Prolog: Astarte Morrigan

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gdybym miała wskazać dokładny moment, w którym moje życie zaczęło podążać złym torem, byłby to dzień, w którym moja młodsza siostra dowiedziała się jak niska jest jej magiczna moc. Samo w sobie nie było to druzgoczące, nawet z niewielką ilością magii, można sprawnie posługiwać się swoimi zdolnościami, prawdziwy problem to natura jej mocy. Moc życiowa, jej siła jest uzależniona od zdrowia i kondycji użytkownika, a przynajmniej tak jest w teorii... Moja siostra jako okaz zdrowia, była niebywale zła w użytkowaniu własnej zdolności. Gdyby przynajmniej udało jej się dokonywać uzdrowień średniej klasy, byłaby ustawiona w życiu, zawsze mogłaby znaleźć pracę w jakimś szpitalu, a z niższą klasą przyjęliby ją jako szkolną pielęgniarkę. Niestety nic z tego, potrafiła wyleczyć jedynie powierzchowne zadrapania, a i to nie zawsze jej wychodziło. Wtedy zostało jeszcze złudzenie, że mogłaby zostać sportowcem, jeśli mogłaby zwiększać własne zdolności fizyczne. I tutaj nie podołała... Nie dość, że nie miała żadnych talentów sportowych, była do tego niebywałą fajtłapą. Potrafiła potknąć się na prostej drodze o własne nogi. Mimo wszystko dalej wierzyliśmy, że uda przebudzić jej się drugą zdolność. W końcu ludzie, którzy przebudzili jedną, często kończą z dwiema, trzema, ale nigdy czterema czy pięcioma, wtedy wszystkie nowo nabyte, często pojedyncze zdolności zalicza się do mocy źródłowych. Wiele to ułatwiało, więc rodzice liczyli, że znajdą kilka zdolności, które będą mogli zakwalifikować do tej grupy. Oj jak bardzo się pomylili... Rodzice na wszelkie sposoby próbowali przebudzić w niej choćby najpopularniejsze zdolności mocy źródłowej, ale nic z tego... Nie była w stanie panować nad żadnym żywiołem... Patrząc na historię rodziny, wszyscy uznali to za dziwne i nienormalne. W końcu u nas nie rodziły się słabe dzieci, aż pojawiła się ona. Z jednej strony cieszyłam się, że rodzice jej nie odrzucili, ale to właśnie wtedy zaczęli mnie zaniedbywać. 

Biedna Lamia nie była zdolna do obrony i wszyscy zaczęli się nad nią litować, zupełnie jakby ci silni mieli się nią przejmować... Natomiast Astarte ma ogromne pokłady mocy magicznej i łatwość w używaniu swoich zdolności, więc nikt nie musi martwić się, że temu dziecku stanie się krzywda. Poświęciłam wiele godzin trenując i odkrywając nowe umiejętności, tylko po to, by w końcu spojrzeli na mnie, ale w końcu zrozumiałam, że z każdą kolejną zdolnością, którą prezentowałam, byłam bardziej odsuwana... Jakby mieli mi za złe, że mam siłę, której ona nie otrzymała. 

Wtedy zaczęłam uciekać w świat zwykłych ludzi. Korzystałam z tego, że dali mi masę luzu, a raczej, że zaczęli mnie ignorować... Znalazłam nowych znajomych, w których widziałam przyjaciół na całe życie. Znalazłam też jego... Manjiro Sano... Osobę, w której znalazłam przeznaczonego mi partnera. Wszyscy mówili, że spotkanie kogoś takiego jest cudem, że człowiek czuję się jakby lądował na innej planecie. Niestety mówili też, że nie zawsze druga strona jest na tyle dojrzała, by dostrzec tą więź. Mimo wszystko ja czułam, że jest mi przeznaczony... Dowodem był dziwny znaczek, który w pewnym momencie, pojawił się na mojej piersi... Oznaczało to tyle, że spotkałam już kogoś z kim mogę spędzić życie. Niestety, ale i tu nie mogłam przebić biednej Lamii. Wiedziałam, że szybciej czy później polezie za mną, ale nie wiedziałam, że nastawi wszystkich przeciwko mnie...

Nie wiem czy celowo robiła z siebie ofiarę, podkreślając, że jest słaba w porównaniu ze mną i przez to nasza relacja  jest oziębła, ale dobór jej słów sprawił, że wszyscy uznali, że się nad nią znęcam. To zupełnie złamało mi serce. Nieważna jak zaciekle tłumaczyłam, że gdybym patrzyła na ilość magicznej mocy, znęcałabym się też nad nimi, bo wśród nich nie występowała absolutnie żadna wyjątkowa zdolność, tak naprawdę było to jedynie wzmocnienie ciała, nieludzka siła lub pomniejsze zdolności żywiołów, zdolne maksymalnie do odpalenia szluga czy napełnienia szklanki wodą i to w częstotliwości jeden do siedmiu, czyli raz na siedem prób dawali radę dokonać czegoś tak prostego. Jednak to najwyraźniej nie było wystarczające... Postanowiłam ugryźć temat z drugiej strony i skonfrontować się z siostrą, ale ona jedynie zalała się łzami i zaczęła przesadnie wręcz błagać o wybaczenie, chwilę później zjawili się nasi rodzice, a ona powiedziała, że przyszłam do niej bardzo zła i dlatego tak zareagowała. 

Wtedy zrozumiałam, że wszystkie jej działania wynikają albo z zazdrości, albo choroby psychicznej i cóż... Nikt mi nie uwierzył, gdy powiedziałam, że kłamie, bo ja jedynie spytałam dlaczego okłamuje moich znajomych i próbuje zniszczyć naszą przyjaźń. Dostałam tylko reprymendę za straszenie biednej Lamii... Nikt nie przejął się moimi słowami i tym, że wprost przyznałam, że łamie więź między mną, a przeznaczonym mi chłopakiem. Na okrągło było tylko biedna Lamia! Podczas, gdy ja musiałam słuchać, że powinnam jej odpuścić, bo i tak będzie miała ciężko w życiu, ona wcisnęła moim przyjaciołom kolejny kit. Tym razem podobno się na nią rzuciłam i obwiniłam o naszą ciężką relację. 

Jeszcze tego samego wieczoru dostałam telefon, w którym każdy z moich "przyjaciół" przyznał, że bardziej lubi ją i nazwał mnie okropną siostrą i przyjaciółką. Skończyło się na tym, że zasugerowali mi, że powinnam najpierw ogarnąć swoją osobowość, zanim zacznę szukać nowych przyjaciół, a w tym wszystkim najbardziej bolało to, że sugestia wyszła z ust samego Sano... Zanim Lamia pojawiła się w naszym towarzystwie, ewidentnie coś się między nami rodziło, a później nie dał mi nawet dojść do słowa... To chyba wtedy umarło moje dzieciństwo. 

Wtedy zrozumiałam, że moja rodzina i moi przyjaciele nigdy nie byli nikim ważnym w moim życiu. Została mi tylko jedna osoba... Osoba, która odsiadywała wyrok i nie była narażona na toksyczny wpływ mojej siostry. Kazutora Hanemiya... Mimo wszystko opisałam mu wszystko w liście, starając się nie brzmieć stronniczo i oświadczyłam, że to będzie najpewniej mój ostatni list. W końcu wiem jak duży wpływ ma na niego Baji Keisuke. Ku mojemu zdziwieniu oprócz krótkiej notatki, w której wyjaśnił, że jest po mojej stronie, bo zauważył jak zmieniło się podejście Keisuke po listach, które zresztą załączył. Byłam w stanie ułożyć je w kolejności chronologicznej po samej treści. Wychodzi na to, że z początku puszczał jej słowa mimo uszu, uznając, że trochę naciąga prawdę, ale później poszedł z nią na randkę. Jakoś nie mogę sobie tego zobrazować... Tym bardziej, że jestem pewna, że innego dnia szła na randkę z Mitsuyą. Czyżby moja siostrzyczka się puszczała? Więc wymienili przyjaźń na coś takiego? Żałosne... 

Kolejny miesiąc Lamia jęczała rodzicom przy każdej okazji, że ma wrażenie, że jestem na nią zła, bo wypadłam z paczki. Zauważyłam, że im bardziej milczałam, tym bardziej się nakręcała. Najwidoczniej wiodąc żywot żałosnego robaka, karmiła się moją złością i czerpała z niej jakąś przyjemność. Dlatego ją zlewałam... Bardzo cierpliwie, aż do dnia, w który udało mi się awansować do poziomu poważnego zagrożenia. Ten system jest czymś czego nigdy nie zrozumiem. Ustalają poziomy zagrożenia pojedynczych jednostek od łagodnego do poziomu katastrofy. "Poważny" jest trzeci, natomiast "Katastrofa" piąta. Tak jak się spodziewałam, mimo tego, że taki awans został upubliczniony, moi rodzice nie wyrazili ani grama dumy. Zapytali jedynie czy otrzymałam jakąś nagrodę pieniężną za awans. Niezbyt mnie to obchodziło... Ponieważ ten awans był mi potrzebny jedynie do prawnego pozyskania tytułu osoby dorosłej. 

Naprawdę nie zamierzałam wnikać w zasady i dociekać dlaczego tak, po prostu cieszyłam się, że mogę wyjść z domu i oni nie będą mieli prawa, by zmusić mnie do powrotu. Nagroda za awans plus bonus, który ugrałam, obstawiając na samą siebie, że wygram jest wystarczająco duża, bym mogła przeżyć za nią kilkanaście miesięcy w Tokio, ale nie zamierzam osiedlać się tu. Używając mocy będę skakać między Japonią, a jakimś tańszym w życiu krajem. Po prostu oszczędność... No i muszę zabrać ze sobą Kazutore.

Ostatnio się do siebie zbliżyliśmy i nie da się ukryć, że sytuacja z rodzicami mocno go denerwowała. Jego rodzice wzięli rozwód, gdy był za kratkami i teraz kłócą się kto go weźmie, przepychają go między sobą, traktując jak zabawkę, więc mogę odciążyć ich obu i osobiście go zaadoptować. Jakkolwiek to brzmi, ale mając rangę poważnego zagrożenia, jestem wyżej postawiona niż, 70% społeczeństwa. Zwykły pracownik nie może mi nic zabronić. Jego rodzice zarabiają w dolarach, do tego całkiem zacnie, więc do naszego budżetu mogą spływać jeszcze alimenty! Przynajmniej tak powiedział mi prawnik, z którym wszystko przygotowałam. Dużo specjalistycznego biadolenia, o którym nie chciałam słyszeć. Interesowało mnie tylko, by ugrać z tego jak najwięcej. 20% od ich wypłat brzmi dobrze... Wstępnie będzie to jakieś 1600$ miesięcznie. 

Swoją drogą, gdy weszłam do jadalni i oznajmiłam, że wyprowadzam się i wygarnęłam im jak beznadziejnymi i stronniczymi gnojami są, nawet się przejęli. To chyba pierwszy raz od kilku lat, gdy zainteresowali się mną i to nie przez moją siostrzyczkę. Ostrzegłam ich, że skoro przez lata nie byłam traktowana jak ich córka, nie zamierzam traktować ich jak moich rodziców i nie poczuję nawet grama żalu, gdybym przypadkiem skróciła ich o głowy jeśli spróbują mi przeszkadzać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro