Rozdział 8: Zmiana aury

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poniedziałek, 22 września 2039

(Segoe pov)

Po naszym ostatnim zebraniu zaczęliśmy wprowadzać nasze plany w życie. Cóż, najpierw jednak siostra zmusiła mnie do nauki. Serio, mamy tyle na głowie, a jeszcze musimy się przejmować szkołą?! Ja pierdolę...

No ale następnego dnia zaczęliśmy się na poważnie wszystkim interesować. Na wszystkich przerwach spotykaliśmy się albo pisaliśmy do siebie, by doprecyzować niektóre szczegóły naszej akcji. Już nie mogę się doczekać, aż to będzie za nami!

Najtrudniejszą częścią tego wszystkiego jednak było to, że nadal musiałem chodzić na trening do tego dupka... Na całe szczęście dał mi spokój... ale to oznaczało tylko, że znalazł sobie inną ofiarę. Ugh... W końcu zapłacisz za to.

W każdym razie, wychodziłem właśnie z sali, gdzie miałem ostatnią lekcję, gdy wpadłem na Sam.

- O, hej - przywitałem się.

- C-cześć... - odpowiedziała. Jak zawsze brzmiała nerwowo... Chociaż nie. Zauważyłem, że z nerwów pociera nadgarstek - jakby stresowała się czymś bardziej niż zwykle. Co jest...?

- Wszystko okej? - zapytałem.

Na początku nie odpowiedziała, ale gdy tłum wokół nas nieco się rozszedł, zapytała:

- Czy t-to prawda... że wy... że Makami s-się na was...?

Oh... Pewnie słyszała od kogoś. W sumie się nie dziwię, ostatnio słyszałem kilka osób, które plotkowały o nas i o naszej sytuacji...

- Tak jakby... - westchnąłem. - Ale nie mów nikomu, okej...? Nie chcę go bardziej wkurwić...

- J-jasne... - kiwnęła głową. - Przepraszam...

- Nie... To nic, Sam. Zresztą, to nasza sprawa... Spróbujemy jakoś z tego wyjść.

- O ile s-się da...

- Hm? - spojrzałem na nią.

- N-nie, nic... Wybacz, a-ale muszę iść... N-na razie - pożegnała się i zaczęła biec w swoją stronę.

Patrzyłem na nią. To uczucie podczas rozmowy nie minęło... Dalej się martwi o nas... Oby tylko nie odbiło się to na niej.

*

Wtorek, 23 września 2039

(Tahoma pov)

Następnego dnia po wizycie w Pałacu tego dupka zrobiliśmy sobie dzień wolny. Po szkole wróciliśmy do akademika i spędziliśmy popołudnie na oglądaniu filmów i jedzeniu przekąsek. Powiem szczerze... brakowało mi takiego relaksu. 

- Od razu lepiej... - odetchnęłam, zbierając puste opakowania po chipsach i innych rzeczach. - Ta przerwa zdecydowanie się przydała.

- Nom - dodał Segoe. - Fajnie było... Ej, a tak właściwie... która godzina?

- Jest prawie 17... A co?

- Czy ktokolwiek z nas widział jak Sam wchodziła tutaj?

Jego ton głosu sprawił, że się zaniepokoiłam. Ma rację... Powinna być najpóźniej pół godziny temu. Plus gdyby szła gdzieś po szkole lub musiałaby coś załatwić, napisałaby do mnie. 

Nagle zauważyłam, jak Arial zamyka oczy i chwyta się za głowę. Zdecydowanie sprawiało mu to ból.

- Arial? - podbiegłam do niego. - Co jest?

- Ja... Właśnie coś wyczułem... gdy Seg wspomniał o niej... - wydusił z siebie. - Coś jest... nie tak...

- Że co?! - spytał mój brat. - Co masz na myśli?

- Nie wiem... Musimy iść... Teraz - nagle wstał i zaczął iść przed siebie.

- Cholera... - wymruczałem i razem z siostrą ruszyłem za nim.

*

Podążaliśmy za nim pod naszą szkołę. Szliśmy jak tylko mogliśmy najszybciej, by dojść na miejsce.

- Hej, na bok! - nasz młodszy brat pociągnął nas na bok.

Schowaliśmy się przy ogrodzeniu, akurat żeby zobaczyć wychodzącego ze szkoły Makamiego. Mojej uwadze nie uszedł fakt, że miał kilka czerwonych plan na ubraniu... i ślady otarć na dłoniach.

- Gh... Głupia szmata... - mruczał sam do siebie. - Wtrącać się w nie swoje sprawy...

- Czy on m-mówił o... - szepnęłam do rodzeństwa.

- S͘uk̴in͡s͢yn.̧.͡.

- Łoł, hej! - pociągnęłam Ariala za ubranie. - Panuj nad sobą! Musimy dowiedzieć się, co z Sam!

- R-racja... Przepraszam - odetchnął głęboko kilka razy. - Dobra, chodźmy.

*

(Segoe pov)

Wbiegliśmy na teren szkoły.

- Dobra - powiedziałem, rozglądając się. - Gdzie teraz?

- Tam! - nagle Arial nas minął i zaczął biec przed siebie. Cóż, zaskoczyło mnie to, bo on jest dosłownym przeciwieństwem sprawności fizycznej. Skoro zaczął biec, to było naprawdę źle.

- Ej, zaczekaj! - moja siostra zaczęła biec za nim.

Razem pobiegliśmy za szkołę i wtedy zobaczyliśmy to... Sam leżała pod ścianą, cała we krwi i siniakach.

- SAM!!! - krzyknęliśmy, gdy ją znaleźliśmy, i ruszyliśmy do niej.

- . . . - mruknęła, ledwo przytomna.

- Sam... O mój... Powiedz coś, proszę! - krzyknęła siostra.

- Ta... Tahoma...?

- Co się stało? - dołączyłem do niej. - Cholera... Nie wygląda to dobrze... Kto ci to zrobił? - spytałem, choć miałem swoje podejrzenia.

- Prze... p-przepraszam... Chciałam... żeby n-nie był... taki ostry w-wobec... was... chciałam... porozmawiać... a-ale on... n-nie chciał... mnie słuchać... - wydusiła. Wyglądała, jakby sprawiało jej to masę bólu.

- Spokojnie... Segoe, czy pielęgniarka dalej jest w szkole? - zapytała Tahoma.

- Powinna być... Jeśli jest, wezwę ją! - pobiegłem do środka.

*

(Tahoma pov)

Odwróciłam się i zobaczyłam, że Arial kuca na ziemi. Trzymał się za głowę i się cały trząsł... jak w momentach, gdy zaczyna tracić nad sobą panowanie.

- Arial? Trzymasz się jakoś? - spytałam go. Kiwnął tylko głową, że tak, ale wiedziałam że chwilowo muszę zostawić go w spokoju.

Właśnie w tym momencie Segoe wrócił do nas.

- Pielęgniarka będzie za moment! - powiedział. - Obejrzy Sam i zobaczy, czy będzie trzeba ją zabrać do szpitala...!

- Okej... Proszę... Trzymaj się Sam...

*

Kilkanaście minut później wyszliśmy z pokoju medycznego naszej szkoły. Pielęgniarka zajęła się Sam i uznała, że nie trzeba wzywać karetki, ale powiedziała nam że na razie musi zostać w skrzydle medycznym w naszej szkole, by móc ją monitorować.

Usiedliśmy na korytarzu. Przez długą chwilę niczego nie mówiliśmy do siebie.

- Sam... - wydusiłam z siebie. Martwiłam się o nią... W końcu była naszą dobrą znajomą. Jak on mógł ci to zrobić...?!?

- Ten dupek... Teraz to już przegiął!!! - krzyknął mój młodszy brat i zaczął chodzić w kółko. - Miałem nadzieję że choć odrobinę jest w nim normalności, ale się kurwa przeliczyłem! Jak on mógł pobić bezbronną dziewczynę?!?

- W nim chyba nie ma już ani odrobiny szacunku - szepnęłam. - Zapłaci za to... Zapłaci.

- . . . - mój starszy brat się nie odezwał. Był cicho odkąd tylko znaleźliśmy Samanthę. Szczerze mówiąc, nie winiłam go... Wystarczyłoby jedno nieostrożne słowo w tej sytuacji i mogłaby nastąpić katastrofa.

- To postanowione - powiedział Segoe. - Jutro idziemy do Pałacu. Już my mu pokażemy że bez konsekwencji się nie obędzie.

- Dokładnie. Arial, będziesz w stanie iść z nami? - spojrzałam na niego.

- Mhm... - wymruczał. - Nie mam wyjścia.

- No dobra... Na razie nie możemy wejść do niej... Ale jutro lub pojutrze odwiedzimy ją. A w międzyczasie... Szykujmy się na misję.

*

Środa, 24 września 2039

Stanęliśmy przed wejściem do Pałacu.

- Myślicie że ten tutaj wie, co tam zrobił? - zapytałam.

- Wiedział że mu wtedy przywaliłem... Na pewno będzie i tego świadom - powiedział Black.

- Racja... Dobra, idziemy - Rocket ruszył przed siebie. - Zapłaci za to, co jej zrobił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro