Rozdział 58: Kontynuujmy misję, co?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Ar̢i p̕o̵v͜)̸

- ̀Je͡st̵eśm̀y ̸na̧ ͏m̵iej̢sc͠u͠ - mruknąłem.-̢ ͞T̶u͏ je͞s͘t te͏n dr͟u͢g͟i̸ ch͘u̕j͡.͏

- Wiem, czuję jego obecność - Focus wysiadł z samochodu. - Ruszajmy. 

Wszyscy powychodzili z auta, jednak gdy tylko Arial to zrobił, zachwiał się i złapał boku pojazdu. O kurwa, tamto coś chyba go nieco przemęczyło.

- Nic ci nie jest?!? - Arrow natychmiast do niego podbiegła.

- T-to nic... - pokręcił głową. - Po prostu... chyba nie doszedłem do siebie po używaniu dwóch Person naraz. Uh... Mogę przesiedzieć tą walkę tutaj?

- Moim zdaniem tak byłoby lepiej - uznał Rocket, przyglądając mu się. - Szczerze mówiąc, ledwo stoisz na nogach. Lepiej jeśli odpoczniesz porządnie.

- Dzięki... Uh, sory...

- Nie przepraszaj, lepiej jeśli tu zostaniesz niż pójdziesz z nami i zemdlejesz w trakcie czy coś... Luz, damy radę - Thorn poklepała go po ramieniu.

- Dobra, nie stójmy tak! W drogę!

I wtedy cała grupa się rozeszła. Ja i Arial... znaczy Black (kurwa, nawet w myślach się już poprawiam... Ja jebię) zostaliśmy przy aucie.

-̴ To͜.͏.. c̕z̨e͏k͡am̸y, ̶n͡i̸e?

- Mhm.

 Nagle zauważyłem jakiś błysk światła. Gdy spojrzeliśmy w bok, zauważyliśmy dziwne, niebieskie drzwi.

- Czy to... - Arial powoli podszedł do nich.

- To̵ ńie ̕drzw̢i ̴do t̢eg͟o c̸a̷ł̷ego ̧p̀o͘ko͝j́u͏ z dłu̶gon͜os̕ym͠?

- Tak by wyglądało... Hm. W zasadzie trochę czasu minęło odkąd ostatni raz tu byliśmy.

-̸ N҉i̷e ̧p̶i҉e̢r͏d̸ol ͢ż͢e͡ ̕çhce̶s͡z ͞t̷a͘m̸ ̨iś͟ć͡!̕ ̧Ledwo͟ ̢n͝a͝ n͢ǫgac͝h ̕stoi͡sz̴!

- I tak są tam krzesła... - pokręcił głową. Od kiedy on kurwa mnie poucza?! - Poza tym skoro się pojawiły, wypadałoby tam zajrzeć.

- Ug͡h͞.͠.́.̨ ́Nie͢çh̀ c͟ì b̛ędz̸įè.͡

*

- Witajcie ponownie w Aksamitnym Pokoju. Minęło nieco czasu, nieprawdaż?

- ̨T҉a͠-̨ O͜ k͞u҉rd̸e͞,͝ ͜m͢a̢my ͘st҉r͜ojȩ M͜e̕t͢a̛ve̢rse̵ ͟ - zauważyłem, że mam na sobie kombinezon. Arial też, plus maskę.

- Może to dlatego że stamtąd przyszliśmy. To znaczy, tak mi się zdaje.

- Bardzo możliwe. Jednak nie o tym chcieliśmy z wami porozmawiać.

-͞ A͝ ̢ó c͢z͢ym͞,͘ ̛Cón͘si? - spojrzałem na nią z uśmieszkiem.

- Uuuuuuuuugh...- kątem oka zauważyłem jak Arial krzywi się z zażenowania. I dobrze mu tak.

- Z pewnością zauważyliście już nową umiejętność podarowaną przez waszą więź. Jesteście w stanie oboje dopuścić moc drugiej osoby gdy to wy macie kontrolę. Wygląda na to iż wasza współpraca zaczyna przynosić wam korzyści.

- Nie ustawajcie w jej pogłębianiu. Kto wie jakie dalsze korzyści wam ona przyniesie...

- T͡a, ̵o̵kej,̵ ͝to͝ ̷ws͏z͟ys͏tk͝o ̡c͏z̷y jeszc̸ze ̕m̷a͜ci̶e cǫś̡ ̧do̶ ̨po͟wied̨z̵e̵nia͢?̨

- Tylko jedno. Mam pewną prośbę, lecz to od was zależy czy ją spełnicie.

- Cóż, pomagacie nam, więc wypadałoby się jakoś odwdzięczyć... O co chodzi, Constance?

- Chciałabym móc zobaczyć na własne oczy, jak wchodzicie w interakcję z otoczeniem i jak wygląda wasze codzienne życie. Jeśli będziecie mieć wolny moment, chciałabym byście mnie oprowadzili po swoim świecie.

- ̶O ̶ni̕e, tò b̀ędz͜ie ͢cię̵żkie.͝.. - jęknąłem.

- Ari...

- C͜o̵ ͡z͏n̕o̵w̴u̸?̕!?͘

- Cóż, decyzja zależy od was. Nie będę naciskać, zwłaszcza że nie wiem wiele o tamtym świecie i możecie uznać że będę zachowywać się niecodziennie.

Warknąłem i odchyliłem się do tyłu.

-̷ J̡eś͟l̨i̧ ̢się ̴na̧ to ̧z͘go̶d͠zisz, ni͝e ̧ma̢sz praw̧a̵ mn͟i̸e͏ ̡pro͝si͜ć o pomoc ̷Arial - powiedziałem mu. - S̸a̕m s͞ię będ͜źiesz z͝ ̨tym p͡ieŕḑolić.

- Domyśliłem się z twojego tonu. Um... Mogę się nad tym zastanowić nieco?

- Oczywiście. Jeśli zdecydujesz się na to, po prostu wejdź do Aksamitnego Pokoju. Poza Metaverse udało mi się jeszcze ustawić drzwi przy bramie szkolnej oraz w centrum. Możecie się przez nie dostać tutaj jeśli będziecie czegoś potrzebować.

- A póki co możecie powrócić do swojej rzeczywistości. Żegnajcie.

*

(Arial pov)

Wróciliśmy do siebie. Skończyliśmy zlecenia i czekaliśmy w salonie na jakieś informacje od Tima.

- Coś mamy? - zapytał Segoe. 

- Nope... Na razie nic. Możliwe że dzisiaj to się nie stanie, to zajmuje chwilę.

- Prawda. To co, jemy coś? Późno się robi - zauważyła Spirit. - Nie musimy gotować, możemy coś zamówić.

- Ten jeden raz się nie sprzeciwię - Vision włączył aplikację do zamawiania jedzenia. - Na co macie ochotę? I Spirit, tylko jedna rzecz.

- Uuuuugh... Dobra, daj pomyśleć.

Przez chwilę patrzyliśmy na menu, decydując się na jakieś jedzenie. W końcu coś wybraliśmy i czekaliśmy na jedzenie, dalej przeglądając czat. Tak, dosłownie nic nie robiliśmy. 

Z nudów wyjąłem szkicownik i zacząłem rysować. Jakoś nie skupiałem się na tym co, po prostu chciałem nad czymś popracować.

- O, mam coś! - nagle Tahoma się wyprostowała. - Zaczęłam szukać info o tamtym typie którym się zajęliśmy... Na stronie firmy jest nowa informacja że zwalnia się ze stanowiska, a pracownicy dostaną rekompensatę za to, co się tam działo. Reszty jednak nie wiadomo, pewnie tajemnica firmy.

- Czyli się udało. To dość wyraźne potwierdzenie.

- M-mhm... - Sam kiwnęła głową. - Pewnie o d-dziewczynie dowiemy się p-później...

- Ta. No cóż, przynajmniej wiecie już jak to działa, nie? - spytał Segoe.

- Mhm! To było coś! - przyznała Spirit. - Musimy to robić kiedy możemy!

- Ale pamiętaj by być cicho - przypomniał jej Vision. - Ludzie nie powinni wiedzieć że mamy coś z tym wspólnego. Może i robimy coś dobrego, ale wiemy dobrze że istnieją ludzie którzy tak nie myślą.

- Ta... Każesz im siedzieć w domu i nie roznosić choróbska, a tu taki chuj - moja siostra pokazała dłońmi dość duży kawałek przestrzeni. - Albo mają swoje poglądy, albo są po prostu debilami. Tak więc pełna ostrożność.

- D-dobrze...

Nagle usłyszeliśmy pukanie.

- ŻARCIE PRZYSZŁO!!! - Spirit zeskoczyła z kanapy i ruszyła w stronę drzwi.

Spojrzałem na jej brata.

- Jak wy jesteście ze sobą spokrewnieni?

On tylko westchnął i pokręcił głową z zażenowaniem.

- Sam chciałbym to wiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro