Środa, 8 października 2039
(Rocket pov)
Przez następne kilkanaście dni odwiedzaliśmy Pałac i badaliśmy coraz odleglejsze jego rejony. Im dalej wchodziliśmy, tym bardziej poryte okazywało się to miejsce, a przeciwnicy stawali się coraz trudniejsi.
Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać - 10 października, data naszego końca, zbliżał się coraz bardziej... Nie mogliśmy pozwolić sobie na porażkę, inaczej... Nie, nie mogę o tym myśleć! Musimy znaleźć Skarb za wszelką cenę!
W końcu nadszedł ten dzień... W końcu dotarliśmy do tego punktu.
Był 8 października, 2 dni przed ostatecznym terminem. Byliśmy w Pałacu i przeszukiwaliśmy coraz dalsze jego sfery, gdy nagle...
-͜ ̷GH!͘
- Co się dzieje, Black?! - podszedłem do niego. Mój brat upadł na ziemię i chwycił się za głowę. Trząsł się dość solidnie... jakby ciężko mu było się kontrolować.
- Ja͏... Czu͢ję.̡.. ̧ne̢gat̕ywn͢ą... en͜ergię̕.͟..̴ ͝G̴dzieś.̀.. b́li̴sko͠...
- Twój głos się glitchuje... Dobrze się czujesz? - spytała Arrow. - Dasz radę iść dalej czy...?
On kiwnął tylko głową i uniósł dłoń na znak, że mamy dać mu moment.
- No dobra... Okej - odetchnąłem. - To... skoro coś czujesz, to znaczy że Skarb musi być w okolicy czy coś, nie? Tylko gdzie?
- Chyba wiem - odparła Septicia, patrząca za róg. - Zobaczcie.
Podszedłem do niej i spojrzałem tam, gdzie ona. Przed nami były ogromne, bogato ozdobione drzwi. Patrząc na nie miałem dziwne uczucie z tyłu głowy, zupełnie jakby skrywały za sobą coś niezwykłego.
- Ta... To wiele tłumaczy.
- Więc... To nasz cel, nie? - spytała Arrow. - Powinniśmy to sprawdzić?
- Mhm... Nie wiemy co jest w środku, a musimy się przygotować na akcję kradzieży.
- W takim razie... chodźmy - Black wstał i powoli podszedł do nas. - Miejmy to za sobą.
- Jesteś pewien? Nadal wyglądasz blado... Znaczy, bardziej niż zwykle - szepnęła Septicia.
- Tak, jestem pewien.
- No to... Chodźmy.
Razem podeszliśmy do drzwi i wspólnie otworzyliśmy je.
Naszym oczom ukazała się gigantyczna sala. Wszędzie leżały sterty złota i kości, wyglądające na zbierane przez wiele lat jak skarby w najprawdziwszym lochu, a pomiędzy nimi znajdowała się ścieżka z czarnego, wyszywanego złotymi nićmi dywanu. Prowadziła ona po schodach na podest, nad którym unosiło się...
- Co to? - spytałem, podchodząc bliżej. Wyglądało to jak jakaś bezkształtna masa światła, ale poza tym nie przypominała niczego konkretnego. - Myślicie że to to?
- Ta... - Black podszedł bliżej. - To musi być niematerialny Skarb... Aż czuję jak... jak...
- Tylko spokojnie - siostra zatrzymała go. - I tak z nim nic nie możemy teraz zrobić.
Wziął głęboki wdech.
- Tak... Wiem. Po prostu... Ta ilość energii dziwnie na mnie działa.
- Wiem... No dobrze... Wiemy że to jest tutaj - Arrow zmieniła temat. - Zostaje nam tylko jedno... Wysłać mu tą Kartę Ostrzegawczą i zabrać to coś.
- Tylko jak? Nawet jeśli dowiemy się, jaki jest jego adres, nie mamy gwarancji że on to przeczyta... A nie damy rady mu tego podrzucić pod nos - zauważyła Septicia.
To prawda... Musimy to zrobić jakoś kreatywnie... Tylko jak?
- Nad tym zastanowimy się w akademiku... A na razie skupmy się na jej zrobieniu, okej?
- No dobrze...
- No to... wracajmy - mruknął Black, patrząc na Skarb. Jego spojrzenie było nieco nieobecne, ale szybko doszedł do siebie i odwrócił się. - Nie możemy tracić czasu.
*
(Sam pov)
- Może spróbujmy coś w stylu... "Jesteś bydlakiem bez uczuć, który z chęcią wykorzysta swoją przewagę i..." Nie, to brzmi kijowo - westchnęła Tahoma.
- T-trochę... - przyznałam.
- Ta... Musi to być coś z pierdolnięciem, ale jednocześnie ma brzmieć poważnie... Kurde, ja nie umiem w teksty - mruknął Segoe, siadając na łóżku. - Nie możemy po prostu kazać mu się jebać?
- Poczekajcie... - Arial nagle zaczął robić coś na klawiaturze.
- Masz jakiś pomysł? - zapytała jego siostra.
Nie odpowiedział od razu. Pisał coś, zapatrzony w monitor laptopa Tahomy. Po chwili przestał i odwrócił ekran w naszą stronę.
- Co powiecie na to?
- Ej, to... - Tahoma ożywiła się. - To brzmi całkiem całkiem.
- Nom... Mi się podoba - dodał Segoe.
- M-mi też... - szepnęłam.
- W takim razie projekt wykonany - powiedział czarnowłosy, zapisując plik. - Co dalej?
- W-w-właśnie... J-jak mu to w-wyślemy? - zapytałam.
- Nie wiem... Nadal nie wpadłam na żaden pomysł.
- Ej, dobra, to może rzucajmy losowe pomysły. Któryś musi mieć sens! - krzyknął młodszy z chłopaków.
Zaczęliśmy więc się zastanawiać.
- Podrzucenie do domu odpada... Może pokój nauczycielski czy coś?
- Na pewno sprawdzą monitoring, a nie jestem w stanie go obejść, nie jestem hackerem. Plus na pewno zgubi się w tych wszystkich sprawdzianach i tak dalej.
- Za w-wycieraczką s-samochodu...?
- Na pewno wyrzuci i nawet na to nie spojrzy. W sensie, tata nigdy nie czyta tych ulotek, czemu ten miałby zrobić inaczej?
- Anonimowy mail albo SMS?
- Segoe, nawet tego nie skomentuję.
- A jaki masz lepszy pomysł?! - wstał i spojrzał na swoją siostrę. - Może ześlemy mu wiadomość z nieba czy coś? "Yo, tu Stwórca, dostaniesz wpierdol"... Ta, już widzę jak słucha głosu z góry.
- Chwila... Głos z góry... - popatrzyłam na Ariala. Na dźwięk tych słów momentalnie się ożywił. - Mamy telewizję szkolną, nie?
- Ta, i codziennie o 8:00 lecą wiadomości szkolne... No i?
- A on o której godzinie...
- ...przychodzi? Około 8:00... Chwila... CHWILA...
- Sugerujesz żebyśmy nadali to przez szkolne wiadomości? Hm... - Tahoma zaczęła się zastanawiać. - W sumie... można by się włamać do szkolnej sieci, zakłócić transmisję i wyświetlić naszą kartę i logo oraz nadać wiadomość audio... Brzmi nieźle, ale nie na moje możliwości. Nie jestem w stanie złamać szkolnych zabezpieczeń.
- Oh... - Segoe był zawiedziony. - Czyli pomysł do kosza?
- Niekoniecznie. Myślę że znam kogoś, kto może nam pomóc... I kto jest w stanie zrobić coś takiego.
- N-naprawdę...?!?
- Ta, pewna znajoma internetowa... Dajcie mi lapka, napiszę do niej.
Arial podał jej komputer. Dziewczyna natychmiast zalogowała się na czat i zaczęła pisać. Zerknęliśmy na monitor, by zobaczyć coś więcej.
TahoTahoYassQueen: Hejo, masz czas? Potrzebuję pomocy...
Helvetica11777: Tak. W czym problem?
TahoTahoYassQueen: W skrócie? Przesrane. Detale wyjaśnię później, ale... potrzebujemy włamać się do sieci szkolnej i nadać wiadomość przez szkolną telewizję. Coś jak w tamtym serialu który mi ostatnio poleciłaś.
Helvetica11777: Da się zrobić, ale... Jesteś pewna?
TahoTahoYassQueen: Niestety ta... Od tego zależy nasze życie, i to dosłownie.
Czekaliśmy na odpowiedź przez dobre kilkanaście sekund.
Helvetica11777: No dobra. Prześlij mi to co mam dać i powiedz kiedy.
TahoTahoYassQueen: Jasne. Dopracuję detale i za kilka minut dostaniesz plik i szczegóły. I dzięki, kiedyś ci się odwdzięczę.
Helvetica11777: Nie ma problemu, ostatnio ty mi pomogłaś, moja kolej. Będę czekać.
- To zrobione - Tahoma spojrzała na nas. - Jutro wszyscy zbieramy się po szkole przed bramą i biegniemy do Pałacu. Jesteśmy gotowi?
- Mhm... - kiwnęłam głową.
- No pewnie! - krzyknął Segoe.
- Jak nigdy - powiedział Arial.
- W takim razie Operacja "Skarb" zaczyna się właśnie teraz!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro