Rozdział 15: Karta Ostrzegawcza

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czwartek, 9 października 2039

(Tahoma pov)

Znaleźliśmy się w szkole 15 minut przed godziną 8:00. Czekaliśmy przy wejściu aż ten skurwysyn dojedzie na miejsce i zobaczy przygotowaną przez nas niespodziankę... Musieliśmy mieć gwarancję że ją zobaczy.

- Która godzina? - spytał Segoe, wyraźnie znudzony czekaniem.

- 7:58... - odparła Sam, patrząc na ekran swojego telefonu. - J-jeszcze j-jest czas...

- Ta... Kurwa, a co jeśli nagle z jakiegoś powodu nie przyjdzie?

- Brat, nie strasz - spojrzałam na niego. - MUSI przyjechać... Inaczej nie wiem co z nami... Nie mamy planu B...

- Hej - nagle podszedł do nas Arial. - Jego auto właśnie zaparkowało.

Spojrzeliśmy na siebie.

- Więc będzie tu za chwilę... Poinformuję tylko ją - powiedziałam i napisałam do mojej znajomej.

TahoTahoYassQueen: Jest tutaj. Możesz zacząć.

Helvetica11777: Jasne. Daj mi sekundę.

- No i zrobione - powiedziałam, chowając telefon.

- Jesteś pewna że to zadziała? - spytał Segoe. - Kim tak właściwie jest ta cała Helvetica?

- Nie jestem pewna... Ale wiem że mogę jej ufać. Często sobie pomagamy i wiem że na pewno nam pomoże.

- Dobra, dobra...

- Idzie - nagle Arial pociągnął mnie za rękaw.

Pobiegliśmy wszyscy za róg i schowaliśmy się, uważnie obserwując drzwi. 

W tym momencie wybiła godzina 8, a Makami wszedł do budynku. Przez chwilę nic się nie działo...

...a zaraz potem zaczęła się zabawa. Ekrany nagle zaczęły wyświetlać nasze logo, a z głośników poleciała nadana przez nas wiadomość, czytana przez jakiś program AI.

Jego mina, gdy zorientował się, co się działo w tamtej chwili, była bezcenna...! W pierwszej kolejności był kompletnie zszokowany, ale po chwili mu przeszło.

- CO TO MA BYĆ?!? - krzyknął. - Natychmiast to wyłączcie!

- Ktoś tu jest wkurzony - mruknęłam, hamując śmiech.

- Jakoś mi go nie żal - usłyszałam Segoe.

- M-mi też... - dodała Sam.

- Mamy problem panie Makami, nie możemy zablokować sygnału! - odezwał się jeden z techników szkolnych. - Ktoś z zewnątrz kompletnie przejął nasz system komunikacji!

- No to zróbcie coś innego! - Makami był wyraźnie zdenerwowany, zwłaszcza że wielu innych uczniów również zainteresowało się tym co się działo.

- B-będziemy próbować! Ale, um... Co do tej wiadomości...

- Czy ty coś sugerujesz?!

- N-nie! Będziemy próbować to zamknąć! - w tym momencie technik zaczął uciekać.

Nauczyciel westchnął.

- Co do kurwy... Skąd oni... - szepnął. - Skoro myślicie że możecie mi coś zrobić... Spróbujcie, jeśli jesteście w stanie.

Jego ostatnie słowa nie wydobyły się z jego ust - wręcz przeciwnie, zdawało się że pojawiły się znikąd. Od razu poczułam, że atmosfera robi się bardziej poważna.

- Ej, zobaczcie! - nagle mój młodszy brat dosłownie podsunął mi pod nos naszą apkę. W lewym górnym rogu pojawiła się maleńka ikonka w kształcie diamentu. - Chyba zadziałało!

- Więc Skarb już na nas czeka.

- To... po szkole? - Arial spojrzał na nas.

- Po szkole.

*

(Arial pov)

Po zajęciach natychmiast zebraliśmy się pod bramą szkoły. Nie było czasu do stracenia - teraz albo nigdy.

- Hej. M-możemy ruszać - wydusiłem, trzymając się za klatkę piersiową. Byłem tak zdenerwowany tym, co mieliśmy zaraz zrobić, że moje serce waliło jak młot pneumatyczny. Nie, nawet bardziej... Chyba nigdy nie byłem tak pobudzony.

- Na pewno? - usłyszałem swoją siostrę. - Trochę słabo wyglądasz.

- Na pewno... To tylko stres.

- J-ja też się d-denerwuję... - dodała Sam. - A-ale...

- Wiem... musimy to zrobić - powiedział mój brat. - Jesteśmy gotowi?

- Tak!

- Mhm...

Ja tylko kiwnąłem głową.

- No to chodźmy!

*

Ruszyliśmy przed siebie, w stronę wejścia do skarbca. Skarb, przedmiot przez który ten skurwiel twierdził, że może robić co tylko mu się podoba... Przez który my mieliśmy mieć zniszczone życia... Był dosłownie na wyciągnię-

- Aaa! - nagle potknąłem się i walnąłem twarzą w podłogę. Ał. To było antyklimatyczne...

- Black?

- Nic mi nie jest - wstałem i otrzepałem się z kurzu. - Tylko się potknąłem.

- No to chodźmy. I... może trochę wolniej - zaproponowała Arrow.

Tak więc ruszyliśmy dalej, tym razem nie aż tak szybko, choć kusiło mnie by przyspieszyć. Tak bardzo chciałem już zobaczyć i dotknąć Skarbu...

W końcu dotarliśmy do drzwi, za którymi znajdował się nasz cel. Podbiegłem do nich pierwszy i płynnie otworzyłem je.

Pokój wyglądał identycznie jak w dniu, gdy widzieliśmy go po raz ostatni. Jedyną różnicą był obiekt znajdujący się nad podestem... Ostatnio była to niematerialna chmura energii, lecz tym razem... Tym razem była to księga... Księga z czarną okładką, ozdobiona złotem i niebieskimi klejnotami...

Podeszliśmy do niej i stanęliśmy przed nią. Unosiła się w powietrzu, czekając na nas... Prosząc nas byśmy ją dotknęli... Błagając, byśmy ją z͜abr̸al̢i͢...

- Bro, zaczynasz się ślinić - nagle Rocket wyrwał mnie z chwilowego otępienia.

- Uh... Wybacz - wytarłem dłonią twarz. - Po prostu... Nie mogę się pohamować... 

- No to... zabierzmy ją - Arrow sięgnęła po księgę...

...i cofnęła ją w ostatniej chwili, gdy z podestu wysunęły się ostrza, skutecznie uniemożliwiając nam jej odebranie.

- AH!

- No proszę proszę - usłyszeliśmy głos, którego dawno nie słyszeliśmy w tym miejscu. - Nie sądziłem że wam się tak właściwie uda.

Nie... CZY ON NAPRAWDĘ MUSIAŁ...? W TEJ CHWILI?!?

- Tak coś czułem że było za łatwo - mruknął Rocket, odwracając się w jego stronę.

Nasze spojrzenia się spotkały. Nue Makami, a raczej jego Cień, Shadow-Makami, patrzył się na nas w taki sposób, że wiedziałem że nie odpuści nam za nic w świecie.

- Jestem pod wrażeniem. Naprawdę - powoli zaczął zbliżać się w naszą stronę. Z każdym jego krokiem czułem, jak resztki jakiejkolwiek samokontroli wyrywają się z mojego ciała... Tak bardzo chciałem mu... - Ale czas na zabawę minął. Obiecałem, że jeśli dotrzecie tutaj, będę na was czekać... Mieliście szansę by się poddać, ale ją przepuściliście. Nie możecie już odejść. Jeśli chcecie wyjść... zrobicie to na dwa sposoby: martwi albo depcząc po moim martwym ciele.

- Albo zrobimy to po naszemu: zabierzemy ci Skarb i skopiemy ci tyłek na tyle, byś nas kurwa zostawił, ale nie na tyle, byś gryzł glebę - Rocket wycelował swoim mieczem w niego.

Zaśmiał się. Momentalnie poczułem oślepiający ból z tyłu głowy, ten sam który zawsze zwiastował kłopoty... Kurwa... N-nie...

- Black...? - usłyszałem Arrow. Jej głos był niewyraźny... albo ja po prostu...

- T-to nic... T-trzymam się...

- Zapłacisz za to. Dasz nam swój Skarb, czy ci się to podoba, czy nie - Septicia nie zamierzała odpuszczać.

- Hehehe... Wasz wybór. Wiedzcie że nie dam wam taryfy ulgowej. ZNISZCZĘ WAS I NIKT NIE DOWIE SIĘ CO SIĘ Z WAMI STAŁO! ZAPŁACICIE ZA WSZYSTKO CO ZROBILIŚCIE MI, NIEWAŻNE W KTÓRYM ŚWIECIE TO MIAŁO MIEJSCE!!! ZAPŁACICIE ZA WSZYSTKO!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro