Rozdział 7: Sprzęt i plan działania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Tahoma pov)

ŁOOOOOOOOOŁ... NAJS!

Patrzyliśmy na zawartość skrzyni. Tam była masa broni... MASA.

- O W MORDEEEEEEEE... - skomentował mój młodszy brat.

- Pod wrażeniem? - usłyszeliśmy Aidena. - Dobra, to co chcecie?

- Zaraz, skąd wiedzieliście, o co nam chodzi? Nawet nie zdążyliśmy nic powiedzieć... - przerwałam Segoe.

- Nie musieliście. Wystarczyło, że usłyszałem ton głosu waszego brata. Ari zawsze ma tak, gdy myśli o czymś, czym kogoś można zranić...

- Proszę... Nie używaj tego imienia - szepnął Arial. - Wiesz, że to...

- Dobra, dobra... 

- Ej, czy to miecz? - Segoe przerwał mu i wyjął ze skrzyni broń. Była cała wykonana ze stali, z metalowymi detalami. - Łał... Zajebiście się go trzyma. Półtoraręczny, nie?

- Tak. Jeśli ci odpowiada, to bierz.

- Najs!

- Tylko nie machaj nim gdzie popadnie... - zwróciłam mu uwagę. - Nie chcę się za ciebie tłumaczyć.

- Jasne... Ej, mam coś dla ciebie, siostra! - nagle podał mi przedmiot z dna skrzynki. - Łuk ze strzałkami, if you know what I mean...

No jasne, mój pseudonim to Arrow i już robią z tego żarty... Żałuję wszystkich moich dotychczasowych decyzji. Ale w sumie...

- Ej, tak w sumie to kiedyś chciałam się nauczyć strzelać z łuku... Może powinnam się za to zabrać w końcu.

- No to widzisz! Masz okazję.

- Ta...

- Mhm... Sis. SIS - nagle Arial się ożywił i zaczął grzebać w skrzyni.

- Co tam masz? - spytałam.

Arial się odwrócił do nas.

- Nóż!

- NIE!!! - ja i Segoe natychmiast zaprotestowaliśmy.

- Oj dajcie spokój, co wy tacy nerwowi? - zapytał nas Aiden.

- Jak Arial miał 11 lat, to Arial nagle postanowił przyjść do mojego pokoju z nożem kuchennym! W ŚRODKU NOCY!

- Ta... Do dziś mam traumę... - dodał mój młodszy brat. 

- To było 7 lat temu. No i to nie byłem ja tylko-

- Ale geny w tym przypadku robią swoje! Odłóż to!

- Nie.

- Arial...

- Tahoma, jeśli nie przestaniesz, po̴rozmawiam̢y inacze̷j...

Usłyszałam glitche w jego głosie. O fuck, on go nie wypuści... Co nie? Nieeeee, nie zrobiłby tego. Unless...?

- Oooooo, czyżby mały szantażyk? Brzmi ciekawie.

- Ty pierwszy oberwiesz - Arial obrócił się w kierunku Aidena. Ten tylko wzruszył ramionami.

- Nie pierwszy raz.

- Ugh, dobra, niech ci będzie... Ale jak zacznie ci odbijać, konfiskuję go, jasne?

- Dobrze, mamo.

Westchnęłam. Daj mu nóż i już zaczyna pyskować... A normalnie jest taki spokojny. Coś czuję, że tego pożałuję... Lepiej zabarykaduję drzwi w nocy.

- Dobra, skończyliście? - Aiden zakończył naszą dyskusję. - Jak tam, to wyjdźmy stąd. Musicie zapłacić za te bronie.

*

Kilka minut później wyszliśmy już z lombardu.

- Dobra... Zostały nam cztery stówy - powiedziałam, przeliczając kasę. - Proponuję żebyśmy założyli specjalną skarbonkę na kasę z naszych akcji. Będziemy ten hajs wykorzystywać na bronie, sprzęt i inne rzeczy związane z tamtym światem. Co wy na to?

- Jestem za! - krzyknął mój młodszy brat. - Łał... Czuję się jak w jakiejś grze normalnie! 

- Bro, ty pamiętasz że my żyjemy w Cyberprzestrzeni, nie?

- Nie o to mi... Wiesz co mam na myśli! Mamy supermoce istniejące tylko w tamtym świecie, walczymy z tamtymi dupkami, mamy uzbrojenie, a nawet własny fundusz! I do tego tworzymy ekipę... Powinniśmy wymyślić jakąś nazwę!

No racja... Fajnie by było mieć nazwę naszej grupy.

- Masz jakiś pomysł, Segoe?

- Tak! Nazwijmy się... Uh... Um... Nie, w sumie to nie mam nic.

Przybiłam facepalma. Jak nic nie masz to się nie odzywaj.

- Łowcy Pragnień.

- ??? - spojrzałam na Ariala.

- Naszym celem jest zabranie jego Skarbu, czyli materialnej formy jego wypaczonych pragnień. Nazwa pasuje i ma sens.

- I brzmi jak jakaś gildia - uśmiechnęłam się. - Mi pasuje.

- I mi też! - dodał Seg.

- W takim razie ustalone... Jesteśmy Łowcami Pragnień i mamy ustalony cel, więc czas działać!

*

(Arial pov)

Gdy wróciliśmy do akademika, zebraliśmy się w pokoju moim i mojego brata, by omówić dokładny plan działania.

- Dobra, musimy ustalić jak dokładnie się za to zabrać - zaczęła moja siostra. - Dziś jest niedziela, 21 września, co nie? A to cholerne zebranie w piątek 10 października... Mamy 2,5 tygodnia na to, by załatwić to, zanim nas wyleją i aresztują.

- Zgadza się... - dodał Segoe. - Tak więc musimy do tego czasu zdobyć jego Skarb czy coś... A jak dokładnie się za to zabrać? Najpierw musimy go znaleźć, to wiem, ale... coś więcej?

- Hm... Będę musiała nieco więcej poczytać na ten temat... Ale jak się dowiem, poinformuję was.

- Zrozumiano... - odparłem. - Na bieżąco będziemy musieli też zdobywać wyposażenie.

- Fakt... - zauważyła Tahoma. - Bez jakichkolwiek leków będzie problem. Nie jestem pewna czy nasze Persony potrafią nas leczyć.

- No tak... - mruknął mój brat. - Czyli co jakiś czas będziemy wpadać do twojego kumpla Aidena i mu sprzedawać stuff?

- To nie mój kumpel... - westchnąłem. Fakt, znam go trochę, ale "kumpel" to stanowczo za dużo powiedziane. - Znam go tylko dlatego, że raz na siebie wpadliśmy...

- Właśnie... Chyba nigdy o nim nie mówiłeś - zorientował się Segoe. - Jak wy się poznaliście?

Spuściłem wzrok. O nie...

- Nie... To niezręczne...

- Uuu, teraz to ja muszę wiedzieć - dołączyła do niego Tahoma.

Uh... Może by tak jednak coś im... GH! Nie, panuj nad sobą!

- To było, jak byłem w 2 klasie gimnazjum... Chciał mnie okraść i go pobiłem.

- U, serio?!

- Co miałem zrobić? Chciał mi ukraść czekoladę...

- Czekaj, czekoladę?

- Tak...

Tahoma i Segoe przez chwilę patrzyli na mnie... po czym zaczęli się śmiać.

- To nie jest śmieszne... - westchnąłem.

- Ahahahaha! Ja pierdolę... Pobiłeś go, bo chciał ci ukraść czekoladę? - mój brat praktycznie popłakał się ze śmiechu.

- Zaraz pobiję ciebie, jak nie przestaniesz się śmiać! To była moja ulubiona!

- OMG, nie mogę... - siostra z trudem się powstrzymała od śmiechu. - Pff... Dlaczego ty masz taką obsesję na punkcie czekolady? Połowa twojej diety to ona...!

- Mam was dość... Serio, właśnie w takich momentach mam ochotę się nie hamować i pozwolić mu robić swoje...

Było to oczywiście kłamstwo... Nigdy nie pozwoliłbym na to. Jednak chciałem przerwać tą rozmowę... Czułem się niekomfortowo.

- Dobra, stop... serio... - Segoe nam przerwał. - Nieważne... Wracając do tematu... Będziemy po prostu co jakiś czas wpadać do Pałacu i próbować znaleźć ten Skarb... Ej, myślicie że ja też będę miał swoją Personę? Jak uważacie, będzie cool?

- Nie ciesz się tak... Jeszcze się okaże, że nie będziesz jej miał.

Segoe spojrzał na Tahomę.

- Żartujesz, nie? Dlaczego miałbym nie mieć...? Wy macie, więc... Ja też... Nie?

- A kto to wie...? Zdarzają się wyjątki...

- Ari... Powiedz, że ona żartuje - brat spojrzał na mnie.

- Seg, dlaczego dalej mówisz do mnie Ari? - odparłem. Wiesz, że to nie moje imię... Dlaczego cały czas to robisz...?

- Oj, sory... Odruch...

- Dobra, skończmy tą dyskusję na dzisiaj - siostra wstała z łóżka. - Jutro mam test z informatyki i muszę się pouczyć nieco... Wy lepiej też.

- Uh, nie chce mi się... - Segoe walnął twarzą w ścianę. - Jutro matma...

- Ciesz się że masz podstawową... Jakbyś usłyszał o całkach to chyba byś się posrał.

- Brzmi jak zło...

- W takim razie... Do Pałacu wracamy jutro po lekcjach? - zapytałem.

- Mhm. A pojutrze robimy sobie wolne. Kilka dni bez przerwy na pewno da nam popalić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro