Rozdział 30: Trening charakteru

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Arial pov)

Chcąc nie chcąc musiałem opowiedzieć swojemu przyjacielowi wszystko... Ivo nie zdążył niczego na telefonie, ale wydała mnie próba odebrania mu go. Tak naprawdę nieważne co bym zrobił, on i tak by się zorientował że coś jest na rzeczy.

Tak więc opowiedziałem mu całą historię: powiedziałem mu o Metaverse, naszych mocach i o Skarbie. Wyglądał na zaskoczonego, ale im dłużej mówiłem, tym bardziej zdawał się to jakiś rozumieć.

- Kurde... Łał - skomentował. - Szczerze... Arial, jakby tą historię opowiedział mi ktoś inny, pomyślałbym że zmyśla. To brzmi... kurwa, nie mam słów na to!

- A co ja miałem pomyśleć? Sam tam byłem, a i tak ciężko mi było to przyjąć do wiadomości.

- Ta... Cholera, ale miałeś szczęście - zauważył Ivo. - Nikt z tobą wtedy nie był... Jakbyś nie zyskał tej całej Persony, byłoby po tobie!

- Wiem...

- Kurde... Ja też tak chcę!

- Nie chcesz. Uwierz, to boli. Plus ta moc jest... dość skomplikowana. Wydaje się prosta w użyciu, ale zużywa mnóstwo energii życiowej... Łatwo się wypalić.

- O kurde... Ej, skoro to takie energożerne, to jak twoje ciało to znosi...?

Westchnąłem.

- Szczerze... Nie wydaje się źle, ale... czuję barierę wewnętrzną. Wiem, że stać mnie na dużo więcej, czuję to w sobie, ale... Sam się ograniczam. Muszę więc nieco popracować nad sobą.

- Mhm...

- Spokojnie, Tahoma i Segoe powiedzieli że mnie przypilnują... Nie będzie łatwo, ale muszę to zrobić.

- To pewnie będzie ci ciężko? - Ivo spojrzał na mnie.

- Najgorzej zniosę ograniczenie ilości czekolady jaką mogę zjeść tygodniowo.

Usłyszałem jak się śmieje.

- Ta, brzmi jak twój problem.

- Ty też...? Wszyscy wokół nie mogą przestać... Czy to naprawdę jedyna cecha charakterystyczna jaką posiadam?

- Może? Ale tak przy okazji... serio Ari ma ci pomagać? Znaczy, wiem, pytałem już kilka razy, po prostu...

- Wiem... Ale tak się umówiliśmy. Nawet sam doświadczyłeś efektów naszej umowy.

Ivo się skrzywił gdy to powiedziałem.

- Ta... Dotkliwie to poczułem. Właśnie, on nadal nas słucha czy...?

Pokręciłem głową. 

- Stwierdził że mu się nie chce nas słuchać i się nie pokazuje. Prawdopodobnie siedzi w mojej głowie i śpi.

- A, okej.

- Ivo?

- Hm?

- Posłuchaj... Muszę cię o coś poprosić.

- No? Dawaj.

- Eh... jeśli na twoim telefonie też pojawi się ta aplikacja... Błagam, powiedz mi. Nie próbuj nic sam w niej robić. Możesz mi to obiecać?

- No pewnie, Arial... Przysięgam, gdy tylko to zobaczę, dam ci znać.

- Dzięki - odetchnąłem z ulgą. Denerwowałem się tym odkąd tylko Ivo wziął do ręki mój telefon.

- Spoko. A właśnie... - Ivo pochylił się w moją stronę. - Ta apka przenosi was tam... Do tamtego świata. I są tam te całe Pałace z tymi zjebanymi wersjami ludzi...? Mhm...

Spojrzałem na niego.

- Ivo, o czym ty myślisz?

Uśmiechnął się.

- A co jeśli zamiast się z nimi bić wystarczy ich zastraszyć?

- Nie ma opcji... - westchnąłem. - Shadow-Makami zdecydowanie by się nie dał... Inni pewnie też.

- A jego potwory? Może dałoby się ich jakoś tak załatwić? Wtedy na przykład nie musiałbyś się z nimi bić.

Spojrzałem na niego. 

- Ivo... Ludzie się mnie boją tylko gdy Ari mnie kontroluje, i to jeszcze nie wszyscy.

- No właśnie. Sprawiasz wrażenie przestraszonego dzieciaka, który daje sobą pomiatać... Dlatego wpadłem na pomysł, by zmienić twój wizerunek.

Cofnąłem się.

- Co chcesz przez to powiedzieć...?

- Hehe... Chcę sprawić, byś mógł bez problemu kazać się komuś odjebać bez użycia siły ani pomocy Ari'ego. Nauczę cię, jak się zastrasza ludzi.

Ivo, czy tobie odbiło...? Ja nie jestem w stanie...

- I-

- Dobra, wstawaj, bierzemy się za to - Ivo zeskoczył z łóżka.

- Ale-

- Arial, no weź. Przyda ci się to. Pls, nie bądź taki.

Westchnąłem i niechętnie wstałem.

- Ja nawet nie wiem jak się za to zabrać...

- Ale ja wiem~

- No to podziel się proszę...

- Hehe. Jest to całkiem proste - Ivo się przeciągnął. - Najlepiej żebyś był w stanie wkurzyć się na zawołanie. Widok wkurwionego demona zawsze działa. Nawet nie musimy kombinować ze Stanem Psychozy, i tak masz za mało demonicznego DNA by to zadziałało. Mam na myśli coś prostszego...

- Czyli?

- Stymulacja za pomocą twojej własnej aury. Tata pokazał mi kiedyś tą sztuczkę, używam jej czasem by się nieco uspokoić. W twoim przypadku użyjemy tego na odwrót.

- Uh... A jak niby...?

- Jakby to wyjaśnić... Wiesz jak się ogląda swoją aurę czy...?

- A myślisz że jak spałem przez ostatnie kilka lat? - spojrzałem na niego.

- Ah. No dobra. Czyli to masz obcykane. To, hm... nie wiem jak to wyjaśnić... Wyobraź sobie że twoja aura ma ludzką sylwetkę.

- Um... No dobrze...?

- A teraz daj jej w mordę.

W tym momencie parsknąłem ze śmiechu. To było tak niespodziewane że nie mogłem się opanować.

- Pffff... Co? - z całych sił powstrzymywałem śmiech.

- Nie wiem, improwizuję! - Ivo zaczął się śmiać. - Ja na sobie używam tego podobnie, tylko udaję że ją głaszczę jak kota czy coś. A skoro ty masz zrobić odwrotnie, no to... jakoś tak?

Pokręciłem głową.

- Ivo... Wybacz, ale nie wiem czy jestem w stanie to sobie wyobrazić. To zbyt abstrakcyjne, nawet jak dla mnie.

- Hej! Artysta mówi że coś jest zbyt abstrakcyjne? Nie gadaj - przysunął się bliżej mnie i stanął tuż przed moją twarzą. - Słuchaj, będę tu siedzieć dopóki nie nauczysz się tego robić. A jeśli będziesz się opierać... - nagle złapał moją koszulkę i podniósł ją do góry.

- HEJ, CO TY-

- Cicho! Albo nauczysz się to robić w tej chwili, albo rozbiorę cię i będę podziwiać twoją patyczakowatość! Masz 10 sekund albo pożegnasz się ze spodniami! - nagle popchnął mnie na podłogę pod ścianą i zaczął je rozpinać.

- H-HEJ, ZOSTAW- ZABIERAJ RĘCE- IVO, DO JASNEJ- KURWA MAĆ, ZABIERAJ TE ŁAPSKA TY PIERDOLONY ZJEBIE ALBO ODETNĘ CI JE!!! - wrzasnąłem, odpychając go z całej siły. Nie wiem jak, ale... czułem jak z mojego ciała ulatnia się gniew, który nawet nie wiem jak się tam pojawił. - Gh... S-sory... W-wybacz...

- Łoł... To było ZAJEBISTE!!! - natychmiast się pozbierał z podłogi. - To działa! Nie wiem jak, ale działa!

- T-ta... Z-zaraz, gdzie moja koszulka? Ivo, oddaj mi ją, błagam - odruchowo zacząłem się zasłaniać. - N-nie patrz się tak na mnie!

- Pffff... Dobra, nie będę taki - rzucił mi ubranie, które natychmiast narzuciłem na siebie. - Ale serio, jesteś mocno wychudzony... Jesz ty cokolwiek?

- Teraz już tak... Nawet jak mówię że nie jestem głodny, mama i tak mnie karmi na siłę. Ale... przynajmniej nie chce mi się spać aż tak.

- Chłopaki! Zrobiłam wam ciasto!

- A propo jedzenia... Twoja mama ma kolejną porcję - Ivo się uśmiechnął. - Dobra, idziemy jeść!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro