Rozdział 14: Koniec drogi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Środa, 8 października 2039

(Rocket pov)

Przez następne kilkanaście dni odwiedzaliśmy Pałac i badaliśmy coraz odleglejsze jego rejony. Im dalej wchodziliśmy, tym bardziej poryte okazywało się to miejsce, a przeciwnicy stawali się coraz trudniejsi.

Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać - 10 października, data naszego końca, zbliżał się coraz bardziej... Nie mogliśmy pozwolić sobie na porażkę, inaczej... Nie, nie mogę o tym myśleć! Musimy znaleźć Skarb za wszelką cenę!

W końcu nadszedł ten dzień... W końcu dotarliśmy do tego punktu.

Był 8 października, 2 dni przed ostatecznym terminem. Byliśmy w Pałacu i przeszukiwaliśmy coraz dalsze jego sfery, gdy nagle...

-͜ ̷GH!͘

- Co się dzieje, Black?! - podszedłem do niego. Mój brat upadł na ziemię i chwycił się za głowę. Trząsł się dość solidnie... jakby ciężko mu było się kontrolować.

- Ja͏... Czu͢ję.̡.. ̧ne̢gat̕ywn͢ą... en͜ergię̕.͟..̴ ͝G̴dzieś.̀.. b́li̴sko͠...

- Twój głos się glitchuje... Dobrze się czujesz? - spytała Arrow. - Dasz radę iść dalej czy...?

On kiwnął tylko głową i uniósł dłoń na znak, że mamy dać mu moment.

- No dobra... Okej - odetchnąłem. - To... skoro coś czujesz, to znaczy że Skarb musi być w okolicy czy coś, nie? Tylko gdzie?

- Chyba wiem - odparła Septicia, patrząca za róg. - Zobaczcie.

Podszedłem do niej i spojrzałem tam, gdzie ona. Przed nami były ogromne, bogato ozdobione drzwi. Patrząc na nie miałem dziwne uczucie z tyłu głowy, zupełnie jakby skrywały za sobą coś niezwykłego.

- Ta... To wiele tłumaczy.

- Więc... To nasz cel, nie? - spytała Arrow. - Powinniśmy to sprawdzić?

- Mhm... Nie wiemy co jest w środku, a musimy się przygotować na akcję kradzieży.

- W takim razie... chodźmy - Black wstał i powoli podszedł do nas. - Miejmy to za sobą.

- Jesteś pewien? Nadal wyglądasz blado... Znaczy, bardziej niż zwykle - szepnęła Septicia.

- Tak, jestem pewien.

- No to... Chodźmy.

Razem podeszliśmy do drzwi i wspólnie otworzyliśmy je.

Naszym oczom ukazała się gigantyczna sala. Wszędzie leżały sterty złota i kości, wyglądające na zbierane przez wiele lat jak skarby w najprawdziwszym lochu, a pomiędzy nimi znajdowała się ścieżka z czarnego, wyszywanego złotymi nićmi dywanu. Prowadziła ona po schodach na podest, nad którym unosiło się...

- Co to? - spytałem, podchodząc bliżej. Wyglądało to jak jakaś bezkształtna masa światła, ale poza tym nie przypominała niczego konkretnego. - Myślicie że to to?

- Ta... - Black podszedł bliżej. - To musi być niematerialny Skarb... Aż czuję jak... jak...

- Tylko spokojnie - siostra zatrzymała go. - I tak z nim nic nie możemy teraz zrobić.

Wziął głęboki wdech. 

- Tak... Wiem. Po prostu... Ta ilość energii dziwnie na mnie działa.

- Wiem... No dobrze... Wiemy że to jest tutaj - Arrow zmieniła temat. - Zostaje nam tylko jedno... Wysłać mu tą Kartę Ostrzegawczą i zabrać to coś.

- Tylko jak? Nawet jeśli dowiemy się, jaki jest jego adres, nie mamy gwarancji że on to przeczyta... A nie damy rady mu tego podrzucić pod nos - zauważyła Septicia.

To prawda... Musimy to zrobić jakoś kreatywnie... Tylko jak?

- Nad tym zastanowimy się w akademiku... A na razie skupmy się na jej zrobieniu, okej?

- No dobrze...

- No to... wracajmy - mruknął Black, patrząc na Skarb. Jego spojrzenie było nieco nieobecne, ale szybko doszedł do siebie i odwrócił się. - Nie możemy tracić czasu.

*

(Sam pov)

- Może spróbujmy coś w stylu... "Jesteś bydlakiem bez uczuć, który z chęcią wykorzysta swoją przewagę i..." Nie, to brzmi kijowo - westchnęła Tahoma.

- T-trochę... - przyznałam.

- Ta... Musi to być coś z pierdolnięciem, ale jednocześnie ma brzmieć poważnie... Kurde, ja nie umiem w teksty - mruknął Segoe, siadając na łóżku. - Nie możemy po prostu kazać mu się jebać?

- Poczekajcie... - Arial nagle zaczął robić coś na klawiaturze.

- Masz jakiś pomysł? - zapytała jego siostra.

Nie odpowiedział od razu. Pisał coś, zapatrzony w monitor laptopa Tahomy. Po chwili przestał i odwrócił ekran w naszą stronę.

- Co powiecie na to?

- Ej, to... - Tahoma ożywiła się. - To brzmi całkiem całkiem.

- Nom... Mi się podoba - dodał Segoe.

- M-mi też... - szepnęłam.

- W takim razie projekt wykonany - powiedział czarnowłosy, zapisując plik. - Co dalej?

- W-w-właśnie... J-jak mu to w-wyślemy? - zapytałam.

- Nie wiem... Nadal nie wpadłam na żaden pomysł.

- Ej, dobra, to może rzucajmy losowe pomysły. Któryś musi mieć sens! - krzyknął młodszy z chłopaków.

Zaczęliśmy więc się zastanawiać.

- Podrzucenie do domu odpada... Może pokój nauczycielski czy coś? 

- Na pewno sprawdzą monitoring, a nie jestem w stanie go obejść, nie jestem hackerem. Plus na pewno zgubi się w tych wszystkich sprawdzianach i tak dalej.

- Za w-wycieraczką s-samochodu...?

- Na pewno wyrzuci i nawet na to nie spojrzy. W sensie, tata nigdy nie czyta tych ulotek, czemu ten miałby zrobić inaczej?

- Anonimowy mail albo SMS?

- Segoe, nawet tego nie skomentuję. 

- A jaki masz lepszy pomysł?! - wstał i spojrzał na swoją siostrę. - Może ześlemy mu wiadomość z nieba czy coś? "Yo, tu Stwórca, dostaniesz wpierdol"... Ta, już widzę jak słucha głosu z góry.

- Chwila... Głos z góry... - popatrzyłam na Ariala. Na dźwięk tych słów momentalnie się ożywił. - Mamy telewizję szkolną, nie?

- Ta, i codziennie o 8:00 lecą wiadomości szkolne... No i?

- A on o której godzinie...

- ...przychodzi? Około 8:00... Chwila... CHWILA... 

- Sugerujesz żebyśmy nadali to przez szkolne wiadomości? Hm... - Tahoma zaczęła się zastanawiać. - W sumie... można by się włamać do szkolnej sieci, zakłócić transmisję i wyświetlić naszą kartę i logo oraz nadać wiadomość audio... Brzmi nieźle, ale nie na moje możliwości. Nie jestem w stanie złamać szkolnych zabezpieczeń.

- Oh... - Segoe był zawiedziony. - Czyli pomysł do kosza?

- Niekoniecznie. Myślę że znam kogoś, kto może nam pomóc... I kto jest w stanie zrobić coś takiego.

- N-naprawdę...?!?

- Ta, pewna znajoma internetowa... Dajcie mi lapka, napiszę do niej.

Arial podał jej komputer. Dziewczyna natychmiast zalogowała się na czat i zaczęła pisać. Zerknęliśmy na monitor, by zobaczyć coś więcej.

TahoTahoYassQueen: Hejo, masz czas? Potrzebuję pomocy...

Helvetica11777: Tak. W czym problem?

TahoTahoYassQueen: W skrócie? Przesrane. Detale wyjaśnię później, ale... potrzebujemy włamać się do sieci szkolnej i nadać wiadomość przez szkolną telewizję. Coś jak w tamtym serialu który mi ostatnio poleciłaś.

Helvetica11777: Da się zrobić, ale... Jesteś pewna?

TahoTahoYassQueen: Niestety ta... Od tego zależy nasze życie, i to dosłownie.

Czekaliśmy na odpowiedź przez dobre kilkanaście sekund.

Helvetica11777: No dobra. Prześlij mi to co mam dać i powiedz kiedy.

TahoTahoYassQueen: Jasne. Dopracuję detale i za kilka minut dostaniesz plik i szczegóły. I dzięki, kiedyś ci się odwdzięczę.

Helvetica11777: Nie ma problemu, ostatnio ty mi pomogłaś, moja kolej. Będę czekać.

- To zrobione - Tahoma spojrzała na nas. - Jutro wszyscy zbieramy się po szkole przed bramą i biegniemy do Pałacu. Jesteśmy gotowi?

- Mhm... - kiwnęłam głową.

- No pewnie! - krzyknął Segoe.

- Jak nigdy - powiedział Arial.

- W takim razie Operacja "Skarb" zaczyna się właśnie teraz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro