(Tahoma pov)
ŁOOOOOOOOOŁ... NAJS!
Patrzyliśmy na zawartość skrzyni. Tam była masa broni... MASA.
- O W MORDEEEEEEEE... - skomentował mój młodszy brat.
- Pod wrażeniem? - usłyszeliśmy Aidena. - Dobra, to co chcecie?
- Zaraz, skąd wiedzieliście, o co nam chodzi? Nawet nie zdążyliśmy nic powiedzieć... - przerwałam Segoe.
- Nie musieliście. Wystarczyło, że usłyszałem ton głosu waszego brata. Ari zawsze ma tak, gdy myśli o czymś, czym kogoś można zranić...
- Proszę... Nie używaj tego imienia - szepnął Arial. - Wiesz, że to...
- Dobra, dobra...
- Ej, czy to miecz? - Segoe przerwał mu i wyjął ze skrzyni broń. Była cała wykonana ze stali, z metalowymi detalami. - Łał... Zajebiście się go trzyma. Półtoraręczny, nie?
- Tak. Jeśli ci odpowiada, to bierz.
- Najs!
- Tylko nie machaj nim gdzie popadnie... - zwróciłam mu uwagę. - Nie chcę się za ciebie tłumaczyć.
- Jasne... Ej, mam coś dla ciebie, siostra! - nagle podał mi przedmiot z dna skrzynki. - Łuk ze strzałkami, if you know what I mean...
No jasne, mój pseudonim to Arrow i już robią z tego żarty... Żałuję wszystkich moich dotychczasowych decyzji. Ale w sumie...
- Ej, tak w sumie to kiedyś chciałam się nauczyć strzelać z łuku... Może powinnam się za to zabrać w końcu.
- No to widzisz! Masz okazję.
- Ta...
- Mhm... Sis. SIS - nagle Arial się ożywił i zaczął grzebać w skrzyni.
- Co tam masz? - spytałam.
Arial się odwrócił do nas.
- Nóż!
- NIE!!! - ja i Segoe natychmiast zaprotestowaliśmy.
- Oj dajcie spokój, co wy tacy nerwowi? - zapytał nas Aiden.
- Jak Arial miał 11 lat, to Arial nagle postanowił przyjść do mojego pokoju z nożem kuchennym! W ŚRODKU NOCY!
- Ta... Do dziś mam traumę... - dodał mój młodszy brat.
- To było 7 lat temu. No i to nie byłem ja tylko-
- Ale geny w tym przypadku robią swoje! Odłóż to!
- Nie.
- Arial...
- Tahoma, jeśli nie przestaniesz, po̴rozmawiam̢y inacze̷j...
Usłyszałam glitche w jego głosie. O fuck, on go nie wypuści... Co nie? Nieeeee, nie zrobiłby tego. Unless...?
- Oooooo, czyżby mały szantażyk? Brzmi ciekawie.
- Ty pierwszy oberwiesz - Arial obrócił się w kierunku Aidena. Ten tylko wzruszył ramionami.
- Nie pierwszy raz.
- Ugh, dobra, niech ci będzie... Ale jak zacznie ci odbijać, konfiskuję go, jasne?
- Dobrze, mamo.
Westchnęłam. Daj mu nóż i już zaczyna pyskować... A normalnie jest taki spokojny. Coś czuję, że tego pożałuję... Lepiej zabarykaduję drzwi w nocy.
- Dobra, skończyliście? - Aiden zakończył naszą dyskusję. - Jak tam, to wyjdźmy stąd. Musicie zapłacić za te bronie.
*
Kilka minut później wyszliśmy już z lombardu.
- Dobra... Zostały nam cztery stówy - powiedziałam, przeliczając kasę. - Proponuję żebyśmy założyli specjalną skarbonkę na kasę z naszych akcji. Będziemy ten hajs wykorzystywać na bronie, sprzęt i inne rzeczy związane z tamtym światem. Co wy na to?
- Jestem za! - krzyknął mój młodszy brat. - Łał... Czuję się jak w jakiejś grze normalnie!
- Bro, ty pamiętasz że my żyjemy w Cyberprzestrzeni, nie?
- Nie o to mi... Wiesz co mam na myśli! Mamy supermoce istniejące tylko w tamtym świecie, walczymy z tamtymi dupkami, mamy uzbrojenie, a nawet własny fundusz! I do tego tworzymy ekipę... Powinniśmy wymyślić jakąś nazwę!
No racja... Fajnie by było mieć nazwę naszej grupy.
- Masz jakiś pomysł, Segoe?
- Tak! Nazwijmy się... Uh... Um... Nie, w sumie to nie mam nic.
Przybiłam facepalma. Jak nic nie masz to się nie odzywaj.
- Łowcy Pragnień.
- ??? - spojrzałam na Ariala.
- Naszym celem jest zabranie jego Skarbu, czyli materialnej formy jego wypaczonych pragnień. Nazwa pasuje i ma sens.
- I brzmi jak jakaś gildia - uśmiechnęłam się. - Mi pasuje.
- I mi też! - dodał Seg.
- W takim razie ustalone... Jesteśmy Łowcami Pragnień i mamy ustalony cel, więc czas działać!
*
(Arial pov)
Gdy wróciliśmy do akademika, zebraliśmy się w pokoju moim i mojego brata, by omówić dokładny plan działania.
- Dobra, musimy ustalić jak dokładnie się za to zabrać - zaczęła moja siostra. - Dziś jest niedziela, 21 września, co nie? A to cholerne zebranie w piątek 10 października... Mamy 2,5 tygodnia na to, by załatwić to, zanim nas wyleją i aresztują.
- Zgadza się... - dodał Segoe. - Tak więc musimy do tego czasu zdobyć jego Skarb czy coś... A jak dokładnie się za to zabrać? Najpierw musimy go znaleźć, to wiem, ale... coś więcej?
- Hm... Będę musiała nieco więcej poczytać na ten temat... Ale jak się dowiem, poinformuję was.
- Zrozumiano... - odparłem. - Na bieżąco będziemy musieli też zdobywać wyposażenie.
- Fakt... - zauważyła Tahoma. - Bez jakichkolwiek leków będzie problem. Nie jestem pewna czy nasze Persony potrafią nas leczyć.
- No tak... - mruknął mój brat. - Czyli co jakiś czas będziemy wpadać do twojego kumpla Aidena i mu sprzedawać stuff?
- To nie mój kumpel... - westchnąłem. Fakt, znam go trochę, ale "kumpel" to stanowczo za dużo powiedziane. - Znam go tylko dlatego, że raz na siebie wpadliśmy...
- Właśnie... Chyba nigdy o nim nie mówiłeś - zorientował się Segoe. - Jak wy się poznaliście?
Spuściłem wzrok. O nie...
- Nie... To niezręczne...
- Uuu, teraz to ja muszę wiedzieć - dołączyła do niego Tahoma.
Uh... Może by tak jednak coś im... GH! Nie, panuj nad sobą!
- To było, jak byłem w 2 klasie gimnazjum... Chciał mnie okraść i go pobiłem.
- U, serio?!
- Co miałem zrobić? Chciał mi ukraść czekoladę...
- Czekaj, czekoladę?
- Tak...
Tahoma i Segoe przez chwilę patrzyli na mnie... po czym zaczęli się śmiać.
- To nie jest śmieszne... - westchnąłem.
- Ahahahaha! Ja pierdolę... Pobiłeś go, bo chciał ci ukraść czekoladę? - mój brat praktycznie popłakał się ze śmiechu.
- Zaraz pobiję ciebie, jak nie przestaniesz się śmiać! To była moja ulubiona!
- OMG, nie mogę... - siostra z trudem się powstrzymała od śmiechu. - Pff... Dlaczego ty masz taką obsesję na punkcie czekolady? Połowa twojej diety to ona...!
- Mam was dość... Serio, właśnie w takich momentach mam ochotę się nie hamować i pozwolić mu robić swoje...
Było to oczywiście kłamstwo... Nigdy nie pozwoliłbym na to. Jednak chciałem przerwać tą rozmowę... Czułem się niekomfortowo.
- Dobra, stop... serio... - Segoe nam przerwał. - Nieważne... Wracając do tematu... Będziemy po prostu co jakiś czas wpadać do Pałacu i próbować znaleźć ten Skarb... Ej, myślicie że ja też będę miał swoją Personę? Jak uważacie, będzie cool?
- Nie ciesz się tak... Jeszcze się okaże, że nie będziesz jej miał.
Segoe spojrzał na Tahomę.
- Żartujesz, nie? Dlaczego miałbym nie mieć...? Wy macie, więc... Ja też... Nie?
- A kto to wie...? Zdarzają się wyjątki...
- Ari... Powiedz, że ona żartuje - brat spojrzał na mnie.
- Seg, dlaczego dalej mówisz do mnie Ari? - odparłem. Wiesz, że to nie moje imię... Dlaczego cały czas to robisz...?
- Oj, sory... Odruch...
- Dobra, skończmy tą dyskusję na dzisiaj - siostra wstała z łóżka. - Jutro mam test z informatyki i muszę się pouczyć nieco... Wy lepiej też.
- Uh, nie chce mi się... - Segoe walnął twarzą w ścianę. - Jutro matma...
- Ciesz się że masz podstawową... Jakbyś usłyszał o całkach to chyba byś się posrał.
- Brzmi jak zło...
- W takim razie... Do Pałacu wracamy jutro po lekcjach? - zapytałem.
- Mhm. A pojutrze robimy sobie wolne. Kilka dni bez przerwy na pewno da nam popalić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro