Rozdział 71: Przegrupowanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Vision pov)

Wbiegliśmy do pierwszego lepszego budynku, którym była mała kawiarnia. Znałem to miejsce, czasem zaglądałem tu z rodziną. Nie spodziewałem się jednak że kiedykolwiek zajrzę tu, chowając się przed deszczem, zaraz po tym jak prawie zabiliśmy kogoś w innej rzeczywistości.

- Uff... Cholera, jestem cała mokra... - jęknęła Tahoma.

- That's what she said - Segoe zaśmiał się, po czym ściągnął swoją bluzę. - Ugh, ja też.

- Macie - moja siostra wyjęła dwa ręczniki ze swojej torby. - Zawsze mam je na dnie, bo noszę w tej torbie rzeczy na treningi.

- Dzięki - Arial podał jeden z ręczników swojej siostrze, po czym szybko wysuszył drugim swoje włosy.

Szybko doprowadziliśmy się do porządku i usiedliśmy przy jednym ze stolików, zamawiając coś ciepłego do picia. Pudło schowaliśmy pod blatem, by nie przyciągało za wiele uwagi.

- Jak myślicie, kiedy przestanie lać? - spytała Tahoma.

- Um... - Sam spojrzała na swój telefon. - P-prognoza pogody m-mówi że z-za p-pół godziny...

- Więc mamy nieco czasu dla siebie - Segoe odchylił się do tyłu na kanapie. - Więc na czym stanęliśmy?

- Na sprawie Feyesa - Spirit westchnęła. - Więc... Do jutra powinien się ogarnąć...?

- Ta.

- Ale pewności nie będziemy mieć dopóki to nie nastąpi. Spirit, powinniśmy jutro podjechać na komisariat i zobaczyć jak sprawy się mają u ojca - spojrzałem na swoją siostrę.

- Okej, ta... Uh, sory, ale... - popatrzyła na pozostałych.

- Luz, rozumiemy - Tahoma machnęła ręką. - Wiemy że to dla was sprawa osobista... Po prostu dajcie znać gdy się czegoś dowiecie.

- Mhm... Dzięki...

- A na razie powinniśmy się zrelaksować nieco! Teraz i tak nic już nie zdziałamy... Pałac Feyesa zniknął na dobre. Nawet w nawigacji już go nie ma.

- Naprawdę? - uruchomiłem aplikację na swoim telefonie. Rzeczywiście, po pozycji nie został żaden ślad. - Oh.

- Ta, ostatnio też tak było. Oh well - Segoe wzruszył ramionami.

- Zamówienie gotowe. Dwa razy cappuccino, raz waniliowe latte i trzy razy gorąca czekolada - nagle podszedł no nas kelner z tacą. - Należy się 30 G*. Płatność kartą czy gotówką?

- Ja zapłacę. Podacie? - podałem reszcie banknoty. - Nie sięgam z tego miejsca.

- Ja to zrobię... Proszę - Arial dał pieniądze kelnerowi.

- Dziękuję. Życzę miłego dnia - kiwnął głową i odszedł.

- Ta... j-jasne...

- Wszystko w porządku, Arial? - spojrzałem na niego. Wydawał się nieco... niewyraźny.

- Uh, ta... Sory... - pokręcił głową. - Chyba schodzi ze mnie adrenalina i... trochę gorzej się poczułem. Ale to nic, naprawdę.

- Okej... W razie czego mów - poprosiła jego siostra.

- Wiem... Spokojnie, nic mi nie jest tym razem.

- J-jeśli tak, t-to... n-napij się - Sam wzięła do rąk swoją gorącą czekoladę. - D-dawka cukru p-powinna pomóc.

Wzięliśmy do rąk swoje kubki.

- To ten... za nasz kolejny sukces! Chyba - Tahoma uniosła swój.

- Ta jest!

Napiliśmy się i skupiliśmy na normalnej, luźnej rozmowie. Nie było sensu kontynuować tematu Feyesa. Pozostało tylko czekać na rezultaty.

*

(Arial pov)

- Kurwa mać, jestem padnięty - Segoe padł na swoje łóżko. Wcześniej schowaliśmy razem do szafy Skarb Feyesa, bo uznaliśmy że ze sprzedażą poczekamy kilka dni, i udaliśmy się na odpoczynek.

- Ja też... Dobrze że jutro mamy dzień wolny... - jęknąłem, przebierając się. Wszystkie mięśnie zaczynały mnie boleć z przemęczenia. - Nie wiem czy zasnę, wszystko mnie boli...

- Wiem że zdychasz, ale spróbuj wziąć ciepły prysznic... - brat podniósł się nieco i spojrzał na mnie. - To nieco pomoże.

- Wiem... Za moment - jęknąłem, zdejmując koszulkę. - Ał...

Pr͝zes̀t̷a͡ń j͏ęcz̸e҉ć j͠a̡k ͝p̴ros͏ty̵tu͢t̷ka҉ ͢i ̵za͠pierd͟a͝la̷j͘ ̀pod̡ pry̵szn͞ic͠.̛

- Łatwo ci mówić... Może sam to zrób, wtedy przynajmniej będę mieć chwilę przerwy.

Weź s̸i̧ę̶ ̵p̀i̕er̡d͘ol.

- Widzę że przyjaźń rozkwita jak nie wiem - zaśmiał się mój brat.

O͜n ͝t͏e͠ż n͠iec͜h ̛si͡ę ̕pi̛e̢rdo̶l̸i͢.̀

- Uh, wybacz... Idę do łazienki.

- Okeej. Jak nie zasnę do tego czasu, idę po tobie.

- Mhm...

Wziąłem swój ręcznik i rzeczy na zmianę, po czym zamknąłem się w łazience. Odetchnąłem, opierając się o ścianę.

J͘Á PI͡ER̷D̛OLĘ,̨ ͞k͏įedy t̕y͡ ͠w ̨k̨oń͞cu͞ s̕i͜ę ͞oga͠r͜ņiesz i ṕójd͘zi͘e͏sz ̨s̸pać?!?

- O co ci chodzi... Ty i tak śpisz kiedy chcesz - westchnąłem.

Mǫże͜, ále... Gh..̵.͝ P̛o̧ p͠ros̀t̷u b͞ier͡z̷ ̸pi̷erḑolon͝y pr̵ysz̧ni̧c̡!

Rzuciłem swoje rzeczy na podłogę i stanąłem przed lustrem.

- Ari. O co chodzi.

O҉-o ͘ni̸c! S͏ką̴d ̀t͞o n͝a͠gl͞e͠-̵

- Normalnie nie zachowujesz się tak pod wieczór. Nie pilnujesz mnie aż tak... CO się dzieje? Bo widzę, że coś się dzieje, tylko... nie wiem co.

Widziałem jak Ari w lustrze odwraca się ode mnie. Starał się nie pokazywać tego po sobie, ale... był zdenerwowany.

A͝r̴ial͜... Na ̸p̢e͠w҉n̢o҉ ̶w͡szy͝stko ̶z ͡t̴o̕b̀ą ̨ok̸e͘j?̛

- H-huh? Ta... Dlaczego pytasz?

Po̕ pr͘o̢st͟u.̷.͞. ̛d͡la̷ ͡p̢èw͞ńo̢śc̵i.

- . . .

UGH,̸ kurw̸á ̸m͘ać̀,҉ ͢dòbra! ̨Boj҉ę śię ż̨é ͜bę̨dz͠iȩ ţo s̕am̢o ̕co̷ ͠o҉stat̨ni̧m̕ ̡ra̵z̢e͝m!͜ Za̵d̷ow҉ol̀ony͢?͝!̢?

Westchnąłem. No tak... Po Pałacu Makamiego doznałem obrażeń, przez które nie byłem w dobrej formie, i... mało brakowało, a mógłbym...

- Ari... - zacząłem spokojnie. - Nic mi nie jest. Tym razem naprawdę. Jedyne co mi dolega to przemęczenie, ale to nie to co ostatnio.

.̴ . .

- Po ostatnim razie nie ukrywałbym czegoś takiego. Ja też... - urwałem. Musiałem wziąć głęboki wdech, bo samo myślenie o tym było... bolesne. - Ja też nie chcę żeby to samo stało się drugi raz, rozumiesz?

..̕.̢ta..͠.

- Jeśli coś mi się stanie... obiecuję, nie będę tego ukrywać. Ale teraz wszystko ze mną okej, więc...

..̡.́ţa҉, ͘oķej͢.͝ Ug̵h͡..̶. ̴sor͞y.̨

Pokręciłem głową.

- Nie przepraszaj. Po prostu... - urwałem. - Po prostu pilnujesz swoich interesów. Chcesz żebym był cały, bo ty też w tym siedzisz. To tyle.

Mh͏m.̵.̷.

- Eh... Okej, lepiej wezmę ten prysznic, bo Segoe czeka.

Ta...͜ ̵T͠o ̡te͞n͘, ja͜..͏.͢ sp͟ad́a̴m̴.̨

- Ta... Do usłyszenia.

Wziąłem ręcznik i ubrania z podłogi i postawiłem je na szafce obok prysznica, po czym odkręciłem wodę. Upewniłem się że nie jest zbyt gorąca, po czym rozebrałem się i zacząłem się myć.

Ari mocno musiał przeżyć tamto... Nie winię go, praktycznie otarliśmy się o śmierć przez mój upór, myślałem. Nic dziwnego że woli mieć pewność że to się nie stanie po raz drugi. W końcu od tego zależy jego życie. Chociaż... chciałbym móc wierzyć, że nie myśli tylko o sobie, tylko po prostu martwi się o mnie.

---

*Ye, Undertale ma inną walutę niż Strefa Międzycyfrowa. Jeśli kiedykolwiek pojawiłyby się inne światy, one też będą mieć swoje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro