Rozdział XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Helia

Gdy usiadłam, moje ciało przeszył ból. Było mi nie dobrze, chciało mi się pić i czułam, jak moja głowa nieprzyjemnie pulsuje. Wszystkie dźwięki dobiegające zza okna, które było uchylone, odbijały się w mojej głowie echem. Wszędzie wokół roznosił się zapach wina. Nawet w ustach czułam ten gorzkawy posmak, więc dostrzegając stojącą obok filiżankę z wodą, natychmiast po nią sięgnęłam i wypiłam jej zawartość. Potrzebowałam jednak więcej. Wstałam i jęknęłam cicho z bólu, przez gorset okropnie bolały mnie plecy. Ściągnęłam sukienkę i rozwiązałam wstążki w gorsecie. Poczułam ogromną ulgę, gdy go z siebie ściągnęłam. Przebrałam się w koszulę nocną, bo i tak wiedziałam, że już dziś nigdzie nie wyjdę. Podeszłam do lusterka i gdy zobaczyłam, jak okropnie wyglądałam, przyłożyłam dłoń do czoła. Nie było na szczęście ciepłe, więc gorączki nie miałam. Moja twarz była tak blada, że sądzę, iż bez problemu dostałabym rolę zjawy w teatrze.. Włosy były w zupełnym nie ładzie, ale nie chciało mi się ich wówczas ogarniać, za bardzo źle się czułam. Wyszłam więc z pokoju i chwiejnym krokiem, po chwili przekroczyłam próg kuchni. Oparłam się o szafkę przy wejściu, aby nie upaść. Było mi słabo, a na myśl o winie i przez jego zapach, który doszczętnie ogarnął cały dom, mdliło mnie jeszcze bardziej. Nalałam sobie wody i wypiłam dobre siedem filiżanek. Wciąż jednak bolała mnie głowa..

- Nareszcie. - Usłyszałam za sobą i odwróciłam się powoli. W progu stał Czonakosz z poważną miną. Przyjrzałam się mu pustym wzrokiem, po czym spuściłam głowę. Było mi strasznie głupio, że widział mnie w takim stanie.. Zrobiłam z siebie idiotkę, ale tak bardzo chciałam choć na moment poczuć się lepiej.. Nic mu nie odpowiedziałam, jedynie usiadłam na krześle przy stole i spuściłam głowę, zatykając uszy dłońmi. Kątem oka zauważyłam, jak chłopak podchodzi do mnie, wysuwa drugie krzesło i siada obok.

- Dlaczego? Powiedz mi, stara dlaczego?

Milczałam. Bo co miałam powiedzieć? Że upiłam się, aby zapomnieć o tym, jak traktują mnie rodzice? Nie zrozumiałby.

- Helia. - Westchnął, wstał i stanął w progu kuchni, splatając z tyłu dłonie ze sobą.

W brunecie wezbrało wyraźne poirytowanie moją postawą. Widziałam, że się martwił. Wiedziałam też, że powinnam docenić owe podejście chłopaka, a mimo tego, wolałam po prostu wyrzucić go ze swojego mieszkania, na co jednak nie miałam wówczas siły.

Gdy wciąż nie odpowiadałam, ten nagle i z impetem, uderzył pięścią w ścianę.

- Helia, do cholery!

Odruchowo zakryłam się rękoma, mrużąc oczy.

- Nie krzycz na mnie! - Finalnie wydusiłam z siebie. Brunet się uspokoił. Przełknął ślinę, gdy dostrzegł moją reakcję.

- Przepraszam. - Westchnął i znów usiadł przy stole.

- Nigdy więcej masz nie krzyczeć, rozumiesz? - Wstałam energicznie i stanęłam za krzesłem, na którym chwilę temu siedziałam. Moje oczy się zaszkliły, a ciało dziwnie zesztywniało. Zacisnęłam usta i przymknęłam powieki.

- Wybacz, ja się po prostu-

- Nie, nie tłumacz się. - Przerwałam mu.

Spojrzał na mnie pytająco i rozchylił usta, aby coś powiedzieć, jednak ja znów się wtrąciłam.

- Owszem, popełniłam błąd, lecz bardzo tego żałuję. - Zamilkłam na chwilę. - Choć może nie powinnam żałować... Może powinnam zrobić to tak tak, abym w tym momencie nawet tu nie stała. - Pociągnęłam nosem i otarłam rękawem swojej koszuli nocnej łzy, które zaczęły spływać mi po policzkach.

- No i właśnie, po co przyszedłeś? Może gdyby nie ty, tak by się właśnie stało! - Łzy jeszcze gęściej zaczęły zalewać moje policzki.

- Nie, ja.. Ach, nie mów tak. - Chłopak podszedł bliżej mnie, wzdychając.

- Dlaczego? - Przygryzłam drżącą od płaczu wargę. - Może to jest jedyne słuszne wyjście? Rodzice przede wszystkim mieliby z pewnością o wiele lżej.

Spojrzał w moje oczy z zastanowieniem, a ja jedynie westchnęłam, lekko spuszczając wzrok. Wiedziałam, że oczekuje wyjaśnień. Nie myślałam o skutkach tego, co powiedziałam wcześniej, więc teraz pozostało mi się z tego wytłumaczyć. Całe szczęście, Czonakosz zdawał się być osobą, której mogę pod tym względem zaufać.

- Oni.. Czonakosz, oni.. - Podwinęłam rękaw swojej sukienki aż do ramienia i wyprostowałam się, wskazując chłopakowi mnóstwo siniaków, które pokrywały moją skórę, na co brunet rozchylił usta, i ze współczuciem w oczach, bardzo delikatnie ujął moją rękę.

- Ja.. O cholera, Helia.. - Odezwał się po dłuższej chwili milczenia. Spojrzał mi w oczy. Wiedziałam, że gdzieś wewnątrz szukał odpowiednich słów. Wahał się z tym, co ma odpowiedzieć. Zabawnego, wiecznie igrającego z losem dla zabawy Czonakosza, nagle wzięło na płacz, od którego ewidentnie się jednak bardzo powstrzymał. Widziałam, że było mu mnie żal, widziałam, że nawet nie chciał wyobrażać sobie tego wszystkiego.

- Od kiedy? - Zapytał chwiejnym głosem.

- Sama nie wiem, to trwa tak długo... - Odparłam.

 Westchnął i objął mnie czule.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? Helia, przecież... - Zaczął trochę gubić się we własnych słowach.

Westchnęłam. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam pomocy... Po prostu się bałam, bałam się tego, co będzie, gdy ktoś się dowie. A jeśli rodzice nakłamaliby, że zmyślam i coś mi odbiło? Później... Cóż, nawet nie chcę sobie wyobrażać, jaką karę by mi wymierzyli. Przepraszam, po prostu tak bardzo się bałam... To naprawdę nie jest łatwe. To, że teraz się przed tobą otwieram również wprowadza mnie w zastanowienie, czy na pewno robię dobrze... - Poczułam, jak kąciki oczu znów zaczynają swędzieć mnie od ponownie napływających łez.

Chłopak tylko przytaknął mi głową kilka razy i mocno przytulił.

- Tak strasznie mi przykro, że akurat ty. - Westchnął ciężko. - Nawet bym nie pomyślał, że-

- Wiem. - Wtrąciłam się. - Na twoim miejscu też bym się nawet nad tym nie zastanowiła.

- Przede wszystkim, z pewnością nie będziesz tutaj dłużej mieszkała. - Oznajmił, a jego twarz przybrała bardziej poważniejszy wyraz.

Spojrzałam na niego z lekkim politowaniem.

- I niby gdzie mam się podziać?

- U mnie, rzecz jasna. I nawet nie próbuj się stawiać. Chyba, że masz inny plan. - Odparł.

- Cóż, no nie mam.

- No właśnie, tak sądziłem. Mój ojciec nie będzie miał nic przeciwko, mogę się założyć. I tak nie ma go całymi dniami w domu, wraca tylko na noc i później znów do pracy. Także nie martw się niczym. - Lekko uniósł kąciki ust. - A teraz spakuj się, im szybciej stąd wyjdziemy, tym lepiej.

Zacisnęłam usta i za poleceniem Czonakosza, podeszłam do szafy, i wyciągnęłam z niej swoją torbę podróżną. Gdy ten uklęknął, aby mi pomóc, przekręciłam oczami.

- Już nie rób ze mnie takiej niemoty. - Chwyciłam z westchnieniem pierwszą z sukienek, złożyłam byle jak i wrzuciłam do torby.

- A, właśnie. Nikomu o tym nie mów. Nigdy, proszę. Nie chcę, aby w szkole gorzej o mnie mówiono. - Nieświadomie chwyciłam go za dłoń, na co ten skinął głową.

- To zostanie tylko między nami. - Dodał.

- Obiecaj. Proszę cię.- Poczułam, jak zbiera się we mnie więcej emocji.

- Obiecuję. Nie masz się o co martwić, Helia. - Zapewnił mnie, co faktycznie pozwoliło mi się trochę uspokoić.

Czonakosz

Gdy Helia się pakowała, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była naprawdę cudowna i sprawiała wrażenie zupełnie bezbronnej, a także strasznie kruchej, jednak bardzo ukrywającej to nawet przed samą sobą. Pokochałem przygląnie się jej mizernej, drobnej twarzy, pełnym, wiecznie i niezależnie od pogody lekko spierzchniętym ustom w bladym, naturalnie różanym kolorze. Podziwiałem też przede wszystkim jej duże, zielono brązowe oczy, które otoczone były wachlarzem gęstych, jasnych rzęs. Za każdym razem, gdy tylko spędzałem z nią czas, odczuwałem obowiązek opieki nad nią. To właśnie Helia była pierwszą osobą, na której tak bardzo zaczęło mi zależeć i która dała mi tak wiele, chociażby samą swoją obecnością. 

Po dłużej chwili, przysunąłem się bardziej do dziewczyny, wówczas klęcząc centralnie przed nią. Przyłożyłem do jej policzka jedną dłoń i delikatnie pogładziłem palcem po chłodnej skórze, zaraz po tym, czule muskając w usta. Sądziłem, że na tym się skończy, lecz w odpowiedzi na mój gest, tym razem to ona przyłożyła do mojej twarzy swoje smukłe palce i zaczęła gładzić mnie nimi po policzkach, na co przymknąłem oczy z uśmiechem. Chwilę później, odwzajemniła czuły pocałunek, który pogłębiłem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro