dorysowałem serduszko na kartce i posłałem Joshowi jeden z moich najseksowniejszych uśmiechów. On pokręcił głową i lekko przygryzł dolną wargę. Nie miałem pojęcia co chodziło mu po głowie, ale domyślałem się, że wrócił wspomnieniami do naszego zbliżenia. I cóż... Gdyby nie okoliczności i atmosfera, jaka temu towarzyszyła, też z pewnością niczego bym nie żałował.

Już nie wspominając o tym, że nie chcący zdradziłem Brooksa.

*

Colin: Tygrysku tęsknię już za twoim księciem :(

Teddy: A za mną?

Miałem coraz więcej wątpliwości co do związku z Brooksem. Miałem wrażenie, że wszystko co we mnie widział to wielki kutas, rzeźba i przystojna twarz. Kiedy się widzieliśmy zawsze się rżnęliśmy, a kiedy się nie rżneliśmy, to spaliśmy. Nawet posiłki rzadko jedliśmy razem. Nie żebym narzekał, seks z Colinem był wspaniały, ale byliśmy parą, a nie związkiem bez zobowiązań. Chyba doszedłem do takiego momentu w życiu, w którym chciałem czegoś stabilnego i... Napatoczył się Josh ze swoją miłością do mnie.

To było pojebane, a ja czułem się, jak nastolatka z jakiejś durnej komedii romantycznej.

Weź się w garść Teddy, jesteś facetem.

Jesteś bestią.

Jesteś facetem z bestią w spodniach.

I to był mój problem. Swego czasu rżnąłem wszystko co się rusza. I nie rusza też. Przyznaję, w pierwszej klasie byłem tak napalonym gnojem, że zerżnąłem misia moje siostry.

Potem go wyrzuciłem, bo był zaspermiony, a ona nie zobaczyła go już nigdy więcej na oczy.

Wzruszająca historia.

Cóż... Colin mi nie odpisał. Pewnie weszli do jakiegoś muzeum, czy bóg wie gdzie i nie mógł wyjąć komórki. W zasadzie nie narzekałem, bo mogłem skupić swoje myśli w stuprocentach na Joshu, który właśnie wjebał do mojego pokoju z dwoma butelkami wina Carlo Rossi.

Uniosłem wysoko brwi i lekko się uśmiechnąłem. - Chcesz pić szczyny?

- Chcę cię upić i wykorzystać.

- Nie mam już słabej głowy po Carlo Rossi, jak w gimnazjum.

- To się okaże. - usiadł obok mnie na łóżku i założył nogę na nogę. Jedną butelkę postawił na ziemi, a drugą podał mi. - Obsłuż swojego gościa.

Parsknąłem śmiechem. Wino było odkręcane i otworzyłem je bez większego wysiłku.

- A kieliszki?

- Nie wiem gdzie są. - parsknąłem śmiechem. - Mama gdzieś je trzyma i w sumie ciągle zmienia miejsce, bo ciągle jej coś nie pasuje. Perfekcjonistka.

- No tak... Urodziła też perfekcyjnego syna.

- Oj, Josh. To raczej nie. Na pewno nie. Gdybym był perfekcyjny miałbym...

- Przestań. - przerwał mi. - Każdy jest w czymś dobry, a ty? Sam wiesz, jak biją się o ciebie uczelnie. Dostaniesz stypendium sportowe. W dodatku jesteś przystojny i wszyscy cię uwielbiają. Twoim jedynym minusem jest to, że jesteś emocjonalnym gówniarzem. Rżniesz wszystko wokół, mimo że jesteś w związku i w sumie dajesz się robić w chuja.

- Ja i Colin tworzymy dobry związek.

- I co dalej?

- Ale co?

- Będziecie razem mieszkać? Weźmiecie ślub? Adoptujecie dzieci?

- Wow wow wow, nie rozpędzaj się.

- To nie jest dobry związek, Teddy. Wy się tylko pieprzycie. Rozmawiacie w ogóle o czymś innym, niż seks?

- Cóż... Tak. Colin próbował mi doradzić, jak się z tobą pogodzić i takie tam...

- Ale nie wiesz na czym stoisz. - złapał się za ramię i spojrzał na mnie w słodki sposób. - Wiem, że to wygląda jakbym chciał żebyście zerwali... Chcę wiadomo, ale nie mowiłbym takich rzeczy gdybym miał złe zamiary, bo jesteśmy przyjaciółmi. Colin nie jest fair wobec ciebie, Teddy.

- Ja wobec niego też nie.

- Co?

- Mogę zrobić ci palcówkę? - zapytałem całkiem poważnie i upiłem kilka sporych łyków wina. Josh nie wiedział co odpowiedzieć, a jego buzia zrobiła się cała czerwona. - Co? - zapytałem. - Nikt cię jeszcze nie robił od tyłu?

- Skąd założenie, że ktoś powinien?

- Jesteś słodziutki, aż chce się ruchać.

- Teddy... Musimy porozmawiać. Po tym wszystkim nie wiem, jak ma wyglądać nasza znajomość.

- Ja ci już powiedziałem. Chcę żebyś był szczęśliwy. Nie mogę być z tobą w związku, bo jestem z Colinem, ale mogę ci zapewnić bliskość. Jedno twoje słowo i moje palce za pięć minut doprowadzą cię do orgazmu.

- Jesteś idiotą.

- To oznacza zgodę?

- Teddy... - spojrzał mi w oczy, a jego wzrok stał się zamglony. - Pocałuj mnie. - powiedział przyciszonym tonem.

- Z języczkiem?

- Jak chcesz...

Cóż... Nie mogłem odmówić mojemu slodkiemu Joshowi.

Objąłem go w pasie i przysunąłem się do niego. On był cholernie napalony i gdyby nie jego anale dziewictwo już bym go ostro jebał.
Pochyliłem się do niego, tak blisko, że nasze nosy prawie się ze sobą stykały.

- Jak sobie życzysz... Kotku... - szepnąłem, po czym złączyłem nasze wargi.

Powoli nimi poruszyłem i złapałem Josha za udo. Był słodki. Złapał mnie za ramię i zaczął się lekko trząść. Te emocje robiły z nim co chciały. Całe szczęście miałem sytuację pod kontrolą i przejąłem inicjatywę. Wysunąłem język do środka jego ust i o cholera zrobiło się kurewsko gorąco. Księciunio już otwierał zamek i zapraszał peniska Josha do wspólnej zabawy.
Przyjąłem nad nim kontrolę. Josh jakby opadł z sił i jego dotyk był cholernie delikatny i taki... Uległy. Kurewsko mnie to kręciło, bo czułem, że mogę zrobić z nim co chcę.

- Teddy... - szepnął, przerwając nasz pocałunek. - Nienawidzę cię... - szepnął, cicho sapiąc.

- Tak... Domyślam się. Pewnie zastanawiasz się co zrobiłem, że teraz tak cholernie chcesz, abym wypieprzył twoją męską pusię.

- Wcale nie jesteś delikatny.

- Co?

- Ani romantyczny... Za każdym razem muszę mówić ci co masz robić.

- Nie wiem o co ci chodzi.

- Przytul mnie, Teddy.

- Czyli nie chcesz się bzykać? - uniosłem brwi i objąłem go w pasie. Ułożył głowę na moim ramieniu i cicho westchnął. Był naprawdę ciepły i taki kurwa... Mały.

- Chcę, ale... dopiero kiedy zerwiesz z Brooksem. Nie zniósłbym tego, że... Myślisz o kimś innym... - pogłaskał mój tors, patrząc w dół.

- Ale to mój chłopak... Nie mógłbym...

- Więc chcesz go zdradzić bez żadnych skrupułów?

- Nie... Wiesz, że to nie tak.

- A jak?

- Gdyby to był ktoś inny... Ale to ty. Nie mogę patrzeć, jak cierpisz, Josh. - westchnąłem i pogładziłem go po policzku. - No i masz dojebaną dupę. Jak wyślesz mi kilka nudesów będę miał do czego walić.

- Teddy! - lekko walnął mnie w ramię. - Czemu ty zawsze do cholery ze wszystkiego żartujesz?! - zezłościł się.

- A ty zachowujesz się jakbyś miał wieczny okres.

- No i może mam. Co ci do tego?

- Nic, to słodkie. - powiedziałem seksownie. - Okej zróbmy tak. Zastanów się, jak chcesz żeby wyglądała nasza relacja. Jestem w stanie... Okazywać ci wszystkie czułości jakie chcesz i zabawiać się z twoim tyłkiem.

- Odwal się od mojego tyłka. - parsknął. - Ale... Mogę ci powiedzieć, że chcę... Abyś mnie całował.

- Hmm... Okej.

- Z języczkiem.

- Teraz?

- Tak.

- A kiedy chcesz się bzykać?

- Muszę się przygotować, Teddy.

- Okej, nie wnikam.

- To dobrze, bo nie sram tęczą, jak Brooks.

- W to też nie wnikam.

- Pocałuj mnie, Teddy.

- A w to wnikam.

---

joł

Kota nie ma myszy harcują

Hehe

Co ten Teddy

He

Mam nadzieję, że było git <3

Do nexta

Flo joł joł

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro